Small Lass - Jasełka.pdf

(364 KB) Pobierz
29845223 UNPDF
L a s s
S m a l l
J A S E Ł K A
skan: czytelniczka
przerobienie: AScarlett
29845223.001.png
Przepis Lass Smali
ŚWIĄTECZNE ŁAKOCIE
Morele suszone bez pestek
Daktyle suszone bez pestek
Połówki orzechów laskowych
Cukier puder
Lekko porozchylać suszone owoce. Powkładać do środka po­
łówki orzechów. Zacisnąć i otoczyć w cukrze pudrze.
Skutek: lepkie ręce, leci ślinka, jeść z zamkniętymi oczami,
przybierać na wadze i mieć to potem na sumieniu.
Rozdział pierwszy
Pewnego gorącego sierpniowego dnia, była to środa, Jethro
Hanna wyruszył ze swojej farmy do Hadley, siedziby hrabstwa
w słabo zaludnionych stronach środkowo-północnej Indiany,
a samotnik taki jak Jethro, z natury rzeczy nie śpieszy się do
miasta. W niewielkiej mieścinie ludzie nie mają co robić, więc
nieraz próbowali go ożenić. Kobiety mawiały: Powinieneś jesz­
cze raz spróbować. Tu jest dużo miłych dziewcząt. W przyszłym
tygodniu będzie u mnie na obiedzie (lunchu-kawie-potarlcówce)
moja kuzynka (siostrzenica-siostra-córka). Koniecznie musisz
przyjść.
Brakowało mu wymówek, a nawet on wiedział, że zwykłe
„nie" zabrzmi niegrzecznie.
Mężczyźni namawiali go śmiejąc się rubasznie:
- Ożeń się, na miłość boską! Niech te baby przestaną nam
truć. Nie możesz być jedynym szczęśliwcem w okolicy.
Jethro zaparkował swoją półciężarówkę na rynku, na wprost
krawężnika. Była to jedna z rzeczy typowych dla Hadley. W ten
sposób ustawiano wozy, przywiązując konie do słupków. Nawet
po nastaniu ery pojazdów mechanicznych parkowanie wzdłuż
krawężnika się nie przyjęło. W małych miasteczkach niełatwo
o zmianę obyczajów.
Lecz są rzeczy, które się zmieniają: Jethro błogosławił fakt, że
w miasteczku powstała przychodnia lekarska. Mogło to dać miej­
scowym ciekawskim materiał do plotek na tematy nie związane
z jego osobą.
Tak jak to sobie wyobrażał, liczba siedzących na ławkach lub
stojących na rynku w pobliżu sądu wzrosła mniej więcej trzy­
krotnie; ludzie patrzyli w stronę nowej przychodni. Miała ona
zajmować pierwsze piętro domu w drugim końcu rynku. Umeb­
lowanie przychodni przywieziono poprzedniego dnia, a teraz sto­
jąca na chodniku pielęgniarka nadzorowała rozładunek sprzętu
8
GWIAZDKA MIŁOŚCI
medycznego. Pielęgniarka miała zamieszkać na piętrze nad przy­
chodnią. Jethro spostrzegł, że miała na sobie spodnie, że była
młoda i ładnie zbudowana i że jej krótko ostrzyżone czarne wło­
sy były kędzierzawe. Poza tym nie zauważył w niej nic szczegól­
nego.
Uznał, że gabinet lekarski w miasteczku to dobra rzecz.
Oprócz dwóch policjantów i ochotników straży pożarnej, którzy
przeszli intensywne szkolenie, w Hadley potrzebny był ktoś, to
by udzielił fachowej pomocy w nagłych wypadkach. Jethro za­
stanawiał się, czy doktor będzie przyjmował pacjentów raz czy
dwa razy w tygodniu.
Jethro był wysokim mężczyzną o ciemnych włosach i piw­
nych oczach. Fizyczna praca na farmie sprawiła, że był musku­
larny, gibki i poruszał się lekko. Wysiadł z samochodu i przyłą­
czył się do siedzących na ławkach. Następnie przespacerował się
i wreszcie przystanął witając się z przedstawicielami miejscowej
śmietanki towarzyskiej lub odpowiadając na pozdrowienia in­
nych.
Kilka osób zawołało .Jethro", po czym z powrotem zajęło się
obserwowaniem pielęgniarki.
Jethro, był świadom faktu, że na rynku w pobliżu sądu prakty­
cznie nie spotyka się kobiet. Przyzwoite kobiety nie kręciły się po
rynku. Starsze lub te, które, miały małe dzieci przesiadywały na
ławkach przed sklepami; młode snuły się po chodniku, a jeżeli
chciały gdzieś posiedzieć, to szły do łodziami. Była to żelazna,
niepisana reguła.
Jethro złapał się na tym, że rozważa problem, czy kiedykol­
wiek w Hadley zaczepiono kobietę. Doszedł do wniosku, że nie,
bo inaczej z pewnością by o tym usłyszał. Zastanawiał się, dla­
czego kobiety, które przesiadują na ławkach w rynku, nazywano
„łatwymi". I to właśnie wtedy stwierdził, że autorami tych ocen
moralnych wcale nie są same kobiety, tylko stare żółwie.
Jethro z niesmakiem popatrzył na starych mężczyzn, którzy
za pomocą plotek szantażowali całe miasto. Nawet nie drgnęłaby
JASEŁKA
9
mu powieka, gdyby ich wszystkich szlag trafił. Bezużyteczni
starzy plotkarze. Jak wymrą, to może i obyczaje przestaną być
takie sztywne.
- Nic, cholera, nie widzę - zirytował się najstarszy żółw.
- Bo źle trzymasz - odparł drugi.
Stary pomału odwrócił lornetkę i spojrzał znowu.
- No tak, teraz lepiej. - Zachichotał i opisał pielęgniarkę. -
Oczy niebieskie, ciemne włosy.
- Ładna - rzekł tamten drugi.
- Może tu zamieszkać - zawyrokował pierwszy.
Wywołało to atak dychawicznego śmiechu; starcy wymienili
porozumiewawcze spojrzenia. Ale dopiero kościsty łokieć, jaki
poczuł pod żebrami, ostatecznie zraził go do tego towarzystwa.
Nie spojrzawszy nawet w stronę pielęgniarki, z góry nastawił się
„na nie". Żółwie już ich ze sobą kojarzyły. Kaktus mu na dłoni
wyrośnie, jeśli do tego dopuści.
Akurat w tym momencie na rynek zajechał pickup Petera
Calhouna i z piskiem opon zatrzymał się na środku ulicy.
Jethro przeczuł, że coś się stało. Z pickupa wyskoczył Pete
i pobiegł w stronę nowej przychodni. Twarz miał zmienioną, ma­
chał rękami i krzyczał coś do pielęgniarki, która akurat wybiegła
z gabinetu.
- ... odebrać dziecko!
Jethro odwrócił głowę i w samochodzie Pete'a zobaczył Chri-
sty z głową opuszczoną na piersi, z twarzą ściągniętą bólem.
Podbiegł do niej, wpadając po drodze na pielęgniarkę, która
również podążała z pomocą. Jethro wyciągnął rękę ponad jej
głową i otworzył drzwi samochodu. Pielęgniarka krzyknęła, usi­
łując pochwycić osuwającą się Christy.
Jethro zdążył złapać Christy, ale przy okazji rozciął sobie
czoło o kant drzwi samochodu, zdołał jednak utrzymać rodzącą,
dzięki czemu nie upadła na ziemię. Siostra wydała okrzyk świad­
czący o niezadowoleniu - Jethro wiedział, że jest zła na Calhou-
nów za to, że czekali tak długo, zamiast jechać do lekarza.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin