Pruszyński Podróż po Polsce.txt

(232 KB) Pobierz
Nast�pny tytu� w tej edycji
Sarajewo 1914, Szanghaj 1932, Gda�skl93?
Dotychczas ukaza�y si�
Trzyna�cie opowie�ci
Karabela z Meschedu
Palestyna po raz trzeci
W czerwonej Hiszpanii
Opowie�� o Mickiewiczu
KSAWERY
PRUSZYNSKI
Podr� po Polsce
Czytelnik Warszawa 2000
Tekst na podstawie wydania
Towarzystwa Wydawniczego �R�j",
Warszawa 1937
Ok�adk� i strony tytu�owe projektowa� Wojciech Freudenreich
Fotografia na ok�adce Wojciech Freudenreich
Redaktor Maria Mirecka
Redaktor techniczny Hanna Or�owska
� Copyright by Maria Pruszy�ska-Boni,
Aleksander Pruszy�ski, Stanis�aw Pruszy�ski,
Warszawa 2000
ISBN 83-07-02755-1
Mojej Matee
W�r�d szk�a i plakat�w
Pierwsz� rzecz�, kt�ra rzuca�a si� w oczy, to nie zniszczenie, nie zdemolowane sklepy, nie rozbite wystawy, nie obt�uczone tramwaje � ale odezwy. Odezw by�o bez ko�ca. By�a odezwa dw�ch biskup�w lwowskich, odezwa prezydenta miasta, odezwa obro�c�w Lwowa, odezwa Federacji Obro�c�w Ojczyzny, odezwa ukrai�ska, odezwa Stronnictwa Narodowego, odezwa akademicka itd., itd. Rozlepione by�y wsz�dzie, od dworca pocz�wszy. Pisma lwowskie drukowa�y jeszcze inn� odmian� odezw � rezolucje; rezolucje pomniejszych organizacji spo�ecznych, kt�re z tych czy innych przyczyn zadowoli�y si� powzi�ciem uchwa�y, nieraz z�o�onej z kilkunastu punkt�w, i przes�aniem jej do redakcji. Tote� pisma lwowskie z pierwszych dni po zaj�ciach robi� dziwne wra�enie; szuka si� w nich opis�w, relacji, wiadomo�ci, a znajduje si� odezwy, odezwy, odezwy. �ciany dom�w tego miasta i szpalty jego pism zape�ni�y si� i � przes�oni�y odezwami.
Odezwy to pierwsza rzecz, kt�ra rzuca�a si� w oczy we Lwowie, ale mimo ich liczebno�ci, mimo powagi instytucji, kt�re je wyda�y, mimo zakl��, jakie zawiera�y, nie by�y t� rzecz�, kt�ra rzuca�a si� w oczy najbardziej. Odezwami tymi przypomina�o miasto pierwsze,
nasycone elektryczno�ci�, dni wojny, ale rozbitymi szybami, wielkimi sklepowymi witrynami wduszony-mi w g��b, jak rozbite, pr�ne oczodo�y �ywego jeszcze zwierz�cia, przypomina�y sam� wojn�. Wielkie gmachy, gmach ubezpieczalni spo�ecznej, gmach Teatru Wielkiego, sta�y ostrzelane najg�stszym gradem pocisk�w. Szyby pobito tu dok�adnie, co do jednej, zadeptywano butami na drobny mak. Lampy gazowe, wielkie lampy �ukowe wisia�y pot�uczone, porozbijane. Resztki tych szyb szkli�y si� w ramach do s�o�ca, tu� obok rozlepionych plakat�w i odezw. Wybite szyby i plakaty, mn�stwo wybitych szyb i nie mniejsze mn�stwo porozlepianych wsz�dzie plakat�w, dopiero razem wzi�te pokaza�y miasto podzielone na dwa obozy. Lw�w, jak w ruskim miesi�cu, podzielony by� na dwa obozy, a zasieki tego frontu bieg�y wzd�u� rozbitych szyb i wypr�nionych z towaru lad sklepowych, a tak�e wzd�u� tych plakat�w.
Najwy�szym punktem tego miasta jest dawny Wysoki Zamek, kopiec patriotyczny, barokowe, rokokowe i gotyckie wie�e ko�cio��w, katedr i cerkwi, zielone szkarpy wzg�rz. Pola wdzieraj� si� w miasto, �adnego �lasu komin�w"! To w�a�nie zastanawia i uderza. Kominy kilku zak�ad�w fabrycznych ukry�y si� jakby w dolinach: hangary lotniska ostrzej wyst�puj� w panoramie miasta ni� dachy fabryk. Lw�w nie jest miastem przemys�owym. We Lwowie jest tradycja, s� silne spory narodowo�ciowe, jest patriotyzm, o kt�rym pisz� teraz wszystkie odezwy, jest dumne god�o sem-perfidelis. Partie socjalne we Lwowie by�y zawsze nacjonalistyczne wszystkich odcieni � silne, wp�ywowe. A jednak ten poch�d, w kt�rym szli �aw� wszyscy, liczy� nie tylko Polak�w, liczy� Ukrai�c�w czy Rusin�w, liczy� �yd�w, i polskie, ukrai�skie, �ydowskie imiona, Stanis�aw�w, Wasyl�w i Moj�esz�w, znajdziemy na li�cie rannych i aresztowanych uczestnik�w pochodu.
8
Nie b�d� pisa� o samym przebiegu pochodu. Mimo przeszk�d posuwa� si� on w�a�ciwie szybko. Ludzie pokrwawieni i obdarci znale�li si� naraz w �r�dmie�ciu, na Legion�w, na Akademickiej. O tej porze sko�czy�y si� ju� biura, a zape�ni�o korso i kawiarnie. Muzyka gra�a w kawiarniach, i w okna tych kawiarni posypa� si� grad ci�kich kamieni. W�wczas ju� szyby zacz�to t�uc, jedne za drugimi, masowo, wsz�dzie. Gazety pisa�y, �e by�a w tym jaka� sprawna organizacja, wskazywa�y na niszczenie aptek ze �rodkami leczniczymi i opatrunkowymi, ale ludzie lwowscy m�wi� na og� zgodnie, �e by� to jaki� sza� niszczenia. Na ulicy by�o pe�no ludzi. Ot� ludzie ci patrzyli biernie i os�upia�e, jak rozbijano szyby, jak wywracano zatrzymane tramwaje, jak podpalono stacj� benzynow�, jak p�omie� jej bucha� jaskrawo nad brukiem.
Te pierwsze akty demolowania mia�y przede wszystkim charakter niszczenia, nie grabie�y. Jedyne, co ludzie z przedmie�� racz� przeciwstawia� s�owom plakat�w i dziennik�w, to uporczywe twierdzenie, �e nie rabowano, nie grabiono, nie kradziono, tylko niszczono. Jedyne sprostowanie, jedyna odpowied�, ale odpowied� na wszystkich ustach. Nie jest to prawda, bo wypadki rabunku by�y, mo�e by�y nawet liczne. Ale niezaprzeczalne jest, �e akcja mia�a charakter przede wszystkim niszczycielski, a charakterystyczne i powszechne jest wybranianie si� od rabunku, a przyznawanie, niemal ostentacyjne, do niszczenia.
Wieczorem pojawi�y si� na ulicy patrole i oddzia�y, kt�re nie natrafi�y na �aden op�r, przed kt�rymi rozsypani uczestnicy pochodu ust�powali powoli. Jeszcze dwie godziny, a zrobi�o si� niemal zupe�nie ciemno. Wszystkie lampy by�y przecie� rozbite. Nocy tej i dnia nast�pnego, i jeszcze nast�pnej nocy samochody policyjne robi�y olbrzymie wypady. Aresztowano na ulicy,
9
aresztowano wedle listy notorycznych przest�pc�w i wedle listy podejrzanych o komunizm i ONR, aresztowano jakby dla udaremnienia nowego ataku: rzeczywi�cie, mo�na by�o powiedzie�, �e nowy atak, je�li mia� by�, udaremniono. Ilu ludzi znalaz�o si� w aresztach �ledczych, nie wiadomo. �Ilustrowany Kurier Codzienny", kt�ry poda� cyfr� 600, w dwa dni p�niej poprawi� j� na 1000.
Pierwsze odezwy pojawi�y si� dopiero w sobot�. Szk�a by�o pe�no na ulicy, jeszcze mo�na by�o znale�� �lady krwi, jeszcze nie powstawiano nowych lamp. Strajk generalny si� nie uda�, bo pracowano w g��wnych zak�adach miejskich, ale strajk generalny publiczno�ci wida� by�o na wszystkich ulicach. Miasto by�o jednocze�nie puste i pe�ne, nat�oczone gapiami i pozbawione przechodni�w. Ludzie chodzili po mie�cie, kr��yli po szlaku pogrzebowym, poznaczonym �ladami walki. Tylko maszyny rotacyjne drukar� bi�y niezmordowanie odezwy. One jednak, one pierwsze korzysta�y z dziwnej koniunktury. Szk�o podro�a�o w cenie, ale zaraz spad�o; nie kupowa� go nikt, a jednocze�nie kr��y�y pog�oski, �e niebawem, w drodze urz�dowej, w�adze sprowadz� zapasy tanich szyb.
Przez niedziel�, poniedzia�ek, podobno przez dni nast�pne, jeszcze trwa�y masowe aresztowania, jeszcze je�dzi�y wielkie policyjne samochody, ale tempo wypadk�w s�ab�o. W szpitalach, zape�nionych jak wi�zienia, umar�o kilku ci�ej rannych, dostawiono do nich szereg nowych rannych, okaleczonych i pobitych. Ale i to si� sko�czy�o. Produkcja odezw i produkcja rezolucji wzmaga�a si� za to coraz silniej. Radzi�o niepodleg�o�ciowe �Zarzewie", radzili profesorzy lewicowi i prawicowi, pisma z niezachwian� pewno�ci� ocenia�y, komentowa�y, uzgadnia�y to, co zasz�o, z tym, �co pisa�y i o czym przekonywa�y od dawna". Skar�ono si� na zanik si� spo�ecznych, na zwiotczenie spr�y-
10
sto�ci organizacji. A przecie�, s�dz�c z plakat�w, opieraj�c si� na odezwach, polegaj�c na rezolucjach, ma�o kt�re miasto mo�e si� w tej mierze, co pi�kny Lw�w, powo�a� na swych kilkadziesi�t najrozmaitszych szanowanych, wp�ywowych, mo�nych organizacji spo�ecznych. Na tyle, na tak wiele.
Szara masa ludzka, masa z przedmie��, masa robotnicza i r�kodzielnicza, dzi� masa n�dzarska, sp�yn�a pierwsza, jak wielka fala, przez miasto, w pyle i okrzykach, w huku strza��w kierowanych ku p�yn�cej nad g�owami czarnej, kr�tkiej trumnie, sp�yn�a zostawiaj�c szlam po�amanego �elaza, porozrzucanych kamieni, pot�uczonego tupotem tysi�cy n�g szklistego, ostrego �wiru. Fala w�adzy, jedyna kt�r� spotka�a na drodze, wcisn�a si� z powrotem w uliczki patrolami �o�nierzy w stalowych he�mach, z bagnetami nasadzonymi na karabin, pop�dzi�a z hukiem ci�kich, ob�adowanych i zamkni�tych samochod�w ob�awy policyjnej. Fala spo�eczna posz�a po nich wszystkich trzecia, ostatnia. Papier plakat�w i odezw czerni� s��w i podpis�w pozatyka� tak�e swoje sztandary, wo�a tak�e swoimi s�owami. On mo�e wo�a nawet najg�o�niej. W s�o�cu majowym tego pi�knego miasta, przez kt�re przeszed� huragan, tylko plakaty, bia�e w s�o�cu, jasne na tle szarych czy ��tych dom�w, maj� swobod� s�owa, wo�aj� g�o�no, swobodnie, pe�nie. I wo�aj� przera�liwie, przera�liwie pusto.
Kto m�g� nagle, spod ziemi, spod bruku powo�a� legion proletariacki w tym mie�cie, kt�re prawie nie ma robotnik�w, w kt�rym ruch socjalistyczny snu� si� dot�d, anemicznie wci�ni�ty w rzeki nacjonalizm�w, kto m�g� prze�ama� si� przez miasto? Niewiele fabryk, w tym kilka pa�stwowych, uspo�ecznionych, jak monopolu tytoniowego. Robotnicy podzieleni na szereg zwi�zk�w zawodowych, rozbici na nacje. M�wi� mi: m�odzie�. To prawda, �e wsz�dzie by�o pe�no m�odzie-
11
�y, z Zamarstynowa, z Persenk�wki, z Podzamcza, z �yczakowa, z Rogatek Janowskich. Mo�e to �blu�nier-stwo", ale by�o jej tyle, ile w obronie Lwowa. M�wi� o bezrobotnych. Kto s� bezrobotni Lwowa? M�wi�, �e wielu murarzy. Ot� Lw�w si� nie buduje. Ruch budowlany Lwowa jest nik�y, niezmiernie nik�y. Ludzie nie buduj� we Lwowie. Dlaczego ludzie nie buduj� we Lwowie?
Trzeba przejecha� za Park Stryjski. Na du�ych, pi�knych wzg�rzach tego miasta zacz�ta, nie doko�czona, urwana budowa nowoczesnej dzielnicy. To by�o zaraz po wojnie, to mia�a by� dzielnica i nowoczesna, i polska, tu mia� si� skoncentrowa� polski wysi�ek gospodarczy Lwowa, jak przedtem, w listopadzie, u stok�w Cytadeli i G�ry Kadeckiej skoncentrowa� si� wysi�ek or�ny. Ta dzielnica si� nie buduje. Przed wojn� marzono o wielkim Lwowie. Wyci�gn�y si� w r�ne kierunki miasta szlaki ulic jak wysuni�te konary drzewa. Konary te nie obros�y w g�szcz nowych ga��zi i odga�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin