Mackenzie Myrna - Romans Duo 1009 - Los na loterii.pdf

(701 KB) Pobierz
Myrna Mackenzie - Los na loterii.doc
163443250.004.png
Myrna Mackenzie
Los na loterii
163443250.005.png 163443250.006.png 163443250.007.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Rozpacz. Co za okropne słowo. A jednak ono właśnie najlepiej opisywało stan
ducha Beth Krayton.
Miała zaledwie czterdzieści osiem godzin na znalezienie przyzwoitej pracy i
mieszkania w Lake Geneva w Wisconsin. Potem bracia ją odszukają i użyją wszelkich
środków, by sprowadzić z powrotem do Chicago. Wiedziała, po jaką sięgną broń.
Poczucie winy. Zawsze umieli ją nim obarczać, a ona wciąż nie umiała sobie z nim
radzić. Po tym, co wydarzyło się dwa lata temu, było jej jeszcze trudniej, a odkąd
straciła pracę...
Wspomnienie upokarzającej sceny, jaka miała miejsce parę dni temu,
przyprawiło Beth o mdłości. Podsłuchała, jak bracia wraz z żonami dyskutują nad
„ostatecznym rozwiązaniem kwestii Beth". Zdała sobie wtedy sprawę, że nikogo nie
obchodzi jej pragnienie niezależności. Im jest starsza, tym bardziej rodzina stara się
rządzić jej życiem.
Gdy wiele lat temu zmarli ich rodzice, bracia obiecali, że będą Beth chronić.
Wciąż czekała na dzień, w którym dadzą sobie spokój z wychowywaniem i zaczną ją
traktować jak dorosłą. Ale ta podsłuchana rozmowa, w której mówiono o niej jako o
kobiecie niezdolnej do podejmowania decyzji, położyła kres nadziejom. Teraz była
pewna: bracia nie spoczną, dopóki nie oddadzą jej w opiekę innemu mężczyźnie.
Pozostaje udowodnić im, że świetnie radzi sobie bez męża. To powinno powstrzymać
ich przed ciągłym sprawowaniem kontroli.
- O ile to w ogóle możliwe - szepnęła do siebie jak najciszej. Miała ochotę jęknąć
głośno, ale to raczej nie wzbudziłoby entuzjazmu w otoczeniu, a ona właśnie wybierała
się na rozmowę kwalifikacyjną.
Musi zrobić dobre wrażenie. Czasu nie ma wiele, a jedyną osobą, która może
pomóc spełnić jej marzenia, jest zamożny hotelarz Carson Banick W lokalnej prasie
zamieścił ogłoszenie, że szuka asystentki dobrze zorientowanej w branży hotelarskiej.
Beth nie miała oczywiście pojęcia o tej branży. Ale to nie ma znaczenia, powtarzała
sobie, zmierzając w stronę miejsca, w którym miała być przeprowadzona rozmowa.
Przestudiowała wszystkie oferty i znalazła zaledwie kilka zajęć, do których się
jako tako nadawała. Ogłoszenie Carsona Banicka oferowało wynagrodzenie
pozwalające przeżyć, nie było w nim mowy o wyższym wykształceniu, toteż
wydawało się odpowiednie na początek kariery zawodowej i mogło pomóc jej odnaleźć
2
163443250.001.png
tożsamość. Dla Beth słowa „kariera" i „tożsamość" były pojęciami niemal
abstrakcyjnymi, ale pragnęła ich tak bardzo, że aż sprawiało jej to ból.
Carson Banick musi ją zatrudnić. Zmusi go, by ją polubił. Rzuci na niego czar.
Szkoda tylko, że nikt dotąd nie nazwał jej czarującą.
- Ale dzisiaj będę czarująca, do cholery - powiedziała głośno, zapominając, że
przed chwilą obiecywała nie mówić do siebie.
Pchnęła drzwi przyczepy zaparkowanej na skraju terenu budowy i znalazła się
oko w oko z przystojnym ciemnowłosym mężczyzną. Skrzywił się na jej widok.
Irytujące skrzypienie drzwi sprawiło, że Carson podniósł wzrok znad biurka.
Rozmawiał już z wieloma osobami, ale żadna nie spełniała jego oczekiwań. Sądząc po
wyglądzie, kobieta stojąca w progu także nie zapowiada się najlepiej.
Nie chodzi o sfatygowaną brązową spódnicę ani też o wystrzępione końce
sięgających brody rudych włosów. Strój i fryzurę można poprawić, inwestując w nie
nieco forsy, a tej Carson miał jak lodu.
Nie spodobał mu się raczej ten zraniony, a zarazem arogancki wyraz oczu. Ta
kobieta ma problemy. On zaś nie powinien zadawać się ze zranionymi istotami, które
mają problemy. Kilkakrotnie to udowodnił, zwłaszcza ostatnio. Jego ofiarami stały się
ważne osoby: była narzeczona oraz brat.
Nigdy nie ośmielił się przypomnieć sobie miny, jaką miała Emily w dniu, gdy ją
zostawił. Starał się też jak mógł odgonić obraz udręczonej bólem twarzy brata tuż po
wypadku w górach, a także całkowitego braku reakcji z jego strony niedawno, gdy go
odwiedził.
Robił wszystko, by zapomnieć, że to on przyczynił się do wypadku brata. I o
tym, jakie to niesprawiedliwe, że Patrick jest od pasa w dół sparaliżowany, a Carson
zajął należne mu miejsce na czele firmy.
Wstał. Skup się na tym, co tu i teraz, na tej kobiecie i tym miejscu. Zrób, co do
ciebie należy. Panuj nad sytuacją, dopóki Patrick nie wydobrzeje.
Carson modlił się o zdrowie Patricka, lekarze jednak twierdzili, że stan brata się
nie poprawia. Carson mógł mu pomóc, tylko przejmując jego obowiązki i wykonując je
dobrze. Wciągnął powietrze i jeszcze raz taksującym spojrzeniem objął stojącą przed
nim kobietę. Nie nadaje się, ocenił. Ta kobieta sama wymaga pomocy, a na dodatek
będzie mu przypominała o własnych porażkach.
Potrzebował asystentki bystrej i kompetentnej, która sprawi, że w hotelu stanie
się cud, i to szybko. Ta kobieta nie wygląda na cudotwórczynię. Wyglądała na kruchą,
bezbronną i...
3
163443250.002.png
Do diabła, po co się w ogóle tym zajmować? A może przyszła zupełnie w innej
sprawie? Mogłaby na przykład być akwizytorką. Albo może zwyczajnie się zgubiła i
chce zapytać o drogę? Nic z tego, jej twarz miała proszący wyraz kogoś, kto szuka
pracy.
Carson wyszedł zza biurka, a kobieta ścisnęła rąbek swojej brzydkiej spódnicy.
- Mogę w czymś pomóc? Rozumiem, że przyszła pani w sprawie ogłoszenia -
zaczął.
Przytaknęła, ale uniosła głowę, jakby ją obraził.
- Owszem, przyszłam ubiegać się o pracę jako asystentka w Banick Resort -
wyrecytowała.
Wstrzymywała przy tym oddech, ale broda pozostawała uniesiona, ramiona
wyprostowane, jakby rzucała mu jakieś wyzwanie.
- W takim razie znalazła się pani we właściwym miejscu. Jestem Carson Banick.
- Pan... Pan jest właścicielem?
- Nie wierzy pani?
- Nie o to chodzi. Nie spodziewałam się rozmawiać od razu z tak wysoko
postawioną osobą.
Carson wzruszył ramionami.
- To dlatego, że asystentka, którą wybiorę, będzie pracowała bezpośrednio ze
mną.
Opuściła powieki i skinęła głową.
- Mam wypełnić jakiś formularz?
- Oczywiście, chociaż papiery są tylko formalnością. Wolałbym najpierw
porozmawiać.
Nie ma sensu fatygować tej kobiety wypełnianiem dokumentów, skoro za dwie
minuty ją odprawi. Rozmawiał już z kilkoma osobami i żadnej nie uznał za
odpowiednią. Nagle uświadomił sobie, że w kurorcie takim jak Lake Geneva liczba
miejsc pracy w sezonie zdecydowanie przewyższa liczbę kandydatów. Ale trzeba
kogoś wybrać, i to w ciągu najbliższych dni. Sprawy przybierają zły obrót, a on zbyt
długo czekał na cudowne ozdrowienie Patricka. Ignorował żądania rodziców, tak jak
zawsze. A kiedy lekarze powiedzieli mu, że brak postępów u Patricka może być
wynikiem stresu, Carson wreszcie zdecydował się przejąć budowę hotelu,
największego projektu brata. Tylko tak mógł mu pomóc, wziąć na siebie użeranie się z
udziałowcami oraz z Ronem i Deirdre Banickami. Po raz pierwszy stał się
odpowiedzialnym starszym bratem.
4
163443250.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin