Cyprjak Igor - Katedra.pdf
(
53 KB
)
Pobierz
Cyprjak Igor - Katedra
Cyprjak Igor - Katedra
2007-03-23
Autor:IgorCyprjak
Tytul:Katedra
Z"NF"5/93
Kobietazatoczyłasię,uderzyłaplecamiościanęiosunęła
nadrewnianąpodłogę.Znadgryzionychwargpopłynęłakrew.
GorisBergaspojrzałnaŜonęikrzyknął:
Niepróbujmniezatrzymać,kobieto!Takbyćmusi!
Pochyliłsięnadkołyską,owinąłdzieckoderkąiwziąłje
wramiona.
Niemowlępłakało.Uparcieijednostajnie.Bergaztrudem
odzyskiwałrównowagę,gdypotykającsięiprzyciskając
dzieckodopiersi,pochylonyjakzłodziej,przemykał
zabłoconąuliczką.Byłblisko.Poczułsiępewniej.
Minąłwbitewziemiępalikiiskierowałsięnaśrodek
placu.Tamprzystanął,uklęknąłiodłoŜyłdziecko.DrŜącymi
palcamirozgrzebywałwilgotnąziemię.Nagleznieruchomiał.
Bałsię.Onatubyła.Czuł,Ŝebyłaprzynim.Rosławokół
majestatycznymcięŜaremwielkichścian.Słyszałdzwony,
skrytepoddachamiwieŜ.Jejsercebiłowrazjegosercem.
Ląkprzerodziłsięwradość.
Tyśmojakrewiciało.
Bergapowoliopuściłniemowlędowąskiegodołu.
Srebrzysteklingiprzywarłydosiebieiwyszeptawszykilka
słówiskrzącejnienawiści,odskoczyły.Zawisłynachwilęw
powietrzu,poczymznówpodjęłynerwowytaniec.
Jaresopuściłbrońipodniósłrękę.
Wystarczy,fechmistrzuwydyszał.Tobyłodobre.
Przyjdźjutro.
Wedletwojejwoli,panieodparłszermierz,schylił
siępokaftaniodszedł.
Jaresrzuciłmiecznadrewnianystół,jedynymebelw
rozległejsali.Podszedłdookna,otworzyłjeszerokoi
odetchnąłciepłym,wiosennympowietrzem.Sięgnąłpostojącą
naparapeciebutelkęwina,posmakowałtrunkuisplunąłprzed
siebie.Winobyłokwaśne.Kogozatoukarać?Niktkonkretny
nieprzychodziłmunamyśl.Gdybymiałcesarskiepiwnice,
gdybybyłCesarzem...
Zaścianą,nadrugimkońcumiasta,ludziepracowalijak
mrówkipodokiembudowniczegoGorisaBergi.Pracowali,by
złoŜyćhołdBogu.BystworzyćpomostmiędzysobąaPanem.
TylkoksiąŜęJaresijegokuzynwiedzieli,Ŝematobyć
takŜedrogadocesarskiegodiademu.Ryzykownadroga.
JaresMorinyuświadomiłsobie,iŜniepamiętaczasu,gdy
imięCesarzakojarzyłomusięzczymśpozanienawiściąi
hańbą.Odchwili,kiedystaryMorinyzginąłwlatach
WielkiegoBuntupodkopytamicesarskiejkonnicy,amiasto
Dorikstałosięczęściąmolocha,JaresMorinypoprzysiągł
zemstę.Wimięojcaiwimięhonoru.
Najpierwzłamałprawo,którezakazywałoposiadania
większejliczbyŜołnierzyniŜtysiąc.TakpowstałaGwardia.
Potempróbowałukładaćsięzinnymiwładcami,alesąsiedzi
bylizbytgłupiitchórzliwi,bymyślećospisku.
Pozostawałodziałaćsamemu.PozatymStolicabyładaleko,a
cesarscyurzędnicynieprzejawialiochotydomęczących
podróŜy.
GdzieŜjesttenSarin!westchnąłksiąŜę,przeklinając
kuzynawduchu.
DoskonalepamiętałzaskoczenieiniedowierzanieSarina,
gdypowiedziałmuoKatedrze.
Sądzisz,Ŝepodołamy?zapytałtamten.Niestaćnas
nato.
Strona 1
Cyprjak Igor - Katedra
2007-03-23
Musimy!Tojedynadroga!
Wszystkotobardzoprzewrotne.ACesarz?
NiemoŜesiędowiedziećzbytwcześnie.
Chceszzbudowaćnajwiększąświątynięwcałym
Cesarstwie,centrumwiary,doktóregobędązewsządprzybywać
tłumyimyślisz,Ŝeonsięniedowie?!
Jaresroześmiałsię.
Dowiesię,dowie,leczpofakcie!Jeślispróbuje
uczynićcokolwiekprzeciwnam,towiększośćstanieponaszej
stronie.AzwłaszczaKościół!
Głosgwardzistywyrwałgozzamyślenia.Odzianywzieloną
opończęiuzbrojonywmieczorazkrótkąpikęŜołnierzmówił:
Waszamiłość,przybyłkuzynwaszejmiłości...
ZzajegoplecówwyłoniłsięSarin.Długie,czarnewłosy
okalałyposzarzałązezmęczeniatwarz.Ciemnypłaszcz
podróŜnyzwisałnanimniedbale.
Wina!wychrypiał.
Jarespodbiegłichwyciłkuzynazaramiona.
Dostanieszwszystko,alemów,człowieku!
Jestdobrze,przywiodłemich.Pocichu.
Niesłyszałeś,durniu?!wrzasnąłksiąŜę.Przynieś
wina,Ŝołnierzu!DuŜowina!
Kaplicazamkowabyłachłodnaniczymgrobowiecirównie
ciemna.Tylkokilkaświecrozjaśniałomrok.
JareszbliŜyłsiędoklęczącejprzedołtarzempostacii
uklęknąłobok.
Doranopodniósłoczy.
Witaj,ksiąŜę.
Witaj,ojczeodparłJaresipochyliłgłowę.Niech
chwałabędziePanu.
NaWieczność.
Wielemyślałem,ojczezacząłpowoliMorinyolosach
księstwa.
Sekretarzbiskupamilczał.
JakukładająsiętwojestosunkizArcybiskupem,ojcze?
Jestemwniełasceduchownyuśmiechnąłsię.MoŜna
siętegodomyślićpomiejscu,wktórymjestemiporoli,
jakątupełnię.
MinęłowielelatpowiedziałJares.JuŜdawno
powinieneśotrzymaćbiskupstwo.Jesteśjegokrewnym,ojcze.
Tozobowiązuje.
Dalekimkrewnym,aonmadobrąpamięćDorano
westchnąłzesmutkiem.
NaszbiskupjestjuŜstaryzasugerowałMoriny.
Doczegozmierzasz,ksiąŜę?
Jareswydobyłzkieszenilistipodałsekretarzowi.
Znaszzapewnejegotreść,ojcze?
Owszem.Biskupmigodyktowałprzyznałduchowny.
Niepytam,jakimsposobemznalazłsięwtwoichrękach,anie
Arcybiskupa.Pytam:dlaczego?
Naszbiskupwielemówiiczyniniepotrzebnespekulacje.
TochwalebnebudowaćświątynięDoranouśmiechnąłsię
przebiegle.
Tymbardziejabsurdalnesąjegoinsynuacje.
Aczysięmyli?Nietyjedenmyśliszwtymmieście,
ksiąŜę.
Doranonieprzestawałsięuśmiechać.Jaresnie
odpowiadał,przezchwilęsprawiałwraŜeniepogrąŜonegow
modlitwie.
GdybybiskupzmarłwłoŜuzkobietą...rzekł
wreszcie.
Duchownyuniósłsięfałszywymoburzeniem.
Strona 2
Cyprjak Igor - Katedra
2007-03-23
KsiąŜę!
...Aty,ojcze,przekazałbyśowąsmutnąwiadomość
Arcybiskupowi,tojestempewien,Ŝebyłbywdzięcznyza
zachowaniedyskrecji.IdzietuprzecieŜozachowanietwarzy
przedpapieŜem.
Chceszpowiedzieć,ŜepamięćmoŜebyćsłabszaniŜ
wdzięczność?spytałniepewnieDorano.
Dokładnie.
Byłbytozbiegokoliczności,gdybyPanpowołałw
najbliŜszejprzyszłościnaszegobiskupadosiebie.
ZbiegokolicznościprzytaknąłksiąŜę.
Zamilkli.Duchownypodniósłsięirzekłwzamyśleniu:
BiskupDorano.Podobamisiędźwięktychsłów.
Konieszłypowoli,grzęznąckopytamiwbłocie.Jaresowi
zbierałosięnamdłości.Jechaliprzeznajpodlejszą
dzielnicęDorik,pełnąmałych,krzywychdomówibrudnych,
schorowanychludzi.
BoŜe,cozasmród!jęknąłdoSarina.Trzebato
zlikwidować,wyburzyć!
Acozludźmi?
Niechsięwynoszą!Niemogępozwolić,byobokKatedry
gniłośmietnisko!
SarinpopatrzyłnaŜebraków,siedzącychwewłasnych
odchodach,nawychudzonedzieci,nastosyodpadków.
Niechsięwynosząprzytaknąłcicho.
Otoczenigwardzistamidotarlidoplacubudowyizsiedliz
koni.
RottilenipozostalitrzejbudowniczowiezeStolicy,
którychprzywiózłSarin,juŜtambyli.StąpaliostroŜniew
labirynciekamiennychfundamentów,starającsięnie
pobrudzićkosztownychubrań.Przyglądalisięmurarzom,
opukiwalicegły,dostarczonezpodmiejskichcegielni,
zaglądalidokadzizzaprawą.Pokłonilisięksięciui
kontynuowaliobchód.
WśródpoddańczopochylonychrobotnikówJaresdostrzegł
GorisaBergęiprzywołałgoruchemdłoni.Tenodgarnął
pozlepianepotemwłosyiruszyłwkierunkuswojegowładcy.
Kaftanbudowniczegobyłbrudnyipostrzępiony,aoczydzikie
ichore.
Źlewyglądasz,Berga.
CięŜkopracujemy,panie.
Widzę,widzęJarespokiwałgłową.MoŜenazbyt
cięŜko?
Niepojmuję,paniewgłosieBergizadźwięczałanuta
podejrzliwości.Ikimsąciludzie,cowęsząnamojej
budowie?Wyglądająjakkukły.
No,Berga!zawołałksiąŜę.Właśnieonichchciałem
mówić.Tobudowniczowiezpołudnia.
GorisBergamilczał,spoglądającnaRottilenaijego
towarzyszy.
Nacomitacypomocnicy?
Oniprzejmująprace,Berga.Maszimprzekazaćplany,
któreśsporządził.PowiedzteŜmurarzom,byichsłuchali
i...zajmijsięrodziną.
JareswskazałŜonębudowniczego,siedzącąnastarejbelce.
Panie,jakŜeto?wykrztusiłBerga.
Morinypoczułodórbijącyodrozmówcyicofnąłsię.
Czosnek,potistarepiwo.Obrzydliwe!
AleŜ...teplany,panie,mójojciecija...,tomoje
ŜyciejąkałsięBerga.TakbyćniemoŜe!
Niemamzamiarutracićztobączasu.Tomojawola!
ksiąŜępodniósłgłos.
Strona 3
Cyprjak Igor - Katedra
2007-03-23
Ruszyłwstronęswojegokonia.
Tammojakrewiciało!bredziłbudowniczy.Takbyć
niemoŜe!Niepozwolę,psie!
Jaresodwróciłsięgwałtownie.Wostatniejchwili.
UzbrojonawdługinóŜrękaBergipomknęłaprzedsiebie.
KsiąŜępróbowałuskoczyć,aleostrzedosięgłojegouda.Ból
sprawił,Ŝepociemniałomuwoczach.Zbokubłysnąłmiecz
Sarina.BergajęknąłipowaliłsięnaJaresa.Morinyzaczął
siędusić.Natwarzymiałkrew.Ktośwyciągnąłgospod
trupa.
Domnie,ludzie!Medyka!śywo!
JaresrozpoznałgłosSarinaizamknąłoczy.
Kobietywyszły.KsiąŜęzostałsam.UsiadłnałóŜkui
przetarłustawierzchemdłoni.
WykończąmniewestchnąłcięŜko,schylającsiępo
laskęleŜącąnapodłodze.Potempodniósłsięipokuśtykałw
stronędrzwi.MinąłwypręŜonegogwardzistęirozejrzałsię
poszerokimkorytarzu,zdobionymkolorowymigobelinami.
Szczerzeichniecierpiał.Przezmałe,barwioneszybki
wychodzącenapodwórzewidziałkonie,Ŝołnierzy,kilku
moŜnych,roześmianedamy.Nuda!
Chmurynaniebiezapowiadałyostatnią,letniąburzę.
CóŜto,kuzynie?Spacer?
Jaresodwróciłsię.TwarzzbliŜającegosięSarina
przybraławyraznieszczerejtroski.
Niepowinieneśsięprzemęczać.Umrzesziktodami
księstwo?Medykmówił,Ŝe...
Niechdiabliporwąmedyków!zawołałksiąŜę.
Sarinroześmiałsię.
Lepiejmów,cozbudową.Jestemzdanynawaszerelacje
rzekłMoriny.CzytenstaruchRottilenzamierzasiętu
pojawić?
Zpewnością.Skoroznówruszyłyprace...
JareszmruŜyłoczy.
Cotoznaczy"znówruszyły"?
NicwielkiegowzruszyłramionamiSarin.Kłopotyz
zaprawą...nieznamsięnatym.
Idopieroterazmiotymmówisz?!ksiąŜępodniósł
laskęiwycelowałjąwpierśkuzyna.
Sarincofnąłsię,wpatrujączniepokojemwŜelazneokucie
nakońculaski.
Tonicwielkiego!Niebyłopotrzebyciędenerwować!
Chcęwiedziećowszystkim!wysyczałJares.KaŜdy
rozdeptanykaraluch,kaŜdeptasiegówno...!Mamotym
wiedzieć!
Uspokójsię,naBoga!
KsiąŜęopuściłlaskęiruszyłwstronękomnaty.
MaszprzywieźćRottilena!Chcęwiedziećowszystkim
powtórzyłciszej.
Rottilenbardzosięstarał,byprzekonaćksięciaoswojej
niewinności.Mówiłonieuczciwościmurarzy,którzy
niesumienniewykonalizaprawę,otrudnychwarunkachi
własnej,cięŜkiejpracy.Jegopalcesplatałysięnerwowo,a
małeoczkauwaŜnieobserwowałytwarzJaresa.
Mówisz,Ŝeprzedpołudniemzaprawaznówzaczęła
trzymać?
Tak,panie.
Zatemcośsięmusiałostać!Jaresuderzyłpięściąw
poręczdrewnianegotronuzdobionegołbamirogatychmaszkar.
Nic,waszawysokośćzapewniłbudowniczy.
StojącyprzydrzwiachSarinodezwałsięnagle:
Strona 4
Cyprjak Igor - Katedra
2007-03-23
WidziałemtamŜonęBergi.ChodziwciąŜmiędzy
murarzami,bredzi,płacze.
Czary?
Bezwątpieniajestszalona,aletoniewiedźma.
Skądpewność?
Sarinpodrapałsięwpoliczekiwzruszyłramionami.
Niewiem,aletonieto.
Toco,udiabła?!
SarinpodszedłbliŜej.
DziśzginęlidwajmurarzepowiedziałostroŜnie.
JaresspojrzałnaRottilena.Budowniczyprzyglądałsię
posadzce.
MówpoleciłksiąŜę.
Sprzeczalisię,pobiliiobajspadlizrusztowania.
Zapadłacisza.
Tomamiećjakiśzwiązek?
Niewiem.
KsiąŜęwodziłpalcamipogładkiejpowierzchnilaski.
MoŜecieodejść.
Berga,murarz.Zamknąłoczy.Berga,murarze.
Sarinpociągnąłmocnozacugleikońzwolnił,przechodzącz
kłusuwstępa.
Zmarzniętygwardzistazatrzymałgo,alewidząc,zkimma
doczynienia,skłoniłsięizwolniłprzejście.Sarin
zeskoczyłzsiodłaprzypierwszychogniskach,aŜołnierze
zajęlisięjegowierzchowcem.Poprawiłpłaszcziruszyłw
stronęKatedry.Mijałdrewnianerusztowanieistosyrówno
poukładanychcegieł.
Jaresstałnarusztowaniukilkametrównadziemią.Sarin
zadarłgłowę.
Witaj!MoŜnawiedzieć,czemuwezwałeśmnietuwśrodku
nocy?Strasznyziąb!
Comówiłeś?spytałJaresnieprzytomnie.
śenocjestzimnawestchnąłSarin.
Szybkowspiąłsiępodrabinieistanąłnadrewnianym
podeście.WdolepłonęłyŜołnierskieogniska.Morinyzawołał
kunim,byprzyprowadzonowięźnia.
Sarinczułsięjakwidz,któregokuglarzewciągnęlido
dziwnegoprzedstawienia.
Trzechgwardzistówzniknęłopozakręgiemświatła.Po
chwilipojawilisięznowu.Ciągnęlizwiązanegoczłowiekaw
zarzuconymnagłowęworku.GdypodeszlibliŜej,Jares
rozkazałgozabić.JedenzŜołnierzypodniósłkuszęi
zwolniłcięciwę.Więzieńosunąłsięnaziemię.
Dlaczego?!Kimbyłtenczłowiek?zawołałSarin.
WeźcegłęipołóŜtak,jakbyśbudowałścianępolecił
ksiąŜę,patrzącwniebo.
Gdycegłazetknęłasięzpozostałymizespolonymizaprawą,
Sarinpoczułciepłonatwardejpowierzchni.
Zabierzjąstamtąd!
Sarinpchnąłcegłę,potemnaparłnaniąmocniej.Nawet
niedrgnęła,musiałsiępoddać.OddychałcięŜkoi
rozprostowywałbolącepalce.
JaktomoŜliwe,uczarta?!zawołałpatrząctona
kuzyna,tonaleŜącegowdoletrupa.PrzecieŜ...jeszcze
wczorajnawetzaprawanieskutkowała!BoŜe,jaktomoŜliwe?!
Zeszlinadół.Jaresszybkimkrokiemruszyłprzedsiebie.
SarinztrudemzanimnadąŜał.
Pamiętasz,gdyostatnimrazemstanęłyprace?Rottilen
pociłsięzestrachu,ajagowogóleniewezwałem.
Następnegodniawszystkoznowuszłodobrze.
PamiętamodparłSarin.Wtymjestjakaślogika...
Strona 5
Plik z chomika:
legi007
Inne pliki z tego folderu:
Czechowski Andrzej - Wieczorne niebo.doc
(51 KB)
Czechowski Andrzej - Prawda o Elektrze.doc
(57 KB)
Czechowski Andrzej - 90 000 000 000 kilometrów do Słońca.doc
(64 KB)
Czechow Antoni - W Moskwie na Placu Trębackim.doc
(35 KB)
Czechow Antoni - Łatek.doc
(56 KB)
Inne foldery tego chomika:
★Ebooki ★
1. Era Starej Republiki
2. Era powstania Imperium
2. Era powstania Imperium(1)
3. Era Rebelii
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin