O KOZIOŁECZKU TOMIE I DAMSKIM BUCIKUWiatr hula po polui mróz ostro trzymaśnieg sypie płatkamiświatem rządzi zimaPoszła panna Helkabardzo wcześnie ranodla swoich zwierzątekdo stajni po sianoOczom swym nie wierzybardzo zadziwionana śniegu są śladykoziołeczka TomaObok zaś odciskibucika damskiegona małym obcasiejakby dziecięcegoCzyżby ten hulakaposzedł na wycieczkęw towarzystwie damyślizgać się nad rzeczkęCoś nie jest w porządkujakaś dziwna sprawaspacer w jednym bucieto już nie zabawaNie to niemożliwemój Ty Boże drogidama nie ma przecieżtylko jednej nogiGdzie więc drugi bucikpowiedzcie mi szczerzemusiał się gdzieś podziaćja w cuda nie wierzęA może po prostuToma ukradzionoi tak dla zmyleniaślady zostawionoTy się nie smuć Helciunie ma tutaj mowyo kradzieży Tomaon bezpieczny zdrowyZ córeczką sąsiadaposzedł do ogrodumimo wczesnej poryi wielkiego chłoduNikt Ci go nie ukradłto psotnik wiaterekzatarł ten drugi śladgdy biegł na spacerekCieszy się z psikusaśniegiem w oczy dmuchawszak ślady zacierakażda zawieruchaR. Sobik
flek