Conan barbarzyńca - Howard Robert E.txt

(303 KB) Pobierz
ROBERT ERVIN HOWARD
   
   
   
CONAN BARBARZY�CA
   
DEMON Z �ELAZA � CZARNY KOLOS � CZERWONE �WIEKI
   
 Opu�ciwszy Zambul�, Conan pod��y� na wsch�d ku zielonym ��kom Shemu. Kroniki nic nie m�wi� o dalszych losach Gwiazdy Khorala, nie wiadomo, czy Conanowi uda�o si� dotrze� z klejnotem do Ophiru i otrzyma� obiecan� g�r� z�ota, czy te� utraci� go po drodze na korzy�� sprytnego z�odzieja lub dziewczyny lekkich obyczaj�w. W ka�dym razie zysk, jaki osi�gn�� �je�eli w og�le osi�gn�� � nie starczy� mu na d�ugo.
   Odby� kolejn� kr�tk� podr� do rodzinnej Cymmerii. Niestety, jego kompani z lat m�odo�ci byli ju� martwi, a stare k�ty nudniejsze ni� poprzednio.
   S�ysz�c, �e kozacy odzyskali dawn� si�� i zn�w uprzykrzaj� �ycie kr�lowi Yezdigerdowi, Conan wsiada na ko� i wraca do Turanu. Samo jego pojawienie si� tam stwarza mu licznych sojusznik�w w�r�d kozak�w i korsarzy z Krwawego Bractwa Morza Vilayet. Pomimo tego, i� przybywa z pustymi r�koma, w kr�tkim czasie gromadzi pod swoj� komend� znaczne si�y i zdobywa wi�ksze ni� kiedykolwiek �upy.
   
DEMON Z �ELAZA
   
   Rybak kurczowo chwyci� r�koje�� swojego no�a. Zrobi� to zupe�nie odruchowo, bowiem tego, czego si� pod�wiadomie obawia�, nie zdo�a�by zabi� no�em � nawet z�bat�, zakrzywion� kling� Yuetsch�w, kt�ra z �atwo�ci� rozp�ata�aby doros�ego m�czyzn�. Tutaj, w murach opuszczonej twierdzy Xapur, przybyszowi nie zagra�a� ani cz�owiek, ani zwierz�.
   Dostawszy si� na spadziste, nadbrze�ne ska�y, dotar� przez d�ungl�, otaczaj�c� fortyfikacje do pozosta�o�ci zaginionej cywilizacji. Mi�dzy drzewami ja�nia�y potrzaskane kolumny, szcz�tki sp�kanych mur�w bieg�y chwiejnymi zakosami w cie�, a szerokie niegdy� chodniki skrusza�y i ust�pi�y pod naporem olbrzymich korzeni.
   Rybak by� typowym przedstawicielem swojej rasy, dziwnego ludu, o pochodzeniu gin�cym w mrokach dziej�w, kt�ry od niepami�tnych czas�w zamieszkiwa� proste chaty osad po�o�onych nad brzegami Morza Vilayet. Kr�py m�czyzna o d�ugich, ma�pich ramionach i chudych �ukowatych nogach, mia� szerok� twarz, niskie czo�o, zmierzwione w�osy i olbrzymi tors. Pas z no�em i prosta przepaska by�a ca�ym jego strojem. To, �e rybak dotar� do tego miejsca, by�o dowodem na to, �e w przeciwie�stwie do wi�kszo�ci swych wsp�plemie�c�w nie by� ca�kowicie pozbawiony ciekawo�ci. Ludzie rzadko odwiedzali Xapur, opuszczon�, prawie zapomnian� wysp�, jedn� z tysi�cy rozsianych po tym wielkim, �r�dl�dowym morzu. Nazywano j� Fortec� Xapur, ze wzgl�du na ruiny � pozosta�o�ci jakiego� prehistorycznego kr�lestwa, o kt�rym zapomniano na d�ugo przed nadej�ciem Hyborian z p�nocy. Nikt nie wiedzia�, kto obrobi� te g�azy, chocia� przekazywane w�r�d Yuetsch�w z pokolenia na pokolenie, na wp� niezrozumia�e opowie�ci wspomina�y o pradawnym powi�zaniu rybak�w i wymar�ych mieszka�c�w wyspy. Jednak Yuetshowie od ponad tysi�ca lat nie rozumiej� sensu tych opowie�ci. Teraz powtarzali je jak pozbawione znaczenia, tradycyjne formu�ki, kt�re zgodnie ze zwyczajem przekazywa� ojciec synowi. Od wielu pokole� nikt z ich plemienia nie postawi) nogi na Xapur. Niedalekie wybrze�e by�o niezamieszka�e. Poro�ni�te trzcin� bagna i dzikie bestie czyni�y je niedost�pnym.
   Wioska rybaka le�a�a na po�udniu od wyspy. Nocny sztorm zagoni� jego kruch� ��d� tutaj, daleko od zwyk�ych �owisk, a olbrzymia fala rozbi�a j� o stromy, skalisty brzeg wyspy. Teraz, rankiem, niebo by�o b��kitne i przejrzyste, a wschodz�ce s�o�ce zamienia�o krople rosy na li�ciach w skrz�ce si� diamenty.
   W czasie szalej�cej burzy, kiedy jeden, szczeg�lnie mocny piorun trafi� w wysp�, przez odg�osy zmagaj�cej si� natury przebi� si� huk i �oskot spadaj�cych g�az�w. Ha�asu tego nie mog�o wywo�a� wal�ce si� drzewo. Rybak, po nocy sp�dzonej u podn�a ska�, wspi�� si� w �wietle wschodz�cego s�o�ca na ich szczyt. Gdy dotar� do celu ogarn�� go niepok�j, a instynkt ostrzega� przed niebezpiecze�stwem.
   Poprzez drzewa wida� by�o ruiny budowli wzniesionej z gigantycznych blok�w tego jedynego, twardego jak stal kamienia. Kamienia znajdowanego tylko na wyspach Morza Vilayet. Zdawa�o si� nieprawdopodobnym, aby ludzkie r�ce da�y rad� obrobi� te g�azy i zbudowa� z nich mury, a ju� na pewno zniszczenie ich nie le�a�o w mocy cz�owieka. Piorun rozbi� wielotonowe bloki jak szk�o, topi�c niekt�re z nich w zielon� mas� i roztrzaska� olbrzymi� kopu�� budowli.
   Rybak wspi�� si� po gruzach, zajrza� do �rodka i krzykn�� z wielkiego zdumienia. Uderzenie pioruna ods�oni�o z�oty katafalk, na kt�rym le�a� w kurzu i od�amach skalnych olbrzym.
   Odziany by� jedynie w kr�tk� sp�dniczk� z rekiniej sk�ry. W�ska, z�ota opaska przytrzymywa�a mu na skroniach prosto przyci�te, czarne w�osy. Na nagiej, muskularnej piersi le�a� dziwny sztylet, o szerokiej zakrzywionej klindze i r�koje�ci wysadzanej klejnotami. Bro�, mimo i� nie mia�a z�batego ostrza, przypomina�a n�, jaki rybak nosi� u pasa. Wykonano j� jednak z niesko�czenie wi�ksz� staranno�ci�.
   Rybak po��dliwie spojrza� na sztylet. Jego w�a�ciciel spoczywa� od wielu wiek�w w swym grobowcu i by� r�wnie martwy jak otaczaj�ce go g�azy. Rybak nie zastanawia� si� zbyt d�ugo nad tajemniczymi umiej�tno�ciami staro�ytnych, dzi�ki kt�rym umar�y zachowa� pozory �ycia, a jego cia�o przetrwa�o przez lata nietkni�te. Wszystkie jego my�li skupi�y si� na wspania�ym no�u, zdobionym lekkimi falistymi liniami, biegn�cymi wzd�u� ch�odno l�ni�cego ostrza.
   Zszed� do grobowca i wzi�� do r�ki sztylet le��cy na piersi m�czyzny. W chwili, gdy to uczyni�, sta�o si� co� niepoj�tego i strasznego. Czarne muskularne d�onie zacisn�y si� kurczowo, powieki otwar�y si�, ods�aniaj�c wielkie ciemne �renice, kt�rych magnetyczne spojrzenie trafi�o przera�onego rybaka jak uderzenie pi�ci�. Cofn�� si� i wypu�ci� z r�ki sztylet. Jednocze�nie, jeszcze do niedawna martwy, olbrzym podni�s� si� i siad�. Zaskoczony rybak otworzy� usta ze zdziwienia. Siedz�cy by� gigantycznej budowy. Patrzy� teraz przez zw�one powieki oczyma, w kt�rych nie by�o �ladu wdzi�czno�ci. Wzrok jego, obcy i wrogi, p�on�� ch�ci� mordu.
   Nagle wsta� i pochyli� si� nad swoim o�ywicielem. Prymitywnego umys�u rybaka nie ogarn�� strach, przynajmniej nie wzbudzi�o go pogwa�cenie praw natury. W momencie, gdy olbrzymie d�onie zaciska�y si� na jego barkach, chwyci� za sw�j wielki n� i pchn�� sprawdzonym wiele razy ruchem. Klinga p�k�a po zetkni�ciu si� z olbrzymem, jakby trafi�a w ukryty pod sk�r� �elazny pancerz. Jednocze�nie kark rybaka trzasn�� w u�cisku giganta niczym spr�chnia�a ga���.
   Pan Kwaharizmu oraz stra�nik morskich granic, Jehungir Aga, spojrza� jeszcze raz na zw�j pergaminu opatrzony wielk� piecz�ci� kr�la Turanu. Po chwili za�mia� si� kr�tko i nerwowo.
   � Co nowego? � bezceremonialnie odezwa� si� Ghaznawi, jego doradca.
   Jehungir, kt�ry by� przystojnym m�czyzn�, dumnym ze swych osi�gni�� i szlachetnego urodzenia, skrzywi� si� i wzruszy� ramionami.
   � Kr�l ponagla mnie � powiedzia�. � Sam kre�li do mnie s�owa swego niezadowolenia z powodu mojego, jak to nazywa, braku umiej�tno�ci w obronie granic. Na Tarima! Je�eli nie zniszcz� tych stepowych rabusi�w, Kwaharizm b�dzie mia� nowego pana.
   Doradca w zamy�leniu skuba� sw� siw� brod�. Yezdigerd, kr�l Turanu, by� najpot�niejszym w�adc� na �wiecie. Ciemnosk�rzy Zamorianie p�acili mu haracz, podobnie jak wschodnie prowincje Koth. R�wnie� Shem z�o�y� mu ho�d. Wszystkie kraje, a� po le��cy na zachodzie Sushani odda�y si� pod jego w�adz�. Jego wojska grabi�y pogranicze Stygii na po�udniu i o�nie�one ziemie Hyperborejskie na p�nocy. Jego konnica nios�a ogie� i miecz na zach�d, do Brythunii, Ophiru, Korynthii, a nawet do granic Nemedii. Z rozkazu kr�la Thuranu wojownicy w poz�acanych zbrojach tratowali kopytami swych koni mieszka�c�w tych krain i puszczali z dymem ich domy. W jego wspania�ym pa�acu, w wielkim portowym mie�cie Aghrapurze, znajdowa�y si� nieprzeliczone bogactwa. Flotylle jego okr�t�w, wielkich galer wojennych o czerwonych �aglach, panowa�y na Morzu Hyrka�skim i Vilayet. Na ogromnych targowiskach niewolnik�w w Aghrapurze, Sultanapurze, Kwaharizmie, Shahpurze i Khorusunie handlowano pojmanymi mieszka�cami s�siednich krain. Za trzy sztuki srebra (nie najwi�ksze) mo�na by�o kupi� kobiet�: ciemnow�os� Zamoriank�, brunatnosk�r� Stygijk�, jasnow�os� Brythunk�, hebanow� Kushitk� i Shemitk� o oliwkowej sk�rze.
   Mimo tych wszystkich zwyci�stw jego szybkiej jazdy nad obcymi armiami, daleko od granic Thuranu, pod jego bokiem zuchwa�y wr�g szarpa� kr�lestwo, nios�c �mier� i zniszczenie. Na rozleg�ych stepach, mi�dzy Morzem Vilayet a dalekimi granicami hyboria�skich kr�lestw, powsta�o w ci�gu nieca�ego pi��dziesi�ciolecia nowe spo�ecze�stwo z�o�one ze zbieg�ych niewolnik�w, z�oczy�c�w i dezerter�w. Ich przest�pstwa by�y tak rozmaite jak kraje, z kt�rych pochodzili. Jedni urodzili si� na stepie, inni przybyli z kr�lestw zachodu. Ca�� t� zbieranin� zwano kozakami.
   Zamieszkuj�c rozleg�e, dzikie r�wniny, nie uznaj�c �adnych praw poza swoistym kodeksem, umieli stawi� czo�a nawet wojskom wielkiego w�adcy. Wci�� naje�d�ali pograniczne prowincje Thuranu, chroni�c si� w razie pora�ki w stepie. Razem z piratami Krwawego Bractwa Morza Vilayet grasowali na wybrze�u, �upi�c statki kupieckie zawijaj�ce do port�w Hyrkanii.
   � Jak mam zgnie�� to wilcze plemi�? � dopytywa� si� Jehungir. � Je�eli rusz� za nimi w step, ryzykuj�, �e okr��� mnie i rozbij�, a je�eli b�d� przewa�a�, wymkn� si� i w czasie mojej nieobecno�ci spal� pogranicze. Ostatnio poczynaj� sobie coraz �mielej.
   � To za spraw� nowego wodza � rzek� Ghaznawi. � Wiesz kogo mam na my�li.
   � Tak! � warkn�� w�ciekle Jehungir. � To ten szata�ski Conan. Jest jeszcze dzikszy od kozak�w i waleczny jak g�rski lew.
   � Raczej dzi�ki instynktowi ni� inteligencji. Inni kozacy s� przynajmniej potomkami cywilizowanych ludzi. On jest barbarzy�c�. Gdyby�my go usun�li, sko�czy�yby si� nasze k�opoty z kozakami.
   � Ale jak? � pyta� Jehungir. � Raz po raz wychodzi nietkni�ty z, wydawa�oby si�, �mierte...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin