Meg Cabot - Pośredniczka 02 - Dziewiąty klucz.pdf

(869 KB) Pobierz
Carroll_Jenny_(Cabot_Meg)_-_PoÅłredniczka_02_-_DziewiÄ–ty_klucz
JEY CARROLL (MEG CABOT)
DZIEWIĄTY KLUCZ
1
Nikt mnie nie uprzedził o sumaku jadowitym. Och, wiedziałam, że będą palmy.
Owszem, o palmach słyszałam, zgadza się. Nikt jednak nie zająknął się ani słowem na temat
sumaka jadowitego.
Otóż, chodzi o to, Susannah...
Ojciec Dominik mówił coś do mnie. Usiłowałam się skupić, ale, pozwolę sobie
zwrócić uwagę, sumak jadowity powoduje swędzenie...
Na mediatorach, którymi jesteśmy właśnie ty i ja, Susannah, ciąży ogromna
odpowiedzialność. Do nas należy niesienie pomocy i pociechy nieszczęsnym duszom, które
cierpią, nie mogąc na dobre opuścić świata żywych i przenieść się do świata umarłych.
Nie mówię, że palmy to nie jest przyjemna rzecz, o nie. To było niesamowite, wysiąść
z samolotu i zobaczyć palmy, zwłaszcza że ostrzegano mnie, jak chłodne mogą być noce w
północnej Kalifornii.
Ale sumak jadowity? Jak to się stało, że nikt o nim nie wspomniał?
Widzisz, Susannah, jako mediatorzy mamy obowiązek pomagać zagubionym
duszom dostać się tam, gdzie im przeznaczone. Jesteśmy kimś w rodzaju przewodników.
Duchowych łączników między dwoma światami. Ojciec Dominik postukał palcami w leżącą
na biurku, nienaruszoną paczkę papierosów i spojrzał na mnie wielkimi błękitnymi oczami
niewinnego dziecka. Kiedy jednak przewodnik duchowy łapie kogoś za głowę i tłucze nią o
drzwi szafki... rozumiesz, że tego rodzaju zachowanie utrudnia zbudowanie zaufania w
relacjach z naszymi zbłąkanymi braćmi i siostrami.
Oderwałam wzrok od wysypki na rękach. Wysypka. To nie jest właściwe słowo. To
było coś jak grzyb. Nawet gorsze. Narośl. Podstępna narośl zdolna z czasem zająć każdy
centymetr mojej niegdyś nienagannie gładkiej skóry, pokrywając ją czerwonymi łuskowatymi
guzami. Do tego, z bąbli wydzielał się płyn.
Tak powiedziałam ale jeśli nasi zbłąkani bracia i siostry obrzydzają nam życie, nie
rozumiem, co to za zbrodnia, że czasem im porządnie dołożę...
Nie rozumiesz, Susannah? Ojciec Dominik ścisnął paczkę papierosów. Znałam go
zaledwie parę tygodni, ale wiedziałam, że ilekroć zaczyna bawić się papierosami, których,
nawiasem mówiąc, nigdy nie palił, był to znak, że coś go gryzie.
Tym czymś, jak się wydaje, w tej chwili byłam ja.
119720926.001.png
Dlatego wyjaśnił jesteś mediatorką. Masz pomóc zbłąkanym duszom osiągnąć
duchowe spełnienie...
Proszę posłuchać, ojcze Dominiku... zaczęłam. Schowałam za siebie wilgotne,
oszpecone chorobą ręce. Nie wiem, z jakimi duchami miał ksiądz ostatnio do czynienia, ale
te, na które ja wpadam, mają taką samą szansę na duchowe spełnienie, jak ja na znalezienie w
tym mieście przyzwoitej nowojorskiej pizzy. To się nie zdarzy. Trafią do piekła albo do
nieba, albo rozpoczną nowe życie jako gąsienice w Katmandu, ale jakkolwiek na to patrzeć,
żeby się tam dostać... potrzebują kopa w tyłek.
Nie, nie, nie. Ojciec Dominik pochylił się w moją stronę. Nie mógł pochylić się za
mocno, ponieważ jakiś tydzień temu jedna z tych jego zbłąkanych duszyczek postanowiła da
rować sobie duchowe spełnienie i zamiast tego wyrwać mu nogę. Ponadto złamała mu parę
żeber, spowodowała wstrząs mózgu, rozwaliła pół szkoły i, zaraz, zaraz... co jeszcze?
A, tak. Próbowała mnie zabić.
Ojciec Dominik wrócił do szkoły, ale w gipsowym pancerzu, który sięgał od lędźwi
wysoko pod sutannę. Kto wie jak wysoko? Nie miałam ochoty się nad tym zastanawiać.
Coraz lepiej radził sobie z kulami. W razie potrzeby byłby w stanie ścigać po
korytarzu spóźnialskich uczniów. Ale, jako że był dyrektorem, a zapisywanie spóźnień
należało do sióstr nowicjuszek, nie musiał. Poza tym to nie w jego stylu.
Za to historie z duchami, jak na mój gust, traktował odrobinę zbyt poważnie.
Susannah powiedział zmęczonym tonem ty i ja, na dobre czy na złe, urodziliśmy
się z niewiarygodnym darem, zdolnością widzenia umarłych i rozmawiania z nimi.
Ksiądz znowu swoje westchnęłam, przewracając oczami z tym darem. Prawdę
mówiąc, ojcze, ja patrzę na to inaczej.
Pewnie. Odkąd skończyłam dwa łata, dwa lata! nachodziły mnie, prześladowały, nie
dawały żyć niespokojne duchy. Przez czternaście lat znosiłam to, pomagając im, jeśli to było
możliwe, używając pięści, jeśli nie było innego wyjścia, zawsze w strachu, że ktoś odkryje
mój sekret i zostanę zdemaskowana jako dziwadło, którym, z czego zawsze zdawałam sobie
sprawę, jestem, ale co rozpaczliwie usiłuję ukryć przed moją kochaną, dość już doświadczoną
przez los mamą.
A potem mama ponownie wyszła za mąż i zabrała mnie do Kalifornii w połowie
drugiej klasy, wielkie dzięki gdzie, rzecz to niesłychana, spotkałam kogoś dotkniętego tą
samą koszmarną przypadłością, ojca Dominika.
Tylko że ojciec Dominik widzi ten nasz „dar” w zupełnie innym świetle. Jego zdaniem
daje on cudowną sposobność udzielania pomocy bliźnim w potrzebie.
119720926.002.png
Tak, w porządku. To dobre dla niego. Jest księdzem. Nie jest szesnastoletnią
dziewczyną, która, kto by pomyślał, chciałaby prowadzić jakieś życie towarzyskie.
Co do mnie, to sądzę, że „dar” powinien rzeczywiście coś „dawać”. Na przykład
nadludzką siłę, umiejętność czytania w myślach, czy coś podobnego. Nic z tych rzeczy.
Jestem zwyczajną szesnastoletnią dziewczyną ponadprzeciętnie ładną, jeśli mogę wyrazić
swoją opinię która przypadkiem rozmawia ze zmarłymi.
Wielkie rzeczy.
Susannah odezwał się poważnym tonem. Jesteśmy mediatorami. Nie jesteśmy...
cóż, terminatorami. Mamy obowiązek działać w interesie duchów i pomóc im przejść tam,
gdzie im ostatecznie przeznaczone. Dokonujemy tego, udzielając im wskazówek i delikatnie
kierując, a nie dając pięścią w nos i odprawiając brazylijskie egzorcyzmy wudu.
Przy słowie „egzorcyzmy” podniósł głos, chociaż wie doskonale, że uciekłam się do
tego środka, ponieważ nie miałam innego wyjścia. To nie moja wina, że przy okazji zawaliło
się pół szkoły. Z technicznego punktu widzenia to duch zawinił, nie ja.
W porządku, w porządku. Podniosłam ręce w geście „poddaję się”. Od tej chwili
będę działała metodami księdza. Delikatnie. O rany! Wy z Zachodniego Wybrzeża! Masaż
plecków i kanapki z awocado, tak?
Ojciec Dominik pokręcił głową.
A jak określiłabyś swoją technikę mediacji, Susannah? Cios w nos i kop w tyłek?
Bardzo zabawne, ojcze Dom mruknęłam. Czy mogę już wrócić do klasy?
Jeszcze nie. Przesuwał paczkę papierosów po biurku, obracając ją w palcach, jakby
zamierzał ją otworzyć. To by była afera. Jak ci się udał weekend?
Świetnie. Podniosłam dłonie, wierzchem w jego stronę. Widzi ksiądz?
Zamrugał, zdumiony.
Mój Boże, Susannah, co to jest?
Sumak jadowity. Fajnie, że nikt mnie nie uświadomił, że tu wszędzie można się na
niego natknąć.
Nie wszędzie sprostował ojciec Dominik. Tylko na terenach lesistych. Byłaś w
lesie podczas weekendu? Jego oczy zrobiły się nagle okrągłe za szkłami okularów. Susan
nah! Nie poszłaś chyba na cmentarz, co? Nie sama? Wiem, że uważasz się za niezwyciężoną,
ale dla młodej dziewczyny cmentarz w nocy nie jest bezpiecznym miejscem, nawet jeśli jest
mediatorką.
Opuściłam ręce i oznajmiłam zniechęcona:
119720926.003.png
Nie nabawiłam się tego na cmentarzu. Nie byłam w pracy. Złapałam to świństwo w
sobotę wieczorem na party basenowym u Kelly Prescott.
Party u Kelly Prescott? Ojciec Dominik był wyraźnie zmieszany. Skąd się tam
wziął sumak jadowity?
Zbyt późno zdałam sobie sprawę, że powinnam była trzymać buzię na kłódkę. Teraz
nie da się uniknąć wyjaśnień wobec dyrektora szkoły który jest również, przypadkiem, księ
dzem dotyczących tego, jak to w połowie przyjęcia rozeszła się plotka, że mój brat
przyrodni, Przyćmiony, i jego dziewczyna, Debbie Mancuso, robią to przy basenie.
Nie przejęłam się tym, oczywiście, ponieważ wiedziałam, że Przyćmiony przebywa
teraz w areszcie domowym. Tata Przyćmionego, mój ojczym, który jak na niefrasobliwego
Kalifornijczyka okazał się zwolennikiem dość surowej dyscypliny, uziemił Przyćmionego za
nazwanie mojego znajomego pedałem.
No więc, kiedy rozeszła się pogłoska, że Przyćmiony i Debbie Mancuso bawią się w
lekarza przy basenie, byłam przekonana, że to pomyłka. Brad, upierałam się wszyscy poza
mną nazywają Przyćmionego Brad, bo to jego prawdziwe imię, chociaż, słowo daję,
Przyćmiony pasuje do niego jak ulał siedzi w domu, słuchając Marylin Mansona przez
słuchawki, jako że ojciec skonfiskował mu głośniki stereo.
Wtedy ktoś powiedział: „Idź i sama zobacz”, a ja popełniłam ten błąd, że poszłam za
jego radą, podchodząc na palcach do wskazanego okienka i zaglądając do środka.
Nigdy nie zależało mi specjalnie na tym, żeby oglądać któregoś z moich przyrodnich
braci na golasa. Nie dlatego, że są brzydcy, czy coś. Śpiący, na przykład, najstarszy, uchodzi
za przystojniaka w Akademii Misyjnej imienia Junipero Serry, gdzie uczęszcza do ostatniej
klasy, a ja do drugiej. Ale to nie znaczy, że miałabym ochotę go widzieć, jak paraduje po
domu bez gatek. No i jeszcze Profesor, najmłodszy, zaledwie dwunastoletni, słodziutki, z
tymi swoimi rudymi włosami i odstającymi uszami, ale bynajmniej żaden cud.
A co do Przyćmionego... Cóż, zwłaszcza jego nie chciałam oglądać sauté. W gruncie
rzeczy Przyćmiony jest ostatnią osobą na ziemi, którą miałabym ochotę widzieć nago.
Na szczęście, kiedy zajrzałam przez to okno, przekonałam się, że plotki na temat
golizny, jak również seksualnych ekscesów mojego brata, były znacznie przesadzone. Nie
robili z Debbie nic, poza tym, że się całowali. To nie znaczy, że nie czułam obrzydzenia. Nie
zachwyciło mnie to, że mój brat pakuje jęzor do gardła drugiej najgłupszej, zaraz po nim
samym, osobie w klasie.
Natychmiast, rzecz jasna, odwróciłam wzrok. Na Boga, to można oglądać, nie
wychodząc z domu. Widziałam już mnóstwo całujących się par. Nie zamierzałam stać tam i
119720926.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin