54. Mulford. Moc_ducha moc_zycia.pdf

(292 KB) Pobierz
PRENTICE MULFORD
PRENTICE MULFORD
MOC DUCHA. MOC ZYCIA
Od wydawcy
Prentice Mulford urodzil sie 5 kwietnia 1834 roku w Sag Harbour, miescie polozonym na Long
Island, czyli w poblizu nowojorskiej metropolii. Tam tez sie wychowal. Solidnych szkól nie
konczyl, a poziom intelektualny, do którego doszedl, zdobyl jako samouk. Przewodnikiem w
samoksztalceniu byla mu wlasna wrazliwosc i wlasne bogate obserwacje spoleczenstwa Ameryki
dokonujacej wlasnie skoku cywilizacyjnego. Zyciowe doswiadczenia zbieral miedzy innymi jako:
kucharz okretowy, polawiacz wielorybów, poszukiwacz zlota w Kalifornii. Kiedy w roku 1863 w
kalifornijskim pismie oglasza pierwszy swój szkic, posiada juz dowcip i znajomosc charakterów
ludzkich, cechy obecne w calej jego pózniejszej twórczosci. Podoba sie czytelnikom, wydaje
jeszcze kilka szkiców i od okolo 1866 roku jest juz dziennikarzem w pismie "Wiek Zloty" w San
Francisco. Przez krótki czas udaje mu sie wydawac wlasne pismo - "Gazete Stocktonska". W roku
1872 jedzie do Europy jako agent reklamowy. Dwa lata mieszka w Anglii i wraca bogatszy o nowe
przemyslenia. Po powrocie jest znowu dziennikarzem. Otrzymuje stala prace w nowojorskim
pismie "Graphic". Takie ustabilizowane zycie nie zadowala go. W New Jersey, w lesie buduje sobie
chatke, zZktórej codziennie dojezdza do pracy. Tam tez pisze wiekszosc swoich szkiców. Wydaje
je wlasnym nakladem. Bez zadnej reklamy osiaga wielka popularnosc. Czytany jest na calym
swiecie, wszedzie tam, gdzie zywe sa idealy bliskie amerykanskiej wierze czlowieka w siebie.
Umiera w roku 1891 w lódce, która wlasnie mial wyruszyc w podróz do miejsca urodzenia - Sag
Harbour. Pierwsze eseje Mulforda ukazywaly sie w czasopismach amerykanskich. Pózniejsze
drukowane byly nakladem autora jako "Biblioteka bialego krzyza" ("White Cross Library"), a
nastepnie zebrane zostaly przez niego pod wspólnym tytulem "Jakie posiadasz sily i jak ich masz
uzywac" ("Your Forces and how to use them"). Kolejni wydawcy drukujac zbiorki szkiców
Mulforda nadawali ksiazeczkom wlasne tytuly. Eseje w tych ksiazkach czesciowo powtarzaly sie.
Wydawany przez nas zbiorek zawiera wiekszosc szkiców objetych dwoma przedwojennymi
tomikami "Moc ducha" i "Moc zycia" [Trzaska, Evert i Michalski, Warszawa]. Razem z
pozostalymi tytulami - "Przeciw smierci", "Niewyzyskane sily zycia", "Zródlo twojej sily" -
stanowi pelna reprezentacje zywych do dzis mysli Mulforda. Zdzislaw Slowinski
BÓG W TOBIE
Jako istota duchem obdarzona jestes czastka Nieskonczonej Swiadomosci i Nieprzebranej
Madrosci. Jako ta jej czastka jestes bez przerwy wzrastajaca sila. Sila ta moze tylko zwiekszac sie,
nigdy - malec. Ona to, z otchlani czasu sie dzwigajac i wciaz sie potegujac, uksztaltowala umysl
twój i tym, czym jest dzis, uczynila. Do sily tej kazdy z zywotów twoich nieswiadomie dorzucil cos
nowego. Kazde zmaganie sie duchowe - czy to w walce z bólem, nalogiem lub wystepkiem, czy w
dazeniu do jakiejs wladzy, umiejetnosci, kunsztu albo sztuki - zmaganie sie z samym soba, z
niezadowolenia z siebie pochodzace, z poczucia braków wlasnych - wszystko to bylo czynnikiem
postepu w glab ku rosnacej mocy, wzwyz ku wzglednemu udoskonaleniu, a przez nie ku szczesciu.
Albowiem sensem zywota jest szczescie. Dzis rozporzadzasz wieksza iloscia sil duchowych niz
kiedykolwiek przedtem; dowodzi tego wlasnie twoje z siebie niezadowolenie, wzrastajacy
krytycyzm w stosunku do siebie. Gdyby bowiem duch twój nie byl sie stal jasniejszym, nie
dostrzeglby tych braków w sobie, a juz zwlaszcza nie bolalby nad nimi. Ale na wahadlowej drodze
uswiadomien moze w tej chwili wlasnie mijasz punkt najnizszy. Przeceniasz swe usterki pod
pierwszym wstrzasajacym wrazeniem ich odkrycia. Przypuszczasz, ze wzrastaja, ale to tylko twoje
zludzenie optyczne, to rezultat tego, zes zblizyl sie do prawdy. Bóg w tobie, czyli wiecznie
kwitnaca w lonie twoim sila, otworzyl ci oczy na wady charakteru twego; ale tez nigdy jeszcze
wady te nie byly tak bliskie usuniecia, jak wlasnie w tej chwili. Oto pod domem znajdowala sie
zapowietrzona jama, stanowiaca zródlo ukryte zarazy. Odkrycie jej - zapewne - nie bylo dla nikogo
przyjemna niespodzianka, ale obecnie juz mieszkancy domu czuja sie pewniejsi niz przed tym
odkryciem, bo teraz nie ulega najmniejszej watpliwosci, ze gniazdo zarazy zostanie zniszczone. Ta
czarodziejska rózdzka rabdomanty, poznaniem zwana, gdy zamiast zyly zlota odkrywa gnojowisko
zaskórne, nie mniejszej, lecz tym wiekszej pochwaly jest godna. Nikt niech sie nie przeraza swoimi
bledami: sa one w nim - zapewne; ale i Bóg tez w nim jest, i on mu je wskazuje, chcac, by sie
doskonalil. Od dziewietnastu wieków powtarzano ciagle czlowiekowi, ze niegodny zen grzesznik, a
ten swiat to padól nedzy i upadku. Wbijano mu to w glowe tak dlugo, az w koncu stal sie tym
"grzesznikiem", a przez owa "grzesznosc" jego zycie i swiat staly sie "padolem". Ale oto pierwsze
zdanie pierwszej ksiazki, z której dziecko chinskie nauke w szkole rozpoczyna, brzmi: "Czlowiek
jest dobry". Traktowac kazdego zawsze i z zalozenia jako dzentelmena - to znaczy tak wen to
dzentelmenstwo wmówic, zasugerowac mu je, az stanie sie ono dla niego ta "druga natura" z
przyslowia, a z czasem w koncu nawet po prostu "natura". Nikt niechaj nie narzeka: "Jakze mam
przezwyciezyc wszystkie swe slabosci? Nie! lepiej juz dam spokój; trudno, juz sie nie poprawie".
Przeciez mówiac to, wlasnie poprawiasz sie w tej chwili. Kazdy protest w duszy jest jakas jej
przemiana. Tylko ze, oczywiscie, nie wszystko moze stac sie w jednym dniu, tygodniu ani nawet
roku. I w przyszlych twych wcieleniach nigdy nie nastapi taki dla ciebie okres, kiedy juz nic do
poprawienia w sobie nie bedziesz mógl znalezc. Kazda zas poprawa z koniecznosci przypuszcza, ze
istnieje to wlasnie, co ma byc poprawione. Kazdy wciaz od nowa buduje sam siebie z nowych
barw, sil i ksztaltów, jako zywy chram bóstwa; a kamieniem wegielnym, zalozonym dlan przez
Budowniczego, jest szacunek dla samego siebie - wielkie, swiete JA nasze; ale nie to male i marne,
dzisiejsze, tylko ten idealny obraz samego siebie, który kazdy z nas w sobie nosi i do konca zywym
nosic winien. Podobnie jak drzewo nie przestaje rosnac w zimie, zaden talent nigdy wzrastac nie
ustaje. Uczac sie deklamacji, malarstwa, gry w bilard lub czegos podobnego, latwo jest zauwazyc,
ze po przerwie miesiecznej, rocznej, a nawet czasami dluzszej, gdy tylko nam powróci utracona
wprawa, gramy, malujemy lub deklamujemy o wiele lepiej niz poprzednio; sami o tym nie wiedzac,
zgola nie myslac o tym ani tego pragnac, wzbogacilismy sie o nowe punkty widzenia i nowe
metody. "Jakiz wiec sens ma zycie?" Sensu wlasnego zycia okreslic nikt nie moze - ten sens zostaje
zawsze okreslany przez szerszy los zbiorowy, przez prawo, które nami rzadzi i wiedzie nas.
Dokad?... Oto ku coraz bardziej wzrastajacej, po prostu bezgranicznej zdolnosci do szczescia. Co
dnia i co godziny wszyscy - niech sobie pozory, jak chca, przeciwko temu przemawiaja - wrastamy
coraz glebiej w szczescie przy pomocy coraz to czulszych naszych i coraz madrzejszych, coraz
swietlistszych organów. Cierpienia, które wypada nam znosic, pochodza z tego samego narastania
duchem, które sprawia, ze chcac nie chcac znajdujemy sie coraz blizej zródla niedoli naszej tak, iz
je wreszcie musimy zauwazyc i uznac udreke nasza za niezbity dowód, zesmy zbladzili na
manowce, skad za wszelka cene musimy zawrócic. Na tego zas, kto z glebi duszy, z powaga
smiertelna domaga sie poznania wlasciwej swej drogi, zstapi cos zawsze, co go poprowadzi; jest to
bowiem jedno z najglebszych i najsubtelniej pomyslanych praw bytowych, iz zadne prawdziwe
wolanie o pomoc bez odpowiedzi nie bedzie zostawione. Wszelkie mocne i szczere pragnienie lub
modlitwa musi nam przyniesc w darze to, o co sie modlimy, czego pozadamy. Ludzie, których los
zda sie szczególnie przesladowac, moga byc najlepsi nawet i najporzadniejsi, ale sa widac krnabrni
i zakamieniali wobec wlasnej duszy: nie widza, a - co gorsza - nie chca widziec, dokad los pragnie
ich zaprowadzic; sa jak ten kon oporny, który przed przeszkoda wciaz sie wylamuje, choc go
szpicruta jezdzca bolesnie przynagla. Gdzie ból, tam i blad jest; gdzie cierpienie, tam musi byc cos
falszywego. Cierpienie to busola, która wskazuje droge ku Wyspom Szczesliwosci. W szczuplym
kólku tych, którzy osiagneli madrosc, znajdzie sie dzisiaj kilku, zyjacych w tak doskonalej harmonii
z Nieskonczonoscia, iz droga ich przeznaczen nie prowadzi juz nigdy przez cierpienia, pochodzace
z powazniejszych jakichs zboczen na manowce. Ci najnieliczniejsi z rozmyslem zachowuja w sobie
jakis brak niewielki, jakis "slaby punkt" w cielesnej swojej organizacji, aby dla drobniutkich
odchylen swych od prawdy posiadac w sobie jeszcze jakas busole ziemska, cos, przez co kazdy
najmniejszy brak w nich móglby ujawniac sie wyraznie i, ze tak powiemy, namacalnie. Sens
zycia?!... Tak sie naucz zyc, aby kazdy nowy twój dzien cechowala pewnosc coraz to wiekszej
pelni bytu, coraz to czystszych i subtelniejszych uciech - aby to, co sie zowie "czasem do zabicia",
nie istnialo dla ciebie, aby nawet mysl o tym byla ci calkiem obca. Naucz sie doznawac czysto
fizycznej blogosci, po prostu zwierzecej uciechy ze slonca, ekstazy oddychania, jak to umieja tutaj
wszyscy ci, co zycie wzwyz w sobie dzwigaja. Trzeba potrafic wzniesc sie nad ból i chorobe, stac
sie na tyle panem swoich mysli, aby one, dowolnie, kedy zechcesz, wyslane - panu swemu
przyniosly, czego tylko zapragnie: i dom, i ojczyzne, odziez i pozywienie,Zdruha i ukochana...
Mysl powinna stac sie podobna do owego dzina z arabskiej bajki: wszystko zdobywac winna, nie
grabiac przy tym ani nie krzywdzac bliznich, bo dzin tylko stwarza, lecz nic nie odbiera. Tak
wzmóc sie trzeba na silach, aby nasz duch dowolnie zdolny byl cialo swoje odmladzac, przemieniac
i uszlachetniac, podtrzymujac je, jak dlugo zechce, w takim stanie, ze zadna z jego czesci nie
oslabnie,Znie zwiednie ani nie ulegnie rozkladowi. Pic z ciagle nowych studzien radosci i napój
uciech podawac innym; byc zawsze tym, co daje; nie miec wrogów i nie czuc sie wrogiem niczyim,
ale byc zawsze mile przez wszystkich widziaa kolacje i posiada, jak ambasadorowie, znak
specjalny, by pojazd jego nie musial czekac na skrzyzowaniach ulic.nym - oto istotny sens zycia,
którego sie nauczyli i ucza codziennie ludzie równie jak my "realni", lecz bardziej od nas zywi.
Mówiac innymi slowy, ziemie zmieniac nalezy w niebo. Podobna doskonalosc to zreszta odlegly
dzis jeszcze, co prawda, ale nieunikniony los kazdej duszy indywidualnej, nikt bowiem ujsc nie
zdola przed ostatecznym szczesciem. W miare jak kroczac poprzez swe kolejne ciala, duch urasta,
uczy sie on wlasciwie oceniac wszystkie meki, które zniósl lub znosi, jako zyczliwe i madre
szturchance, które go wypychaja ze slepych uliczek, aby w nich nie utknal, zwracaja go natomiast
w kierunku, w którym idac, uniknie wreszcie wszelkiego cierpienia i stanie na wyzynie zycia.
Wówczas w porywajacym wirze szczescia zniknie dla niego wszelkie poczucie czasu, jak na
pochlaniajacym uwage widowisku lub w ekstazie milosnej, podczas muzyki albo podczas
niebezpieczenstw, fascynujacych przygód. I hinduska nirwana nie stanowi równiez nic spoza
czlowieka. Jest ona, przeciwnie, rodem z tego swiata i w kwiecie lotosu serca ludzkiego spoczywa:
"Duch jest jej tworzywem, zycie - jej cialem, swiatlo - ksztaltem". A tak oto przebiega szereg
rozwojowy: jazn, skladajaca sie tylko z pokarmu; w tej jazni, jak w otoczce, tkwi jazn oddechowa;
w niej - emocjonalna; w tej znów - poznawcza, i w niej dopiero, jako najwewnetrzniejsza - jazn,
bedaca rozkosza! I ta jest zaiste istota czlowieka; kto bowiem dociera do istoty rzeczy, tego
przenika rozkosz; a gdyby tej rozkoszy nie bylo na swiecie, któz by chcial zyc, oddychac? On
(duch, atman) ja stwarza; kto raz juz znajdzie spokój i punkt oparcia dla siebie w tym, co
Ponadcielesne, Niewypowiedzialne, Niezglebione, ten juz tego spokoju dostapil na zawsze; jesli
jednak poza tym jest w nim i cos innego, gdy jest w nim jakas próznia, nie zazna on spokoju, lecz
bedzie w nim niepokój zwykly tym, co mylnie sadza sie byc madrymi (Wedanta). Niepodobna
nigdy za czesto powtarzac, ze tylko w pogodzie ducha lezy tajemnica wszelkiego ziszczenia.
Wystrzegac sie nadziei, co wrzawe i halas dokola siebie czyni - i pozadania, szarpiacego nerwy -
nie dac sie trawic tesknocie! We snie i na jawie podtrzymywac w sobie tylko lagodna pewnosc, ze
wszelki trud i praca musza sie nam oplacic, wszelkie przedsiewziecie powiesc; ze dzisiejsze nasze
dzwigniecie sie wzwyz na drodze rozwoju jest tylko stopniem do nastepnego jutra. Marzona przez
cie podróz do krainy cudów ma byc dla serca twego czyms tak niezbicie pewnym, jak to, ze jutro
znowu wzejdzie slonce. Niepokój i troska staja sie slowami bez tresci dla tego, kto wie, bo poznal
prawde; a jego poslannictwo i ostateczny triumf - czy to jako malarza, rzezbiarza, mówcy, kupca,
architekta czy wynalazcy - sa dlan rzecza tak latwa i sama przez sie zrozumiala, jak wejscie na
pietro po wygodnych schodach. W zyciu, nawet niezupelnie, lecz chociazby wzglednie
doskonalym, dojsc do tego musi, jezeli tylko prawidlowe i owocne uzywanie substancji myslowej,
poslugiwanie sie jej silami przyciagajacymi i odpychajacymi, stana sie dla nas czyms tak
naturalnym i przyrodzonym, jak oddech albo bicie serca. Potrzeba na to tylko, abysmy doszli do
tego istotnie zywego poznania z ducha, ze nasze pragnienia, we wlasciwej objawiajace sie postaci,
sa czyms w rodzaju liny duchowego przyciagania ku nam z matematyczna pewnoscia wszystkich
potrzebnych nam sil, srodków, pomocy, sposobnosci - podobnie jak muskuly naszych ramion
potrafia sciagac ku brzegowi lódz, która holujemy. Wszak juz dzis nadajemy spokojnie depesze, nie
troszczac sie bynajmniej o to, ze nie dojdzie do miejsca przeznaczenia z tej racji, iz o istocie
elektrycznosci my dotychczas prawie nic nie wiemy. Czy elektrycznosc stanowi jakis magnetyczny
wir w eterze, czy wszechswiatowy eter w ogóle istnieje, czy tez jest jedynie nasza hipoteza
pomocnicza: a jesli istnieje, to czy mamy go sobie wyobrazac jako ciecz idealna, czy jako
substancje o konsystencji stali? Wszystko to sa dzisiaj jeszcze zagadnienia z dziedziny fizyki
matematycznej; a poniewaz nauka ta - i to wlasnie stanowi o jej charakterze i wielkosci - mniej
wiecej co lat dwadziescia z gruntu sie odmienia, wiec czym jest elektrycznosc, wiemy dzis równie
malo, jak za czasów Franklina; tylko ze juz umiemy nia sie poslugiwac, i wlasnie jedna z poslug,
które nam oddaje, jest przesylanie depesz. Zupelnie tak samo i poslugiwanie sie sila myslowa jest
zagadnieniem czysto praktycznej natury, kwestia prostego doswiadczenia, które kazdemu podjac
wolno. A nawet kazdy na swój swoisty sposób spróbowac go powinien. Kto, nie zbadawszy tej
sprawy osobiscie w sposób doswiadczalny, odrzuca zjawiska psychiczne w tej postaci, jak je tu
wykladamy, po prostu dlatego tylko, ze wydaja mu sie niezrozumiale, ten - gdyby chcial byc
konsekwentny - musialby odkladac zapoznanie sie z telefonem i telegrafem az do czasu, gdy sama
istota elektrycznosci przestanie dlan byc rzecza niepojeta. Wlasciwie zas ostroznis tego rodzaju
równiez i zyc by nie powinien - bo wszak co to jest zycie, nikt dotychczas nie wie. Zanim ludzie
nauczyli sie korzystac z elektrycznosci, bylo jej w przyrodzie tylez, co i dzisiaj, i byla ona równiez
jak dzisiaj zdolna sluzyc naszej wygodzie; lecz wladza nasza nad nia jeszcze nie istniala, bo braklo
nam sposobów i umiejetnosci nadawania jej kierunku dla nas pozadanego. Przemozna potege
pradów myslowych az po dzien dzisiejszy nie tylko sie trwoni, ale nawet gorzej: przez ignorancje i
zle przyzwyczajenia, nabywane i umacniane w ciagu calego zycia, nasze baterie pracuja tutaj w
kierunku wrecz przeciwnym, nizby nalezalo. Gromadzimy w sobie i wyladowujemy raz po raz
niezyczliwosc, zazdrosc, szyderstwo, uragania, gminnosc i brzydote pod wszelkimi postaciami; a
przeciez to wszystko stanowi realna substancje myslowa, tylko przepuszczona przez zle
transformatory, szkodzi wiec nam na pewno, a moze i innym. Kamieniem wegielnym owocnosci
wszystkich naszych usilowan i w tym, i we wszelkim innym istnieniu naszym jest: nigdy o niczym
w myslach nie mówic - niemozliwe. NigdyZpod wplywem pierwszego popedu nie odrzucac zadnej
idei, jakkolwiekby sie dziwna albo zuchwala zdala. Zawsze najpierw poczekac, niech sie instynkty
skupia w nas i zbiora - czesto sa nieobecne. Dopiero wtedy moze sie zjawi w nas ten dziwnie
subtelny dreszcz zarania, bedacy udzialem wylacznie tych, co stoja u poczatków rzeczy.
Najwiekszy, najoczywistszy cud, gdyby nawet byl dla wszystkich widoczny, ale trwal tylko jedna
chwile, zeslizgnalby sie gladko i bez sladu po mózgu ludzkosci. Im fantastyczniejsza i bardziej
oszalamiajaca jest jakas mysl, tym wiecej czasu nalezy jej zostawic do dzialania. Wolac
"niemozliwe!", poniewaz cos sie niemozliwym zdaje, znaczy to w ogóle hodowac w sobie fatalny
nawyk do negacji. Swiadomosc staje sie wtedy jak gdyby wiezieniem o drzwiach zaryglowanych
przed nieskonczonoscia z zewnatrz, podczas gdy wewnatrz zostaje sam, sam jeden malenki
czlowieczek. Mówic "niepodobienstwo!" o jakims celu do osiagniecia w sobie - czy bedzie nim
wieczna mlodosc, czy cielesna niesmiertelnosc - jest grzechem, popelnianym przeciwko Duchowi,
albowiem nie daje mu to urzeczywistniac samego siebie za naszym posrednictwem. Albo,
wlasciwiej mówiac, bedzie to dla niego tylko zwloka, tylko opóznieniem. Bo, jak chcesz sie opieraj,
stawaj okoniem i wierzgaj na prózno przeciw oscieniowi - na dluzsza mete nie ma, ani byc nie
moze, skutecznego oporu przeciw doskonaleniu sie wszechrzeczy (nie wylaczajac ciebie), i
wszelkie twoje krzykliwe "to niepodobienstwo!" oznaczaja co najwyzej wzniesienie chwilowej
przegrody. Mawiaj do siebie zawsze: wszystko jest mozliwe - ja moge stac sie wszystkim, co budzi
mój podziw. Moge zostac pisarzem, artysta, wynalazca, mówca; moge sie zrobic jak chce, pieknym,
gibkim, zda sie juz tylko: "kawiarnia". Powiedzenia Nestora Roqueplana, Rogera de Beauvoira,
Alfonsa Karra i de Vallesa wystarrowym i szczesliwym. A wtedy stana przed toba otworem drzwi
do niewidzialnej swiatyni wnetrza ducha. Twoje "nie moge" bylo ta zapora, która cie odgradzala od
ciebie samego. "Zywic nadzieje wbrew wszelkiej nadziei" jest wielka madroscia; a madrosc te
osiagac umiala dotychczas jedna tylko milosc. Bialej magii pragnienia nikt na zasadzie cudzych
doswiadczen nie posiadzie, chocby swiadectwo i przyklad byly dla niego jak najbardziej
przekonujace, a cud obcego zycia jak najoczywistszy. Te moga zawsze sluzyc tylko jako zacheta i
podnieta, nigdy - jako wzór wlasciwy do nasladowania; podobnie bowiem, jak sa ogólne prawa,
którym podlegaja wszyscy, tak sa tez prawa indywidualne, jako ze kazdy czlowiek jest jedyny,
niezastapiony i z nikim nie da sie porównac. Ani ja po twej drodze szczescia dojsc nie moge, ani ty
po mojej, przychodzimy bowiem z dwu zupelnie róznych okolic wiecznosci. Najglebszy rdzen
mego i twego zycia nosza na sobie pietna dwóch zgola obcych istnien. Nie ma dwóch slów, które
by dla dwóch ludzi to samo znaczenie posiadaly, a cóz dopiero mówic o dwóch róznych i obcych
sobie doswiadczeniach. Gdzie niedzwiedz polarny w najlepsze uzywa zycia i plawi sie w rozkoszy,
tam tygrys odmraza sobie lapy. Kazda istota musi znalezc odrebny swój wyraz jednostkowy dla
praw ogólnych. Znane jest na przyklad to powszechne prawo, ze wiatr napedza zaglowce; ale
przeciez nie na kazdym statku jednakowo ustawia sie zagle. Podobniez, wedlug powszechnie
obowiazujacego prawa, mysli nasze poza obrebem organizmu dzialaja jedne na drugie tudziez na
swiat fizyczny, tak ze ciala nasze zaleza w znacznej mierze od zabarwienia myslowego tych, z
którymi - sami o tym nie wiedzac - obcujemy w Oceanie Ducha. Ale wlasnie dlatego byloby to z
mej strony krokiem zupelnie chybionym, gdybym ja, widzac kogos o duchu znacznie mój duch
Zgłoś jeśli naruszono regulamin