115. Marshall Paula - Odnaleziona markiza (Tajemnice Opactwa Steepwood 16)(1).pdf

(1114 KB) Pobierz
Microsoft Word - Paula Marshall
PAULA MARSHALL
ODNALEZIONA
MARKIZA
 
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Jesie ı 1812 roku
- No nie - odezwał si ħ Marcus, lord Angmering, w typowy dla niego, prostodusznie
Ň artobliwy sposób - przecie Ň mał Ň e ı stwo to absurd! Nie rozumiem, dlaczego wszyscy tak si ħ
do niego pal Ģ . Utrzymanka jest znacznie wygodniejszym rozwi Ģ zaniem. Taka kobieta nie ma
prawa wtr Ģ ca ę si ħ do twego Ň ycia i spotykasz si ħ z ni Ģ tylko wtedy, kiedy masz na to ochot ħ .
- Jak zatem chcesz rozwi Ģ za ę problem ci Ģ gło Ļ ci rodu? W naszej sferze dziedziczenie
to bardzo istotna kwestia; chodzi przecie Ň o maj Ģ tek i tytuł - cedz Ģ c słowa, zapytał jego nowy
przyjaciel, Jack. Był podobno dalekim krewnym rozgał ħ zionej rodziny Percevalów, - To jest
przecie Ň mo Ň liwe tylko w ramach u Ļ wi ħ conego zwi Ģ zku, czyli mał Ň e ı stwa.
- Dobry Bo Ň e - odparł Marcus, który nadal trwał w Ň artobliwym nastroju. - w mojej
sytuacji nie ma z tym Ň adnego problemu. Nie musz ħ si ħ Ň eni ę ; mam przecie Ň dwóch
dorastaj Ģ cych przyrodnich braci. Niech inni m ħŇ czy Ņ ni daj Ģ si ħ zakuwa ę w kajdany, ja wol ħ
zosta ę kawalerem.
Marcus nie dodał, Ň e nieudane mał Ň e ı stwa - a znał ich wiele - skutecznie go
zniech ħ cały do o Ň enku. W jego przypadku było to zupełnie zrozumiałe. Dzi Ļ tylko dlatego
pozwolił sobie na tak Ģ szczero Ļę w tej kwestii, Ň e wypił o par ħ kieliszków za du Ň o i miał
lekko za ę miony umysł.
Rzadko sobie na to pozwalał, a nigdy si ħ nie upijał. Jednak dzie ı dzisiejszy był
wyj Ģ tkowy; jeden z jego bliskich znajomych, Nick Cameron, o Ň enił si ħ wła Ļ nie ze znan Ģ z
urody i inteligencji pann Ģ Aten Ģ Filmer i oblewał t ħ uroczysto Ļę w gronie przyjaciół.
- Odnosz ħ wra Ň enie, jakby zapanowała jaka Ļ epidemia. Co chwila kto Ļ staje na
Ļ lubnym kobiercu. Nigdy przedtem tego nie było - mówił dalej Marcus, poci Ģ gaj Ģ c kolejny
łyk porto, chocia Ň w zasadzie nie przepadał za tym trunkiem. - Moja siostra równie Ň
wychodzi za m ĢŇ ; Ļ lub został zaplanowany na Bo Ň e Narodzenie. W domu z tego powodu
panuje taki zam ħ t, jakby, nie przymierzaj Ģ c, chodziło o koronowan Ģ głow ħ . Nie mog ħ
zrozumie ę , dlaczego wszyscy tak si ħ tym ekscytuj Ģ . Widocznie jest to bardzo zara Ņ liwe. Co
do mnie, na pewno nie poddam si ħ tej modzie i nie porzuc ħ wolnego stanu.
- Mo Ň emy si ħ zało Ň y ę ? - zapytał przeci Ģ gle Jack.
- Dlaczego nie? Pieni Ģ dze b ħ d Ģ jak darowane, bo wiem, Ň e wygram.
- Doskonale. Kelner! - zawołał Jack gromkim głosem. - Przynie Ļ mi papier i pióro.
Szybko, zanim mój przyjaciel si ħ rozmy Ļ li.
332008718.002.png
- W Ň adnym razie - zapewnił go Marcus. Spojrzał na niego z pogard Ģ znad swego
wydatnego nosa. Tylko taki idiota jak Jack mo Ň e s Ģ dzi ę , Ň e on, Marcus Cleeve, jest
chor Ģ giewk Ģ , która zmienia kierunek za ka Ň dym razem, kiedy wiatr powieje inaczej. Je Ň eli
tak uwa Ň a, to znaczy, Ň e zupełnie go nie zna.
Jego prze Ļ ladowca wci ĢŇ na niego spogl Ģ dał i u Ļ miechał si ħ domy Ļ lnie, tak jak gdyby
tylko on jeden z całego towarzystwa znał przyszło Ļę Marcusa. Po chwili zadyszany kelner
przyniósł ŇĢ dane przedmioty.
- A teraz - oznajmił Jack, u Ļ miechaj Ģ c si ħ promiennie - pozostaje tylko pytanie, o jak Ģ
sum ħ si ħ zakładamy? Pi ħę set gwinei? Utrzymujesz, Ň e nie o Ň enisz si ħ przed upływem roku?
Ja jestem innego zdania. Je Ň eli przegrasz, zapłacisz mi sum ħ wymienion Ģ w umowie.
Marcus nie był na tyle pijany, Ň eby nie bra ę pod uwag ħ takiej ewentualno Ļ ci. Je Ļ li
przegra, pi ħę set gwinei pójdzie w błoto, cho ę teraz przysi Ģ gł sobie pozosta ę do ko ı ca Ň ycia
kawalerem. Kto wie, co si ħ mo Ň e zdarzy ę ? Nie sprzeciwi si ħ przecie Ň ojcu, je Ň eli ten uzale Ň ni
przekazanie mu rodowego maj Ģ tku i tytułu od po Ļ lubienia jakiej Ļ posa Ň nej panny. Prawd ħ
mówi Ģ c, ojciec wielokrotnie czynił uwagi na ten temat w rozmowie ze swoim najstarszym
synem.
- Czas najwy Ň szy, aby Ļ si ħ wreszcie ustatkował, Marcusie. Mał Ň e ı stwo wpływa
stabilizuj Ģ co na m ħŇ czyzn ħ .
- My Ļ l ħ , Ň e i bez tego jestem wystarczaj Ģ co stateczny - zazwyczaj ripostował wtedy
Marcus i ucinał rozmow ħ . Nie chciał sprzecza ę si ħ z ojcem.
W tej chwili, mimo Ň e mocno podchmielony, odpowiedział Jackowi z powag Ģ :
- Pieni Ģ dze to nie wszystko.
Nazajutrz rano miał pomy Ļ le ę pos ħ pnie, Ň e wył Ģ cznie pija ı stwu zawdzi ħ cza, Ň e tak
lekkomy Ļ lnie zaryzykował całkiem spore pieni Ģ dze. Szkoda, Ň e nie zwalił si ħ pod stół
nieprzytomny, zanim zacz Ģ ł wychwala ę zalety kawalerskiego stanu.
- Nie przepadam za hazardem - dodał jeszcze na zako ı czenie.
- Czas najwy Ň szy, aby Ļ zacz Ģ ł - odparł Jack. Był nami ħ tnym graczem i chciał zarazi ę
sw Ģ pasj Ģ Marcusa. - Nie próbuj udawa ę biedaka, Angmering. Wszyscy wiemy, Ň e twój ojciec
zrobił wielki maj Ģ tek podczas pobytu w Indiach.
- To prawda, ale ja nie jestem moim ojcem. Niech b ħ dzie dwie Ļ cie pi ħę dziesi Ģ t i przy
tej sumie zosta ı my.
Nie mógł ju Ň wycofa ę si ħ z zakładu, to nie byłoby godne d Ň entelmena, nie mówi Ģ c ju Ň
o utytułowanym potomku wysokiego rodu.
332008718.003.png
- Trzysta - zaproponował z nadziej Ģ w głosie Jack. Nie wiadomo dlaczego, ale
przyszło mu do głowy, Ň e taki gor Ģ cy zwolennik kawalerskiego stanu jak jego przyjaciel
mo Ň e faktycznie by ę zagro Ň ony utrat Ģ tej tak cennej dla niego wolno Ļ ci.
- Dwie Ļ cie pi ħę dziesi Ģ t i ani grosza wi ħ cej - o Ļ wiadczył stanowczym tonem Marcus. -
W przeciwnym razie nici z zakładu.
- Dobrze, niech ci b ħ dzie. Jack nagryzmolił warunki umowy, podpisał si ħ i podsun Ģ ł
papier Marcusowi, aby zrobił to samo. Nast ħ pnie przekazał dokument swym podpitym
towarzyszom, którzy niepewn Ģ r ħ k Ģ zło Ň yli na nim podpisy w charakterze Ļ wiadków.
- A wi ħ c załatwione. A teraz, panowie, proponuj ħ zmieni ę lokai. Kto jest za tym, aby
odwiedzi ę „W ħ glow Ģ Jam ħ ”?
- Ja rezygnuj ħ - o Ļ wiadczył Marcus, który miał ju Ň do Ļę na dzisiaj towarzystwa Jacka.
- Nie byłbym w stanie si ħ tam dowlec - dodał, kład Ģ c głow ħ na za Ļ mieconym stole i
zamykaj Ģ c oczy. Zasn Ģ ł albo, jak podejrzewali koledzy, udawał, Ň e si ħ zdrzemn Ģ ł.
Marcus nie symulował, Ň eby pozby ę si ħ m ħ cz Ģ cej kompanii. Po godzinie kelner, który
ich uprzednio obsługiwał, z trudem zdołał go dobudzi ę . Pomógł mu doj Ļę do drzwi i wezwał
powóz, Ň eby go odwiózł do domu. Słowo „dom” w wypadku Marcusa nie było mo Ň e
adekwatne do rzeczywisto Ļ ci. Budynek przy Berkeley Square był londy ı sk Ģ siedzib Ģ jego
ojca i miejscem, które Marcus rzadko odwiedzał, poniewa Ň nigdy nie był pewien, jak zostanie
przyj ħ ty.
Kiedy znalazł si ħ w łó Ň ku, zasn Ģ ł kamiennym snem i spał przez wiele godzin. Obudził
go lokaj, przypominaj Ģ c, Ň e po południu obiecał swej siostrze Sophii, i Ň zabierze j Ģ na
przeja Ň d Ň k ħ do Hyde Parku. Byli tam umówieni z jej narzeczonym ksi ħ ciem Sharnbrook, któ-
ry chciał ich przedstawi ę jednej ze swych nobliwych ciotek.
Lokaj przyniósł mu do łó Ň ka Ļ niadanie oraz tac ħ ze szklank Ģ i karafk Ģ . Marcus wypił
porto, krzywi Ģ c si ħ niemiłosiernie, ale trunek i jedzenie uspokoiły nieco jego podra Ň niony
Ň Ģ dek. Jest nadzieja, Ň e jeszcze po Ň yje!
Na przyszło Ļę musz ħ uwa Ň a ę z piciem, przyrzekł sobie solennie. We Ņ my tylko
przykład Sywella, popatrzmy, dok Ģ d go ono zaprowadziło. Od dawna le Ň y w grobie i na
dodatek, jak okropnie zszedł z tego Ļ wiata!
Poczuwszy si ħ lepiej, postanowił wsta ę z łó Ň ka i przywita ę nowy dzie ı . Nie
przypuszczał, aby ojciec był jeszcze w domu, a Sophia z pewno Ļ ci Ģ wkrótce zacznie si ħ
szykowa ę na spotkanie z narzeczonym. ĺ wietnie byłoby mie ę dom dla siebie, poczyta ę
„Morning Post”, zadzwoni ę po kaw ħ , poprzeci Ģ ga ę si ħ , poziewa ę , a nawet troch ħ podrzema ę .
Zasługiwał na małe wakacje i odrobin ħ spokoju po ci ħŇ kich trudach zarz Ģ dzania północnymi
332008718.004.png
wło Ļ ciami ojca. Szcz ħĻ liwie doprowadził je wreszcie do kwitn Ģ cego stanu. Zanim do tego
doszło, pod rz Ģ dami ostatniego dzier Ň awcy przedstawiały obraz zupełnej ruiny.
Los jednak zrz Ģ dził inaczej. Schodz Ģ c na dół, przy wej Ļ ciu na klatk ħ schodow Ģ
zobaczył młod Ģ kobiet ħ . Marcus nigdy przedtem nie widział równie uroczego stworzenia.
Stała, jakby specjalnie na niego czekała. Miała lekko kr ħ cone włosy, których złoty odcie ı
przypominał kruszec wydobywany we francuskiej kolonii zwanej Gwine Ģ i tak jak on
przebłyskiwał tonami delikatnej czerwieni. W jej powabnej twarzyczce szczególn Ģ uwag ħ
zwracał mały zuchowaty nosek i usta tak słodkie i krusz Ģ ce, Ň e Marcus od razu poczuł ochot ħ ,
aby je ucałowa ę .
Figur ħ miała równie Ň powabn Ģ - zr ħ czn Ģ i zgrabn Ģ , co sprawiało, Ň e wygl Ģ dała jak
mała Wenus. Marcus uwielbiał ten typ urody u kobiety. Ubrana była tak, jak lubił, z gustown Ģ
prostot Ģ , cechuj Ģ c Ģ prawdziw Ģ elegancj ħ . Miała na sobie jasnozielony wyj Ļ ciowy kostium z
wyko ı czeniami w delikatnym cytrynowym kolorze, który doskonale pasował do barwy jej
oczu i płomienistych włosów.
Urocze stworzenie było w towarzystwie słu ŇĢ cej, która stała za ni Ģ z wielkimi pudłami
w r ħ kach. Lokaj w nieznanej Marcusowi liberii co chwila wnosił do holu dalsze podobne
pudła. Wydawali si ħ czeka ę i Ň adne z nich nie spostrzegło schodz Ģ cego ze schodów
m ħŇ czyzny.
Mo Ň e to go Ļę ? Nie słyszał jednak, aby lokaj anonsował czyje Ļ przybycie.
Marcus, zaintrygowany i rycerski jak zwykle, zwrócił si ħ do damy z pytaniem:
- Gzy mog ħ pani w czym Ļ pomóc, madame?
Jego mała Wenus odwróciła si ħ zaskoczona i obrzuciła go uwa Ň nym spojrzeniem. Stał
przed ni Ģ postawny, krzepki i muskularny m ħŇ czyzna. Spogl Ģ dał na ni Ģ z wysoka. Oceniła, Ň e
mierzył nie mniej ni Ň sze Ļę stóp.
- Z kim mam przyjemno Ļę , sir?
Głos równie Ň pasował do jej ujmuj Ģ cej powierzchowno Ļ ci. Był d Ņ wi ħ czny i
melodyjny. Mówiła z akcentem, który wskazywał, Ň e mo Ň e by ę z pochodzenia Francuzk Ģ . Jej
twarzyczka wydała mu si ħ znajoma. Odniósł wra Ň enie, jakby ju Ň gdzie Ļ j Ģ widział, a zarazem
gotów był przysi Ģ c, Ň e nigdy jej przedtem nie spotkał. Z pewno Ļ ci Ģ by zapami ħ tał takie
prze Ļ liczne stworzenie.
Skłonił si ħ nisko.
- Jestem Marcus Angmering, do usług. Najstarszy syn hrabiego Yardleya, jak
przypuszczalnie pani wiadomo. A ja, z kim mam przyjemno Ļę , madame? Czy Ň by lokaj nie
zaanonsował pani? To nieładnie pozwala ę , Ň eby pani czekała w holu.
332008718.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin