Tymon Terlecki, Szukanie równowagi. Szkice literackie i publicystyczne (wybór) - problematyka.docx

(16 KB) Pobierz

Tymon Terlecki
Szukanie równowagi.
Szkice literackie i publicystyczne”
(wybór)

 

DO EMIGRACJI POLSKIEJ 1945 ROKU (s. 43 – 50)

Terlecki zauważa, że Polacy w tych czasach są jakby aktorami będącymi w samym sercu  kataklizmu. Autor oznajmia, że na Polskę „padł wyrok śmierci cywilizacyjnej”. Tak tłumaczy wszelkie komentarze w gazetach, nazwy miast „lat dziecinnych”, które zostały wcielone przez inne kraje (Wilno, Lwów, Kowno…). Niektórzy nazywają sprawę jeszcze groźniej: „ubożenie całej kultury europejskiej, świadome oddawanie stanowisk”. Terlecki mówi, że Polska została zdradzona, wypchnięta ze wspólnoty krajów europejskich, lecz nie przez wrogów, a przez kulturę zachodnią.

Jest to zadanie dla emigracji, która patrzy jak to wszystko dojrzewa, jak to się pogłębia i ma skutki. Tak być musi, bo ukazuje to ogrom wstrząsu. Emigracji stawia się nowe cele, zamyka upragnione widnokręgi, w bezlitosny sposób burzy złudzenia, przywala lawiną rozczarowania.

Pojawia się więc rozczarowanie. Terlecki widzi dwie twarze tego rozczarowania, porównuje: „Jedna z nich mówi: nie idziesz do pokoju, dopiero za progiem tej wojny zacznie się wojna[…], wojna o naszą kulturę. Druga z tych twarzy mówi: nie idziesz ku lepszemu światu, za progiem okrutnego, bezsensownego porządku, w którym żyłeś – jeszcze nie ma lepszego świata”. Krytyk uważa to rozczarowanie za tragiczne. Sprostać mu muszą żywi, ale i umarłym nie daje ono spokoju. „My tylko żyć musimy w jadowitym świetle prawdy, oni -  umarli – dokonali najtrudniejszego wyboru między daremna śmiercią i daremnym życiem.

Mimo wszystko krytyk twierdzi, że w każdym z nas jest miłość do istnienia i zawsze znajdzie się w nas trochę heroizmu. Mówi: „Heroizm emigracji […]jest prosty: wytrwać w kulturze europejskiej na przekór jej samej. Wytrwać za siebie i naród, któremu z dnia na dzień cofnięto dobrze, kosztownie nabyte, niewątpliwe prawo przynależności do wspólnoty”. Europejczyk zawsze pozostanie Europejczykiem i swoją odmienność będzie pokazywał. Bo kultura europejska to nie tylko te rzeczy zewnętrzne: pomniki, nagrobki itp., bo również ‘świat wewnętrzny, wizja, ideał, zespół miar, metoda pojmowania życia jako całość”.

Krytyk uważa, że usiłowania mordu kultury europejskiej w Polsce jest takim samym pogwałceniem normy moralnej jak dzieciobójstwo. Kultura europejska stoi więc przed wyborem między śmiercią, a czynem heroicznym. Ci, którzy mogą powinni wybierać śmierć w obronie kultury europejskiej.

Terlecki przypomina myśl Paula Valerego, który powiedział, że kultury są śmiertelne. Autor zgadza się z nim, lecz mówi też, że śmierć kultury nigdy nie była widoczna, a więc zależy ona w dużej mierze od woli przetrwania. „Bo kultura jest konstrukcją ludzka, nie strukturą przyrodniczą, organiczną, jak sam człowiek. Nie ma automatyzmu śmierci w świecie kultury. Nie ma go w najbardziej ludzkiej z kultur stworzonych przez człowieka – w kulturze europejskiej”.

Terlecki nie chce układać programu dla emigracji. Zaznacza tylko, że nigdy jeszcze Polska nie była tak europejska, a Europa tak polska. Ziemie naszego dzieciństwa są w rękach innych, wobec tego straciliśmy to, co było polskie – teraz jest europejskie. Emigracja w Europie musi się teraz czuć jak w swojej ojczyźnie, bowiem z niej zostaliśmy wydziedziczeni. Emigracja musi prezentować polską inteligencję, której znowu odebrano wolność słowa – „musimy natężać polskość, polskość wiązać z europejskością”. Dla innych europejskość jest stanem naturalnym jak oddech, dla nas musi być „postawą heroiczną i religijną”. Winna być ona wzorem dla wszystkich europejczyków.

Krytyk wyróżnia dwie postawy, koncepcje istnienia, wyobrażenia o życiu: 1. Pogarda dla człowieka; prakompleks (człowiek pochodzi od małpy); optymistyczna, agresywna w swej prostocie; człowiek jest niczym; 2. „od tysiącleci leczy małpoluda z tego kompleksu dzięki filozofii, chrześcijaństwu, głoszącym wyższość człowieka nad innymi stworzeniami; pesymistyczna- jak każda postawa dążąca do ideału; człowiek jest celem samym w sobie!- „Człowiek i tylko człowiek stanowi najwyższą wartość, sens i miarę wszechrzeczy”.

To przeciwieństwo jest jasne i nieprzebłagalne i krytyk nie liczy, że będzie kiedyś inaczej. Uważa, że wynika to z czasów nowoczesnych, w których żyjemy. Czasy te nazywa: „zmotoryzowaną, zradiofonizowaną apokalipsą”, gdyż będzie ona przebiegała „w chłonącym chaosie pojęć, orientacji i dążeń.

Trudno jest nie myśleć bez goryczy, że żaden pisarz, po tym wszystkim co się stało, po klęsce Warszawy, klęsce Polski nie podniósł głosu w tej sprawie. Za wzór stawia więc odwagę, bezstronność i przenikliwość Forstera i jego dzieło, które stanowi chlubę całej literatury angielskiej i europejskiej. Oczekujemy walki, a zyskujemy poparcie dla zła zamiast heroizmu.

Terlecki te czasy nazywa apokalipsą. Lecz zauważa, że nie będzie to chwila, moment i po sprawie. Będzie to podcinanie korzeni europejskich. Powolne, lecz systematyczne. Emigracja musi więc nie pozwolić na to, by żyjąc na wolności - odpoczywała, a nie walczyła! Emigranci musza na nowo odkryć kulturę europejską, dotrzeć do jej źródeł, odrzucić to, co do niej nie należy, trzeba będzie ukazywać kłamstwa i pozory i nadużycia. „Bo kultura Zachodu jest zagrożona przez swoja schizmę, przez wypotwornienie, zwyrodnienie jednego swego składnika: socjalizmu”. Terlecki widzi w tym dramat : przeciw kulturze staje antykultura, „herezja przywłaszczająca sobie prawdy i znaki macierzystej kultury, kradnąca jej dynamikę, w pełni świadoma jej siły i słabości.”

Terlecki dowodzi też, że pewne składniki przeciwstawiające się sobie, takie jak np.: socjalizm i chrześcijaństwo, czy lewica i prawica, mogą być „napięciami żywotnymi, ruchami w obrębie jednej tradycji”. To wszystko stanowi pewna jedność, która „jest nakazem i możliwością przetrwania”. Krytyk nie owija w bawełnę: „Nie może być wątpliwości co do tego, że nasza kultura uratuje się jako całość albo zginie jako całość. Jest ona tak samo niepodzielna jak dusza, jak świadomość”.

Pojęcie emigracji polskiej 1945 obejmuje wg autora wychodztwo polskie w Stanach Zjednoczonych i krajach Europy Zachodniej. Ci wszyscy są zobowiązani walczyć o polską kulturę, o kulturę europejską. Nawołuje ich do tej walki. Nasze pokolenie doświadczyło już piekła. „Dziś ta szydercza magia perspektyw utraciła nad nami siłę. Wstaje w nas, musi wstać nieskończona gotowość rozczarowania, niewyczerpana cierpliwość pragnienia, trwania, przetrwania. Bo idą czasy Jana z Patmos.”

 

 

 

CONRAD W KULTURZE POLSKIEJ

Conrad jest pisarzem angielskim. Terlecki zamyka dyskusje. Matejko, czy Chopin są muzykami polskimi, choć też pochodzili z związków mieszanych. Conrad jest synem polskich rodziców, dzieckiem wychowanym we Francji, ale pisze po angielsku. Jest więc pisarzem angielskim.

Terlecki jednak pragnie wskazać polską kulturę, którą Conrad w swoim pisarstwie wykorzystywał. Autor wskazuje szereg tekstów mówiącym o tym pisarzu. Terlecki w swoim studium pragnie „włączyć Conrada w dwa obręby historyczne: Młodej Polski i polskiego romantyzmu”. Stawia on tezę, że Conrad należał do tych dwóch światów, a ponadto: „w obu stanowi zjawisko skrajne, szczyt komplikacji i jej rozwiązanie”.

Pokoleniowo Conrad zalicza się do Młodej Polski, do tzw. Pokolenia 1880 /r.’80 – dojrzałość/. Jest on więc rówieśnikiem lub kilka lat starszy od Kasprowicza, Sieroszewskiego, Przesmyckiego – Miriama, Żeromskiego, Tetmajera, Wyspiańskiego – a więc czołowych reprezentantów Młodej Polski. Pierwsze 16 lat swojego życia Conrad przeżył w Polsce. Było to ważne 16 lat w jego życiu! Tam stracił matkę i ojca. Uczył się w Krakowie – tam przestał być dzieckiem i zaczął być dojrzałym chłopcem i postanowił zostać marynarzem. „Conrad w r. 1874 wyruszył w daleki świat jako człowiek w pełni urobiony. Wolno przypuszczać, że uniósł w sobie to wszystko, co było najgłębszą treścią jego pokolenia, by ją odbić w <zwierciadle morza>”.

Terlecki włącza Conrada do generacji pogrobowców 1863, pogrobowców romantyzmu. Ma on w sobie uraz wywołany przez powstanie styczniowe (żałobne i wygnańcze dzieciństwo – matka nosiła żałobę narodową, a syna ubierała na czarno – śmierć matki na wygnaniu, katastrofa dla małego chłopca, śmierć ojca, sieroctwo i dobrowolne wygnanie). Pokolenie 1860 było jeszcze rozczarowane pozytywistycznym leczeniem z romantycznej choroby.

To podwójne obciążenie widoczne jest u Conrada w jego młodzieńczych skłonnościach, rozterkach i postanowieniach. Conrad nie chciał myśleć o Polsce, bo wspomnienia go bolały. Było to patrzenie pesymistyczne, jak u Gaszyńskiego, czy Krasińskiego, aż wreszcie przypominały lirykę Tetmajera. Conrad więc niewątpliwie należał do swojego pokolenia.

Pokolenie 1960 wracało też do romantycznego dziedzictwa, przyjmowano go jako rzecz nieunikniona i piękną. Widoczne to było w kulcie Słowackiego. Ojciec czytywał Conradowi Pana Tadeusza, on zaś wolał Konrada Wallenroda, Grażynę… a potem znów Słowackiego! Młoda Polska /Neoromantyzm… - tak nazywano ten okres, jednak „rzeczywistość polska pozostała ta sama, oporna i trudna, tak samo nie przystawała do pragnień serca i wyobraźni jak ta rzeczywistość, z która romantycy i pozytywiści usiłowali się porać zupełnie przeciwstawnymi sposobami” – słowem –nie przystawała do życia.

Aby wyjść z tej beznadziejnej sytuacji były tylko dwa wyjścia: 1. Ucieczka w egzotyzm, w wymiar podatny marzeniom lub 2. Poszukiwanie źródeł energii, które pozwoliłyby urzeczywistnić marzenia. Conrad zadecydował wyjechać z Polski i obrać zawód marynarza. Złączył więc oba wyjścia w jedno.

Conrad uciekł więc z Polski, w której się dusił. Uwielbiał duże otwarte przestrzenie – znalazł to na oceanie. „Niemoc i zawodność sztuki chciała zrównoważyć odkryciem i włączeniem w obieg źródeł jakiejś pierwotnej, nieskażonej siły” .Conrad właśnie na morzu znalazł te elementarna energie do życia. Znalazł je na drogach doświadczenia praktycznego, nie literackiego. Morze odgrywa w życiu Conrada to, co góry – Tatry w Młodej Polsce. Morze, to „niespokojne zwierciadło nieskończoności”, stało się dla niego źródłem filozofii życiowej. Morze było ucieczką od rzeczywistości.

Najbardziej zadziwiające jest to, że ta wspólnota pomiędzy Conradem a pisarzami Młodej Polski jest, chociaż on sam nie brał w niej bezpośredniego udziału. Conrad zabierał jednak polskie książki na morze, więc wiedział co w trawie piszczy. Można wiec mówić o wspólnym kręgu bodźców, które oddziaływały na tego pisarza.

Po pierwsze Conrad miał ogromne wpływy romantyczne -  „Joseph Conrad pozostają w bardzo podobnym, podobnie bliskim, i podobnie złożonym związku z romantyzmem polskim, z sugestią jego poglądu na świat, z magią jego sztuki[…] Młoda Polskę i Conrada łączy jeden ton, wywodzący się z romantyzmu polskiego, ton, który w najgrubszym uproszczeniu można by określić jako ton bohaterski”. Po drugie Conrad nie przez przypadek wybrał sobie nazwisko „Conrad”, by wymienić rodowe nazwisko Nałęcz – Korzeniowski, zbyt trudne do wypowiedzenia. – A Konrad to przecież główny bohater w Dziadach i innych utworach -  to jest świadectwo świadomości europejskiej u Conrada.

Conrad wg Terleckiego zuniwersalizował romantyzm polski. Conrad za cnotę cnót uważał wierność. Był wierny Polsce do końca. „Doprowadziła ona do jednego z największych urzeczywistnień, największych zwycięstw, jakie zna historia naszej kultury. Uczyniła polskość dobrem powszechnym”.

 

 

 

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin