Weber David - Starfire 03 - W martwym terenie.rtf

(6459 KB) Pobierz

David Weber

Steve White

 

W martwym terenie

(In Death Ground)

 

Przełożył Jarosław Kotarski

 

 

W trudnym terenie przyj naprzód.

W terenie otoczonym uciekaj się do forteli.

W martwym terenie walcz!

Sun Tzu Sztuka wojny”

ok. 400 p.n.e.

 

 


Część pierwsza

 

 


Rozdział 1

NIM ZAGRZMI GROM

 

Krążownik spoczywał w bezruchu, a wszystkie aktywne systemy, których emisja mogłaby zdradzić jego obecność, zostały wyłączone. Pasywne sensory natomiast bez przerwy sprawdzały przestrzeń. Okręt był niczym dryfujący rekin ukryty w bezmiarze wód i czekający na pojawienie się ofiary.

 

* * *

 

I co, Ursula, uważasz, że ten cyrk jest gotów do drogi? spytał komodor Lloyd Braun, spoglądając z uśmiechem na swego kapitana flagowego.

Ponieważ dowództwo uznało, że 27. Flotylla Zwiadu Kartograficznego jest zbyt małym związkiem taktycznym, by jej dowódca potrzebował szefa sztabu, komandor Elswick oprócz tego, że była kapitanem flagowym, stała się też odpowiednikiem szefa sztabu komodora Brauna. Początkowo ją to deprymowało, jako że stanowiło całkowitą niespodziankę, ale czas i praktyka zrobiły swoje. Ponieważ była kompetentnym oficerem, szybko weszła w nową rolę.

Jeśli główny treser jest gotów, to reszta też, sir odparła z kamienną miną.

Braun roześmiał się.

W takim razie ruszamy. Ku chwale Federacji i tak dalej.

Oczywiście, sir. Elswick spojrzała na oficera łącznościowego i poleciła: Allen, poinformuj kapitana Cheltwyna, że dokonujemy tranzytu.

Aye, aye, maam.

Elswick przeniosła spojrzenie na oficera astronawigacyjnego i rzekła:

W drogę, Stu!

Aye, aye, maam potwierdził ten i polecił sternikowi: Proszę wziąć wyznaczony kurs, bosmanie Malthus, ale delikatnie, dopóki nie wyczujemy prądu.

Aye, aye, sir.

Przysłuchujący się temu wszystkiemu komodor Braun z doskonale udawaną nonszalancją popijał kawę i przyglądał się symbolom zmieniającym się na ekranie nawigacyjnym fotela. Gdy obejmował 27. Flotyllę, niepokoiło go, iż do jej składu dokooptowano 73. Dywizjon Lotniskowców Eskortowych pod dowództwem kapitana Alexa Cheltwyna. Cheltwyn należał do Marynarki Federacji, a nie do Zwiadu Kartograficznego, a dzięki szarży został automatycznie zastępcą Brauna. Ten zaś zbyt dobrze znał historię i wiedział, na jakie problemy natrafiały niejednokrotnie jednostki Zwiadu Kartograficznego, by martwiła go obecność uzbrojonej eskorty, stąd też nie traktował oficerów floty z radosnym lekceważeniem jak, wielu jego kolegów. Wolałby jednak, by jego zastępcą była Ursula Elswick czy dowodzący Ute Roddy Chirac, a nie znajdujący się na lekkim krążowniku FNS Bremerton kapitan Cheltwyn.

Jego zastrzeżenia na szczęście szybko zniknęły Alex nie miał doświadczeń badawczych tamtych dwojga, ale był bystry i inteligentny. Był też dobrym taktykiem, co miało znaczenie nie tylko w czasie wojny. Poza tym, ku miłemu zaskoczeniu Brauna nie obnosił się z tym, że pewne rzeczy wie lepiej. Współpraca przebiegała znacznie lepiej, niż Braun się początkowo spodziewał; obecnie był szczerze zadowolony, że to właśnie Alex dowodzi eskortą jego sześciu krążowników kartograficznych. Co prawda jak zwykle to nie wrodzy obcy, tylko nuda była największym zagrożeniem, ale miło było wiedzieć, że w razie potrzeby ma się pod ręką kompetentnie dowodzoną pomoc.

Braun przerwał rozmyślania, widząc, jak symbol przedstawiający FNS Argive zbliża się do punktu przestrzeni widocznego jedynie dla sensorów.

Fala grawitacyjna właściwa dla typu osiem zameldował porucznik Channing. Tranzyt za dwadzieścia pięć sekund, sir.

Braun kiwnął głową. Odkąd czterdzieści standardowych lat temu Arapaho wykrył warpa, dokonując wstępnego rozpoznania systemu, wiadomo było, że jest to warp typu osiem, ale Zwiad Kartograficzny uważał się za jednostkę elitarną, dokładnie wykonującą swoją pracę, dlatego Channing obliczył i sprawdził wszystko od początku. Co skutecznie pomogło mu ukryć zdenerwowanie, jako że był nowicjuszem.

Braun uśmiechnął się w duchu sam stracił rachubę, ileż to razy wykonał pierwszy tranzyt do nieznanego systemu. Nie znaczyło to naturalnie, że przed każdym następnym się nie denerwował, i wiedział, że tak pozostanie, dopóki naukowcy nie wynajdą wreszcie tych od lat obiecywanych sond zdolnych do samodzielnego tranzytu w obie strony. Dopóki to nie nastąpi, jedynym sposobem, by sprawdzić, dokąd prowadzi każdy nowy warp, było wysłanie tam jednostki Zwiadu. Co mogło być niezbyt miłe dla tejże jednostki i jej załogi, bo choć przytłaczająca większość takich tranzytów okazywała się czystą rutyną, istniały jednak wyjątki od reguły. Wszyscy sł...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin