Debaty ciąg dalszy.doc

(37 KB) Pobierz

Debaty ciąg dalszy

Biblioteka Narodowa odpowiada

Od Tomasza Makowskiego, dyrektora Biblioteki Narodowej otrzymaliśmy polemiczny tekst odnoszący się do dyskusji o stanie książki i czytelnictwa w Polsce, jaka odbyła się 26 marca w warszawskiej siedzibie Instytutu Książki, a także do relacji z tego spotkania zamieszczonej w piątek 27 marca w naszym serwisie. Poniżej zamieszczamy go w całości.


"Łukasz Gołębiewski nie wierzy OBOP, GUS, Eurostat i BN. W co wierzy?

W związku z tym, że w relacji ze spotkania, które odbyło się 26 marca w Instytucie Książki, poświęconemu stanowi czytelnictwa w Polsce pominiętych zostało wiele istotnych, poruszonych w jego trakcie kwestii, przede wszystkim odnoszących się do metodologii badań prowadzonych w Bibliotece Narodowej oraz ich wyników, kilka spraw wymaga ponownego zaprezentowania. Czynimy tak – nie chcąc pozostawiać Państwa jedynie z brakiem wiary co do ich wyników głoszonym przez Łukasza Gołębiewskiego, który ani w trakcie spotkania, ani w komentarzu, którym był łaskaw opatrzyć nasz komunikat (notabene jego forma i sposób umieszczenia nie odpowiada podstawowym standardom merytorycznej debaty, nie mówiąc już o normie cechującej człowieka kulturalnego) nie przedstawił żadnych merytorycznych argumentów i nie odpowiedział też na żadne z pytań, które pojawiły się pod adresem raportów jego autorstwa.

Jeszcze raz przypominam fakty potwierdzające nasze badania:

1.       Podważenie omawianych badań oznaczałoby podważenie innych badań TNS OBOP, które od 2000 roku w ramach cyklicznego, wielotematycznego sondażu Omnimas przeprowadzanego na ogólnopolskiej losowej reprezentatywnej próbie osób w wieku 15 i więcej lat (każdorazowo ponad 1000-osobowej) pyta m.in. o czytanie i kupowanie książek.

2.       Badania Biblioteki Narodowej i OBOP potwierdzone są przez inne badania. Stoją zaś w sprzeczności hiperoptymistycznymi badaniami Łukasza Gołębiewskiego. Dla przykładu badania GUS. W 2007 roku wydatki gospodarstw domowych na zakup książek, przeciętnie na jedną osobę w gospodarstwie domowym, przeznaczono 17,04 zł, co stanowiło 4,93 proc. wydatków na kulturę ogółem, lecz mniej niż w 2006 roku (4,98 proc.) i 2005 roku (5,94 proc.). Wydatki na książki cechowało jednak bardzo duże zróżnicowanie: na wsi na zakup książek przeznaczono 6,48 zł, w miastach pow. 500 tys. – 50,88 zł. Dodajmy, że jedynie w największych miastach udział wydatków na książki w ogólnych wydatkach na kulturę był w 2007 roku wyższy niż w 2006 roku, natomiast we wszystkich pozostałych kategoriach zmniejszył się.

3.       Trafność badań BN i OBOP potwierdza Eurostat w identycznym badaniu z 2003 roku: próba reprezentatywna, populacja od 15 lat wzwyż, pytanie dotyczy czytania przynajmniej 1 książki w ciągu roku. W badaniu tym wzięła udział również Polska, osiągając 60-procetowy wskaźnik czytelnictwa, dla porównania w badaniach BN w 2004 roku wyniósł on 58 proc. Badanie Eurostatu prowadzone jest jednak okazjonalnie.

4.       Obserwacje BN dotyczące spadku czytelnictwa potwierdzają badania czytelnictwa prasy, w których widać głęboką tendencję spadkową.

5.       Spadki czytelnictwa obserwowane są we wszystkich krajach, choć nie tak duże jak w Polsce w ostatnich dwóch latach. Gdyby badania Gołębiewskiego się potwierdziły Polska byłaby szczęśliwą wyspą pełną zaczytanych dzieci, dorosłych i starców.

6.       Badania Gołębiewskiego przeczą obserwacjom bibliotekarzy, nauczycieli oraz organizatorów akcji promujących czytanie.

7.        Gdyby badania Gołębiewskiego były prawdziwe to Polacy, od noworodka do stulatka, wydawaliby rocznie ponad 60 zł na książki! Wszak rynek został oszacowany na 2,5 mld zł. Badania GUS stanowczo mówią o 17 zł, czyli ponad trzykrotnie mniej niż ocenia Gołębiewski! Czy GUS także się myli?

8.       Nie uzyskaliśmy odpowiedzi na pytania o metodologię, czyli wiarygodność badań Gołębiewskiego. Uchyla się przed nimi zasłaniając się tajemnicą firmy. A jako koronny argument podaje fakt braku wiary w badania OBOP i BN. Nie możemy zatem zaufać wynikom, skoro nie znamy metod ich uzyskiwania. Jego badania prezentowane w corocznych raportach „Rynek książki w Polsce” i budzą wiele pytań i wątpliwości. Dowiadujemy się, że podstawowym narzędziem jest ankieta rozsyłana do ok. 300 wydawców. W raporcie prezentującym wyniki 2007 roku autor szczegółowo przedstawia udział w rynku 98 największych wydawców. 25 z nich nie podaje wysokości nakładów (a 17 wysokości sprzedaży), przy czym dotyczy to aż połowy firm z pierwszej dziesiątki. Nie przeszkadza to autorowi w innym miejscu opracowania bardzo szczegółowo mówić o egzemplarzach wyprodukowanych i sprzedanych w 2007 roku  książek – 146 mln i 140 mln. W naturalny sposób pojawia się więc pytanie, na jakiej podstawie uzyskał te wyniki. Autor niestety milczy. Następnie wykonuje bardzo proste arytmetyczne działanie, czyli mnoży przyjętą liczbę sprzedanych egz. książek przez przyjętą (podstawa wyliczeń również nie jest znana) cenę zbytu jednej książki, tj. 18,40 zł, otrzymując w ten sposób ponad 2,5 mld przychodów rynku wydawniczego w 2007 roku. Aż 52 firmy (spośród 98) nie podają zysku netto, co również nie przeszkadza mu wyciągać ogólnych wniosków. Twierdzi, że w ciągu 16 ostatnich lat rynek książki pod względem sprzedaży wzrósł 10-krotnie, porównując przychody ze sprzedaży książek w latach 1991-2007. Pytanie skąd czerpie informacje na temat pierwszych lat 90. (nawet swój pierwszy raport przygotował w 1995 roku), gdy powszechnie wiadomo, jak chaotyczny i  nieudokumentowany, zwłaszcza w sferze ekonomii, był to okres.

9.       Nie bez znaczenia jest fakt, iż wiele wydawnictw ma obecnie coraz bogatszą ofertę multimedialną, jednak ze względu głównie na zerowa stawkę VAT, prezentowaną jako książki i opatrzoną numerami ISBN. Tak dzieje się w przypadku wielu publikacji fachowych, biznesowych, prawniczych, książek dla dzieci, jak również masowych kolekcji prasowych w rodzaju, „Wielcy kompozytorzy”, „Wielkie opery”. Żaden nabywca i czytelnik tego rodzaju publikacji nie uzna za książki, a Gołębiewski tak czyni.

10.   Uważamy za wyjątkowo szkodliwe podważanie rzetelnych i wiarygodnych badań BN i OBOP. Z wypowiedzi Łukasza Gołębiewskiego można wysnuć tezę, że czytelnictwo w Polsce ma się dobrze. Niepotrzebne więc wydają się dotacje do książek i czasopism kulturalnych, zakupy nowości dla bibliotek publicznych, programy modernizacji bibliotek i akcje promujące czytanie.

11.   Na spotkaniu padały ze strony Łukasza Gołębiewskiego słowa, które nie mieszczą się w ramach debaty publicznej. Nie chcemy na to odpowiadać, ale z drugiej nie chcemy się godzić z takim językiem.

Osobną kwestią są przyczyny tak znacznego spadku czytelnictwa. Zainteresowanie książką zmniejsza się przede wszystkim w tych grupach, w których tradycyjnie było on najmniejsze, nie zmienia się zaś (lub nawet nieznacznie zwiększa) tam, gdzie zawsze było największe. Tym samym pogłębiają się społeczne dysproporcje, a książka staje się dobrem coraz bardziej elitarnym. Pewna część społeczeństwa, zwłaszcza młodzież, rezygnuje z książki na rzecz czytania w Internecie, częściej traktując sieć jako jedyne, a nie – jak było wcześniej – dodatkowe źródło informacji, wiedzy, lektur itp. Można też przypuszczać, że pewna część rezygnuje z książki na rzecz, np. serialowej oferty telewizji oraz kolorowych magazynów (utrzymujących stałą publiczność przy ogólnym spadku czytelnictwa prasy). Może to być także znaczny wzrost popularności czytania w Internecie. Dla przykładu w 2008 roku BN odwiedziło 155 tys. osób, a cBN POLONA ponad 6 mln. Może to być również ujawnienie faktycznego poziomu czytelnictwa. Obecnie mniej wstydliwe jest przyznanie się, nawet w anonimowej ankiecie, do odrzucenia partycypacji w kulturze".

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin