Rozdział 11.pdf

(136 KB) Pobierz
Rozdział 11
„Mrok Przeznaczenia”
Rozdział 11
Myślałam, że oszaleję. Czy wszyscy mężczyźni mieli doprowadzać
mnie do szału? Jeden swoim durnym myśleniem, drugi
nadpobudliwością… Dobrze, że na świecie nie byłam jedyną
przedstawicielką płci żeńskiej. Inaczej bym oszalała!
Obudziłam się z niemiłosiernym bólem głowy. Była to sprawka
Dereka. Gdyby wczoraj na mnie tak nie wrzeszczał wszystko
wyglądałoby inaczej… No, może nie wszystko, ale bynajmniej wielki
słoń nie skakałby na skakance we wnętrzu mojej czaszki. Podniosłam
się do pozycji siedzącej czując jak łupanie się nasila.
Rozmasowywałam dłońmi skronie chcąc złapać kontakt z
rzeczywistością co było niezmiernie trudne, zważywszy, że czarne
plamki latające przed moimi oczami nie ułatwiały sprawy. Lewą ręką
wymacałam spodnie leżące na szafce obok łóżka i powoli wsunęłam
w nie nogi. Wstałam lekko się chwiejąc i zapięłam spodnie, co było
dla mnie nie lada wysiłkiem. Chyba tak właśnie czuli się ludzie na
kacu….
Usiadłam z powrotem na łóżku nadal masując skronie.
- Kto to wstał – usłyszałam głos Diego, który brzmiał jak milion
dzwonów. Miałam zamiar ubić Dereka jak tylko mnie uwolni! Albo
chociaż walnąć mu kazanie na temat zasad rozmowy w moich
myślach, bo jego krzyczenie nie było jedynym problemem.
- Spadaj – jęknęłam słysząc ironię w jego głosie. Podszedł łóżka i
usiadł koło mnie.
- O nie moja droga – uśmiechnął się – Spałaś ponad dwanaście
godzin, nie wiem czym to było spowodowane, ale obstawiam, że
chciałaś się wymigać – spojrzałam na niego zdziwiona. Tak długo
spałam? Nieźle… Diego dostrzegł zdziwienie na mojej twarzy. – No
dobra, nie zamierzałaś, ale zniecierpliwiłaś mnie tym – wzruszył
ramionami.
1
645271690.548.png 645271690.659.png 645271690.769.png 645271690.865.png 645271690.001.png 645271690.012.png 645271690.023.png 645271690.034.png 645271690.045.png 645271690.056.png 645271690.067.png 645271690.078.png 645271690.089.png 645271690.099.png 645271690.110.png 645271690.121.png 645271690.132.png 645271690.143.png 645271690.154.png 645271690.165.png 645271690.176.png 645271690.187.png 645271690.198.png 645271690.209.png 645271690.220.png 645271690.231.png 645271690.242.png 645271690.253.png 645271690.264.png 645271690.275.png 645271690.285.png 645271690.296.png 645271690.307.png 645271690.318.png 645271690.329.png 645271690.340.png 645271690.351.png 645271690.362.png 645271690.373.png 645271690.384.png 645271690.395.png 645271690.406.png 645271690.417.png 645271690.428.png 645271690.439.png 645271690.450.png 645271690.461.png 645271690.472.png 645271690.482.png 645271690.493.png 645271690.504.png 645271690.515.png 645271690.526.png 645271690.537.png 645271690.549.png 645271690.560.png 645271690.571.png 645271690.582.png 645271690.593.png 645271690.604.png 645271690.615.png 645271690.626.png 645271690.637.png 645271690.648.png 645271690.660.png 645271690.670.png 645271690.681.png 645271690.692.png 645271690.703.png 645271690.714.png 645271690.725.png 645271690.736.png 645271690.747.png 645271690.758.png 645271690.770.png 645271690.781.png 645271690.792.png 645271690.803.png 645271690.814.png 645271690.825.png 645271690.836.png 645271690.847.png 645271690.858.png 645271690.864.png 645271690.866.png 645271690.867.png 645271690.868.png 645271690.869.png 645271690.870.png 645271690.871.png 645271690.872.png 645271690.873.png 645271690.874.png 645271690.875.png 645271690.002.png 645271690.003.png 645271690.004.png 645271690.005.png 645271690.006.png 645271690.007.png 645271690.008.png 645271690.009.png 645271690.010.png 645271690.011.png 645271690.013.png 645271690.014.png 645271690.015.png 645271690.016.png 645271690.017.png 645271690.018.png 645271690.019.png 645271690.020.png 645271690.021.png 645271690.022.png 645271690.024.png 645271690.025.png 645271690.026.png 645271690.027.png 645271690.028.png 645271690.029.png 645271690.030.png 645271690.031.png 645271690.032.png 645271690.033.png 645271690.035.png 645271690.036.png 645271690.037.png 645271690.038.png 645271690.039.png 645271690.040.png 645271690.041.png 645271690.042.png 645271690.043.png 645271690.044.png 645271690.046.png 645271690.047.png 645271690.048.png 645271690.049.png 645271690.050.png 645271690.051.png 645271690.052.png 645271690.053.png 645271690.054.png 645271690.055.png 645271690.057.png 645271690.058.png 645271690.059.png 645271690.060.png 645271690.061.png 645271690.062.png 645271690.063.png 645271690.064.png 645271690.065.png 645271690.066.png 645271690.068.png 645271690.069.png 645271690.070.png 645271690.071.png 645271690.072.png 645271690.073.png 645271690.074.png 645271690.075.png 645271690.076.png 645271690.077.png 645271690.079.png 645271690.080.png 645271690.081.png 645271690.082.png 645271690.083.png 645271690.084.png 645271690.085.png 645271690.086.png 645271690.087.png 645271690.088.png 645271690.090.png
 
- Masz może tabletkę od bólu głowy? – spytałam zastanawiając się
czy on krzyczy czy mówi, ale obstawiałam na to pierwsze. Z resztą…
Każdy szmer był dla mnie głośny, więc czemu nie jego głos?
- Nie nabierzesz mnie na ten stary numer…. – pokręcił głową.
Spojrzałam na niego z autentycznym zdziwieniem.
- Jaki znowu numer?! – uniosłam się niepotrzebnie i wydałam z siebie
stłumiony syk pomieszany z jękiem.
Diego pokręcił głową zdenerwowany. Wiedział, że i tym razem
nie robię go w konia. Wyszedł na chwilę do apteczki i rzucił mi
opakowanie z jakimiś lekami.
- Wszystko masz pod nosem, wystarczy się rozejrzeć – mruknął. Nie
wiedziałam co to za środek. Nie wiedziałam, czy na dampiry działa,
ale skoro trzymała go u siebie w domu strzyga musiał coś znaczyć. –
Weź od razu dwie i się połóż – powiedział i wyszedł z pokoju
trzaskając za sobą drzwiami. Zastanawiałam się przez chwilę, czy
gdybym nie zażyła tych leków on by się domyślił. Bo najwyraźniej mój
ból głowy mu nie odpowiadał… W końcu jednak stwierdziłam, że za
moment oszaleję, a jak przyjdą po mnie nie będę się do niczego
nadawała i będą musieli mnie nieść. Musiałam łyknąć tabletki i tak też
zrobiłam. Położyłam się po tym na łóżku zamykając oczy.
Najwyraźniej ponownie przysnęłam, bo ktoś szarpał mnie lekko
za ramię. Otworzyłam oczy i zobaczyłam siedzącego nad sobą Diego
ze złośliwym uśmiechem na twarzy. Zdałam sobie sprawę, że ból
głowy całkowicie mi przeszedł. Podniosłam się do pozycji siedzącej i
uświadomiłam sobie jak rześko się czuję. Na mojej twarzy na chwilę
pojawił się uśmiech, który momentalnie zniknął, gdy poczułam na
sobie wzrok strzygi.
Diego przesunął mnie na łóżku robiąc sobie więcej miejsca i
usiadł na mnie okrakiem zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Nie
dobrze… Nie było odsieczy, a ja nie miałam już drogi ucieczki, ani
gotowych wymówek.
- Jesteś gotowa czy nie… - mruknął – Nie obchodzi mnie to – dodał
nachylając się nade mną i przybliżając swoją twarz do mojej.
Spojrzałam na niego ze strachem w oczach – Nie ma czego się bać –
cmoknął ustami kładąc dłonie na moich biodrach. – Pomogę ci –
2
645271690.091.png 645271690.092.png 645271690.093.png 645271690.094.png 645271690.095.png 645271690.096.png 645271690.097.png 645271690.098.png 645271690.100.png 645271690.101.png 645271690.102.png 645271690.103.png 645271690.104.png 645271690.105.png 645271690.106.png 645271690.107.png 645271690.108.png 645271690.109.png 645271690.111.png 645271690.112.png 645271690.113.png 645271690.114.png 645271690.115.png 645271690.116.png 645271690.117.png 645271690.118.png 645271690.119.png 645271690.120.png 645271690.122.png 645271690.123.png 645271690.124.png 645271690.125.png 645271690.126.png 645271690.127.png 645271690.128.png 645271690.129.png 645271690.130.png 645271690.131.png 645271690.133.png 645271690.134.png 645271690.135.png 645271690.136.png 645271690.137.png 645271690.138.png 645271690.139.png 645271690.140.png 645271690.141.png 645271690.142.png 645271690.144.png 645271690.145.png 645271690.146.png 645271690.147.png 645271690.148.png 645271690.149.png 645271690.150.png 645271690.151.png 645271690.152.png 645271690.153.png 645271690.155.png 645271690.156.png 645271690.157.png 645271690.158.png 645271690.159.png 645271690.160.png 645271690.161.png 645271690.162.png 645271690.163.png 645271690.164.png 645271690.166.png 645271690.167.png 645271690.168.png 645271690.169.png 645271690.170.png 645271690.171.png 645271690.172.png 645271690.173.png 645271690.174.png 645271690.175.png 645271690.177.png 645271690.178.png 645271690.179.png 645271690.180.png 645271690.181.png 645271690.182.png 645271690.183.png 645271690.184.png 645271690.185.png 645271690.186.png 645271690.188.png 645271690.189.png 645271690.190.png 645271690.191.png 645271690.192.png 645271690.193.png 645271690.194.png 645271690.195.png 645271690.196.png 645271690.197.png 645271690.199.png 645271690.200.png 645271690.201.png 645271690.202.png 645271690.203.png 645271690.204.png 645271690.205.png 645271690.206.png 645271690.207.png 645271690.208.png 645271690.210.png 645271690.211.png 645271690.212.png 645271690.213.png 645271690.214.png 645271690.215.png 645271690.216.png 645271690.217.png 645271690.218.png 645271690.219.png 645271690.221.png 645271690.222.png 645271690.223.png 645271690.224.png 645271690.225.png 645271690.226.png 645271690.227.png 645271690.228.png 645271690.229.png 645271690.230.png 645271690.232.png 645271690.233.png 645271690.234.png 645271690.235.png 645271690.236.png 645271690.237.png 645271690.238.png 645271690.239.png 645271690.240.png 645271690.241.png 645271690.243.png 645271690.244.png 645271690.245.png 645271690.246.png 645271690.247.png 645271690.248.png 645271690.249.png 645271690.250.png 645271690.251.png 645271690.252.png 645271690.254.png 645271690.255.png 645271690.256.png 645271690.257.png 645271690.258.png 645271690.259.png 645271690.260.png 645271690.261.png 645271690.262.png 645271690.263.png 645271690.265.png 645271690.266.png 645271690.267.png 645271690.268.png 645271690.269.png 645271690.270.png 645271690.271.png 645271690.272.png 645271690.273.png 645271690.274.png 645271690.276.png 645271690.277.png 645271690.278.png 645271690.279.png 645271690.280.png 645271690.281.png 645271690.282.png
 
mrugnął do mnie z tajemniczym uśmiechem i wyjął z kieszeni
scyzoryk. Przeciął skórę na swojej szyi. Gdy tylko zapach jego krwi
dotarł do mojego nosa musiałam ze sobą walczyć. Widząc, że się
opieram przybliżył się do mnie jeszcze bliżej chcąc mnie
sprowokować… I udało mu się.
Wbiłam swoje kły w jego szyję trochę wbrew sobie, ale nie
mogłam wygrać wewnętrznej walki. Czułam jak narasta we mnie
ekscytacja i z każdą chwilą jest silniejsza… Silniejsza niż poprzednio.
Przez dłuższy czas walczyłam ze swoim instynktem, w końcu jednak
nie mogąc go opanować poddałam się. Moje dłonie błądziły po jego
ciele na razie dyskretnie i subtelnie. On jednak na subtelność nie miał
zamiaru czekać. Nie wiedziałam kiedy, a piłam jego krew już w samej
bieliźnie, co więcej chyba mój mózg zaczął ustępować instynktowi.
Widziałam w Diego kogoś więcej niż strzygę, pragnęłam go. Teraz
Derek nie przyszedł z nieświadomą pomocą. Oderwałam się od jego
szyi i pocałowałam go namiętnie w usta pozwalając przygwoździć się
do łóżka. Diego swymi ruchami drażnił moją skórę przyprawiając
mnie o gorące dreszcze przepływające po całym ciele. Wodził
językiem po mojej szyi od czasu do czasu dotykając ją kłami
wprawiając w nieziemski stan. Oplotłam nogi wokół niego i
spojrzałam mu w oczy, które błyszczały z satysfakcji, że osiągnął swój
cel. Nie miałam siły już się bronić i chyba nie chciałam tego robić.
Przyciągnęłam go do siebie i wepchnęłam swój język gwałtownie do
jego gardła. Mężczyzna wiedział doskonale czego chce i był pewny
siebie. Przy nim byłam trochę nieudolna. Szybko się jednak uczyłam.
Diego uwolnił moje piersi z bielizny i przysunął się do mnie jeszcze
bliżej nie przerywając pieszczot.
- Po co było się opierać? – zamruczał mi do ucha.
- Może dla spotęgowania twoich doznań? – odpowiedziałam
zadziwiona słowami jakie wypłynęły z moich ust.
Wszystko toczyło się szybko do momentu, aż obydwoje
zostaliśmy w dolnej części bielizny. Zwolniliśmy trochę tempo. Nagle!
Usłyszałam łomot i usłyszałam wyłamywanie drzwi. Podniosłam oczy
zdenerwowana. Kto śmiał mi przeszkadzać? Odsunęłam się od Diego i
to mnie trochę otrzeźwiło.
3
645271690.283.png 645271690.284.png 645271690.286.png 645271690.287.png 645271690.288.png 645271690.289.png 645271690.290.png 645271690.291.png 645271690.292.png 645271690.293.png 645271690.294.png 645271690.295.png 645271690.297.png 645271690.298.png 645271690.299.png 645271690.300.png 645271690.301.png 645271690.302.png 645271690.303.png 645271690.304.png 645271690.305.png 645271690.306.png 645271690.308.png 645271690.309.png 645271690.310.png 645271690.311.png 645271690.312.png 645271690.313.png 645271690.314.png 645271690.315.png 645271690.316.png 645271690.317.png 645271690.319.png 645271690.320.png 645271690.321.png 645271690.322.png 645271690.323.png 645271690.324.png 645271690.325.png 645271690.326.png 645271690.327.png 645271690.328.png 645271690.330.png 645271690.331.png 645271690.332.png 645271690.333.png 645271690.334.png 645271690.335.png 645271690.336.png 645271690.337.png 645271690.338.png 645271690.339.png 645271690.341.png 645271690.342.png 645271690.343.png 645271690.344.png 645271690.345.png 645271690.346.png 645271690.347.png 645271690.348.png 645271690.349.png 645271690.350.png 645271690.352.png 645271690.353.png 645271690.354.png 645271690.355.png 645271690.356.png 645271690.357.png 645271690.358.png 645271690.359.png 645271690.360.png 645271690.361.png 645271690.363.png 645271690.364.png 645271690.365.png 645271690.366.png 645271690.367.png 645271690.368.png 645271690.369.png 645271690.370.png 645271690.371.png 645271690.372.png 645271690.374.png 645271690.375.png 645271690.376.png 645271690.377.png 645271690.378.png 645271690.379.png 645271690.380.png 645271690.381.png 645271690.382.png 645271690.383.png 645271690.385.png 645271690.386.png 645271690.387.png 645271690.388.png 645271690.389.png 645271690.390.png 645271690.391.png 645271690.392.png 645271690.393.png 645271690.394.png 645271690.396.png 645271690.397.png 645271690.398.png 645271690.399.png 645271690.400.png 645271690.401.png 645271690.402.png 645271690.403.png 645271690.404.png 645271690.405.png 645271690.407.png 645271690.408.png 645271690.409.png 645271690.410.png 645271690.411.png 645271690.412.png 645271690.413.png 645271690.414.png 645271690.415.png 645271690.416.png 645271690.418.png 645271690.419.png 645271690.420.png 645271690.421.png 645271690.422.png 645271690.423.png 645271690.424.png 645271690.425.png 645271690.426.png 645271690.427.png 645271690.429.png 645271690.430.png 645271690.431.png 645271690.432.png 645271690.433.png 645271690.434.png 645271690.435.png 645271690.436.png 645271690.437.png 645271690.438.png 645271690.440.png 645271690.441.png 645271690.442.png 645271690.443.png 645271690.444.png 645271690.445.png 645271690.446.png 645271690.447.png 645271690.448.png 645271690.449.png 645271690.451.png 645271690.452.png 645271690.453.png 645271690.454.png 645271690.455.png 645271690.456.png 645271690.457.png 645271690.458.png 645271690.459.png 645271690.460.png 645271690.462.png 645271690.463.png 645271690.464.png 645271690.465.png 645271690.466.png 645271690.467.png 645271690.468.png 645271690.469.png 645271690.470.png 645271690.471.png 645271690.473.png 645271690.474.png 645271690.475.png
 
- Jezu! Co ja robię! – jęknęłam schodząc z mężczyzny, który spoglądał
gniewnie, jednak nie na mnie. Patrzył w stronę drzwi. Spojrzałam tam
i o mało nie dostałam zawału… Przyszli po mnie! Przyszli w samą
porę!
Czułam ich wzrok na sobie i szybko zdałam sobie sprawę, że nie
bez przyczyny tak mi się przyglądają. Zasłoniłam się cienkim pledem
narzuconym na łóżko i otarłam usta, na których widać było krew
strzygi. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić Diego przywarł do mnie
zasłaniając się moim ciałem i scyzoryk, który wcześniej położył na
łóżku, przycisnął mi do szyi. Byłam jeszcze lekko oszołomiona
intensywnością zapachu jego krwi i tym co się przed chwilą stało. Ale
to, co teraz zrobił obudziło mnie całkowicie. Diego wstał ciągnąc mnie
za sobą, chcąc nie chcąc musiałam robić co chciał.
- Zabierajcie stąd wasze dampirze tyłki, albo ona zginie – warknął
groźnie poważnie mnie strasząc, ale nie chciałam okazać swojej
słabości. Nikt w pokoju się nie odezwał, więc ja musiałam to zrobić.
- Śmiało, zabij mnie, a wtedy już na pewno nie wyjdziesz stąd żywy –
powiedziałam z udawanym spokojem. Miałam rację. Dźgnąłby mnie
tym nożem, a skończyłby jako sterta popiołu.
- Tak, masz rację – powiedział obejmując mnie jedną ręką w pasie – Z
drogi, albo ona zginie. Nie obchodzi mnie czy mnie zabijecie, jest dla
was ważna, prawda? – syknął, nie musieli potwierdzać, widać to było
po ich twarzach. Dopiero teraz dotarło do mnie, że jedna osoba nie
patrzy na Diego tylko na mnie. Derek. Dla niego byłam podwójnie
ważna, a to co zobaczył, nawet jeśli nie robiłam tego całkiem
świadomie, było dla niego ciosem.
Diego na potwierdzenie swojej groźby zaciął mnie na ramieniu,
niezbyt boleśnie, ale mógł się obyć! Myślałam gorączkowo jak wyjść z
tej sytuacji cało. Derek mi nie ułatwiał, spoglądał na mnie otępiale,
mimo że nie patrzyłam na niego czułam jego spojrzenie na sobie.
- Chłopaki, odsuńcie się – powiedział Paul widząc, że Derek nie nadaje
się do niczego, a ja kątem oka dostrzegłam ruch na korytarzu. Luka!
Nie zrobili mu nic, teraz miałam się przekonać z kim tak naprawdę
trzyma. Wszyscy odsunęli się kilka metrów, a Mystery pociągnął za
sobą Glooma szepcząc mu coś do ucha.
4
645271690.476.png 645271690.477.png 645271690.478.png 645271690.479.png 645271690.480.png 645271690.481.png 645271690.483.png 645271690.484.png 645271690.485.png 645271690.486.png 645271690.487.png 645271690.488.png 645271690.489.png 645271690.490.png 645271690.491.png 645271690.492.png 645271690.494.png 645271690.495.png 645271690.496.png 645271690.497.png 645271690.498.png 645271690.499.png 645271690.500.png 645271690.501.png 645271690.502.png 645271690.503.png 645271690.505.png 645271690.506.png 645271690.507.png 645271690.508.png 645271690.509.png 645271690.510.png 645271690.511.png 645271690.512.png 645271690.513.png 645271690.514.png 645271690.516.png 645271690.517.png 645271690.518.png 645271690.519.png 645271690.520.png 645271690.521.png 645271690.522.png 645271690.523.png 645271690.524.png 645271690.525.png 645271690.527.png 645271690.528.png 645271690.529.png 645271690.530.png 645271690.531.png 645271690.532.png 645271690.533.png 645271690.534.png 645271690.535.png 645271690.536.png 645271690.538.png 645271690.539.png 645271690.540.png 645271690.541.png 645271690.542.png 645271690.543.png 645271690.544.png 645271690.545.png 645271690.546.png 645271690.547.png 645271690.550.png 645271690.551.png 645271690.552.png 645271690.553.png 645271690.554.png 645271690.555.png 645271690.556.png 645271690.557.png 645271690.558.png 645271690.559.png 645271690.561.png 645271690.562.png 645271690.563.png 645271690.564.png 645271690.565.png 645271690.566.png 645271690.567.png 645271690.568.png 645271690.569.png 645271690.570.png 645271690.572.png 645271690.573.png 645271690.574.png 645271690.575.png 645271690.576.png 645271690.577.png 645271690.578.png 645271690.579.png 645271690.580.png 645271690.581.png 645271690.583.png 645271690.584.png 645271690.585.png 645271690.586.png 645271690.587.png 645271690.588.png 645271690.589.png 645271690.590.png 645271690.591.png 645271690.592.png 645271690.594.png 645271690.595.png 645271690.596.png 645271690.597.png 645271690.598.png 645271690.599.png 645271690.600.png 645271690.601.png 645271690.602.png 645271690.603.png 645271690.605.png 645271690.606.png 645271690.607.png 645271690.608.png 645271690.609.png 645271690.610.png 645271690.611.png 645271690.612.png 645271690.613.png 645271690.614.png 645271690.616.png 645271690.617.png 645271690.618.png 645271690.619.png 645271690.620.png 645271690.621.png 645271690.622.png 645271690.623.png 645271690.624.png 645271690.625.png 645271690.627.png 645271690.628.png 645271690.629.png 645271690.630.png 645271690.631.png 645271690.632.png 645271690.633.png 645271690.634.png 645271690.635.png 645271690.636.png 645271690.638.png 645271690.639.png 645271690.640.png 645271690.641.png 645271690.642.png 645271690.643.png 645271690.644.png 645271690.645.png 645271690.646.png 645271690.647.png 645271690.649.png 645271690.650.png 645271690.651.png 645271690.652.png 645271690.653.png 645271690.654.png 645271690.655.png 645271690.656.png 645271690.657.png 645271690.658.png 645271690.661.png 645271690.662.png 645271690.663.png 645271690.664.png 645271690.665.png 645271690.666.png 645271690.667.png 645271690.668.png 645271690.669.png
 
Diego pchnął mnie w stronę drzwi i wtedy drogę zaszedł nam
Luka. Oparł się jedną ręką, która była zakrwawiona, o framugę drzwi i
zdyszanym głosem przemówił do Diego.
- Panie, przypilnuję ją, ty uciekaj – zobaczyłam zdziwienie na twarzach
moich wybawicieli. Wiedziałam jednak, że coś tu śmierdziało. Diego
bez wahania wykorzystał możliwość ucieczki. Przeszłam w ręce Luka.
Ten jak jego poprzednik przycisnął mnie do siebie i trzymał mi nóż na
gardle. Strzyga ulotnił się z trzaskiem drzwi za sobą, a ja się
rozluźniłam.
- Luka, możesz mnie już puścić – powiedziałam chcąc odsunąć się od
niego, jednak trzymał mnie w morderczym uścisku – Luka? – czyżbym
rzeczywiście się co do niego myliła.
- Nicole, przykro mi, ale nie mogę – poczułam jak adrenalina
ponownie zaczyna działać – Ty mi naprawdę uwierzyłaś? Myślisz, że
chciałbym być powrotem wampirem? – prychnął. Nie poznawałam
go. – Jesteś bardziej naiwna niż przypuszczałem – taaa, to akurat
wiedziałam – Nie chcę wracać do starej rzeczywistości. Jestem zbyt
dobrze ustawioną strzygą, za równo u Diego jak i u Alice i Katherine –
zamurowało mnie. Strzyga współpracująca z tymi podłymi jędzami?
Gdyby nie fakt, że trzyma mnie mocno upadłabym z wrażenia.
- Chcesz dla nich zginąć? – Paul ruszył w naszym kierunku –
Wystarczy, że ją puścisz. Pozwolimy ci żyć, nie jako strzydze
oczywiście, ale pozwolimy. – spojrzał na mnie znacząco jakby chciał
powiedzieć ‘Nico się tobą zajmie’.
- Wyjdę stąd żywy. Za chwilę nasze kochane królowe przyślą tu swoją
gwardię – prychnął – Jestem pewien, że już tu idą. Jest tylko kwestią
czasu aż tu dotrą… No, nie całkiem tu, ale na najbliższą granicę z
neutralnym terytorium gdzie zaraz pójdę, a wy zostaniecie tu, inaczej
ona – poczułam jego wzrok na sobie – Zginie.
- Zginę tak czy siak z tego wynika – powiedziałam zwracając na siebie
uwagę – Więc rozprawcie się z tą zarazą, nie chcę by mój morderca
chodził po świecie, wolę zginąć z jego ręki niż kogoś innego –
powiedziałam z pewnością w głosie. Poczułam jak lekko drgnął.
Przekonałam go swoimi słowami i tamtych także, że mam zamiar się
5
645271690.671.png 645271690.672.png 645271690.673.png 645271690.674.png 645271690.675.png 645271690.676.png 645271690.677.png 645271690.678.png 645271690.679.png 645271690.680.png 645271690.682.png 645271690.683.png 645271690.684.png 645271690.685.png 645271690.686.png 645271690.687.png 645271690.688.png 645271690.689.png 645271690.690.png 645271690.691.png 645271690.693.png 645271690.694.png 645271690.695.png 645271690.696.png 645271690.697.png 645271690.698.png 645271690.699.png 645271690.700.png 645271690.701.png 645271690.702.png 645271690.704.png 645271690.705.png 645271690.706.png 645271690.707.png 645271690.708.png 645271690.709.png 645271690.710.png 645271690.711.png 645271690.712.png 645271690.713.png 645271690.715.png 645271690.716.png 645271690.717.png 645271690.718.png 645271690.719.png 645271690.720.png 645271690.721.png 645271690.722.png 645271690.723.png 645271690.724.png 645271690.726.png 645271690.727.png 645271690.728.png 645271690.729.png 645271690.730.png 645271690.731.png 645271690.732.png 645271690.733.png 645271690.734.png 645271690.735.png 645271690.737.png 645271690.738.png 645271690.739.png 645271690.740.png 645271690.741.png 645271690.742.png 645271690.743.png 645271690.744.png 645271690.745.png 645271690.746.png 645271690.748.png 645271690.749.png 645271690.750.png 645271690.751.png 645271690.752.png 645271690.753.png 645271690.754.png 645271690.755.png 645271690.756.png 645271690.757.png 645271690.759.png 645271690.760.png 645271690.761.png 645271690.762.png 645271690.763.png 645271690.764.png 645271690.765.png 645271690.766.png 645271690.767.png 645271690.768.png 645271690.771.png 645271690.772.png 645271690.773.png 645271690.774.png 645271690.775.png 645271690.776.png 645271690.777.png 645271690.778.png 645271690.779.png 645271690.780.png 645271690.782.png 645271690.783.png 645271690.784.png 645271690.785.png 645271690.786.png 645271690.787.png 645271690.788.png 645271690.789.png 645271690.790.png 645271690.791.png 645271690.793.png 645271690.794.png 645271690.795.png 645271690.796.png 645271690.797.png 645271690.798.png 645271690.799.png 645271690.800.png 645271690.801.png 645271690.802.png 645271690.804.png 645271690.805.png 645271690.806.png 645271690.807.png 645271690.808.png 645271690.809.png 645271690.810.png 645271690.811.png 645271690.812.png 645271690.813.png 645271690.815.png 645271690.816.png 645271690.817.png 645271690.818.png 645271690.819.png 645271690.820.png 645271690.821.png 645271690.822.png 645271690.823.png 645271690.824.png 645271690.826.png 645271690.827.png 645271690.828.png 645271690.829.png 645271690.830.png 645271690.831.png 645271690.832.png 645271690.833.png 645271690.834.png 645271690.835.png 645271690.837.png 645271690.838.png 645271690.839.png 645271690.840.png 645271690.841.png 645271690.842.png 645271690.843.png 645271690.844.png 645271690.845.png 645271690.846.png 645271690.848.png 645271690.849.png 645271690.850.png 645271690.851.png 645271690.852.png 645271690.853.png 645271690.854.png 645271690.855.png 645271690.856.png 645271690.857.png 645271690.859.png 645271690.860.png 645271690.861.png 645271690.862.png 645271690.863.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin