Waltari Mika - Komisarz Palmu 02 Błąd komisarza Palmu (skan).pdf

(1318 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Mika
WALTARI
Błąd komisarza Palmu
przełożył SEBASTIAN
MUSIELAK
Wydawnictwo Literackie
868717859.006.png 868717859.007.png
 
Tytuł oryginału Komisario
Palmun erehdys
Text © Mika Waltari
Wydanie oryginalne © WSOY, Finlandia
Po raz pierwszy opublikowane w języku fińskim
przez Werner Soderstróm Corporation (WSOY)
w roku 1940, Helsinki, Finlandia.
Przekład polski opublikowany w porozumieniu
z Werner Soderstróm Ltd.
© Copyright for the Połish translation
by Sebastian Musielak
Wydanie pierwsze
Przekład dofinansowany przez FILI —
Finnish Literaturę Exchange
FILI
ISBN 978-83-08-04785-9
868717859.008.png 868717859.001.png
 
I.
Jesienny poniedziałkowy poranek na komendzie
policji i przemyślenia komisarza Palmu
o morderstwie jako temacie literackim. • Porucznik
Hagert i skutki Dni Skandynawskiej Policji. • Palmu
odwołuje się do fińskiego sądownictwa i daje mi
wykład z ekonomii. • Na scenę wkracza Batler.
Był jesienny poniedziałkowy poranek w tamtych czasach,
kiedy jeszcze nie wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż
teraz.
Był jesienny poniedziałkowy poranek. I powtarzam to z
pełną świadomością.
Albowiem ze wszystkich przeklętych dni na komendzie
poniedziałek jest dniem najgorszym. A jesienna szaruga na
Rynku przywodzi na myśl dudniące korytarze więzienia,
najtańsze szare mydło i smród pasiastych chałatów.
Komisarz Palmu miał jeszcze gorszy nastrój niż zazwy-
czaj w poniedziałkowy poranek. Przez zmrużone powieki
patrzył gdzieś w dal nieobecnym wzrokiem, kreśląc
ołówkiem krzyżyki i jakieś gęby na marginesie protokołu
przesłuchania, który zostawiłem mu na biurku, aby mnie
zmusić do przepisania go na czysto z powodu dwóch nie-
istotnych błędów. Dobrze wiedział, że tak zabazgranego
raportu nie odważę się zanieść Hagertowi.
5
868717859.002.png
— Morderstwo... — odezwał się zamyślony. — Ze
wszystkich zbrodni morderstwo jest czynem najbardziej
skończonym i rozstrzygającym, gdyż nie sposób go już
nigdy niczym odkupić.
Poprawił się na krześle, obrzucił krytycznym wzrokiem
swoje artystyczne dokonania na marginesie protokołu, po
czym znów spojrzał za okno, na jesienną szarugę Rynku.
Skradziony przedmiot można zwrócić — podjął tym
swoim zrzędliwym, poniedziałkowym tonem — fałszerstwo
można wynagrodzić, ślady pobicia znikną, nawet zdrada
może pójść w niepamięć... Wszystko, wszystko z czasem
idzie w zapomnienie, bo ludzka pamięć jest
niewypowiedzianie krótka. Lecz zabitemu człowiekowi już
nikt nigdy życia nie przywróci.
Pff — sapnąłem mimo woli, bo aż kipiałem z tajonej
wściekłości, patrząc na czubek jego ołówka, który znów
zaczął bezlitośnie kreślić siatkę na brzegu kartki.
I dlatego — podjął po chwili Palmu, odkładając
ołówek i opuszczając swoją ciężką dłoń na zbezczeszczony
protokół — dlatego właśnie morderstwo jest jedynym
tematem godnym powieści detektywistycznej. I dlatego
oddasz panu Venho akta sprawy tego fałszerza, jeżeli nadal
chcesz tu pracować jako m ó j podwładny. A potem
przepiszesz na czysto ten raport! — Jego gruba dłoń znów
spoczęła pieszczotliwie na pokreślonym protokole i
komisarz dodał z dobroduszną ironią: — Będziesz mógł się
wykazać swoim literackim talentem.
Pięknie — powiedziałem. — Nie ma co!
I po raz kolejny zapałałem do niego zapiekłą, czarną
nienawiścią, bo w głębi ducha wiedziałem, że Palmu ma
6
868717859.003.png 868717859.004.png
 
znowu rację. Przygnębiony, otworzyłem swoją szufladę i
zacząłem zbierać materiały komisarza Venho, aby mu je
odnieść. Serce mi się krajało.
Sprawy miały się tak, że gdy razem z Palmu rozwiąza-
liśmy zagadkę morderstwa pani Skrof, opisałem to w li-
terackiej formie. Moja powieść detektywistyczna zyskała
zaskakującą popularność, choć przecież i ja uważałem, że to
całkiem niezła literatura. Teraz oczywiście pałałem chęcią
kontynuowania twórczości, bo dzięki swojej książce
poznałem wielu prawdziwych pisarzy i ich życzliwe uwagi
pobudziły moją ambicję. Brakowało mi jednak
odpowiedniego tematu. Miesiące mijały, a ja wciąż nie
miałem nic nowego, więc komisarz Venho namówił mnie w
końcu, abym opisał pewną frapującą i skomplikowaną
sprawę fałszywego bankructwa, którą o n rozwiązał. To zaś
oczywiście zupełnie nie pasowało komisarzowi Palmu, gdyż
między oboma panami zawsze nieco iskrzyło.
I mimo że drugi mąż mojej ciotki był sekretarzem mi-
nistra, Palmu na pewno potrafiłby obrzydzić mi życie w
helsińskiej komendzie miejskiej, gdybym tylko śmiał
sprzeciwić się jego woli. Dlatego uznałem, że najlepiej
zebrać materiały komisarza Venho, odnieść mu je i dalej
siedzieć bezczynnie i czekać na temat, który może się po-
jawić dopiero za dziesięć lat.
— Otóż to — rzekł Palmu, wodząc za mną przymrużo-
nymi oczami niemal ze współczuciem. — Niejeden przed
tobą zaprzepaścił wszystko, bo się zbytnio spieszył. Jesteś
jeszcze młody, ale w moim wieku będziesz już umiał cze-
kać, siedzieć i czekać bez końca.
7
868717859.005.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin