X STR 284-343.rtf

(363 KB) Pobierz
Lekcja Starych Mistrzów

Lekcja Starych Mistrzów

Nastroje egzystencjalno-elegijne w polskiej poezji (Herbert, Szymborska), negacje Różewicza, afirmacje Miłosza


ELEGIA KOŃCA, MELANCHOLIA POCZĄTKU • 321

skiej liryki, o obronie miejsca poezji w ludzkim świecie, obronie, która odbywa się na rozmaitych płaszczyznach. Najważniejszymi z nich były: po pierwsze - - migracja w głąb własnej inności, po drugie — gniewna albo szydercza odmowa akceptacji tego, co jest; po trzecie — afirmacja świata nie podlegająca krótkookre­sowym wahaniom nastroju. Na pierwszym obszarze realizuje się jedność polskiej poezji, ponieważ obok Zbigniewa Herberta i Wi-sławy Szymborskiej, od czasu do czasu można tu spotkać wła­ściwie wszystkich, w tym młodych i najmłodszych. Na drugim widzimy głównie Tadeusza Różewicza, na trzecim -- Czesława Miłosza.


 


W roku 1989 nam wszystkim, nie tylko poetom, przyszło stanąć wobec trudnego wyzwania: musieliśmy się przestroić na inne fale, by móc komunikować się z rzeczywistością, musieliśmy się na­uczyć nowych języków oraz znaleźć w sobie rezerwy zdrowego rozsądku i wyrozumiałości, inaczej bowiem tak zwany wolny świat, do którego przez lata tęskniliśmy, wydałby się bez sensu i nie do zniesienia. W świecie wolności trudno na czymkolwiek się oprzeć, gdyż wszystkiego jest po prostu za dużo, nic nie po­siada wartości bezwzględnej i niczemu nie przysługuje tytuł au­torytetu. Pierwszym źródłem wyzwań dla pisarza był oczywiście rynek wydawniczy z jego kultem wymiernej (w złotówkach) atrak­cyjności, innym --o wiele ważniejszym -- szczególna wolność od kultury, czyli tradycji określającej granice tego, co pożądane i dozwolone tak w sztuce, jak i w życiu. Literatura utraciła wiele ze swoich tradycyjnych atrybutów inspiratorki i przewodniczki, aż w końcu wydawało się, że zostanie zepchnięta na margines przemysłu rozrywkowego, do nic nie znaczącego getta lub na wy­spę - - ale nie na tę wyspę uniwersytecką, o której pisał Cze­sław Miłosz, lecz omijaną aż do zupełnego zapomnienia nieuro­dzajną skałę.

Początkowo rozwojowi tego procesu sprzyjała „bezkarność", czyli brak oporu ze strony tak zwanej kultury wysokiej, do nie­dawna jeszcze skłóconej z wytworami pozbawionymi jakiegoś ro­dzaju fundamentalnych (estetycznych, politycznych, moralnych, metafizycznych itd.) ambicji. W rozdziale tym chcemy zawrzeć opowieść o „odzyskiwaniu pola" przez Starych Mistrzów pol-


W latach dziewięćdziesiątych kolejne tomy opublikowali między innymi: Czesław Miłosz (Dalsze okolice, 1991; Na brzegu rzeki, 1994), Tadeusz Róże-wicz (Plaskorzeźba, 1991; zawsze fragment, 1996; zawsze fragment, recycling, 1998), Zbigniew Herbert (Elegia na odejście, 1990; Rovigo, 1992; Epilog burzy, 1998), Wisława Szymborska (Koniec i początek, 1993), Jarosław Ma­rek Rymkiewicz (Moje dzieło pośmiertne, 1993), Julia Hartwig (Czułość, 1992; Zobaczone, 1998), Artur Międzyrzecki (Wiersze dawne i nowe, 1992), Wacław Iwaniuk (Moje obłąkanie, 1991), Wiktor Woroszylski (Ostatni raz, 1995), Ludmiła Marjańska (Prześwit, 1994), Joanna Pollakówna (Mało-mówność, 1995), Henryk Grynberg (Rysuję w pamięci, 1995), Wincenty Różański (Córeczka poezja, 1993).

Silnie zaznaczyli swą poetycką obecność twórcy pokolenia 68: Sta­nisław Barańczak wydał m.in. tomy Podróż zimowa (1994) i Chirurgiczna precyzja (1998), Adam Zagajewski — Ziemia ognista (1994), Julian Korn-hauser — Kamyk i cień (1996), Ryszard Krynicki — Magnetyczny punkt (1996), Krzysztof Karasek — Święty związek (1997), Leszek Szaruga — Klucz od przepaści (1994), Ewa Lipska — Ludzie dla początkujących (1997).

Elegia końca, melancholia początku

W wywiadzie udzielonym redaktorowi „Newsweeka" (19 VIII 1990) Zbigniew Herbert uczynił znamienne wyznanie: „Nieszczę­śliwie nie ma teraz w Polsce cenzury, nieszczęśliwie - - ponie­waż ukształtowałem swój styl tak, by cenzurę zwodzić. Przy­wykłem pisać poważne, tragiczne wiersze, teraz piszę o swoim


322 . LEKCJA STARycH msTRz^

«_1_

;ele, chorobach, bezwstydnie   - v,

mSr^fT^-" wsPó]n*iem^utoy słowach ^ w*le jest gorz-
o^ch^H — Si? Cenzor wybacz? y,mewied2*ć wfpół-
S w T^ WiCrSZe da^e ba£vajacy P°le ^stycznych i ide-
wach wielkich i wiecznych, a£? "P°wazne> tragiczne", o spra-
obnazanym przed czytelS* ' **lko ° s°b* i słabym
i upokorzenia.              Jn*iem w chwilach bezradności

Nie musimy wierzyć w x™ ewolno (nie wypada?) W^S^ Herberta. W każdym ra-

WenTaSt ?Ziąć za dobra monet?^Skn°cie Za cenzura- W°"™ bierna, wyłączenia z układu, ^J^awione tutaJ Czucie zagu-

wał warunki twórczości. Ostaje? PrZCZ tak **<& cza* regulo-odejsae (1990), /fr^o (1992??^, /°my P062'1 Herberta, ^„a Psychosomatyczna obecnie ą „§?* *""* d»8X przesycone są c^nego ciała i zniechęconej mt,;' tO ono'.^adające się ze zme m cały nieomal widnokrąg wiT' Stanow' Punkt wyjścia i zara-Zblorow- Poetyckie ur^ori R f ' W1CrSZy wchodzacych do

nn,        kimi tematami", z ^ich ^      3 SW°istymżeSna-powrotem do „ja» jako  j^^^matywnym ujmowaniem,

• '-żyli do kogo?

zostało mi niewiele bardzo mało

przedmioty i współczucie


ELEGIA KOŃCA, MELANCHOLIA POCZĄTKU • 323

wszystkie potencjały jednostki. Podejście do świata, odtwarzane tu, pozbawione jest więc namiętności; to raczej typ odczucia sie­bie i rzeczy charakterystyczny dla tak zwanej późnej twórczości. Nazwać twórczość „późną" to nie tyle wskazać na jej rys bio-graficzno-chronologiczny, co raczej na przemyślaną przez autora i wszczepioną w tkankę utworu sugestię, że artysta kreuje dzieło ostatnie (jedno z ostatnich), a czytelnik z takim właśnie dziełem obcuje. Ogrom przeszłości, nikłość jutra, dystans mędrca wobec tego, co incydentalne, ćwiczenia w akceptacji przemijania, kry­tyczny bilans nieodwracalności — oto byłyby jej cechy uniwer­salne. Ale przecież „późna twórczość" jako pewnego rodzaju po­etyka nie jest przeznaczeniem starego czy starzejącego się artysty. Często niczego, co by na nią wskazywało, nie sposób dostrzec w jego dziele; często „późną twórczość" (na podłożu stylizacji lub jako wyraz melancholijnego stosunku do siebie i otoczenia) upra­wiają poeci (stosunkowo) młodzi, na przykład Adam Zagajewski w zbiorze Płótno (1990). Wydaje się zatem ważną wskazówką fakt, ze nieomal cały parnas polskiej poezji właśnie w tym duchu ostat­nimi laty się wysłowił: o Herbercie była mowa, Czesław Miłosz w tomie Dalsze okolice i — jeszcze wyraźniej — Na brzegu rzeki, Tadeusz Różewicz w Płaskorzeźbie, a także w następnych zbio­rach. Jarosław Marek Rymkiewicz w tomie Moje dzieło pośmiertne, Wisława Szymborska w zbiorze Koniec i początek. Kulminacja ta nie jest przypadkowa, zwłaszcza jeśli zważyć, że akty odejścia, pożegnania ze światem istniejącym w dotychczasowej formie, wy­stępują również u autorów średniej generacji.


 


 

złudna podróż na

ogrody rzeczy -.' godność pióra nicości [...]

--"- tomu Elegia na odejście)

Powrotu naprawdę nie m     -trwonienia czy też r...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin