James Churchward
MU
Zaginiony kontynentSpis treści
Przedmowa Davida Hatchera Childressa
wstęp
1. Alfa - początek
2. Zaginiony kontynent
3. Ziemia, na której po raz pierwszy pojawił się człowiek
4. Świadectwa zaginionego kontynentu
5. Egipska święta Księga Umarłych
6. Mu, Imperium Słońca
7. Wiek cywilizacji Mu
8. Pierwsza religia człowieka
9. Symbole
10. Ameryka Północna i jej miejsce wśród dawnych cywilizacji
11. Zasypane meksykańskie miasta NiVena
12. jukatan i jego miejsce wśród dawnych cywilizacji
13. geologiczna historia mu
14. początki barbarzyństwa
15. Pradawne koncepcje religijne
16. Dawne święte misteria, rytuały i obrzędy
17. Omega - zakończenie
Mu - zaginiony kontynent Jamesa Churchwarda to klasyczna książka, która przetrwała próbę czasu. Jest, tak jak dzieło Ignatiusa Donnelly'ego z 1882 roku Atlantis: The Antediluvian World (Atlantyda. Świat przed potopem), ciągle wznawiana. Jej przesłanie, chociaż pod pewnymi względami straciło na aktualności, nadal cieszy się popularnością wśród czytelników zainteresowanych okultyzmem i pradawnymi cywilizacjami. Pułkownik Churchward był fascynującym człowiekiem - wytrawnym podróżnikiem i doświadczonym okultystą. Niestety, był wyszydzany przez różnych “ekspertów" zdolnych jedynie do krótkowzrocznych wywodów i ograniczonego postrzegania świata, tak jak wyszydzanych jest wielu współczesnych badaczy.
Churchward napisał pięć książek i był współautorem kilku innych. Zmarł w Nowym Jorku w 1936 roku. Pierwsze dzieło, Mu - zaginiony kontynent, wydał własnym sumptem w 1926 roku. Książkę opublikował ponownie w poprawionej wersji w 1931 roku nowojorski wydawca Yves Washburn. W jego wydawnictwie ukazały się kolejne cztery dzieła Churchwarda: The Children of Mu (Dzieci Mu; 1931), The Sacred Symbols of Mu (Święte symbole Mu; 1933), The Cosmic Forces of Mu, Volume One (Kosmiczne siły Mu, część pierwsza 1934) oraz The Cosmic Forces of Mu, Volume Two (Kosmiczne siły Mu, część druga). Każda z tych pozycji była fascynującą lekturą, natomiast Mu - zaginiony kontynent wywołał swego czasu prawdziwą sensację. Kim był James Churchward i skąd zaczerpnął ezoteryczną wiedzę, którą podzielił się z innymi w swoich książkach?
Według krótkiej biografii, która ukazała się w latach 30. XX wieku, James Churchward urodził się w Devonshire w południowej Anglii w 1851 roku. Churchwardowie byli rodziną osiadłą w tym hrabstwie od dawna, mającą silne masońskie korzenie. Pułkownik opowiadał przyjaciołom, że kształcił się w Oksfordzie, a następnie w akademii wojskowej w Sandhurst. W 1868 roku, kiedy miał niespełna 18 lat, został wysłany jako młody oficer do Indii. Służąc w brytyjskiej armii, awansował aż do stopnia pułkownika. Pierwszy przydział przywiódł go do środkowych Indii, gdzie miał udzielać pomocy ofiarom panującego tam wtedy głodu. To właśnie w tym kraju nawiązał kontakt, który odmienił jego życie. Obdarzył go przyjaźnią wysoki rangą kapłan hinduski (riszi - takie miano nosi w Indiach wieszcz, święty mąż) nauczający w szkole przyświątynnej. Gdy przyjaźń - trwająca 12 lat - pogłębiła się, riszi pokazał Churchwardowi bardzo rzadkie, o mistycznym charakterze tabliczki, które przechowywano w świątynnych podziemiach jakoby od tysięcy lat. Tabliczki były pokryte tajemniczymi symbolami. Riszi postanowił nauczyć Churchwarda odczytywania niektórych z prostszych znaków. Pułkownik okazał się pojętnym uczniem i nauka trwała, aż Anglik opanował język - przypuszczalnie najstarszy język ludzkości!
Tabliczki “mogły rozpalić najbardziej stępioną wyobraźnię", ponieważ odkrywały fakty dotyczące początków cywilizacji oraz opowiadały o wysoko rozwiniętej ogólnoświatowej kulturze, która zniknęła po katastrofalnych zmianach, jakie wystąpiły na Ziemi. Po dwunastu latach badań u boku riszi nad Mu - bo tak nazywała się owa cywilizacja - Churchward stwierdził, że czas opuścić Indie. Zdobyta już wiedza o wczesnej cywilizacji opisanej na tabliczkach świątynnych, a także ciekawość żądnego przygody podróżnika zdopingowały go do poszukiwań kolejnych śladów Mu.
Około 1880 roku Churchward zrezygnował ze służby w brytyjskiej armii, przeszedł na emeryturę, wyjechał z Indii i popłynął na pacyficzne morza południowe (wyspa Tonga i Karoliny). Tam też odnalazł dowody na istnienie Mu - były to płaskorzeźby naskalne, które odszyfrował, używając języka Praojczyzny. Odkrycie reliefów, które - jak uważał - zostały poprawnie odczytane pierwszy raz od upadku owego kontynentu, skłoniło go do kolejnych poszukiwań w Tybecie i Azji Środkowej. Jako emerytowany pułkownik Churchward wykorzystał swoją pozycję towarzyską i znajomości, by podróżować stosunkowo tanio z konwojami wojskowymi. Udzielano mu noclegów w wojskowych barakach i innych należących do armii miejscach. Bez wątpienia listy polecające od oficerów brytyjskich bardzo mu pomogły. Podróże pod koniec XIX wieku i na początku XX były kosztowne i trwały bardzo długo, zwłaszcza w Azji Środkowej i na bezbrzeżnych wodach Oceanu Spokojnego. Jeszcze dzisiaj do wielu wysp na Oceanie Spokojnym trudno się dostać, a prowadzenie tam badań wymaga dużych nakładów finansowych. Trzeba przyznać, że Churchward był jak na tamte czasy wytrawnym, nieustraszonym podróżnikiem.
Po Tybecie, Azji Środkowej i Indiach kolejnym celem jego podróży stał się Egipt. Tam spenetrował piramidy i odwiedził Bulaq Museum w Kairze (obecnie jest to Kairskie Muzeum Starożytności Egipskich, główne muzeum Egiptu). Churchward, zbadawszy hieroglify i papirusy w poszukiwaniu symbolicznego języka Mu, odczytał niektóre dokumenty dzięki znajomości języka, którego nauczył go riszi.
Około 1885 roku Churchward wybrał się na Syberię i w dolinę rzeki Leny w poszukiwaniu śladów starożytnego kataklizmu, które mogłyby potwierdzić, że wysoko rozwinięta cywilizacja Mu rzeczywiście zniknęła z powierzchni ziemi. Zamierzał obejrzeć kości mamutów i kły obmyte falami pływowymi na Wyspach Lackoffa (Wyspy Kości) u ujścia Leny. Gigantyczne stosy kłów i kości mamucich przekonały go, że w przeszłości wystąpiło zjawisko “przesunięcia bieguna" - wtedy to skorupa ziemska przesunęła się o kilka stopni w stronę równika. Wywołało to olbrzymie fale pływowe, które zmyły część powierzchni ziemi i spowodowały zatopienie całych kontynentów, w tym lądu Mu.
Z Syberii Churchward powędrował na Ural, aby zobaczyć to, co nazwał “końcem linii dryfu". Tutaj zakończył poszukiwania śladów kataklizmu. Zrozumiał, że dysponuje wystarczającymi świadectwami geologicznymi i historycznymi, by udowodnić istnienie pradawnych cywilizacji. Riszi mówił mu, że na pustyni Gobi kwitła cywilizacja, która była współczesna Mu. I rzeczywiście odkrył świadectwa jej istnienia w tym rejonie potwierdzające słowa kapłana hinduskiego. Miejscowa legenda mówiła o ziemi Shambala (lub Agartha). Według Churchwarda był to ślad zaawansowanej pradawnej cywilizacji, która również została zniszczona w wyniku katastrofalnej zmiany położenia bieguna, następujących po niej trzęsień ziemi, wielkich pływów i działalności wulkanów.
Przez kilka następnych lat Churchward przebywał w Australii; tam podjął pracę. Jednak za namową rodziny wybrał się do Nowej Zelandii, gdzie od Maorysów zebrał interesujące go informacje. To nakłoniło go do kolejnych wypraw w poszukiwaniu dowodów na istnienie Mu. Podróżował parowcami krążącymi między różnymi wyspami polinezyjskimi na południowym Oceanie Spokojnym. Ponad dwa lata eksplorował tam wyspy i archipelagi, w tym Samoa, Tahiti, Markizy, Tonga, Wyspy Gilberta, Wyspy Cooka, Wyspę Wielkanocną, Hawaje i inne. Uważał, że pozostałości megalitów, na które natykał się w tym rejonie, oraz wyspiarskie legendy o zatopionych kontynentach były ostatecznym dowodem, którego potrzebował, by napisać książkę o zatopionym kontynencie Mu. Sądził, że udało mu się ostatecznie udowodnić to, o czym mówił mu riszi.
Churchward pisze: “Jest to historia o Mu i jej wspaniałej cywilizacji, która opanowała cały świat 22 000-20 000 lat temu. To historia nie tylko o tym, jak rozwijała się ta cywilizacja, ale również o tym, jak została zniszczona i zdegradowana do stanu barbarzyństwa, z którego stopniowo rozwinęła się nasza współczesna kultura".
Wraz z dokumentami, fotografiami, wykonanymi przez siebie szkicami, mapami oraz innymi świadectwami Churchward przybył do Stanów Zjednoczonych, gdzie osiadł w Nowym Jorku w 1888 roku. Niedługo potem poznał Percy'ego Tate'a Griffitha, który stał się jego najlepszym przyjacielem w ostatnich latach życia.
Churchward mieszkał w Nowym Jorku aż do śmierci w 1936 roku, z dwuletnią przerwą na podróż, jaką odbył ze swoim przyjacielem Williamem Nivenem po Meksyku i Ameryce Środkowej. Odkrycie przez Nivena starożytnych przysypanych warstwami ziemi miast w Dolinie Meksyku tak zafascynowało Churchwarda, że przyłączył się do przyjaciela w mieście Meksyk i zawędrował z nim na Jukatan, a potem w inne rejony Ameryki Środkowej, by porównać tamtejsze świadectwa z odkrytymi wcześniej.
Po powrocie do Nowego Jorku Churchward często spędzał wieczory w towarzystwie Percy'ego Tate'a Griffitha. Czasami dołączali do nich Augustus i Alice Le Plongeonowie. Augustus Le Plongeon, Francuz zaangażowany w ruch masoński, jako jeden z pierwszych badaczy prowadził wykopaliska w Chichen Itza na Jukatanie. Jego książka Queen Moo and the Egyptian Sphinx (Królowa Moo i Sfinks z Egiptu), opublikowana w 1900 roku w Londynie, cieszyła się popularnością wśród archeologów i mistyków tamtych czasów. Przesiadywano u Churchwarda lub w pracowni Griffitha i godzinami rozprawiano o Atlantydzie, Meksyku, zatopionym kontynencie Mu i Tiahuanaco, o którego istnieniu Churchward był gorąco przekonany.
Churchward był również wynalazcą. W czasie pobytu w Ameryce pracował przy budowie linii kolejowych jako inżynier. Wkrótce zajął się sprzedażą różnego rodzaju artykułów związanych z kolejnictwem, od kołków i nakrętek po większe narzędzia używane do naprawy taboru. Podróżował po całych Stanach Zjednoczonych, handlując z powodzeniem tymi towarami do momentu, kiedy kierownictwo kolei z jakiegoś powodu zrezygnowało z jego usług.
Wynalazł wtedy nowy rodzaj kołka oraz stalowej płytki z czterema kwadratowymi otworami, którą można było stosować zamiast drewnianej. Wersja jego wynalazku jest w użyciu do tej pory.
W latach 1906-1908 Churchward założył własną firmę - Churchward Steel Corporation. Przynosiła dochód dzięki patentowi na wynalezioną przez Churchwarda wzmocnioną stal o nazwie NCW (nikiel/chrom/wanad). Był to stop twardszy od normalnej stali i w zasadzie całkowicie nieulegający korozji. W tej postaci jest produkowana do dzisiaj. Churchward za swój wynalazek otrzymywał wysokie tantiemy, jednak wiele firm nie płaciło mu za patent. Po wygraniu w sądzie procesu dostał od Carnegie Steel Company 275 000 dolarów.
Niedługo po I wojnie światowej Churchward i Grifrith, uznany adwokat i w tamtym czasie jego najbliższy przyjaciel, wytoczyli proces Bethlehem Steel Company w Pensylwanii. Utrzymywali, że Bethlehem Steel produkowała opatentowaną przez Churchwarda stal, nie płacąc należnych mu tantiem. Proces ciągnął się przez długie lata.
Griffith oskarżył też tę firmę o zaaranżowanie nieszczęśliwego “wypadku", jaki spotkał Churchwarda. Podczas jego pobytu na terenie fabryki “przypadkowo" upuszczono kocioł z roztopioną stalą tuż nad nim. Cudem uszedł z życiem. Wyrokiem sądu uzyskał od Bethlehem Steel Company milion dolarów.
W tym czasie, choć ten wyrok nie w pełni go zadowolił, ponownie zajął się kwestią zatopionego kontynentu i naukami, których udzielił mu riszi. Były to lata 20. XX stulecia. Churchward, już niemłody, zaczął w gronie przyjaciół snuć opowieści o Złotym Wieku, jaki panował tysiące lat temu na zaginionym kontynencie Mu. To, o czym mówił, opublikował w dziele Mu - zaginiony kontynent.
Książka wywołała sporą sensację. Zwróciła uwagę wielu recenzentów i stała się tematem niezliczonych dyskusji. Co więcej, różne stowarzyszenia, na przykład różokrzyżowcy (AMORC) i Lemurian Fellowship (Towarzystwo Lemuryjskie), potraktowały ją bardzo poważnie i prowadziły badania nad zawartymi w niej teoriami.
Churchward był świetnym artystą - zamieszczał w swoich książkach opracowane przez siebie mapy, rysunki, a także fotografie, które wykonywał w trakcie podróży. Już w 1876 roku sporządził szkic megalitycznego kamiennego łuku na Tonga, chociaż jeszcze wtedy nawet nie myślał o napisaniu książki.
Z wydawnictwem Ives'a Washburna (obecnie nieistniejącym) podpisał umowę na ponowne wydanie Mu - zaginionego kontynentu oraz na publikację kolejnych prac. The Children of Mu oraz The Sacred Symbols of Mu również zyskały dużą popularność. Oto nota wydawnicza na okładce The Children of Mu, książki opisującej kolonizację Atlantydy i całego świata: “Kiedy okazało się, że Mu, zagubiony obecnie na Pacyfiku kontynent, jest przeludniona, rozpoczęto zasiedlanie innych lądów... zaś Ameryka stała się jedną z pierwszych kolonii Praojczyzny. Kolonizacja objęła kolejne ziemie od Ameryki poprzez Atlantydę po Europę i Afrykę, aż kataklizm zniszczył Mu i Atlantydę".
Oto notka na okładce książki The Sacred Symbols of Mu: “James Churchward kontynuuje okultystyczno-historyczne badania jednej z najsławniejszych zaginionych cywilizacji, czyli Mu, Praojczyzny ludzkości. Zdumiewająca teoria dotycząca Świętych Natchnionych Tekstów Mu nie tylko zakłada, że wszystkie współczesne religie pochodzą z tego samego źródła, ale też, że ten święty tekst był nawet podstawą chrześcijaństwa! Żaden student okultyzmu, religii poznawczej czy antropologii nie powinien ominąć tej ekscytującej pracy".
Churchward stał się ulubieńcem mediów, choć na krótko. W latach 1934 i 1935 powstały jego kolejne dzieła. Oto cytat z notatki na okładce pierwszego tomu The Cosmic Forces of Mu: “Kosmiczne siły Mu są równie dobrze zrozumiałe teraz, jak 15 000 lat temu. Dzięki nim pradawna cywilizacja osiągnęła wysoki poziom technologiczny. Umiejętności te dopiero zaczynamy nabywać. Na podstawie pradawnych tabliczek James Churchward odtworzył zdumiewającą naukę. Każdy, kogo fascynują czasy prehistoryczne i okultyzm, powinien sięgnąć po tę książkę".
Na okładce drugiego tomu The Cosmic Forces of Mu czytamy: “W piątym dziele poświęconym Mu James Churchward kwestionuje wiele teorii i «wiedzę» współczesnej nauki, proponując nową interpretację powstania Ziemi, opartą na starożytnej mądrości zaginionej cywilizacji. Pisze, że nie istniała epoka lodowcowa, i wyjaśnia, co i dlaczego się wtedy działo. Uważa on, że we wnętrzu kuli ziemskiej znajduje się nie roztopiona lawa, ale gaz. Człowiek w takiej postaci, jaką znamy teraz, przetrwał wszystkie kataklizmy na Ziemi. Churchward przytacza na dowód tego świadectwa archeologiczne".
Pułkownik James Churchward zmarł w rok po opublikowaniu ostatniej książki. Odszedł, szczęśliwy, że nauki starego riszi wypełniły pustkę, która powstała w jego życiu po opuszczeniu Indii. A cały świat usłyszał, co głosił hinduski kapłan.
James Churchward to fascynujący człowiek o naprawdę wszechstronnych zainteresowaniach. Był żołnierzem i administratorem, mistykiem i artystą, studiował języki obce i kreślił mapy, zajmował się kaligrafią. Poza tym był przedstawicielem bardzo rzadkiej rasy profesjonalnych podróżników.
Podziwiam go i chociaż nie zgadzam się ze wszystkimi głoszonymi przez niego teoriami i założeniami, uważam, że jego przekaz powinien dotrzeć do ludzi.
Wyprzedzał swoje czasy pod względem znajomości geologii, kontaktów transoceanicznych, dziejów człowieka i prapoczątków cywilizacji. Był geniuszem.
Najwięcej informacji o niezwykłej edukacji, jaką odbył pod kierunkiem riszi - nauczyciela i przewodnika, Churchward przekazał w wykładzie wygłoszonym w American Society for Psychical Research (Amerykańskie Towarzystwo Badań nad Psychiką) 20 kwietnia 1931 roku. Opowiedział wtedy o godzinach spędzanych z ukochanym nauczycielem, którego uważał za mistrza żyjącego od kilkuset lat.
Oto relacja Churchwarda:
Legenda przekazywana przez tysiące lat z pokolenia na pokolenie mówi o czasach, które nazywano Wiekiem Złotym. Powiada się, że istniała epoka, w której ludzkość cechował o wiele wyższy poziom umysłowy niż obecnie. Przedstawię dzisiaj tłumaczenia fragmentów z ksiąg spisanych w Złotym Wieku. Świadczą one, że żyjący w owych czasach przewyższali nas poziomem wiedzy. Chociaż współcześni badacze czynią z takiego poglądu przedmiot kpin i twierdzą, że to tylko mity, zwyciężą prawda i fakty.
Kosmiczna prawda, jak Feniks z popiołów, odrodzi się i wzniesie ponad szyderstwa dzisiejszych ignorantów.
Nie znam zakresu badań waszego towarzystwa ani tego, jak dalece są one zaawansowane. Nie jestem pewien, czy wiem wystarczająco dużo o sprawach, które są dla was ważne. Tym, co teraz mogę dla was zrobić, jest przytoczenie treści niektórych rozmów, jakie wiele lat temu prowadził ze mną człowiek wielkiego umysłu, uczony riszi. Kapłan ten był Mistrzem, największym od czasów Jezusa. Mistrz. Wielu nie pojmuje prawdziwego znaczenia tego słowa. Dawno temu tak tytułowano tych, którzy poznali kosmiczne nauki i wiedzieli, jak kontrolować siły kosmiczne, potrafili też dzięki wewnętrznej mocy panować nad własnym ciałem.
Stary Mistrz, który pięćdziesiąt lat temu miał już ponad 70 lat, oraz jego dwóch jeszcze starszych kuzynów, byli jedynymi żyjącymi jeszcze członkami bractwa Naacalów istniejącego od 70 000 lat. Bractwo to powstało w Praojczyźnie, gdy wysyłano z Mu znawców religii i kosmicznych nauk do kolonizowanych przez nią miejsc.
Oni trzej byli ostatnimi ludźmi w Indiach, którzy rozumieli język Praojczyzny, jej symbole, alfabet i pismo.
Przez siedem lat pilnie studiowałem pod kierunkiem starego riszi język Mu, jej symbole, alfabet i pismo, chcąc dowiedzieć się czegoś o dawnych ludziach. Nie miałem wtedy zamiaru opublikowania moich odkryć. Studiowałem tylko po to, by zaspokoić ciekawość. Byłem jedynym, z którym riszi podzielił się swoją wiedzą.
Gdy mnie nauczał, często podejmował tematy związane ze sferą psychiki. Rozmowy te oraz przetłumaczone fragmenty Złotego Wieku, które są Świętymi Natchnionymi Pismami Mu, chciałbym przedstawić dzisiaj zgromadzonym tu osobom. Nie wiem, czy mieszczą się w kręgu waszych zainteresowań. Jednak nawet jeśli nie mają takiego charakteru, to być może nadadzą nowy kierunek waszym przemyśleniom.
Pewnego razu riszi powiedział mi, że w Himalajach są klasztory, przechowujące spisane dokumenty związane z Jezusem. Dał mi listy polecające do przełożonych tych klasztorów, by udostępnili mi owe cenne dokumenty. W jednym z klasztorów ujrzałem bez wątpienia oryginalne dokumenty. Spisano je w języku pali na olas złączonych w patika. Pali to dzisiaj martwy język jak w Europie łacina. Olas to liść palmy borazus, tak spreparowany, że można na nim pisać. Patika to kilka liści - dwa lub trzy - przedziurkowanych i złączonych razem. Patika są nawlekane na sznur, którego końce mocuje się do pary deseczek stanowiących okładkę lub oprawę.
W innych klasztorach również odnalazłem różne pisma, ale wszystkie były kopiami tego, o którym wspomniałem przed chwilą.
W wielkim klasztorze Hemis położonym w Ley w Kaszmirze znajdują się kopie spisane w mieszaninie języka pali i tybetańskiego. Wspominam o tym klasztorze, ponieważ każdy, kto ma dar przekonywania, może tam wejść i zobaczyć wszystko, co zechce. Nie oglądałem tam oryginału dokumentu - twierdzono, że ten znajduje się gdzie indziej, pokazano mi jednak wszystko, co tam było.
Przekonałem się, że pod pewnymi względami himalajscy mnisi nieco mijają się z prawdą.
W utrwalonych na kartach Nowego Testamentu świadectwach o Jezusie brak opisu wielu lat jego życia. W Himalajach i Tybecie w klasztorach, gdzie żyją lamowie, znajdują się dokumenty (a raczej ich kopie) opowiadające o tym, jak Jezus spędził okryte tajemnicą lata. Na Wschodzie krąży również wiele legend na ten temat.
...
t.bozerocki