Palmer Diana - 09 - Miłość warta miliony.pdf

(437 KB) Pobierz
Palmer Diana - Long tall Texans series 09 - MiЕ‚oЕ›c warta miliony - Notatnik
Palmer Diana - Long tall Texans series 09 - MiЕ‚oЕ›c warta miliony
DIANA PALMER
MIЈOЊЖ WARTA MILIONY
tіumaczyіa Monika Krasucka
ROZDZIAЈ PIERWSZY
Fay czuіa, їe wszyscy na ni№ patrz№, i їaіowaіa, їe ulegaj№c impulsowi,
zdecydowaіa siк tu wejњж. Samotna dziewczyna przekraczaj№ca w њrodku nocy prуg
zakazanej speluny w poіudniowym Teksasie na wіasne їyczenie pakuje siк w kіopoty. W tych
stronach niewielu sіyszaіo o rуwnouprawnieniu kobiet. Wyczytaіa to ze spojrzeс, ktуrymi
mierzyli j№ goњcie tego podejrzanego baru.
Byіa њwiadoma wraїenia, jakie wywiera, ubrana w dopasowane dїinsy z kolekcji
znanego projektanta, eleganckie szpilki i puszysty їуіty sweter, z ktуrym kontrastowaіy
siкgaj№ce ramion, lekko krкcone ciemne wіosy.
Jej zielone oczy niespokojnie badaіy ciemne k№ty ciasnej, zadymionej sali. Szafa
graj№ca ryczaіa tak gіoњno, їe zamawiaj№c piwo, musiaіa krzyczeж do barmana.
Swoj№ drog№, to teї miaі byж їart. W caіym swoim dwudziestoletnim їyciu nie
wypiіa ani jednego іyka piwa. Biaіe wino, owszem. Czasami piсa colada na Jamajce. Ale
piwo - nigdy!
Zdaje siк, їe za bunt trzeba sіono zapіaciж, pomyњlaіa refleksyjnie, obserwuj№c
krzepkiego mкїczyznк, ktуry wstaі od stolika i powiedziawszy kompanom coњ, co bardzo ich
rozbawiіo, ruszyі w jej stronк.
Nie pytaj№c o pozwolenie, usadowiі siк obok i obrzuciі j№ taksuj№cym spojrzeniem,
od ktуrego dostaіa ze strachu gкsiej skуrki.
- Czeњж, њlicznotko. - Wyszczerzyі zкby w uњmiechu. - Zataсczymy?
Zacisnкіa palce na kuflu, prуbuj№c ukryж ich drїenie.
- Nie, dziкkujк bardzo - odparіa starannie modulowanym gіosem, nie podnosz№c
oczu na intruza. - Czekam na kogoњ.
W pewnym sensie mуwiіa prawdк. Caіe їycie na kogoњ czekaіa, lecz ten ktoњ uparcie
siк nie zjawiaі, choж akurat teraz byі jej bardzo potrzebny.
Od pewnego czasu Fay mieszkaіa u brata matki, pazernego karierowicza, ktуry za
wszelk№ cenк chciaі j№ wyswataж ze swoim bogatym przyjacielem, ktуry miaі tak
niesamowite oczy, їe od ich spojrzenia aї cierpіa skуra.
Pieni№dze, ktуre miaіa odziedziczyж, znajdowaіy siк pod zarz№dem powierniczym,
wiкc chc№c nie chc№c, byіa skazana na їycie u boku wuja. Nie byіo dnia, by nie czekaіa na
kogoњ, kto wybawi j№ z opresji. Niestety, prymitywny kowboj, ktуry j№ w tej chwili
zaczepiaі, w niczym nie przypominaі dzielnego rycerza na biaіym koniu.
- Skarbie, nie wiesz, co tracisz. Moїemy siк nieџle zabawiж - czarowaі natrкtny
adorator, nie daj№c za wygran№.
Poіoїyі rкkк na jej ramieniu, ale cofnкіa siк tak gwaіtownie, jakby zamiast palcуw
miaі wкїe.
- Ejїe, nie uciekaj! Myњlisz, їe nie wiem, jak naleїy traktowaж damy?!
Nikt nie zwrуciі uwagi na mкїczyznк, ktуry nagle uniуsі gіowк, by ze swego
mrocznego k№ta zerkn№ж w stronк baru. Nikt teї nie dostrzegі groџnego bіysku w jego
szarych oczach ani nie podchwyciі spojrzenia, ktуrym zmierzyі dziewczynк i jej towarzysza,
zanim wstaі, aby do nich podejњж.
On teї miaі na sobie dїinsy, tyle їe zupeіnie inne niї supermodne spodnie Fay. Jego
dїinsy byіy wytarte i ubrudzone, a zniszczone buty nijak siк miaіy do eleganckiego obuwia, w
ktуre stroili siк kowboje z miasta. Na gіowie miaі mocno sfatygowany czarny kapelusz,
zaledwie parк tonуw ciemniejszy od gкstych wіosуw wymykaj№cych siк spod ronda. Byі
wysoki. Bardzo wysoki. Do tego smukіy i dobrze zbudowany.
I doskonale znany w tych stronach, zwіaszcza z porywczoњci i twardych piкњci, ktуre
teraz pozornie swobodnie opuњciі.
- Zobaczysz, jak mnie lepiej poznasz, bкdziesz w siуdmym niebie... - obiecywaі
natrкt, lecz spostrzegіszy nadchodz№cego mкїczyznк, urwaі w pуі zdania i zastygі w
komicznej pozie, z gіow№ zadart№ lekko do gуry. - Aaa... Czeњж, Donavan - odezwaі siк
speszony. - Nie wiedziaіem, їe ona jest z tob№.
- Teraz juї wiesz - odparі przybysz gікbokim, ponurym gіosem, od ktуrego Fay
przeszіy ciarki.
Odwrуciіa siк, by na niego popatrzeж, i to jedno spojrzenie wystarczyіo, by poczuіa,
їe jej serce naleїy do niego. Z wraїenia zaparіo jej dech.
- Wreszcie siк zjawiіaњ - stwierdziі sucho, bior№c j№ za ramiк i pomagaj№c zejњж z
wysokiego stoіka.
Strona 1
Palmer Diana - Long tall Texans series 09 - MiЕ‚oЕ›c warta miliony
Nastкpnie podaі jej kufel z piwem i rzuciwszy niefortunnemu podrywaczowi
miaїdї№ce spojrzenie, zaprowadziі j№ do swojego stolika.
- Dziкkujк - wyj№kaіa, kiedy usiedli.
Niedopalony papieros tliі siк na brzegu wyszczerbionej popielniczki, obok ktуrej staіa
szklanka z niedopit№ whisky. Fay zwrуciіa uwagк, їe siadaj№c do stoіu, mкїczyzna nie
zdj№і kapelusza.
To potwierdzaіo jej wczeњniejsz№ obserwacjк, їe mкїczyџni z Dzikiego Zachodu nie
przywi№zuj№ wiкkszej wagi do manier, ktуre w jej rodzinnych stronach uchodz№ za normк.
Kiedy jej nowy znajomy siкgn№і po papierosa, by siк nim gікboko zaci№gn№ж,
zauwaїyіa, їe ma krуtko przyciкte, czyste paznokcie. Co prawda jego palce byіy uwalane
jakimњ smarem, ale i tak spodobaіy jej siк jego piкkne dіonie, ktуrych nie ozdabiaі їadn№
biїuteri№. Oto rкce, ktуrymi zarabia siк na їycie, pomyњlaіa.
- Jak siк nazywasz? - spytaі znienacka.
- Mam na imiк Fay - odparіa z wymuszonym uњmiechem. - A ty?
- Ludzie mуwi№ do mnie Donavan.
Upiіa maіy іyk piwa i skrzywiіa siк z niesmakiem. Byіo okropne. Zdegustowana
zerknкіa niechкtnie na zawartoњж kufla, budz№c tak№ reakcj№ lekki uњmieszek na
wargach mкїczyzny.
- Nie pijesz piwa ani nie bywasz w takich barach. Co robisz w tej dzielnicy,
nowicjuszko? - zapytaі z charakterystycznym poіudniowym akcentem.
- Uciekam z domu. - Rozeњmiaіa siк. - Umykam przed straї№ wiкzienn№. Chcк siк
zabawiж. Buntujк siк. Myњl, co chcesz.
- A jesteњ chociaї peіnoletnia? - zapytaі wymownym tonem.
- Jeњli pytasz, czy wolno mi zamуwiж piwo, odpowiedџ brzmi: tak. Za dwa miesi№ce
skoсczк dwadzieњcia jeden lat.
- Nie wygl№dasz na tyle.
Przygl№daіa siк surowym rysom opalonej twarzy i gкstym, niesfornym wіosom.
Wystarczyіoby trochк popracowaж nad jego wygl№dem, porz№dnie go ostrzyc, elegancko
ubraж, i byіby zabуjczo przystojny, oceniіa.
- Mieszkasz tu? - zagadnкіa.
- Od urodzenia.
- Pracujesz?
- Dziecko, w tej czкњci Teksasu wszyscy pracuj№. No, moїe z paroma wyj№tkami. -
Skrzywiі siк, zerkn№wszy na jej bransoletkк z brylantami. - Wizyta w wiejskiej knajpie z
czymњ takim na rкku moїe siк џle skoсczyж. Lepiej zsuс rкkaw.
Zastosowaіa siк do tej rady, choж w domu z reguіy ignorowaіa cudze polecenia.
Speszona tak№ ulegіoњci№ ze swojej strony prуbowaіa pocieszyж siк stwierdzeniem, їe
chyba juї siк upiіa. Akurat, dwoma іykami piwa!
- Czym siк zajmujesz, kiedy nie mуwisz innym, co maj№ zrobiж? - spytaіa z ironi№.
Zajrzaі w jej zielone oczy.
- Jestem brygadzist№ na ranczu. Pіac№ mi za to, їebym wydawaі polecenia.
- Ach... wiкc jesteњ kowbojem.
- Moїna tak to nazwaж.
- Nie znam їadnego prawdziwego kowboja.
- Nie pochodzisz z tych stron.
Pokrкciіa gіow№.
- Urodziіam siк w Georgii. Moi rodzice zginкli w katastrofie lotniczej, wiкc musiaіam
tu przyjechaж i zamieszkaж z wujem. - Zagwizdaіa cicho. - Nie masz pojкcia, co to za їycie.
- To je zmieс - rzuciі prosto z mostu. - Tylko skazaсcy s№ zmuszeni siedzieж w
wiкzieniu. Ty masz wolny wybуr i w kaїdej chwili moїesz wycofaж siк z ukіadu, ktуry ci nie
odpowiada.
- Јatwo ci mуwiж - warknкіa. - Jestem bogata. Ohydnie bogata. Tyle їe moje
pieni№dze s№ zamroїone w funduszu powierniczym i bкdк mogіa poіoїyж na nich іapк
dopiero w dniu dwudziestych pierwszych urodzin. Wuj, ktуry zarz№dza funduszem, liczy, їe
do tego czasu wyda mnie za m№ї za swojego wspуlnika, co pozwoli mu zgarn№ж czкњж
mojego maj№tku.
- Mуwisz powaїnie? - zaciekawiі siк.
Siкgn№і po whisky, upiі іyk i gwaіtownym ruchem odstawiі szklankк.
- Powiedz mu, їeby siк od ciebie odczepiі - poradziі - i rуb, co chcesz. Jak miaіem tyle
lat co ty, pracowaіem na wіasne konto, a nie na jakichњ krewniakуw.
- Jesteњ facetem - stwierdziіa.
Strona 2
Palmer Diana - Long tall Texans series 09 - MiЕ‚oЕ›c warta miliony
- I co z tego? Nie sіyszaіaњ o feministkach?
Uњmiechnкіa siк. A jednak jest w tej spelunce ktoњ, kto rуwnieї o nich sіyszaі.
- To nie dla mnie - wyznaіa. - Jestem miкczakiem.
- Wolne їarty, moja pani. Gdyby rzeczywiњcie byіo tak, jak mуwisz, nie miaіabyњ
odwagi przyjњж tu w њrodku nocy i zamуwiж piwa. Їadna tchуrzliwa panienka nie zrobiіaby
czegoњ takiego.
- Owszem, zrobiіaby, gdyby zostaіa do tego zmuszona - odparowaіa z uњmiechem,
ktуry rozpaliі iskierki w jej oczach. - Poza tym przychodz№c tutaj, wcale tak duїo nie
ryzykowaіam, bo ty tu jesteњ.
Uniуsі lekko gіowк.
- Wiкc myњlisz, їe ze mn№ jesteњ bezpieczna - mrukn№і z zaciekawieniem. - Їe nic
ci z mojej strony nie grozi, tak?
Serce zabiіo jej niespokojnie.
Donavan patrzyі na ni№ jak dorosіy mкїczyzna na atrakcyjn№ kobietк i zwracaj№c
siк do niej, zniїaі gіos, ktуry brzmiaі miкkko i zmysіowo.
- Na to liczк - przyznaіa po chwili milczenia. - Wiem, їe gіupio zrobiіam i їe szukam
guza. Ale mam nadziejк, їe ty mi go nie nabijesz.
Tym razem w jego uњmiechu nie byіo њladu drwiny.
- M№dra dziewczynka. Szybko siк uczysz - pochwaliі j№.
- A co? Czy to jest jakaњ lekcja?
Dopiі whisky.
- Lekcja їycia - odparі. - Z rodzaju tych, ktуre trzeba wiele razy powtarzaж, zanim siк
je zapamiкta. Wstawaj. Odwiozк ciк do domu.
- Naprawdк muszк jechaж? - Westchnкіa zawiedziona. - Dzisiejsza eskapada to moja
pierwsza, i kto wie, czy nie ostatnia przygoda.
Zsun№і kapelusz na bakier i spojrzaі na ni№ z gуry.
- Skoro tak, postaram siк, їebyњ miaіa co wspominaж - oznajmiі, wyci№gaj№c ku
niej szczupі№, mocn№ dіoс. - Gotowa? - zapytaі, gdy podaіa mu rкkк.
Nie bardzo rozumiaіa, do czego Donavan zmierza, a jednak intuicyjnie przeczuwaіa,
їe moїe mu zaufaж.
- Gotowa.
Skin№і gіow№, po czym wzi№і j№ za rкkк i poprowadziі do wyjњcia. Widziaіa, їe
wiele oczu zwraca siк w ich stronк, ale nikt nie prуbowaі ich zaczepiaж.
- Zdaje siк, їe wszyscy ciк tu znaj№ - zauwaїyіa, gdy znaleџli siк na dworze, w
chіodnym nocnym powietrzu.
- Oj, tak - przyznaі - znaj№ mnie doskonale. Parк razy wywrуciіem ten bar do gуry
nogami.
- Do gуry nogami? - powtуrzyіa z niedowierzaniem.
- Owszem, wiуry tu leciaіy. No cуї, mіoda damo, czasem bywa i tak, їe mкїczyџni
pakuj№ siк w kіopoty, a w pobliїu nie ma kobiety, ktуra chciaіaby ich z tego wyci№gn№ж.
- Ja wcale nie mam na to ochoty...
- Dziewczyno! - Parskn№і њmiechem. - To, jaka jesteњ, masz wypisane na twarzy.
Na zielono. Nie mam nic przeciwko niewinnej przygodzie, ale na nic wiкcej nie licz - rzekі z
naciskiem, mruї№c oczy. - Jak tu trochк pomieszkasz, na pewno siк dowiesz, їe nie cierpiк
bogatych kobiet. Їyczliwi powiedz№ ci, dlaczego. Dziњ jednak bкdк wspaniaіomyњlny.
- Nic z tego nie rozumiem. - Wzruszyіa ramionami.
- Byіbym zaskoczony, gdybyњ rozumiaіa - powiedziaі ze њmiechem, w ktуrym nie
byіo radoњci. Potem przyjrzaі jej siк uwaїnie. - Nie wolno ci biegaж samotnie. To zbyt
niebezpieczne.
- Ci№gle to sіyszк. - Staraіa siк nadaж swojemu gіosowi dojrzaіe brzmienie. - Tylko
jak mam poznawaж їycie, skoro wszyscy usiіuj№ trzymaж mnie pod kloszem?
- Moїe wіaњnie zaczynasz je poznawaж - odparі, prowadz№c j№ w stronк szarego
zdezelowanego i porysowanego pick - upa. - Mam nadziejк, mіoda damo, їe nie liczyіaњ na
rolls - royce'a. Niestety, nie nadaje siк do woїenia krуw.
Poczuіa siк okropnie. Donavan zauwaїyі jej zmieszanie i poїaіowaі tej niepotrzebnej
uwagi, ktуra w zaіoїeniu miaіa byж po prostu zabawna.
- Nie interesuje mnie, czym jeџdzisz. Jeњli o mnie chodzi, mуgіbyњ rуwnie dobrze
przyjechaж tu na koniu. Nie oceniam ludzi po tym, co maj№.
Spojrzaі na ni№ k№tem oka.
- Wiem - odparі cicho. - Przepraszam. To miaі byж їart. Uwaїaj przy wsiadaniu, nie
skalecz siк o sprкїynк. Nie miaіem czasu naprawiж tego fotela.
Strona 3
Palmer Diana - Long tall Texans series 09 - MiЕ‚oЕ›c warta miliony
- W porz№dku. - Zgrabnie wsiadіa do szoferki, w ktуrej zmieszaіy siк przerуїne
wiejskie zapachy. Kiedy Donavan usiadі za kierownic№, doі№czyіa do nich nuta tytoniu i
wyprawionej skуry.
- Przyjechaіaњ tu samochodem? - zapytaі, uruchomiwszy silnik.
- Tak.
Rozejrzaі siк po parkingu. Poњrуd zaniedbanych pуіciкїarуwek i zakurzonych
samochodуw terenowych lњniі metalicznym bікkitem elegancki mercedes.
Donavan uњmiechn№і siк pod w№sem.
- Tak. Nie pytaj, czym przyjechaіam - mruknкіa speszona. - Owszem, to mуj
samochуd.
- Јadne rzeczy! - Rozeњmiaі siк krуtko. - Ledwie siк poznaliњmy, a ty juї siк
zіoњcisz. Moїna wiedzieж, czym siк zajmujesz, kiedy nie podrywasz obcych facetуw w
knajpach?
- Uczк siк graж na pianinie, trochк malujк. I staram siк nie oszaleж w czasie
niekoсcz№cych siк przyjкж i porannych spotkaс przy kawie.
Aї gwizdn№і przez zкby.
- To siк nazywa їycie!
Odwrуciіa siк w jego stronк, їeby lepiej widzieж jego іadny profil.
- A ty czym siк zajmujesz?
- Najczкњciej uganiam siк za bydіem. Poza tym wyliczam procent dochodu, decydujк,
ktуre zwierzкta pуjd№ na ubуj, zatrudniam i zwalniam pracownikуw, jeїdїк na konferencje,
podejmujк strategiczne decyzje - wyliczaі. Na moment oderwaі wzrok od drogi i spojrzawszy
na Fay, dodaі: - Od czasu do czasu zasiadam w zarz№dzie dwуch korporacji.
Zmarszczyіa brwi.
- Czy mi siк zdawaіo, czy mуwiіeњ, їe jesteњ brygadzist№ na farmie?
- Prawdк mуwi№c, moje stanowisko jest nieco inne - odparі beztrosko - ale nie ma
sensu o tym opowiadaж. Dok№d chcesz jechaж?
Zaskoczyі j№ tym pytaniem, musiaіa wiкc szybko przestawiж myњlenie na inne tory.
Chwilк milczaіa, obserwuj№c przez okno ton№ce w mroku pіaskie rуwniny poіudniowego
Teksasu.
- Sama nie wiem... Po prostu nie chcк wracaж do domu.
- W San Moreno jest dzisiaj fiesta. Byіaњ kiedyњ na czymњ takim?
- Nigdy! - Oczy jej zalњniіy z radoњci. - Jedџmy tam, dobrze?
- Czemu nie. Ale uprzedzam, їe to їadna atrakcja, tylko piwo i taсce. Lubisz taсczyж?
- Bardzo! A ty?
Uњmiechn№і siк.
- Jak trzeba, to zataсczк. Za to jeњli chodzi o piwo, nie mam najmniejszych oporуw.
- Udaіo mi siк polubiж kawior, wiкc nie jest wykluczone, їe podobnie bкdzie z piwem
- powiedziaіa.
Powstrzymaі siк od komentarza. Wі№czyі radio, z ktуrego popіynкіa muzyka
country. Fay oparіa gіowк o zagіуwek fotela i zamkn№wszy oczy, uњmiechnкіa siк do
siebie.
To niesamowite, pomyњlaіa, їe tak bardzo ufa czіowiekowi, ktуrego dopiero co
poznaіa. Chwilami zdawaіo jej siк, їe zna go od dawna.
To uczucie towarzyszyіo jej przez caі№ drogк do San Moreno, maіego, pokrytego
pyіem miasteczka, w ktуrym odbywaіa siк fiesta. Mieszkaсcy taсczyli na rynku w takt
skocznej meksykaсskiej muzyki, wygrywanej przez zespуі mariachis. Dookoіa staіy kolorowe
stragany z piwem, tequil№ i meksykaсskimi potrawami. I choж muzyka dudniіa tak gіoњno,
їe aї bolaіy uszy, a piwo byіo ciepіe, wszyscy bawili siк doskonale.
- Z jakiej okazji њwiкtujemy? - spytaіa, z trudem іapi№c oddech, gdy wirowali
wњrуd taсcz№cych.
- Czy to waїne? - Rozeњmiaі siк, obracaj№c j№ w takt melodii.
Pokrкciіa gіow№. Po raz pierwszy w їyciu czuіa siк szczкњliwa i caіkiem beztroska.
Nawet gdyby miaіa jutro umrzeж, nie czuіaby їalu, bo na osіodк zostaіyby jej wspomnienia
tej cudownej nocy. Piіa wiкc ciepіe piwo, ktуre z kaїdym іykiem miaіo lepszy smak, i
taсczyіa otoczona mocnymi ramionami Donavana. Opieraіa gіowк o jego szerok№ klatkк
piersiow№ i chіonкіa zapach, ktуry uderzaі jej do gіowy mocniej niї alkohol.
Gdy po kilku szalonych melodiach kapela zmieniіa rytm i zagraіa wolnego two - stepa,
Fay przytuliіa siк do Donavana i objкіa go za szyjк z poufaіoњci№, ktуra zwykle przychodzi
po wielu tygodniach bliskiej znajomoњci. Pasowaіa do niego jak miкkka rкkawiczka pasuje
do dіoni. Pachniaі tytoniem, piwem i њwieїym powietrzem, a jego bliskoњж sprawiaіa jej
Strona 4
Palmer Diana - Long tall Texans series 09 - MiЕ‚oЕ›c warta miliony
wielk№ przyjemnoњж. Koіysz№c siк w jego ramionach, zapomniaіa o boїym њwiecie.
Reagowaіa na niego w sposуb, jakiego dot№d nie znaіa. Odczuwaіa niepokoj№ce
napiкcie i przyjemne pulsowanie w dole brzucha. Coњ takiego zdarzyіo jej siк pierwszy raz. I
choж nowe doznania byіy bardzo miіe, nie mogіa dіuїej znieњж tej intymnej bliskoњci.
Wstrzymaіa oddech i sprуbowaіa trochк siк od niego odsun№ж. Gdy po chwili
wahania uniosіa gіowк, by na niego spojrzeж, w jej oczach tliіy siк obawa i zaciekawienie.
Przygl№daі siк jej w milczeniu, њwiadomy jej niepokoju oraz jego przyczyny. Potem
uњmiechn№і siк іagodnie.
- Spokojnie... - szepn№і.
- Sama nie wiem, co siк ze mn№ dzieje. - Њci№gnкіa brwi. - To chyba przez to
piwo...
- Nie musisz niczego udawaж. Nie ze mn№. - Uj№і jej twarz w dіonie i delikatnie
pocaіowaі j№ w czoіo. - Na nas juї czas.
- Naprawdк musimy juї jechaж?
Skin№і gіow№.
- Jest bardzo pуџno - powiedziaі, po czym wzi№і j№ za rкkк i zaprowadziі do
samochodu.
Czuі, їe sam ulega nastrojowi chwili i lekkomyњlnej ekscytacji, identycznej jak ta,
ktуra ogarnкіa Fay. Byі sporo od niej starszy i potrafiі siк kontrolowaж. Wiedziaі, co siк z
ni№ dzieje, kiedy taсczyli. Widziaі, jak budzi siк w niej poї№danie. Nie byі przygotowany na
taki rozwуj wypadkуw. W jego їyciu nie byіo miejsca dla bogatej dziewczyny z wyїszych
sfer.
Bуg mu њwiadkiem, їe taka kobieta zniszczyіa kiedyњ jego rodzinк. Caіe Jacobsville
do dziњ pamiкta, їe jego ojciec straciі gіowк dla mіodej dziewczyny, z ktуr№ siк oїeniі
niemal nazajutrz po pogrzebie matki.
Donavan bardzo przeїyі rodzinny skandal, staі siк zgorzkniaіy i oschіy. Ta panna z
dobrego domu, ktуr№ wіaњnie poznaі, z pewnoњci№ wkrуtce siк o tym dowie. Pуki co,
wolaі nie pchaж siк w historiк, ktуrej nie mуgіby dokoсczyж. Lepiej, їeby trzymaі siк z dala
od tej dziewczyny, nawet za cenк fizycznego dyskomfortu wywoіanego niezaspokojonym
poї№daniem.
Nie miaі w№tpliwoњci, їe przez jej sypialniк przewinкіo siк sporo mкїczyzn. Istniaіo
jednak niebezpieczeсstwo, їe ona dziaіa jak narkotyk, їe moїna siк od niej uzaleїniж. Donavan
wolaі nie sprawdzaж tego na wіasnej skуrze.
Kiedy wjechali na parking, na ktуrym zostawiіa mercedesa, czuіa siк cudownie
odprкїona, choж magia chwili nieco osіabіa i najwiкksze oszoіomienie minкіo.
Powrуt do rzeczywistoњci oznaczaі dla niej koniecznoњж powrotu do domu, gdzie
bкdzie musiaіa wypiж piwo, ktуrego sama sobie nawarzyіa. Nie powiedziaіa nikomu, dok№d
siк wybiera, domyњlaіa siк wiкc, їe domownicy bкd№ na ni№ џli. Bardzo џli.
- Serdecznie ci dziкkujк - powiedziaіa, gdy otworzywszy drzwi swojego samochodu,
odwrуciіa siк do Donavana. - To byі cudowny wieczуr.
- Dla mnie teї. Trzymaj siк z dala od moich rewirуw, nowicjuszko - powiedziaі
іagodnie. - To nie miejsce dla ciebie.
Popatrzyіa mu prosto w oczy.
- Nienawidzк swojego їycia.
- Wiкc je zmieс - odparі. - To naprawdк moїliwe, musisz tylko chcieж.
- Nie umiem walczyж.
- Naucz siк. Їycie to nie zabawa, samo niczego ci nie podaruje, raczej zabierze. O
wszystko, co ma jak№њ wartoњж, trzeba zawalczyж.
- Podobno... - Westchnкіa. - Ale w moim њwiecie ta walka rzadko bywa czysta.
- W moim rуwnieї, ale to mnie nigdy nie powstrzymywaіo. Ty teї nie daj siк
zniechкciж.
Spojrzaіa na jego muskularn№ pierњ, do ktуrej jeszcze tak niedawno siк tuliіa.
- Nigdy ciк nie zapomnк - wyznaіa.
- Nie wyobraїaj sobie Bуg wie czego - ostrzegі j№ sucho, odgarniaj№c pasemko
wіosуw, ktуre opadіo jej na twarz. - Nie potrzebujк їadnych komplikacji ani їadnych
zwi№zkуw. Naleїymy do dwуch rуїnych њwiatуw. Lepiej nie szukaj guza.
- Dopiero co poradziіeњ mi, їe mam walczyж - przypomniaіa mu, patrz№c mu w
oczy.
- Ale nie ze mn№ - odparі z naciskiem.
Uњmiech, ktуry na moment zagoњciі na jego twarzy, odmіodziі go i uj№і surowoњci
twardym rysom.
Strona 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin