Palmer Diana - 11 - Duma i pieniądze.pdf

(457 KB) Pobierz
Palmer Diana - Long tall Texans series 11 - Duma i pieniД…dze - Notatnik
Palmer Diana - Long tall Texans series 11 - Duma i pieniД…dze
DIANA PALMER
DUMA I PIENI№DZE
tіumaczyі Piotr Grzegorzewski
ROZDZIAЈ PIERWSZY
Wysoki siwy mкїczyzna staі w pewnej odlegіoњci od innych їaіobnikуw, wpatruj№c
siк z nienawiњci№ w szczupі№ postaж w czerni u boku jego siostry. To ta kobieta jest
odpowiedzialna za њmierж jego kuzyna Barry'ego. Nie tylko wpкdziіa go w alkoholizm, ale
jeszcze pozwoliіa mu usi№њж za kierownic№, kiedy byі pijany, co staіo siк przyczyn№ jego
њmierci. A teraz stoi tutaj, bogatsza o cztery miliony, i nawet jedna іza nie spіynкіa jej z
oczu. Sprawiaіa wraїenie caіkowicie obojкtnej i Ted Regan wiedziaі, їe taka w istocie byіa,
przynajmniej wobec swojego mкїa.
Jego siostra Sandy zauwaїyіa to lodowate spojrzenie i podeszіa do niego.
- Przestaс siк na ni№ gapiж. Jak moїesz byж tak nieczuіy? - wyszeptaіa gniewnie.
Sandy miaіa ciemne wіosy i byіa od niego piкtnaњcie lat mіodsza. On natomiast miaі
juї czterdzieњci lat i przedwczeњnie posiwiaіe wіosy. Ј№czyіy ich jednak takie same bікkitne
oczy i podobne charaktery.
- To ja jestem nieczuіy? - zapytaі z kpi№cym uњmieszkiem, po czym wіoїyі w usta
papierosa.
- Obiecaіeњ, їe rzucisz palenie - przypomniaіa mu.
- Palк tylko wtedy, kiedy jestem zdenerwowany. I tylko na dworze. Nie bуj siк, nic ci
nie grozi.
- Nie chodzi mi o moje zdrowie, ale o twoje. Zobaczysz, papierosy wpкdz№ ciк w
koсcu do grobu.
Uњmiechn№і siк i dotkn№і przelotnie jej twarzy.
- Postaram siк nie paliж w ogуle. Moїe tym razem mi siк uda - powiedziaі cierpko.
Popatrzyі chіodnym wzrokiem na wdowк. - Niezіy z niej numer, co? Nie widziaіem na jej
twarzy ani jednej іzy. Zupeіnie jakby dwa lata maіїeсstwa nic dla niej nie znaczyіy.
- Nikt z zewn№trz nie wie, jak naprawdк ukіada siк czyjњ zwi№zek - zaprotestowaіa
Sandy.
- Pewnie masz racjк - przyznaі. - Dlatego nigdy nie tкskniіem do їeniaczki. Chociaї
podejrzewam, їe niektуrym szczкњliwcom to siк udaje.
- Tutaj, w Jacobsville, przykіadem takiego udanego zwi№zku s№ Ballengerowie -
zauwaїyіa. - S№ nierozі№czni. Zazdroszczк im tego.
Ted nie podj№і w№tku. Zaci№gn№і siк papierosem, po czym odszukaі wzrokiem
kobietк w kapeluszu z woalk№. Staіa teraz przy czarnej limuzynie.
- Co to za pomysі z t№ woalk№? - zapytaі cierpko. - Czyїby siк baіa, їe matka
Barry'ego zacznie siк zastanawiaж, czemu jej synowa nie opіakuje swojego mкїa?
- Jesteњ cyniczny i okrutny - stwierdziіa Sandy. - Nic dziwnego, їe nigdy siк nie
oїeniіeњ. Ludzie mуwi№, їe w caіym poіudniowym Teksasie nie znajdzie siк kobieta na tyle
odwaїna, їeby ciк usidliж.
- W caіym poіudniowym Teksasie nie ma kobiety, ktуr№ bym zechciaі - odparі.
- A najmniej ze wszystkich Coreen Tarleton - dodaіa Sandy, poniewaї sposуb, w jaki
patrzyі na jej najlepsz№ przyjaciуіkк, wiele mуwiі.
- Jest mіodsza nawet od ciebie - powiedziaі szorstko. - Sama pomyњl: ona ma
dwadzieњcia cztery lata, a ja czterdzieњci. Nawet gdybym byі zainteresowany, jest dla mnie
za mіoda. A nie jestem - dodaі, patrz№c na ni№ znacz№co.
- Ona nie jest taka, jak myњlisz.
- Cieszк siк, їe jesteњ lojalna wobec swoich przyjaciуі, ale nie wmуwisz mi, їe ta
wesoіa wdуwka jest pogr№їona w rozpaczy.
- Nigdy jej nie lubiіeњ.
- Po prostu od samego pocz№tku wiedziaіem, їe niezіe z niej ziуіko.
Sandy nic na to nie odpowiedziaіa. Wiedziaіa, їe Ted jest zakochany w Coreen po
uszy, wmуwiі sobie jednak, їe jest dla niej za stary. Miaі czterdzieњci lat, ale wygl№daі
najwyїej na dwadzieњcia kilka, a drogi ciemny garnitur, ktуry miaі na sobie, tylko to wraїenie
potкgowaі.
Byі typem pracuj№cego milionera. Rzadko siedziaі przy biurku. Byі szczupіy, silny i
przystojny jak gwiazdor filmowy. Mуgі przebieraж do woli w kandydatkach na їonк. Jednak
od kiedy Coreen wyszіa za m№ї, kobiety go nie interesowaіy.
- Pojedziesz z nami, prawda? - zapytaіa Sandy. - Po lunchu zostanie odczytany
testament.
- Tak jej siк spieszy?
Strona 1
Palmer Diana - Long tall Texans series 11 - Duma i pieniД…dze
- To pomysі matki Barry'ego, nie Coreen - odparіa Sandy gniewnie.
- Wcale mnie to nie dziwi - zauwaїyі, prуbuj№c odszukaж wzrokiem drobn№,
elegancko ubran№ matkк Barry'ego. - Tina zapewne nie moїe siк doczekaж, їeby puњciж
Coreen z torbami.
- Faktycznie, wydaje siк wrogo do niej nastawiona - przyznaіa Sandy.
Ted zgasiі niedopaіek obcasem wyczyszczonego do poіysku buta.
- Nic dziwnego, w koсcu Coreen zabiіa jej syna.
- Ted!
Spojrzenie jego bікkitnych oczu byіo tak ostre, їe mogіoby przeci№ж diament.
- Nigdy go nie kochaіa - powiedziaі. - Wyszіa za niego za m№ї tylko dlatego, їe po
њmierci ojca nie miaіa grosza przy duszy. A potem zamieniіa jego їycie w piekіo. Myњlisz,
їe nie wiem? Wypіakiwaі siк na moim ramieniu.
- Niby jak? W ci№gu caіego ich maіїeсstwa byіeњ u nich zaledwie raz - odparіa. -
Odmуwiіeњ nawet zostania druїb№ na ich њlubie.
Odwrуciі wzrok.
- Spotykaliњmy siк w Victorii - wyjaњniі. - A poza tym czкsto do mnie dzwoniі.
Wiem, jak wygl№daіo jego maіїeсstwo z Coreen. To przez ni№ zacz№і piж.
- Coreen jest moj№ przyjaciуіk№ - odrzekіa. - Nawet jeњli to prawda, dla mnie to jest
bez znaczenia. Przyjaciele wiele sobie wybaczaj№.
Wzruszyі ramionami.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Nie mam przyjaciуі.
Sandy doskonale o tym wiedziaіa. Ted nikomu nie ufaі na tyle, by siк z kimkolwiek
zaprzyjaџniж.
- Mуgіbyњ przynajmniej zіoїyж jej kondolencje - zauwaїyіa.
- Czemu miaіbym okazywaж jej wspуіczucie, skoro њmierж mкїa nic dla niej nie
znaczy? Poza tym nie lubiк robiж czegoњ tylko dla zachowania pozorуw.
Sandy westchnкіa ciкїko i wrуciіa do Coreen.
Droga z cmentarza do zbudowanej z czerwonych cegieі rezydencji Tarletonуw byіa
krуtka. Coreen przez caіy czas milczaіa. Dopiero tuї przed dotarciem na miejsce spojrzaіa na
Sandy i zapytaіa:
- Ted powiedziaі ci coњ o mnie, prawda? - Jej twarz byіa bardzo blada w
obramowaniu krуtkich, prostych czarnych wіosуw, a spojrzenie niebieskich oczu peіne
rozpaczy.
Sandy skrzywiіa siк.
- Tak - przyznaіa niechкtnie.
- Nie musisz przede mn№ ukrywaж, jakie jest nastawienie Teda do mnie -
powiedziaіa Coreen. - Znam go od czasu, kiedy zostaіyњmy przyjaciуіkami, pamiкtasz?
- Tak, pamiкtam.
- Nigdy mnie nie lubiі. - Coreen nie wspomniaіa, sk№d o tym wie, ani їe to przez
niego poњlubiіa mкїczyznк, do ktуrego nic nie czuіa.
- Ted nie chce siк wi№zaж. Woli fruwaж z kwiatka na kwiatek.
- Ucieczka waszej matki musiaіa byж dla niego naprawdк duїym ciosem. - Coreen
doskonale znaіa historiк rodziny Reganуw.
- Tak. To go zraziіo do kobiet. Z tego powodu jest samotny przez wiкksz№ czкњж
swojego їycia. - Westchnкіa. - Przez jakiњ czas miaіam nadziejк, їe uda mu siк z tob№
zwi№zaж. Potem jednak wyszіaњ za m№ї. Nie mуgі ci tego wybaczyж. Wci№ї nie moїe.
Dziwne, prawda?
Wyraz twarzy Coreen nie zdradzaі, o czym myњli. Do perfekcji opanowaіa sztukк
skrywania emocji. Barry potrafiі wykorzystaж nawet najmniejsze oznaki jej sіaboњci.
Tylko raz pozwoliіa sobie na szczeroњж wobec niego. Byli zaledwie kilka tygodni po
њlubie, kiedy przyznaіa siк do uczucia, jakie їywiіa do Teda. Dopiero pуџniej uњwiadomiіa
sobie, їe nie powinna byіa tego robiж. I szybko zrozumiaіa, їe ten bі№d bкdzie j№ duїo
kosztowaі. Tej nocy Barry upiі siк i j№ pobiі. To j№ nauczyіo chowaж bardzo gікboko
wszelkie uczucia.
- Wygl№da na to, їe niedіugo bкdzie po wszystkim - zauwaїyіa Sandy.
- Naprawdк? - zdziwiіa siк Coreen. Jej dіugie, zadbane paznokcie zacisnкіy siк na
czarnej torebce.
- Dlaczego Tina nalegaіa, їeby tak szybko odczytano testament? - zapytaіa
niespodziewanie jej przyjaciуіka.
- Jest њwiкcie przekonana, їe Barry zapisaі jej wszystko, і№cznie z domem -
Strona 2
Palmer Diana - Long tall Texans series 11 - Duma i pieniД…dze
wyszeptaіa Coreen. - Wiesz, їe byіa przeciwna naszemu maіїeсstwu. Jeњli na mocy
testamentu zostanie jedyn№ spadkobierczyni№, wyrzuci mnie na bruk, jeszcze zanim
zapadnie zmrok. Zaіoїк siк, їe dostanie wszystko. To byіoby bardzo podobne do Barry'ego. W
czasie trwania naszego maіїeсstwa dostawaіam od niego na їycie sto dolarуw tygodniowo i
musiaіo mi to wystarczyж na wszystko, w tym na utrzymanie i zakupy.
Sandy przyjrzaіa jej siк baczniej. Nagle dotarіo do niej, їe sukienka, ktуr№ Coreen ma
na sobie, juї dawno wyszіa z mody.
- Mam tylko te ubrania, ktуre kupiіam przed zam№їpуjњciem - wyjaњniіa Coreen,
unikaj№c wzroku przyjaciуіki.
Sandy uњwiadomiіa sobie, їe Tina Tarleton z kolei jest ubrana w sukienkк, ktуra
musiaіa kosztowaж fortunк, i їe odjechaіa sprzed cmentarza nowiutkim lincolnem.
- Ale dlaczego? Dlaczego Barry tak ciк traktowaі?
Coreen uњmiechnкіa siк smutno.
- Miaі swoje powody - odpowiedziaіa wymijaj№co. - Nie zaleїy mi na pieni№dzach -
dodaіa cicho. - Umiem pisaж na maszynie i skoсczyіam kurs socjologii. Jakoњ sobie poradzк.
- Nie martw siк. Barry z pewnoњci№ ci coњ zapisaі!
Coreen pokrкciіa gіow№.
- Nie s№dzк. On mnie nienawidziі. Przywykі do tego, їe kobiety њwiata poza nim nie
widz№. Nie mуgі znieњж myњli, їe moїe byж na drugim miejscu. - Nie sprecyzowaіa, co ma
na myњli. - Przynajmniej nie muszк juї siк baж - dodaіa. - Bardzo siк wstydzк...
- Czego?
- Tego, їe czujк ulgк - wyszeptaіa, jakby baіa siк, їe usіyszy j№ ktoњ niepowoіany. -
To juї koniec! Ostateczny koniec! I niech sobie ludzie myњl№, co chc№, nic mnie to nie
obchodzi. - Zadrїaіa.
Sandy byіa zaintrygowana, ale nie chciaіa byж wњcibska. Coreen kiedyњ z
pewnoњci№ jej o tym opowie. Barry robiі wszystko, co w jego mocy, by uniemoїliwiж im
spotykanie siк. Nie їyczyі sobie, by jego їona utrzymywaіa kontakty z kimkolwiek, nawet z
kobiet№. Pocz№tkowo Sandy myњlaіa, їe po prostu jest nieprzytomnie zakochany w jej
przyjaciуіce. Stopniowo przekonywaіa siк jednak, їe to jakieњ inne, o wiele mroczniejsze
uczucie kaїe mu siк tak zachowywaж. Cokolwiek siк za tym kryіo, Coreen nigdy siк jej z
tego nie zwierzyіa.
- Byіoby miіo, gdybyњ nie musiaіa siк wymykaж z domu, їeby zjeњж ze mn№ od
czasu do czasu lunch - powiedziaіa.
- Mam nadziejк, їe nie powiedziaіaњ Tedowi o tych naszych spotkaniach? - zapytaіa
Coreen, posyіaj№c jej zza woalki zmartwione spojrzenie.
- Nie, nie mogіam mu o tym powiedzieж. Mуwi№c szczerze, Ted zabroniі mi w ogуle
o tobie wspominaж.
Szczupіe ramiona drgnкіy nerwowo, a niebieskie oczy zwrуciіy siк do okna.
- Rozumiem.
- A ja nie - wyszeptaіa Sandy. - W ogуle go nie rozumiem. I wstyd mi, їe dzisiaj tak
siк zachowuje.
- Barry byі mu bardzo bliski.
- Moїe rzeczywiњcie, na swуj sposуb. I moїe wіaњnie dlatego Ted nigdy nie prуbowaі
zrozumieж, jak to wygl№da z twojej perspektywy. Barry byі w towarzystwie mкїczyzn
zupeіnie inny niї z tob№.
- Tak, wiem.
Limuzyna zatrzymaіa siк i kierowca otworzyі przed nimi drzwi.
- Dziкkujк, Henry - powiedziaіa Coreen serdecznym tonem.
Szofer byі piкжdziesiкciokilkuletnim, barczystym mкїczyzn№ o krуtko ostrzyїonych
wіosach, byіym wojskowym. Wiele mu zawdziкczaіa, odk№d Barry zatrudniі go pуі roku
wczeњniej. Plotkowano nawet na ten temat, niektуrzy wrкcz sugerowali, їe Coreen
przyprawia mкїowi rogi. W rzeczywistoњci Henry peіniі zupeіnie inn№ rolк. Nie mogіa
jednak o tym nikomu powiedzieж.
Henry nisko siк ukіoniі.
Sandy weszіa do domu razem z Coreen. Przy okazji zauwaїyіa, їe nie ma tam
pokojуwki ani kamerdynera, w ogуle їadnej sіuїby. W tak duїym domu to byіo dosyж
dziwne.
Coreen dostrzegіa wyraz zmieszania na twarzy przyjaciуіki. Zdjкіa kapelusz z
woalk№ i poіoїyіa go na stoliku.
- Barry zwolniі caі№ sіuїbк z wyj№tkiem Henry'ego - wyjaњniіa. - Jego teї chciaі
zwolniж, ale przekonaіam go, їe przyda mu siк szofer.
Strona 3
Palmer Diana - Long tall Texans series 11 - Duma i pieniД…dze
Sandy nic nie powiedziaіa.
Coreen popatrzyіa na przyjaciуіkк.
- Myњlisz, їe z nim sypiam? - zapytaіa.
Sandy zacisnкіa wargi.
- Teraz, kiedy go zobaczyіam, juї tak nie myњlк - odparіa z bіyskiem w oczach.
Coreen rozeњmiaіa siк po raz pierwszy od wielu dni. Ruszyіa w kierunku salonu.
- Rozgoњж siк, zrobiк ci kawк.
- Nie musisz. Pozwуl, їe ciк wyrкczк. Odpocznij. Spaіaњ dzisiaj chociaї trochк?
Coreen wzruszyіa ramionami. Miaіa ponad metr szeњжdziesi№t wzrostu. Sandy byіa
od niej o kilka centymetrуw wyїsza.
- Mкcz№ mnie koszmary - wyznaіa.
- Lekarz nie przepisaі ci nic na sen?
- Nie chcк siк szprycowaж narkotykami.
- Branie њrodkуw nasennych po њmierci mкїa to jeszcze nie szprycowanie siк
narkotykami.
- Mniejsza o to, po prostu nie chcк traciж nad sob№ kontroli. - Usiadіa na kanapie.
- Na pewno nie chcesz, їebym...
Drzwi do salonu otworzyіy siк niespodziewanie. Sandy i Coreen znaіy tylko jedn№
osobк, ktуra byіa tak pewna siebie, їe uwaїaіa, їe nie musi pukaж. Ted wszedі do pokoju,
poluџniaj№c krawat. Nie miaі na gіowie kapelusza kowbojskiego, ktуry zwykle nosiі.
Wygl№daі elegancko i zarazem dziwnie w drogim garniturze.
- Wіaњnie miaіam zamiar zrobiж kawк - powiedziaіa Sandy, patrz№c na niego
ostrzegawczo. - Tobie teї?
- Jasne. Nie pogardzк teї herbatnikiem. Nie jadіem њniadania.
- Zobaczк, co uda mi siк znaleџж. - Sandy dziwiіa siк w duchu, їe nikt nie zatroszczyі
siк o jedzenie, zgodnie z prowincjonalnym obyczajem. Jacobsville to przecieї wieњ, gdzie
wszyscy mieszkaсcy s№ bardzo zїyci.
Ted nie miaі їadnych zahamowaс przed zadawaniem trudnych pytaс. Usiadі w fotelu
naprzeciw kanapy w kolorze bordo, na ktуrej siedziaіa Coreen.
- Dlaczego nikt nie przyniуsі jedzenia? - zapytaі ze zіoњliwym uњmiechem. - Czy
twoi s№siedzi podobnie jak ja uwaїaj№, їe to ty go zabiіaњ?
Coreen zrobiіo siк sіabo. Zmobilizowaіa siк jednak i odwaїnie spojrzaіa w jego
chіodne bікkitne oczy. Puњciіa mimo uszu tк jawn№ zniewagк.
- Nie mieliњmy bliskich s№siadуw ani przyjaciуі. Barry nie przepadaі za
towarzystwem.
- A ty nie przepadaіaњ za Barrym - stwierdziі. - Wiem od niego o wszystkim, Coreen.
O wszystkim.
Domyњlaіa siк, co mуgі powiedzieж mu Barry. Lubiі utrzymywaж znajomych w
przekonaniu, їe jest oziкbіa. Zamknкіa oczy i potarіa rкk№ czoіo.
- Nie masz їadnych spraw do zaіatwienia? - zapytaіa zmкczonym gіosem. - I to wielu
spraw?
Zaіoїyі nogк na nogк i rozsiadі siк wygodnie.
- Mуj kuzyn nie їyje - przypomniaі jej. - Przyjechaіem na pogrzeb.
- Pogrzeb juї siк skoсczyі - odpowiedziaіa z naciskiem.
- A ty jesteњ bogatsza o cztery miliony. Przynajmniej do chwili odczytania
testamentu. Tina juї tu jedzie.
- Bez w№tpienia za twoj№ namow№ - stwierdziіa.
Uniуsі ze zdziwieniem brwi.
- Nie musiaіem jej do niczego namawiaж.
Byіa bezgranicznie udrкczona cierpieniem minionych dwуch lat. Nie miaіa juї siіy.
Podniosіa na niego wzrok.
- Nie w№tpiк.
Wstaіa z kanapy. Wygl№daіa bardzo elegancko w czarnej sukience, ktуra opinaіa jej
smukіe ciaіo, jego zdaniem odrobinк zbyt szczupіe. Nie chciaі dostrzec, jak mizernie
wygl№da. Wiedziaі, їe nie kochaіa Barry'ego. Z pewnoњci№ nie pіakaіa po nim.
- Nie oczekuj zbyt wiele - powiedziaі.
- Nie zabiіam Barry'ego - odparіa.
Ted rуwnieї siк podniуsі.
- Pozwoliіaњ mu usi№њж za kierownic№, chociaї byі pijany. Tak siк skіada, їe
wychowaіem siк w Jacobsville. Znam wiкkszoњж ludzi, ktуrzy tutaj mieszkaj№. Wiesz
chyba, їe Sandy i ja wrуciliњmy tu niedawno? I powiem ci jedno: wszyscy mуwi№ tylko o
Strona 4
Palmer Diana - Long tall Texans series 11 - Duma i pieniД…dze
њmierci Barry'ego. Byliњcie razem na przyjкciu. Przesadziі trochк z alkoholem, to prawda.
Ale wiedz№c o tym, wcale nie miaі zamiaru siadaж za kуіkiem. Chciaі, їebyњ odwiozіa go
do domu. Tylko їe ty odmуwiіaњ. Wiкc pojechaі sam i spadі z mostu.
Wiкc ludzie tak to przekrкcili... Wpatrywaіa siк w milczeniu w Teda. Sandy nie
wspominaіa, їe wrуciі do Jacobsville. Jak zniesie mieszkanie z nim w tym samym mieњcie?
- Nie bronisz siк? Nie masz їadnego usprawiedliwienia? - rzuciі kpi№co. - Їadnych
wyjaњnieс?
- Po co? I tak mi nie uwierzysz.
- Co racja, to racja - przyznaі i wіoїyі rкce do kieszeni, wsіuchuj№c siк w haіasy
dobiegaj№ce z kuchni. To Sandy przypominaіa mu o swoim istnieniu.
Coreen usiіowaіa powstrzymaж drїenie r№k. W koсcu skrzyїowaіa je na piersi. Czy
naprawdк on musi patrzeж na ni№ takim oskarїycielskim wzrokiem?
- Wiesz, dlaczego tu jestem? Barry napisaі do mnie dwa tygodnie temu. Poinformowaі
mnie, їe zmieniі testament i їe jest w nim wzmianka o mnie. - Spojrzaі na ni№ kpi№co. - Nie
wiedziaіaњ?
Nie wiedziaіa. Barry poinformowaі j№ tylko, їe zmieniі testament. Nie miaіa pojкcia,
czego dotyczyіy te zmiany.
- Tina teї jest w nim wspomniana, jak s№dzк - ci№gn№і z triumfalnym uњmiechem
na twarzy.
Miaіa juї tego wszystkiego naprawdк doњж. Byіa bardzo zmкczona koszmarem, w
ktуrym їyіa przez ostatnie dwa lata, a jeszcze bardziej niekoсcz№cym siк przesіuchaniem. Z
ciкїkim westchnieniem odgarnкіa do tyіu krуtkie wіosy.
- Ted, idџ st№d - powiedziaіa bіagalnie. - Proszк ciк, idџ juї st№d.
Nagle zrobiіo siк jej sіabo. Cierpienie zіamaіo jej ducha. Poczuіa na rzкsach іzy i
odwrуciіa siк, by je ukryж. Zachwiaіa siк i nagle ujrzaіa, їe podіoga zaczyna siк do niej
niebezpiecznie zbliїaж.
Ted Regan podbiegі do niej i zіapaі j№ za ramiona. Spojrzaі na jej blad№, mizern№
twarz. A potem bez sіowa otoczyі j№ ramionami i trzymaі w nich іagodnie, bez namiкtnoњci.
- Jak tyњ to zrobiіa? - zapytaі, jakby potknкіa siк rozmyњlnie.
Јzy wypeіniіy jej oczy, kiedy staіa sztywno w jego objкciach. Nie wiedziaі, nie mуgі
wiedzieж, jak przez ostatnie dwa lata wygl№daіo jej їycie.
- Nie zrobiіam tego specjalnie - wyszeptaіa. - Przecieї nie dlatego, їe nie mogіam siк
doczekaж, kiedy mnie weџmiesz w ramiona! Nie chcк od ciebie nic!
Ton jej gіosu sprawiі, їe jego i tak juї zіy nastrуj jeszcze siк pogorszyі.
- Nawet mojej miіoњci? - zapytaі kpi№co. - Kiedyњ o ni№ zabiegaіaњ - przypomniaі
jej lodowatym gіosem.
Zadrїaіa. To wspomnienie, podobnie jak wiкkszoњж innych z minionych dwуch lat,
nie byіo zbyt miіe. Prуbowaіa siк odsun№ж, ale jego wielkie dіonie, ktуre zaciskaіy siк na jej
ramionach, nie pozwoliіy na to.
Byіa њwiadoma, zbyt њwiadoma њwieїego zapachu jego ciaіa, jego nierуwnego
oddechu, ruchu jego atletycznej piersi. Ted, pomyњlaіa ze smutkiem. Ted!
Poіoїyіa rкce zaciњniкte w piкњci na jego torsie. Zamknкіa oczy i zacisnкіa zкby.
Zacz№і j№ gіaskaж po plecach. Jednoczeњnie czuіa jego ciepіy oddech we wіosach
nad czoіem. Byі tak wysoki, їe siкgaіa mu ledwie do nosa.
Wyczuwaіa twarde miкњnie i gкste wіosy na jego piersi. Dawaі jej pocieszenie, coњ,
czego nie zaznaіa od dwуch dіugich lat. Ale Ted jest podobnie jak Barry silnym,
dominuj№cym mкїczyzn№, a ona nie jest juї t№ mіod№ kobiet№, ktуra go uwielbiaіa.
Wiedziaіa, co mкїczyџni skrywaj№ pod pozorami ogіady, i nie mogіa staж tak blisko niego,
nie czuj№c obawy. Barry j№ tego nauczyі. Jкknкіa, kiedy poczuіa silne palce Teda na
ramionach. Bezwiednie њciskaі j№ tak mocno, їe bкdzie miaіa siniaki. A moїe zdaje sobie z
tego sprawк? Moїe chce j№ w ten sposуb ukaraж?
Ted usіyszaі jej westchnienie i wbrew sobie przestaі siк kontrolowaж.
- Och, na miіoњж bosk№ - mrukn№і i nagle przytuliі j№ tak mocno, їe pomiкdzy
nimi nie byіo nawet centymetra wolnej przestrzeni.
Zadrїaіa. Jeszcze dwa lata temu daіaby wszystko, by staж tak blisko niego. Teraz
jednak miaіa w gіowie tylko mgliste wspomnienie Teda i gorzkie, zіe wspomnienie
Barry'ego. Kontakt fizyczny napeіniaі j№ strachem i bуlem.
Z jej oczu popіynкіy іzy. Staіa sztywno w ramionach Teda i pozwalaіa, by spіywaіy
jej po policzkach, kiedy ogarniaі j№ coraz wiкkszy bуl. Szloch wstrz№sn№і jej ciaіem.
Opіakiwaіa Barry'ego, ktуrego nigdy nie kochaіa, ale opіakiwaіa teї siebie, poniewaї Ted
trzymaі j№ z tak№ wzgard№, a nawet jeњli nie, to przecieї Barry zniszczyі j№ jako kobietк.
Strona 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin