Fiedler Arkady - Kobiety mej młodości.pdf
(
625 KB
)
Pobierz
Arkady Fiedler - Kobiety mej m³odoœci
Arkady Fiedler
Kobiety mej młodo
Ļ
ci
Rzeczy wybrane
Słowo wst
ħ
pne
Kiedy kobieta pojawiła si
ħ
pierwszy raz na stronicach ksi
ĢŇ
ki Arkadego
Fiedlera?
Było to chyba w wydanej w roku 1935 ksi
ĢŇ
ce pt. Ryby
Ļ
piewaj
Ģ
w
Ukajali, pierwszym bestsellerze tego nigdy nie sytego kochanka natury,
zauroczonego ni
Ģ
i stale na nowo odkrywaj
Ģ
cego. Pojawiła si
ħ
jako twór natury
najpi
ħ
kniejszy i najwdzi
ħ
czniejszy, poci
Ģ
gaj
Ģ
cy i fascynuj
Ģ
cy. T
Ģ
pierwsz
Ģ
była
córka Metysa i Indianki Kampa, miała lat... na
Ļ
cie, na imi
ħ
Dolores. Poza tym
(zacytujmy wspominaj
Ģ
cego j
Ģ
Autora) miała „jasnobr
Ģ
zow
Ģ
cer
ħ
, wilgotne usta,
Ļ
miałe oczy, a pod jej kaftanikiem pr
ħŇ
yły si
ħ
zuchwale dojrzewaj
Ģ
ce kształty
kobiece. Był to typowy produkt tych stron, zrodzony na pograniczu puszczy i
cywilizacji... Dziewczyna nale
Ň
ała jeszcze do puszczy, która nie wypu
Ļ
ciła jej ze
swych obj
ħę
, lecz
Ļ
wiat cywilizacji ju
Ň
zaszczepił w niej ogromn
Ģ
ciekawo
Ļę
porywaj
Ģ
cej t
ħ
sknoty".
Potem ju
Ň
nieodzownie miały pojawia
ę
si
ħ
jej nast
ħ
pczynie, w Kanadzie
pachn
Ģ
cej
Ň
ywic
Ģ
, w serii gor
Ģ
cych opowie
Ļ
ci o Madagaskarze „okrutnym
czarodzieju",w tahita
ı
skich wspomnieniach. Po co zreszt
Ģ
wylicza
ę
, wystarczy
wzi
Ģę
do r
ħ
ki któr
Ģ
kolwiek ksi
ĢŇ
k
ħ
Arkadego Fiedlera (no, mo
Ň
e poza tymi
specjalnie dla młodych czytelników napisanymi), by odkry
ę
wdzi
ħ
czny portrecik,
melancholijn
Ģ
czy autoironiczn
Ģ
wspomink
ħ
, romantyczne zwierzenie. Tak, nie
bójmy si
ħ
tego niemodnego, staro
Ļ
wiecko brzmi
Ģ
cego okre
Ļ
lenia. Arkady Fiedler
był romantykiem, umiej
Ģ
cym kocha
ę
za ka
Ň
dym razem z takim samym
temperamentem i oddaniem.
To co dotychczas wyłaniało si
ħ
spo
Ļ
ród barwnych, pełnych d
Ņ
wi
ħ
ków i
zapachów opowie
Ļ
ci o najdalszych kontynentach i egzotycznych wyspach,
zyskało teraz rang
ħ
pełnego wyznania, sumy najosobistszych prze
Ň
y
ę
i
wspomnie
ı
, maj
Ģ
cych najwi
ħ
ksz
Ģ
warto
Ļę
. I jak
Ň
e szczerych; oferowanych
czytelnikowi z nie zwyczajn
Ģ
nad Wisł
Ģ
i Wart
Ģ
otwarto
Ļ
ci
Ģ
. Ale
ʧ
jak si
ħ
rzekło
ʧ
kobieta i natura stopione s
Ģ
w twórczo
Ļ
ci Arkadego Fiedlera w jedno
Ļę
prze
Ň
ywan
Ģ
z jednakow
Ģ
intensywno
Ļ
ci
Ģ
. Jak chocia
Ň
by w tym fragmencie:
„Znam przecie
Ň
inn
Ģ
puszcz
ħ
, hen daleko na południu, nad Amazonk
Ģ
. Kocham j
Ģ
i t
ħ
skni
ħ
do niej. Jest wspaniała, wybuchowa, tajemnicza, gor
Ģ
ca jak pi
ħ
kna
kobieta, jest przy tym pełna spazmów i zasadzek, zdradliwa, okrutna i zachłanna.
Jak nami
ħ
tna, zła kobieta
ʧ
puszcza nad Amazonk
Ģ
najpierw upaja, potem m
ħ
czy
i po
Ň
era. Człowiek boi si
ħ
jej, a jednak t
ħ
skni..."
Czy
Ň
wi
ħ
c dziwi
ę
si
ħ
mo
Ň
na, kiedy przed naszymi oczami przesuwa
ę
si
ħ
b
ħ
dzie korowód przywołany imionami Benaczehiny, Velomody, Kintany, Reri,
Hutii, Pajpy... W ka
Ň
dej z nich Arkady Fiedler potrafił odkry
ę
co
Ļ
wyró
Ň
niaj
Ģ
cego, powiedzie
ę
o ka
Ň
dej co
Ļ
miłego. Chocia
Ň
nie wszystkie na to
zasłu
Ň
yły.
Ten bukiet egzotycznych kwiatów z dalekich d
Ň
ungli i wysp
przypomnianych na kartach tej ksi
ĢŇ
ki, to tylko niektóre z kobiet wyst
ħ
puj
Ģ
cych w
Ň
yciu Autora. Bo s
Ģ
po
Ļ
ród nich i te pierwsze, dzieci
ħ
ce, i młodzie
ı
cze:
towarzyszka zabaw z podwórka, szkolna miło
Ļę
(której imi
ħ
ʧ
o niewdzi
ħ
czno
Ļ
ci
m
ħ
ska
ʧ
Autor zapomniał),' francuska wie
Ļ
niaczka Odette, przedmiot westchnie
ı
młodego Polaka w pruskim mundurze, siostra przyjaciela, Felka Szmyta
ʧ
Stefka, Wanda, Janka, „gor
Ģ
ca" i niezbyt wierna Andra... Z ka
Ň
d
Ģ
z nich ł
Ģ
czyło
Arkadego Fiedlera uczucie gł
ħ
bsze lub przelotne, krótkotrwała fascynacja lub
gwałtowna, niekiedy
Ļ
lepa miło
Ļę
. Ale s
Ģ
we wspomnieniach i inne kobiety: te, w
których kr
ħ
gu si
ħ
znalazł, z którymi si
ħ
zaprzyja
Ņ
nił, które darzył uczuciem
gł
ħ
bokim i szczególnym. A wi
ħ
c ekscentryczna Bela Czajka, bohaterka ruchu
oporu Krystyna Skarbek, tancerka Liii Badmajew, pozna
ı
ska „diseuse'a" Tola
Korian...
Ukazuj
Ģ
c milionom czytelników dzieje swych młodzie
ı
czych romansów,
stworzył Arkady Fiedler tym samym pierwsz
Ģ
i jedyn
Ģ
w bogatym swym dorobku
pisarskim... ksi
ĢŇ
k
ħ
o miło
Ļ
ci*. Ukazuje si
ħ
ona w czasie, kiedy pisanie na ten
temat jak gdyby wyszło z mody, jakby literatów przestało interesowa
ę
to
najpi
ħ
kniejsze ludzkie uczucie. Pisarz ukazuje nam tej miło
Ļ
ci ró
Ň
ne odcienie.
Prezentuje nam wi
ħ
c miło
Ļę
naiwn
Ģ
i sentymentaln
Ģ
, zmysłow
Ģ
i „niedobr
Ģ
",
gor
Ģ
c
Ģ
i frywolnie przelotn
Ģ
. Zwierzaj
Ģ
c si
ħ
, a wi
ħ
c na podstawie własnych
prze
Ň
y
ę
, przekonuje nas, czym mo
Ň
e by
ę
uczucie ł
Ģ
cz
Ģ
ce m
ħŇ
czyzn
ħ
i kobiet
ħ
i ile
mo
Ň
e mie
ę
odmian. Prawd
Ģ
jest,
Ň
e trudno znale
Ņę
w tej dziedzinie i powiedzie
ę
na ten temat co
Ļ
, czego jeszcze w literaturze nie było. My
Ļ
l
ħ
jednak,
Ň
e Arkademu
Fiedlerowi udało si
ħ
przekaza
ę
co
Ļ
własnego. I nie ma w tym tajemnicy,
Ň
e pisał o
sobie, o swej niepowtarzalnej osobowo
Ļ
ci, o tym, co prze
Ň
ył i czego sam
do
Ļ
wiadczył. A wi
ħ
c tak samo jak we wszystkich poprzednich ksi
ĢŇ
kach, którymi
urzekł czytelników Polski, Europy, Ameryki i Azji.
Udajmy si
ħ
zatem z autorem w kolejn
Ģ
, pasjonuj
Ģ
c
Ģ
podró
Ň
. W najbardziej
egzotyczn
Ģ
krain
ħ
ludzkich uczu
ę
i ich meandrów
Zdzisław Beryt
1. O miło
Ļ
ci i o szkole
W
lecie 1911 roku, gdy miałem szesna
Ļ
cie lat, przyszło na mnie, co
przyj
Ļę
musiało: zadurzyłem si
ħ
po uszy. Cz
ħĻ
ciowo win
ħ
ponosił warszawski
dziennikarz, który przed mniej wi
ħ
cej rokiem brał udział w posiedzeniu
redakcyjnym w mieszkaniu mego ojca; był wirtuozem polskiego słowa i ol
Ļ
niewał
mnie sw
Ģ
j
ħ
zykow
Ģ
swad
Ģ
. Wi
ħ
c gdy na słonecznej pla
Ň
y w Sopocie, w lipcu
1911 roku, poznałem wesołe a pełne wdzi
ħ
ku grono kilkorga młodych
warszawiaków w moim wieku lub nieco starszych, kipi
Ģ
cych zuchwał
Ģ
rado
Ļ
ci
Ģ
ʧ
straciłem głow
ħ
. Cał
Ģ
dusz
Ģ
zbratałem si
ħ
z urocz
Ģ
ferajn
Ģ
; z miłym
Zdzitowieckim (zapomniałem jego imienia) byłem potem przez długie lata w
kontakcie, a w owej dziewczynie zakochałem si
ħ
piorunem i na zabój.
Nie pami
ħ
tam jej słodkiego oczywi
Ļ
cie imienia ani nazwiska, ale cholerny
Amor strzelił do mnie celniej, ni
Ň
uczyniłby to dziki Indianin. Nie dotkn
Ģ
łem jej
ani palcem, nie pocałowałem jej boskich ust, nawet w
Ģ
tpi
ħ
, czy jej co
Ļ
napomkn
Ģ
łem o swym afekcie, ale łupn
ħ
ło mnie zdrowo. Łupn
ħ
ło mnie tak
dokumentnie,
Ň
e w nast
ħ
pnych miesi
Ģ
cach b
ħ
d
Ģ
c ju
Ň
w Poznaniu, chodziłem jak
oczadziały i na
Ļ
w. Michała przyniosłem złe
Ļ
wiadectwo, a w nast
ħ
pnym roku, na
Wielkanoc nie dostałem promocji do wy
Ň
szej prymy. Przepadłem z historii i
chemii.
ĺ
mieszne: nie dopisała pami
ħę
.
Niezale
Ň
nie od straty czesnego, które nie było bagatelne w niemieckiej
wy
Ň
szej uczelni realnej, taki szkolny dramat w owe czasy zawsze spadał na
rodzin
ħ
jak ci
ħŇ
ki cios moralny. Wszyscy si
ħ
tym ogromnie przejmowali. Moj
Ģ
własn
Ģ
zgryzot
ħ
pogł
ħ
biał jeszcze widok zmartwionych rodziców; zwłaszcza
ojciec nie mógł si
ħ
otrz
Ģ
sn
Ģę
ze strapienia przez par
ħ
dni. W duszy, w poczuciu
winy, wyłem z bole
Ļ
ci. Dopiero około gwiazdki ust
Ģ
piło sopockie zadurzenie, ale
chocia
Ň
zmysł i rozum powracał do równowagi, t
ħ
sknota za tym, co było w lecie,
wci
ĢŇ
mnie trawiła. Znamienne,
Ň
e w tych miesi
Ģ
cach Sienkiewiczowska Trylogia
niosła mi ogromn
Ģ
ulg
ħ
, i to z osobliwych przyczyn. Nami
ħ
tnie czytałem j
Ģ
, bo jej
bohaterowie dziwnie przypominali mi uroczych warszawiaków z pla
Ň
y sopockiej,
a przede wszystkim moj
Ģ
wybrank
ħ
, i to mi sprawiało rzewn
Ģ
, nie wysłowion
Ģ
pociech
ħ
. Ale po trzech kwartałach wszystko si
ħ
we mnie wygładziło i min
Ģ
ł
pierwszy w
Ň
yciu
Ň
ar uczniowskiego szału.
2. Stefka
S
tefka, o dwa lata młodsza ode mnie, siostra mego przyjaciela, a córka
zaprzyja
Ņ
nionej z naszym domem rodziny, była dla mnie istot
Ģ
blisk
Ģ
, jak gdyby
siostr
Ģ
. I tak te
Ň
zawsze j
Ģ
traktowałem. Od czasów dzieci
ı
stwa bawili
Ļ
my si
ħ
razem, szamotali, gniewali i znów godzili; po prostu ani fizycznie, ani psychicznie
nie spostrzegłem w niej ładnej dziewczyny i patrzyłem na ni
Ģ
jedynie jak na
siostr
ħ
. Była dla mnie tylko mił
Ģ
Stefk
Ģ
.
Kiedy
Ļ
, maj
Ģ
c prawdopodobnie siedemna
Ļ
cie lat, słyszałem jak matka z
podziwem opowiadała w
Ļ
ród znajomych o niezwykłej urodzie Stefki. Gdy
niebawem kto
Ļ
inny zachwycał si
ħ
przy mnie pi
ħ
kno
Ļ
ci
Ģ
dziewczyny, zdziwiłem
si
ħ
. Przy najbli
Ň
szej sposobno
Ļ
ci, zaciekawiony, przyjrzałem si
ħ
dokładniej
pannicy i stwierdziłem,
Ň
e, owszem, i matka, i ten kto
Ļ
inny nie byli dalecy od
prawdy.
Stefka miała wtedy chyba pi
ħ
tna
Ļ
cie lat, figur
ħ
zgrabn
Ģ
, ju
Ň
mocno
dziewcz
ħ
c
Ģ
, włosy bujne, prawie krucze, twarz
Ļ
licznie owaln
Ģ
, usta pełne, oczy
wyj
Ģ
tkowo gł
ħ
bokie, ciemne, o długich rz
ħ
sach. Pó
Ņ
niej, po kilku latach, ujrz
ħ
podobne rz
ħ
sy u młodej Francuzki Odette, ale b
ħ
d
ħ
na nie inaczej patrzył, ni
Ň
patrzyłem na rz
ħ
sy pi
ħ
tnastoletniej Stefki. Jej oczy
ʧ
trzeba to przyzna
ę
ʧ
były
Ļ
liczne, wyra
Ň
ały ciepło, jakie
Ļ
ogromne zaufanie do
Ļ
wiata i gł
ħ
bi
ħ
, je
Ļ
li nie
m
Ģ
dro
Ļ
ci, to na pewno uczucia. Nie m
Ģ
dro
Ļ
ci, nie sprytu
ʧ
stwierdzałem wtedy w
duchu z
Ň
artobliwym przek
Ģ
sem, rad,
Ň
e wreszcie znalazłem w Stefce co
Ļ
ujemnego.
Do tego dochodziła jeszcze łagodno
Ļę
usposobienia. Dziewczyna była nad
wyraz subtelna, aksamitna, jak gdyby wci
ĢŇ
niepewna siebie, i te cechy, tak
rozbrajaj
Ģ
ce, podzielało w równej mierze jej rodze
ı
stwo, brat i dwie młodsze
siostry. Jak
Ň
e z innej gliny byłem ja, skory do gwałtownych
Ļ
miechów i
wybuchów temperamentu.
Owe wszystkie dziewcz
ħ
ce walory Stefki, widziane i przyjmowane na
chłodno, okiem rzeczowego obserwatora, nie robiły na mnie najmniejszego
wra
Ň
enia. Nie byłem ju
Ň
oboj
ħ
tny na sprawy seksu,
Ļ
niły mi si
ħ
po nocach
nami
ħ
tne zjawy, ale na Stefk
ħ
spogl
Ģ
dałem jak na półsiostr
ħ
. Powtarzam: nie
widziałem w niej dziewczyny, a tym mniej tak ładnej dziewczyny.
ʧ
Hej, Stefka!
ʧ
odezwałem si
ħ
do niej wesoło, z sarkazmem.
Powiadaj
Ģ
,
Ň
e
Ļ
taka ładna. Czy to prawda?
Delikatny, bezbarwny u
Ļ
miech na jej ustach i w oczach:
ʧ
Nie wiem!
ʧ
A kto ma wiedzie
ę
?
ʧ
paln
Ģ
łem zaczepnie.
Tym razem zamigotały ucieszne błyski w jej
Ņ
renicach:
ʧ
Mo
Ň
e ty?...
ʧ
Głupia
Ļ
, Stefko!
ʧ
uci
Ģ
łem.
W nast
ħ
pnych latach rzadziej j
Ģ
widywałem.
W lipcu 1914 roku, po powrocie z Krakowa, odwiedziłem jej brata i j
Ģ
równie
Ň
spotkałem. Siedemnastolatka jeszcze bardziej wyprzystojniała, wszak
Ň
e
nie trac
Ģ
c swej dawnej szlachetnej nie
Ļ
miało
Ļ
ci. Była ju
Ň
bardzo kobieca,
prowokuj
Ģ
co pon
ħ
tna, a ja chyba w
Ļ
ciekły na siebie: wci
ĢŇ
widziałem w niej tylko
nasze dzieci
ħ
ce lata, parali
Ň
owany idiotycznym kompleksem siostrzanej wizji. Nie
uznawałem jej urody. A potem ugrz
ħ
złem w niemieckim wojsku.
W lutym 1917 roku dostałem dwa tygodnie urlopu. Zaraz na wst
ħ
pie matka
oznajmiła mi,
Ň
e Stefka dopytywała si
ħ
o mnie.
ʧ
Czego chciała?
ʧ
burkn
Ģ
łem.
ʧ
Widzie
ę
si
ħ
z tob
Ģ
ʧ
powiedziała matka.
ʧ
Zajrzyj do nich przy
sposobno
Ļ
ci...
Tak si
ħ
jako
Ļ
zło
Ň
yło nieszczególnie,
Ň
e podczas urlopu nie miałem wiele
czasu, a Stefk
ħ
spotkałem przypadkowo w tramwaju dopiero na trzy dni przed
wyjazdem z Poznania. Na dworze było zimno, złe wiatry hulały, dokuczała
zdechła pogoda i zi
Ģ
b przenikał przez mundur, wi
ħ
c ja, podgłodniały od miesi
ħ
cy,
mizernie si
ħ
czułem, jak z krzy
Ň
a zdj
ħ
ty. Do tego bliski koniec urlopu nie
przysparzał rado
Ļ
ci. Ale powitałem Stefk
ħ
z serdeczno
Ļ
ci
Ģ
, na jak
Ģ
mnie sta
ę
było
w takim nastroju, i tłumaczyłem si
ħ
:
ʧ
Wybacz, urlop tak szybko mi zleciał... Czy co
Ļ
wa
Ň
nego zaszło?...
Ona osobliwie spojrzała na mnie i je
Ļ
li co
Ļ
odpowiedziała, to chyba
oczami: zaszły mgiełk
Ģ
i była w nich jak gdyby pro
Ļ
ba czy zakłopotanie, jak to
zwykle u Stefki. Onie
Ļ
mielona, zarumieniła si
ħ
.
ʧ
Co u ciebie? Co u was w domu?
ʧ
Ň
ywo si
ħ
dopytywałem. Chciała co
Ļ
odpowiedzie
ę
, ale nie wiedziała jak. Była wci
ĢŇ
zmieszana.
ʧ
Czy to co
Ļ
tak bardzo wa
Ň
nego?
ʧ
dopominałem si
ħ
. Spojrzała znowu
i pokiwała główk
Ģ
,
Ň
e tak.
ʧ
Artku!...
ʧ
szepn
ħ
ła i zaraz urwała, spłoszona, jak gdyby jej dech
zamarł.
ʧ
Co tobie, Stefko! Gadaj
Ň
e!
ʧ
zacz
ħ
ło nachodzi
ę
mnie zniecierpliwienie,
bo w tramwaju było kaducznie zimno.
ʧ
Czy mog
ħ
ci pomóc w czym
Ļ
?
ʧ
Na pewno!
ʧ
ledwie wyszło jej z ust.
ʧ
Artku!... Podniosła na mnie
prosz
Ģ
ce spojrzenie i po chwili wyszemrała:
ʧ
Artku, ja ciebie... Ja tobie musz
ħ
...
I nic wi
ħ
cej. Niech j
Ģ
licho z t
Ģ
nie
Ļ
miało
Ļ
ci
Ģ
. Gdy usłyszała moje
niecierpliwe sapni
ħ
cie, owładn
Ģ
ł ni
Ģ
gwałtowny l
ħ
k i Stefka, zwalczaj
Ģ
c swe
za
Ň
enowanie, spojrzała mi mocno w oczy.
Plik z chomika:
depmod1969
Inne pliki z tego folderu:
Tadeusz Rojek - Polski savoir-vivre (1984).rar
(12084 KB)
Russell Friedman, John W. James - Związek od-nowa (2007).rar
(12735 KB)
Justyna Dżbik-Kluge - Śluby (nie)posłuszeństwa Prawdziwe życie zakonnic [2023].rar
(5766 KB)
Tajemnice haremów - Jerzy S. Łątka.7z
(5647 KB)
Pietrzyk Agnieszka - Terytorium.rar
(3941 KB)
Inne foldery tego chomika:
AGENT 007
AUDIO-BOOKI
AUDIO-BOOKI DLA DZIECI
AUDIOBOOKI DLA MŁODZIEŻY
COVERY ELEKTRONICZNE
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin