Graham Heather - 01 - Za wszelką cenę (Mroczny nieznajomy).pdf

(1008 KB) Pobierz
14120533 UNPDF
Heather Graham
Za wszelką cenę
PRZYBYSZ ZNIKĄD
Część pierwsza
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Lato 1862
Granica Kansas i Missouri
Stukot kopyt. Głuchy, miarowy, niezmordowany.
Złowrogie staccato budzące dziki, pierwotny strach.
Ten strach przyszedł później, bo kiedy ziemia zadrża­
ła po raz pierwszy, Kristin jeszcze się nie bała. Może
dlatego, że ten dzień był taki zwyczajny, a ona - zbyt
naiwna. Pomyślała po prostu, że nadchodzi burza.
Wracała znad rzeki, ścieżką przez sad, a dookoła nagle
zapanowała cisza. Łagodne podmuchy wiatru ustały,
cały świat zastygł. Spojrzała w niebo. Zobaczyła nad
sobą błękit, piękny, bezkresny, nie przesłonięty ani
jedną chmurą.
Tak, to na pewno burza. W Missouri, tuż przy
granicy z Kansas, burze zdarzają się bardzo często.
Nie tylko zresztą burze. Nierzadko niebo robi się
szare jak popiół i nagle, znikąd, nadciąga ze strasz­
liwym rykiem upiorne tornado.
Wytężyła wzrok i spojrzała dalej, na równinę
rozciągającą się za domem. Kawał wyschłej ziemi,
8
teraz zasłany kruchymi chwastami, jakby powyry­
wał je nagły podmuch wiatru.
Przecież dookoła panuje martwa cisza. Ale ziemia
drży. Drży od stuku kopyt...
Bushwhackerzy '.
Boże! Nie!
Papa... Matthew... Shannon...
Zaczęła biec. Jej stopy uderzały o wyschniętą
ziemię głucho, miarowo, jak te kopyta...
Papa nie żyje. Przecież oni już tu byli. Zjawili się
pewnego jasnego bezchmurnego dnia, wywlekli papę
przed dom. Widziała, jak zabijali go, a potem, jak
konał w kałuży własnej krwi. A ona była bezradna,
nic nie mogła zrobić. Tylko krzyczeć. Krzyczeć do
tego błękitnego nieba.
Matthew nie ma, wyjechał gdzieś nad Missisipi,
do wojska Unii. Przed wyjazdem tłumaczył, że ona
będzie teraz bezpieczna, bo przecież oni już zabili
papę. I śmiali się, mówili, że broczy krwią jak
Kansas... A przecież tu jest Missouri... Tu, na po­
graniczu, wojna to zwykła rzeź, mężczyźni nie giną
w walce. Wyłapuje się ich jak szczury i dokonuje
okrutnych egzekucji. Zabija jak papę. Ale Kristin nie
uciekła, została na ranczo. O, nie! Ona będzie wal­
czyła. Żeby odżyło to marzenie papy, marzenie
o szczęśliwym, dostatnim, pełnym godności życiu na
własnym skrawku ziemi w Missouri.
1 Bushwhackerzy - bandy rabusiów i maruderów ze
stanu Missouri, grasujące na pograniczu z Kansas podczas
wojny secesyjnej, dokonujące okrutnych napadów w imię
obrony interesów Południa.
9
Shannon. Shannon jest w domu, młodziutka,
przerażona i bezbronna.
Ilu ich jest? Dwudziestu, jak wtedy, kiedy
przyjechali po papę? Może mniej, bo wiedzą, że
Matthew wyjechał, a w domu zostały tylko dziew­
częta, para czarnych służących i kilku parobków.
Czarna służba... Oni chcieli wtedy zabrać Samsona
i Delilah, nie docierało do nich, że to ludzie wolni,
którzy sami decydują o sobie. Papa nie był fana­
tycznym abolicjonistą 2 , po prostu lubił Samsona
i kiedy Samson brał ślub z Delilah, wyzwolił ich
oboje. Mały Daniel, ich syn, urodził się już jako
człowiek wolny.
Nagle potknęła się. Upadła ciężko na twardą
ziemię, na chwilę tracąc oddech. Jeźdźcy byli już za
drzewami z lewej strony, słyszała ich dzikie okrzyki.
Banda szaleńców, gotowa rozsiekać każdego, kto
zastąpi im drogę...
Podniosła się z ziemi, odgarnęła z czoła włosy,
wilgotne jeszcze po kąpieli w rzece.
Może uda się ich odeprzeć. Tym razem wiedzą
dobrze, co robić. Przede wszystkim nie ma się co
łudzić, że któryś z nich pomoże. Żaden stary znajo­
my, czy nawet przyjaciel rodziny, który przyjedzie
z tą bandą, nie okaże ludzkich odruchów.
Już widać dom. A spośród drzew wypadają pierw­
sze konie...
- Samson! Samson! Weź kolta papy!
Wysoki czarnoskóry mężczyzna wybiegł na we­
randę. Zobaczył biegnącą Kristin, zobaczył jeźdźców,
2 Abolicjonista - przeciwnik niewolnictwa.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin