Hara Tameichi - Dowódca niszczyciela.pdf

(3957 KB) Pobierz
286131576 UNPDF
286131576.001.png
Tylni oryginału:
Japanese Destroyer Captain
Przekład:
Aleksander Pogorzelski
Od wydawcy polskiego
Ilustracje:
z oryginału
Redakcja:
Andrzej Ryba
Hara to postać niezwykła. Potomek samurajów, dla którego ich
zasady były święte. To niesamowite, że z ich zapisów sprzed wie­
ków Hara nie tylko czerpał natchnienie do walki, ale także wyko­
rzystywał je w taktyce!
Mimo upływu czasu jakże okazały się one przydatne w jego
drodze do sławy! Autor całą swą służbę odbył na niszczycielach
(poza ostatnią samobójczą misją pancernika Yamato, gdzie dowo­
dził lekkim krążownikiem Yahagi). Brał udział w wielu bitwach
na Pacyfiku, zyskując przydomek „Niezniszczalny". Był uważany
za najlepszego eksperta od broni torpedowej w całej flocie japoń­
skiej. Nie bez przyczyny. To on zrewolucjonizował zasady użycia tej
broni. Jego opracowanie dotyczące broni torpedowej stało się pod­
stawowym podręcznikiem w japońskich szkołach morskich kształ­
cących przyszłych oficerów. Pozycja Hary w marynarce japońskiej
była niepodważalna. Nie awansował jednak tak szybko jak jego ko­
ledzy. Być może dlatego, że nie wahał się często krytykować swoich
przełożonych i ich rozkazów. Jego stosunek do wydarzeń wojennych
jest niezwykle emocjonalny, być może dlatego, że książka została
napisana w latach pięćdziesiątych, a więc niewiele lat po klęsce Ja­
ponii. Nie oszczędza w swojej krytyce nawet Yamamoto, bożyszcza
cesarskiej floty. Wszyscy na wyższych stanowiskach są dla niego
nieodpowiedni. Ale tak naprawdę Hara nie pisze, kto byłby od nich
lepszy. Wydaje się, że w czasie, gdy pisał tę książkę zabrakło mu
dystansu, że przegrana wojna pozostawiła na nim swoje piętno.
O wyniku zmagań na Pacyfiku zadecydował bowiem potencjał
stoczni i przewaga techniczna przeciwników. I nie miało znaczenia,
kto dowodził japońską flotą. Końcowy wynik musiał być ten sam.
Matematyka jest bezwzględna.
Korekta:
Elżbieta Wąsiewska
seria z kotwiczką © FINNA
Rysunek na okładce:
© Jarosław Wróbel
Przygotowanie okładki i ilustracji oraz skład.
Piotr M. Rogalski
Ali rights reserved
Copyright © for Polish edition by „FINNA"
ISBN 83-919748-8-X
Wydanie I
Gdańsk 2003
Oficyna Wydawnicza FINNA
80-768 Gdańsk, ul. Dziewanowskiego 5/6
tel.: (058) 305 19 93
fax: (058) 301 57 25
Dystrybutor:
L&L sp. z o.o.
80-445 Gdańsk, ul. Kościuszki 38/3,
tel.:(058)520 35 57, 520 35 58
e-mail: L&L(&softel. gda.pl
Wydawnictwo FINNA wchodzi w skład TGW
5
286131576.002.png
Niewątpliwą wartością książki jest przedstawienie stosunków
panujących we flocie japońskiej, sposobu szkolenia i taktyki stoso­
wanej przez niszczyciele japońskie, która święciła triumfy w pierw­
szej fazie wojny na Pacyfiku.
Słynny Tokio Express pokazał siłę japońskiej broni torpedowej
najdobitniej. Były to jednak sukcesy krótkotrwałe, a przede wszyst­
kim nie mogące zmienić obrazu wojny, która z dnia na dzień przy­
bierała dla Japonii coraz gorszy obrót. Książka ta jeszcze raz poka­
zuje nam, że morale we flocie japońskiej było doskonałe do ostatnich
chwil jej istnienia. Ostatni rejs cesarskiej floty - rejs w jedną tylko
stronę, do brzegów Okinawy - w pełni to potwierdza.
Opracowania japońskie dotyczące walk na Pacyfiku są rzadko­
ścią nie tylko na naszym rynku, a wspomnienia oficerów, czyli rela­
cje z pierwszej ręki, które ukazały się na Zachodzie można de facto
policzyć na palcach jednej ręki. Czytelnik będzie wiec miał okazję
poznać tę niezwykłą relację, odsłaniającą nam kulisy działania Ce­
sarskiej Floty.
Mam nadzieję, że kolejne pozycje „serii z kotwiczką" nie zawio­
dą oczekiwań czytelników.
Coraz bardziej się przekonuję, że mamy podobne gusta. Pewnie
jak co roku seria nie dostanie nagrody „Klio". Moją nagrodą jeste­
ście bowiem Wy, drodzy czytelnicy! Wasze telefony i listy przyno­
szą mi bezustanną satysfakcję. Dziękuję też za wyrazy krytyki. Nie
wiem czy się poprawię. Obiecuję spróbować...
Komandor Tameichi Hara, autor książki, która w Japonii stała
się bestsellerem oraz Fred Saito z Associated Press i Roger Pineau
- współpracownik admirała Morisona przy opracowywaniu oficjal­
nej historii U. S. Navy podczas II wojny światowej - przygotowali
niezwykle ciekawą pozycję dla tych, którzy chcą poznać fakty doty­
czące wielkich bitew morskich wojny na Pacyfiku.
Błędy w amerykańskich relacjach z tych bitew są obecnie popra­
wiane dzięki zapoznawaniu się z treścią protokołów z narad wyso­
kich rangą strategów japońskich oraz relacji T. Hary z sześciu lat
wojny. Momentami wysoce krytyczny wobec słynnych japońskich
admirałów, Hara oddaje też zasługi japońskim i „wrogim" oficerom,
których odwaga i kunszt marynarski zostały udowodnione podczas
zażartych bitew na Pacyfiku.
Ilustrowana stronami zdjęć z oficjalnych archiwów U.S. Navy
i Cesarskiej Marynarki Wojennej oraz wypełniona dokładnymi opi­
sami działań morskich, niniejsza pozycja na stałe wchodzi między
dzieła dotyczące wojny na morzu.
Dla czytelników mam nie lada niespodziankę. Oprócz „Leyte"
i „Rycerzy Głębin" w najbliższym czasie ukaże się jeszcze „Guadal-
canal" Morisona. Dla wtajemniczonych to nie lada gratka, a dla tych
trochę mniej śledzących rynki księgarskie powiem tylko, że jest to
oficjalna historia U. S. Navy, pokazująca dramatyczne koleje losu
walk o tę wyspę. Poza tym mamy jeszcze w zanadrzu parę niespo­
dzianek. Ale o tym na razie sza...
Andrzej Ryba
Słowo wstępne
Pisząc tę pracę, szczególny nacisk położyłem na to, by przed­
stawienie wydarzeń było jak najbardziej zgodne z rzeczywistością.
Aby temu sprostać, musiałem być bezlitośnie krytyczny nie tylko
wobec siebie, ale również wobec przyjaciół, z oddaniem służących
mi pomocą. Cechą ludzką i wadą każdego oficera jest dążenie do za­
tuszowania błędów tak cudzych jak i swoich własnych. Pozbycie się
tej tendencji było dla mnie niezwykle bolesne.
Ta krytyczna i bezpośrednia relacja może zranić uczucia wielu
moich kolegów oraz prawdopodobnie tych, którzy walczyli prze­
ciwko mnie. Jednak mam nadzieję, że wszyscy czytelnicy spojrzą
na problem z szerszej perspektywy i spróbują zrozumieć, że nie jest
moim zamiarem kogokolwiek obrażać.
Przeżyłem zatopienie niszczyciela u wybrzeży Okinawy. Następ­
nie w kwietniu 1945 roku zostałem przydzielony do Szkoły Kutrów
Torpedowych Kawatana w pobliżu Sasebo i Nagasaki. Moim no­
wym zadaniem było nauczanie taktyki walki partyzanckiej przed
oczekiwanym lądowaniem Amerykanów na naszej ziemi ojczystej.
Rozkaz cesarza Hirohito z 15 sierpnia 1945 roku dotyczący kapi­
tulacji zastał mnie w Kawatana w momencie, gdy uczyłem młodych
mężczyzn, jak przebierać się za kobiety lub księży w celu zwalcza­
nia nieprzyjacielskich wojsk inwazyjnych.
23 września 1945 roku poddałem bazę Kawatana oddziałowi US
Navy dowodzonemu przez komandora Francisa D. McCorkle. Ame­
rykański komandor zaskoczył mnie, zachowując się bardziej jak
przyjaciel, niż zdobywca. Zapytał mnie, czy może zabrać na pamiąt­
kę prędkościomierz z jednego z samobójczych kutrów torpedowych
Shinyo, które były wtedy zacumowane w Kawatana. Z radością
spełniłem jego prośbę.
Od zakończenia wojny pracuję w przedsiębiorstwie transportują­
cym sól. Moje dwie córki szczęśliwie wyszły za mąż w 1957 roku,
jedna za oficera marynarki handlowej, a druga za urzędnika. Mój
syn Mikito uczęszcza do szkoły średniej. Moja żona, Chizu, jest
zdrowa i szczęśliwa.
Gdy po II wojnie światowej Japonia stawała na nogi, opinia pu­
bliczna tego kraju zaczęła podchodzić obiektywnie do wojennych
wydarzeń i coraz więcej osób żądało ukazania całej prawdy. Od­
powiadając na te żądania, moi koledzy napisali kilka doskonałych
książek. Większość z nich, autorstwa byłych lotników Cesarskiej
Marynarki Wojennej, przedstawia sytuację z lotniczego punktu
widzenia.
Wielu przyjaciół prosiło mnie, abym opowiedział z kolei o tym,
co się wydarzyło na morzach. Nie było to zadanie łatwe, gdyż mary­
narze z niszczycieli są szkoleni do walki, a nie do pisania prac histo­
rycznych. Dzieło to nigdy by nie powstało bez ogromnej współpracy
przyjaciół, zbyt licznych, by ich teraz wymieniać. Jednakże stwier­
dzam, że ze wszystkimi osobami wymienionymi z nazwiska w tej
książce albo osobiście przeprowadziłem rozmowy, albo one same
przesłały mi swoje relacje.
Jestem szczególnie wdzięczny mojemu przyjacielowi Ko Naga-
sawie. Jako głównodowodzący japońskiej marynarki wojennej w la­
tach 1954-1958, nie tylko chętnie udzielał mi informacji, ale także
nakazał współpracować ze mną Sekcji Historycznej Marynarki.
Mam dług u wszystkich historyków morskich, którzy w znacznym
stopniu przyczynili się do powstania tej pracy, pozwalając mi sko­
rzystać z wyników ich badań.
Wierzę, że książka wyczerpująco przedstawi przebieg wydarzeń,
tak jak je widziała strona japońska i uzupełni wiele doskonałych
skądinąd książek amerykańskich, w większości których jednak
wyraźnie brakuje szczegółowych japońskich informacji. Relacje
oparte wyłącznie na zeznaniach japońskich rozbitków i weteranów,
zebrane przez zwycięzców na początku okupacji, rzadko bywały
obiektywne.
Tokio, 25 luty 1958
Tameichi Hara
8
Prolog
niszczycieli w mniejszych bitwach - o których powoli wszyscy za­
pominamy - warte są szczegółowego opisania.
Japońskie lotniskowce odegrały główną rolę podczas ataku
na Pearl Harbor - w rzeczywistości była to akcja jednostronna
-jak również podczas trzech kolejnych dużych operacji, zakończo­
nych całkowitą porażką Japończyków: pod Midway, na Marianach
i w Zatoce Leyte.
Japońskie pancerniki, oczko w głowie naczelnego dowództwa,
starano się „oszczędzać" za wszelką cenę, a skutki takich decyzji
były tragiczne.
72400-tonowy Musashi, który zużywał tyle paliwa, co 30 dużych
niszczycieli, podczas wojny wziął udział tylko w jednej akcji. Został
zatopiony w Zatoce Leyte,* zanim w ogóle miał okazję skierować
swoje dziewięć 457-milimetrowych dział w jakikolwiek cel.
Yamato, jego siostrzany okręt, uczestniczył zaledwie w dwóch
bitwach. Pod Leyte zawrócił przed schwytanymi w pułapkę amery­
kańskimi lekkimi lotniskowcami. Pięć miesięcy później wypłynął
ku Okinawie w misji samobójczej i zatonął na Morzu Wschodnio-
chińskim ponad 300 mil od celu.
Natomiast niewielkie niszczyciele japońskie uczestniczyły
w różnych zadaniach, eskortując wielkie okręty, zatapiając wrogie
jednostki nawodne i okręty podwodne oraz transportowały wojska
i zaopatrzenie.
Najwięcej czasu spędziłem walcząc na niszczycielach i był to
najszczęśliwszy okres mojej służby. Koledzy z marynarki nazywa­
li mnie wtedy „cudownym kapitanem", a mój niszczyciel Shigure
- „niezniszczalnym". Nie sądzę, abym naprawdę zasłużył na ten
przydomek. Oficerowie, którzy zginęli na 129 japońskich niszczy­
cielach, zatopionych podczas działań wojennych, posiadali takie
same umiejętności jak oficerowie innych flot, a wielu było lepszych
ode mnie. Fakt, że przetrwałem, był wyłącznie kwestią szczęścia.
Wśród tych, którzy przeżyli, są inni, równie lub bardziej uzdol­
nieni. Jak dotąd milczą na temat własnych dokonań na morzu, zna-
Cesarska Marynarka Wojenna Japonii posiadała podczas wojny
25 lotniskowców, 12 okrętów liniowych, 18 ciężkich krążowników,
26 lekkich krążowników, 175 niszczycieli i 95 okrętów podwod­
nych.
Jednak to flotylle niszczycieli, których ogólna liczba w żadnym
momencie nie przekroczyła 130, ponosiły główny ciężar wojny. Były
one końmi pociągowymi Cesarskiej Marynarki Wojennej.
Niszczyciele eskortowały również transportowce, a nawet sa­
me zastępowały okręty transportowe przez wiele miesięcy wojny
- szczególnie od początku 1943 do połowy 1944 roku, kiedy znacz­
na część większych japońskich okrętów wojennych była „oszczę­
dzana" i znajdowała się w bezpiecznej odległości od strefy działań
wojennych.
Japońskie niszczyciele brały udział w licznych zaciętych bitwach
morskich i na początku wojny odniosły wiele wspaniałych zwy­
cięstw. Sukcesy te miały świadczyć o wyższości japońskich nisz­
czycieli i ich załóg nad marynarzami i niszczycielami alianckimi.
Jednakże od połowy 1943 roku japońskie niszczyciele musiały
pracować miesiąc po miesiącu bez właściwej konserwacji i remon­
tów, a ich załogi nie miały chwili wytchnienia, aż do chwili utraty
przewagi nad sprzymierzonymi. Było to spowodowane głównie za­
dziwiającym postępem technicznym, jakiego dokonali alianci oraz
wzrastającą przewagą liczebną ich samolotów.
Mimo to japońskie niszczyciele walczyły odważnie, wręcz bo­
hatersko do końca wojny. Uważam, że ich dokonania należy przed­
stawić nowym pokoleniom. Chociaż działań niszczycieli nie da się
porównać z wielkimi i słynnymi bitwami, jak te na Morzu Koralo­
wym, o Midway, wokół Marianów czy w Zatoce Leyte, toczonymi
głównie przez samoloty i wielkie okręty, to wysiłki i osiągnięcia
Musashi został zatopiony na Morzu Sibuyan. zanim dotarł do Zatoki Leyte. iprzyp.
tłum.)
10
11
Zgłoś jeśli naruszono regulamin