Dale_Jenny_-_Pupilek.pdf

(306 KB) Pobierz
Pale Jenny - Pupilek
JENNY PALE
Przekład Natalia Wojciechowska
Ilustracje Mick Reid
EGMONT
Tytuł oryginału: Puppy Patrol - Puppy Love
Copyright © 1998 Working Partners
Illustrations copyright © 1998 Mick Reid
First published 1998 by Macmillan Children's Books
London
Redakcja: Małgorzata Piekut
Korekta: BoŜenna Jakowiecka, Maria Radzimińska
MIIUiKA BIBLIOTEKA PUBLICZNA w Zabrzu
Л
ZN. kLAS. . "T' '
NR IN W-62,09 ■
ььшг
Wydanie polskie Egmont Sp. z o.o. 1999 00-810 Warszawa, ul. Srebrna 16 teł. 625 50 05
Druk: Ł.Z.Graf Łódź ISBN 83-237-0286-1
Rozdział pierwszy
1%
Trzy, cztery, start! - głos sędziego przedarł się przez wrzawę na trybunach. Przy
akompaniamencie ludzkich nawoływań, oklasków i ujadania psów sfora wyścigowych
chartów pomknęła w pogoni za mechanicznym zającem. Nil Parker wraz z Emilką, swoją
młodszą siostrą, jak zaczarowani patrzyli na pędzące psy; pogoń właśnie zbliŜała się do
miejsca, w którym dzieci siedziały w towarzystwie rodziców.
Państwo Bob i Carole Parker, rodzice Emilki i Nila, byli właścicielami centrum hodowli,
tresury i pomocy weterynaryjnej dla psów, o nazwie „Przytulisko". Prowadzili takŜe
niewielkie schronisko, gdzie znajdowały opiekę chore i skrzywdzone psiaki. Cała rodzina
mieszkała w Comp-ton, małym miasteczku na północy Anglii.
5
Parkerowie wprost uwielbiali psy, bez względu na ich rasę i umaszczenie. Wiedziała o tym
cała okolica. Było więc oczywiste, Ŝe pojawią się na dorocznym wyścigu chartów. A poza
tym Emilka miała właśnie zadane wypracowanie o zwierzętach szybkobiegaczach.
- Patrzcie, patrzcie, jak pędzą! - wołał Nil, próbując przekrzyczeć wiwatujący tłum.
Psy minęły właśnie kolejny zakręt i na chwilę znikły z pola widzenia, zostawiając za sobą
tumany kurzu.
- Charty potrafią biec z prędkością pięćdziesięciu kilometrów na godzinę - powiedziała
mądrze Emilka i nasunęła głębiej ciepłą wełnianą czapkę. Zaczęła prze stępować z nogi na
nogę, by choć trochę rozgrzać zmarznięte stopy. Wieczór był wyjątkowo mroźny.
Nil lekko szturchnął siostrę, jak zawsze, gdy Emilka popisywała się wiedzą na temat zwierząt.
- Jeśli jesteś taka mądra, to powiedz, które zwierzę biega najszybciej?
- Gepard - odpowiedziała Emilka bez wahania. - Nie wiem tylko, z jaką prędkością biegają
gepardy - dodała.
- Do dziewięćdziesięciu pięciu kilometrów na godzinę - powiedział ktoś z tyłu.
Nil odwrócił głowę. Jego ojciec z namysłem skubał brodę.
6
-Tak sądzę - powiedział. - Ostatnio oglądałem w telewizji dokumentalny film o kotach.
Charty zbliŜały się do mety. Do przebiegnięcia zostało im juŜ tylko kilkaset metrów. Nagle,
tuŜ przed ostatnim zakrętem, powietrze przeszył przeciągły skowyt. Widownia zamarła na
widok psa, który potknął się i upadł, skomląc z bólu.
Emilka chwyciła Nila za rękę.
Pozostałe charty ominęły rannego psa, nie przerywając wyścigu. Kontuzjowane zwierzę
zebrało resztki sił i z trudem podniosło się z ziemi.
- Coś mu się stało! - krzyknął Nil.
Bob Parker twierdząco skinął głową. Patrzył na psa, który ze wspaniałego szybkobiegacza
przemienił się w rozpaczliwie kulejące zwierzę.
Chart przez dłuŜszą chwilę łapał równowagę. Widać było, ile trudu sprawia mu utrzymanie
się na czterech łapach. Ale nie zamierzał zrezygnować z walki: zebrał się w sobie i kulejąc,
pobiegł w kierunku mety.
7
Tłum na widowni westchnął głośno, ze współczuciem.
Ranny pies zakończył swój bieg juŜ po tym, jak sędzia ogłosił imiona zwycięzców.
-Wyścig zamyka Grom - powiedział sędzia i dodał - Chyba pora wysłać Groma na
emeryturę...
Kiedy Grom przekroczył linię mety, na trybunach rozległo się kilka nieśmiałych oklasków.
- Na emeryturę? - zdziwiła się Emilka. - Ale dlaczego? On wcale nie jest jeszcze stary -
dodała z przekonaniem.
Pani Parker zerknęła do programu wyścigu.
- Grom ma juŜ ponad dwa lata - powiedziała.
- To sporo jak na wyścigowego charta.
- Co się z nim teraz stanie? - spytał Nil.
- Przy odrobinie szczęścia znajdzie nowy dom
- odparł tata. - Znam organizację, która daje schronienie chartom nie biorącym juŜ udziału w
gonitwach.
- Spójrzcie, jak on strasznie kuleje - zatroskał się Nil.
Emilka posłała ojcu błagalne spojrzenie.
- Nie moŜesz nic zrobić, tato?... Pan Parker zmarszczył czoło.
- Nad przebiegiem całego wyścigu na pewno czuwa doświadczony weterynarz, który zaraz
zbada Groma - pocieszył dzieci.
8
- Poza tym - dodała mama - właściciel Groma na pewno się nim zaopiekuje.
Nil i Emilka popatrzyli na siebie niepewnie, po czym oboje zwrócili wzrok na tor wyścigowy,
z którego właśnie znoszono rannego psa. Oboje mieli nadzieję, Ŝe rodzice się nie mylą.
W drodze powrotnej N11 siedział cicho i smutnymi oczami patrzył przez okno samochodu.
- Co ci jest? - spytała Emilka. - Powiedz, źle się bawiłeś?
- Oczywiście, Ŝe nie - odpowiedział Nil. - Ale cały czas myślę o Gromie. Martwię się o niego.
- Ja teŜ - przytaknęła Emilka. Nil zajrzał do programu wyścigu.
- Tu jest podane nazwisko właściciela - powiedział do siostry. - Moglibyśmy zadzwonić i
zapytać o zdrowie Groma - zaproponował.
Pani Parker westchnęła.
- Oj, dzieci, dzieci - powiedziała. - Właściciel charta jest na pewno odpowiedzialnym i
rozsądnym człowiekiem. Szczerze mówiąc, nie sądzę, Ŝeby Grom szybko odzyskał dawną
sprawność. Nie jesteśmy w stanie uratować wszystkich psów świata. Powinniście się cieszyć,
Ŝe Grom ma przynajmniej swój dom. Pomyślcie, ile jest psów, które go nie mają.
Nil znów zwrócił spojrzenie ku oknu. Mroźna
9
noc spowiła świat w bezkresną czerń. Z zimowego nieba padała marznąca mŜawka. Nagle na
poboczu drogi chłopiec zauwaŜył jaśniejszą plamę. Nieruchome dotąd „coś" lekko się
poruszyło.
- Ej! - krzyknął Nil. -Tam jest jakieś zwierzę!
- Gdzie? Gdzie? - spytała Emilka, przyciskając nos do szyby.
Mama takŜe coś zauwaŜyła. Szybko zerknęła we wsteczne lusterko i zwolniła.
- Poczekajcie - powiedziała spokojnie. - Przekonamy się, co to takiego. - OstroŜnie cofnęła
samochód po śliskiej jezdni i powoli ruszyła w stronę tajemniczej istoty.
- To pewnie zabłąkana owca - stwierdził tata, przyglądając się otaczającym drogę zaroślom.
- Jest! - zawołał Nil, wyskakując z samochodu. To „coś" było znacznie mniejsze od owcy.
- OstroŜnie! - ostrzegł pan Parker. - To moŜe być wściekły lis!
Serce Nila biło jak oszalałe. MoŜe zwierzę zostało potrącone przez samochód? MoŜe jest
ranne i potrzebuje pomocy?
Tata wziął latarkę i wysiadł z samochodu.
N11 zbliŜył się do zwierzęcia powoli, by go nie spłoszyć. Nagle stanął jak wryty i patrzył z
niedowierzaniem. Te same łatki, ta sama szczupła sylwetka... To był Grom, ranny chart, który
tak dzielnie dowlókł się do mety!
10
Jakim cudem pies zawędrował aŜ tak daleko? Byli przecieŜ kilkanaście kilometrów od toru
wyścigowego, z dala od miasta.
Pan Parker oświetlił psa latarką. W tej zmarzniętej kupce sierści natychmiast rozpoznał
Groma. Chart miał kaganiec, ale brakowało mu ciepłego kubraczka.
Nil ostroŜnie podszedł do Groma. Przykucnął i wyciągnął przed siebie otwartą dłoń, Ŝeby pies
mógł ją obwąchać.
Chart zaskomlał i spojrzał na chłopca smutnymi oczami. Podmuch mroźnego wiatru sprawił,
Ŝe Nil wzdrygnął się i postawił kołnierz.
- Chodź, chodź, piesku - powiedział łagodnie pan Parker, klękając obok chorego zwierzęcia.
Szybko przebiegł wzrokiem po ciele psa i odetchnął z ulgą. Nie było śladów krwi. Delikat-
11
nie dotknął Ŝeber i brzucha, by sprawdzić, czy oprócz kontuzji łapy chart odniósł inne
obraŜenia. Pies lekko zadrŜał, ale nie próbował się wyrywać. Pan Parker powoli zdjął mu
kaganiec. Chart trochę się uspokoił.
- AleŜ on jest przeraŜony... - wyszeptał Nil. Tata pokiwał głową.
- Przynieś z bagaŜnika koc - polecił.
- JuŜ przyniosłam - powiedziała Emilka, podchodząc do Groma.
Pan Parker delikatnie otulił psa i podniósł go z ziemi.
- PołoŜę go między wami, na tylnym siedzeniu. Tu będzie mu najwygodniej - powiedział.
Dzieci zgodziły się bez sprzeciwu.
- Tato, nic mu nie jest? - zapytała Emilka.
- Oprócz zranionej łapy? Wygląda na to, Ŝe nie - odparł krótko tata. W jego głosie słychać
było złość.
Dzieci wsiadły do samochodu. Z troską patrzyły na nowego pasaŜera.
- Teraz juŜ nic ci nie grozi - powiedział Nil, próbując pogłaskać Groma.
Chart zawył przeciągle i skulił się w sobie. Chłopiec poczuł zalewającą go falę gniewu. Był
wściekły na ludzi, którzy zgotowali psu taki los.
- Musimy zawiadomić Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami - powiedział stanowczo. - Za-
12
dzwońmy do pani Terri McCall, gdy tylko wrócimy do domu!
Pan Parker spojrzał na zegarek.
- JuŜ jest za późno. Jutro z nią porozmawiam - obiecał.
Kiedy w końcu dotarli do domu, na progu przywitała ich Kate McGuire, która pracowała w
Przytulisku. Tego dnia została w domu państwa Parkerów, Ŝeby zaopiekować się Sarą,
pięcioletnią siostrzyczką Emilki i Nila.
- Och, ty mój biedny piesku - powiedziała czule do Groma po wysłuchaniu całej historii.
Chart nieśmiało zamachał ogonem. - Nie martw się - dodała. - Szybko postawimy cię z
powrotem na nogi.
Pani McGuire uwaŜnie obserwowała charta, prowadząc go do jednego z kojców w klinice.
„Nieciekawie to wygląda" - pomyślała, patrząc na kulejące zwierzę. Na miejscu dała psu
środki przeciwbólowe, ukryte - dla zatarcia gorzkiego smaku - w kulce mięsa.
-Tata mówi, Ŝe powinniśmy czekać; dopiero jutro rano zadzwoni do Mikę'a - powiedziała
Emilka. Mikę Turner był weterynarzem pracującym w schronisku państwa Parkerów.
-Twój tata ma rację - zgodziła się pani McGuire. - Grom pewnie zostanie poddany narko-
13
zie, a do tego trzeba mieć zupełnie pusty Ŝołądek - dodała.
Nil ze współczuciem patrzył na Groma, który niezdarnie próbował umościć sobie miejsce do
leŜenia.
-Jest taki smutny - powiedział zatroskany chłopiec. - Nie chcę zostawiać go samego.
- Ani ja - dodała Emilka.
Do kliniki zajrzał pan Parker.
- No, dzieci, chodźcie juŜ - zawołał. - Jest późno. Muszę wszystko pozamykać, a Grom
powinien odpocząć.
Ociągając się, Emilka i Nil wyszli z kojca, zostawiając smutnego psa. Jeszcze raz spojrzeli na
charta, po czym weszli do domu.
Mikę Turner zjawił się w domu państwa Par-kerów podczas niedzielnego śniadania. Bob
Parker natychmiast zaprowadził weterynarza do rannego charta. Emilka i Nil zerwali się od
stołu. Chcieli usłyszeć, co powie lekarz. Zabrali z sobą małą Sarę.
Weterynarz obejrzał przednią łapę Groma.
- Pies ma złamany palec - powiedział.
- Skąd pan wie? - spytała dociekliwa Emilka.
- Palec jest bardzo spuchnięty - odparł weterynarz. - Poza tym wyścigowe charty często łamią
palce przednich łap - wyjaśnił.
14
- ZałoŜy mu pan gips na łapę? - zapytał Nil i spojrzał na Міке'а Turnera.
Weterynarz zawahał się.
- Nie - odpowiedział. - Obawiam się, Ŝe palec trzeba będzie amputować.
- Jak to? - wykrzyknęła przeraŜona Emilka.
- Tak będzie najlepiej - powiedział pan Turner. - Inaczej nie będę miał pewności, Ŝe wszystko
się zagoi.
- Ale to znaczy, Ŝe Grom juŜ nigdy nie weźmie udziału w wyścigach! - zaprotestował Nil.
Weterynarz uśmiechnął się.
- Oczywiście, Ŝe będzie mógł startować. I to niejeden raz - powiedział. - Mnóstwo psów
wyścigowych startuje mimo utraty palca. Tak czy inaczej, biorąc pod uwagę wiek Groma,
myślę, Ŝe powinien zakończyć sportową karierę.
- Odnajdę właściciela Groma i zaŜądam, by formalnie przekazał nam psa - oświadczył
stanowczo pan Parker.
Weterynarz delikatnie podniósł charta.
- Nie ma na co czekać, Bob - zwrócił się do pana Parkera. - Zabieram Groma na operację.
- Oczywiście, Mikę - zgodził się pan Parker. Mikę Turner ostroŜnie ułoŜył psa na wózku.
Chart zawył z bólu. Nil poszedł za weterynarzem i otworzył mu drzwi do samochodu.
-Wszystko będzie dobrze - pocieszał prze-
15
straszonego psa. Wyciągnął rękę 1 delikatnie pogłaskał go po łbie.
Weterynarz zamknął drzwi.
- Przyjedźcie po niego dziś po południu - powiedział na poŜegnanie.
W milczeniu odprowadzali wzrokiem chorego psa. Po chwili samochód zniknął za zakrętem.
- Nie martw się, Saro - pocieszała siostrzyczkę Emilka. - Grom na pewno wyzdrowieje.
Nil wsunął ręce do kieszeni.
- Jeśli chcesz, pójdziemy na spacer - powiedział do Sary. - Zabierzemy Dropsa.
- A Kudłaczka teŜ? - spytała Sara.
Drops, owczarek rasy border collie, był ulu-bieńcem całej rodziny. Od niedawna do domu na
King Street przybył nowy lokator, syn Dropsa, Kudłaczek. Mamą Kudłaczka była Delicja,
piękna suka z sąsiedztwa.
N11 uśmiechnął się. Wiedział, jak bardzo jego mała siostrzyczka kocha szczeniaki.
- Saro, Kudłaczek jest jeszcze za mały na długie wędrówki - wytłumaczył siostrze. - Jeśli
chcesz, weźmiemy go potem na spacerek po ogrodzie.
Trochę marudziła, ale w końcu poszła z bratem do kuchni, aby zawołać Dropsa.
Na widok Nila pies radośnie zamachał biało--czarnym ogonem. Chłopiec czule pogłaskał
swe-
16
go ulubieńca, załoŜył mu obroŜę, schował do kieszeni smycz i razem wybiegli na zewnątrz.
- Poczekaj na mnie! - zawołała Sara.
N11 wziął siostrzyczkę za rękę i wszyscy wyruszyli na spacer.
Niedzielny poranek był tak mroźny, Ŝe nawet Drops trochę dygotał, mimo grubej sierści. Po
dziesięciu minutach dzieci juŜ porządnie zmarzły, dlatego postanowiły wracać do domu.
Nagle Drops stanął, pochylił łeb i zaczął obwąchiwać ścieŜkę. Po chwili zawył krótko i
spojrzał w dal.
- Hej, o co chodzi, Drops? - zawołał Nil. Pies zastrzygł uszami. Wydawało się, Ŝe słyszy
jakieś niepokojące odgłosy. SpręŜył się, gotowy
17
do skoku. N11 wpatrywał się w dal, bezskutecznie próbując coś dostrzec.
- Chodźmy juŜ - ponaglała Sara. - Zimno mi!
- W porządku - powiedział Nil i ruszył biegiem do domu.
Drops nawet nie drgnął. Nil zatrzymał się i zagwizdał na psa. Po chwili Drops z ociąganiem
dołączył do swego pana. W ruchach owczarka moŜna było dostrzec jakieś dziwne napięcie.
Najwyraźniej wyczuł coś, czego nie rejestrowały ludzkie zmysły.
Rozdział drugi
Kiedy cała trójka wróciła do domu, pies natychmiast ułoŜył się w ciepłej kuchni, a Nil
poszedł szukać Emilki. Siedziała przy komputerze i pisała wypracowanie. A właściwie nie
tyle pisała, ile raczej podsłuchiwała, o czym tata rozmawia przez telefon. Kiedy zobaczyła
brata, przyłoŜyła palec do ust i wymownie popatrzyła w kierunku otwartych drzwi.
- Tata rozmawia z panem Greyem, właścicielem Leśnej Farmy - poinformowała Nila.
-W jakiej sprawie? - zapytał zaciekawiony chłopiec.
- śebym to ja wiedziała! - odparła Emilka. - Jeszcze przed chwilą rozmawiał z właścicielem
Groma. Ledwie zdąŜył odłoŜyć słuchawkę, kiedy znowu zadzwonił telefon - dodała.
19
Nil zmarszczył czoło.
- No i co powiedział właściciel Groma? - spytał powoli.
- śe Grom uciekł - odpowiedziała z ironiczną miną Emilka.
- Uciekł? Co za bzdura! - wykrzyknął rozzłoszczony Nil. - PrzecieŜ prawie nie mógł chodzić!
-Wiem - stwierdziła dziewczynka ponuro -ale tata powiedział, Ŝe najwaŜniejszą rzeczą w tej
chwili jest wyleczenie Groma. Potem będziemy musieli znaleźć mu nowy dom. Dobrze, Ŝe
właściciel przynajmniej zgodził się przekazać nam psa.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin