10.Patrzeć w Oblicze Jezusa - ks. Józef Pierzchalski - (Medytacje o czystości).doc

(53 KB) Pobierz

Patrzeć w Oblicze Jezusa

 

Trędowaty stając przez Jezusem patrzy na Jego Oblicze. Patrzenie z miłością najgłębiej wyraża tajemnicę serca. Spojrzeniem powiemy więcej o naszych pragnieniach niż kunsztownie dobieranymi słowami. Pragnienia nas opisują, nasze wnętrze, subtelne marzenia i nadzieje. Nie istniejemy, nie oddychamy bez wielkich i małych pragnień. Niesiemy w sobie radosną nadzieję będąc wypełnionymi pragnieniami Bożego Serca. Muszą zostać one wydobyte na zewnątrz nas w jeden zasadniczy sposób, przez kontemplację. Potrzeba na kogoś patrzeć z miłością. Pojawia się naturalna potrzeba zmiany kierunku naszego patrzenia z siebie na kogoś kochanego. Gdy przestajemy nieustannie wpatrywać się w samych siebie, co jest równoznaczne z ciągłym „lizaniem własnych ran”, powoli i bardzo nieśmiało napływają nowe, ożywiające nas piękne odczucia. Szybko „rozlewa się” w umyśle, sercu i ciele nowa energia do życia, zapał pozbawiony widzenia przeszkód, którymi tyranizował lęk.

Trędowaty widząc Jezusa z daleka dokonał wyboru. Patrzenie jest pociągające, przyciągające do osoby, na którą patrzymy. W taki sposób ktoś drugi zamieszkuje w naszym sercu, przechodząc przez wyobraźnię znajduje porozumienie z naszymi emocjami. Kontemplacja jest do zamieszkania w naszym sercu tego, na którego patrzymy z miłością, tęsknotą i oczekiwaniem. Patrząc na Pana odczuwamy, że jest nam bliski. Zawsze takim był. Brak odwagi w patrzeniu sprowadza sytuację chorobową. Gdy zabraknie kontemplacji, wtedy wszystko, co w nas dobre, szlachetne i mądre poddaje się sile rozpraszającej. Odczuwamy narastającą słabość i odczucie pustki. Gdy patrzymy na Pana poznajemy, że w Nim zamieszkujemy.

Niezwykłe staje się nasze doświadczenie domu. On jest schronieniem, On poczuciem bezpieczeństwa, pokojem i ciszą, łagodnością i zrozumieniem. Dla kogoś jesteśmy ważni na zawsze. Patrząc na Jezusa przyjmujemy Jego moc w podejmowaniu decyzji. Trędowaty z daleka zobaczył. Odległości w naszej relacji do Boga to sprawa względna. Odczucie, że jesteśmy daleko jest jedynie naszym subiektywnym doświadczeniem. Bóg zawsze jest blisko. Nie możemy żyć bez „patrzenia” na Jezusa, bez „przysłuchiwania się” Jemu, bez „przeżywania” Jego Osoby. Nie ma w nas życia, gdy nie kochamy. Potrzebujemy świadomości tego, jak ważne jest „patrzenie z miłością”. Ono winno wyrażać nas, nasze wnętrze: lęk i zagubienie, radość i uwielbienie.

Są chwile, w których wszystkie, znane nam dotychczas sposoby radzenia sobie z problemami tracą na znaczeniu. Poza jednym, systematycznie przez nas pomijanym – patrzeniem na Jezusa i dążeniem w Jego kierunku, jak Piotr na falach jeziora Galilejskiego. Dopóki szedł w stronę Mistrza i patrzył na Niego utrzymywał się na wodzie, gdy skierował swój wzrok pod nogi patrząc z przerażeniem, po czym idzie, zaczął tonąć. Przeżywanie czystości możemy porównać do „chodzenia po wodzie”.

Gdy patrzymy na Pana, będąc w stanie wewnętrznego zbrudzenia, trądu duszy, odkrywamy w sobie nową energię umożliwiającą przyjście, zbliżenie się do Niego. Biegniemy w stronę wypełnienia Jego pragnień, jak Maryja po Zwiastowaniu anielskim „pełna łaski i Ducha Świętego”. Czyż patrzenie na Pana nie jest przyjmowaniem mocy Ducha Świętego? Przeżyć uzdrowienie, to uwolnić się z diabelskiej izolacji polegającej na zamknięciu się w sobie i narzekaniu na własną nieczystość. Konieczne jest wyjście poza obszar, jaki inni nam stworzyli uznając, że z nas już nic nie będzie. A może jest tak, że sami sobie wmawiamy, że nas nikt nie oczekuje, nie kocha i nie potrzebuje? Tymc co pozwala powrócić do wspólnoty ludzkiej, jest patrzenie na Pana, który nigdy ze mnie nie zrezygnował. Miłość nie rezygnuje, nie podaje się zwątpieniu.

Patrzenie na Jezusa przywraca upragniony pokój serca. W tym pokoju możemy wybrać wszystko, czym nasze serce dotychczas nie żyło. Równocześnie uświadamiamy sobie, że będąc trędowatymi przed Bogiem nie możemy zbliżyć się do Niego, nie będąc przez Niego przywołanymi. Jako nieczysty mogę być powołany przez Jezusa do życia w czystości. Jezus wyraża swój dar oczyszczenia przez ciepły gest wyciągniętej ręki nad człowiekiem pokrytym trądem. Ręka Jego stała się na podobieństwo namiotu pasterskiego rozpiętego nad nieczystym, aby uwierzył, że Bóg wszystko może.

Przez brak czułych spojrzeń, ciepłych gestów, przyjaznego dotyku stajemy się ludźmi nieczystymi. To nas tworzy, co daje poczucie bezpieczeństwa, odczucie pokoju, co jest wyraźnym znakiem akceptacji dla nas i naszego życia. Błogosławieństwo dla nieczystego, od którego uciekano omijając z daleka, którego się obawiano. Niewątpliwie jest ono wyrazem przywracania go wspólnocie. Trzeba patrzeć w oblicze Jezusa, pozwolić się Jemu błogosławić, żeby powrócić do wspólnoty i być jej błogosławieństwem. Kontemplacja Oblicza Jezusa prowadzi do odczucia, że jesteśmy kochani bez żadnych warunków wstępnych i bez żadnych ograniczeń. Taka świadomość jest fundamentem, na którym możemy budować nasze życie w czystości. Miłość Jezusa nie wprowadzi nigdy w doświadczenie opuszczenia, zdrady, odrzucenia czy zerwania z nami więzi. Przeświadczenie o Bożej miłości uwalnia od lęku i obawy o własną przyszłość. „Czystość jest owocem kontemplacji oblicza Boga, na co dzień/…/ Mądre rozeznanie tego, kim jestem, co mnie stanowi, złączone z coraz pełniejszym poznawaniem siebie, musi stać się moim chlebem powszednim” (M. Kożuch).

Poznając Jezusa przez kontemplację Jego oblicza, poznaję Jego serce, a to jest miłość. Wpatrywanie się w Oblicze, jest kontemplacją tej miłości, jaką Jezus ma do nas. Poznając Boga przestajemy się obawiać Jego samego i naszej przyszłości. Wtedy nie tyle skupiamy się na czymś, co mogłoby nas zaniepokoić, lecz na miłowaniu Pana. Miłość chroni od złego. Ten stan ducha sprawia, że nie pojawia się zainteresowanie pokusą, która przychodzi i usiłuje w nas „zamieszkać”. Doświadczenie miłości Jezusa i pragnienie odpowiadania sprawia, że nie jesteśmy zainteresowani pomysłami i obrazami, jakie usiłuje wprowadzić pokusa w naszą wrażliwość. Nie znajdują one „siły przebicia”. Nie wnoszą, bowiem smaku większego od tego, jaki zrodził się w nas pod wpływem kontemplacji i wyłaniającej się z niej miłości.

Należy odkryć to, że dobrze się czujemy, wpatrując się w Oblicze Pana. „Panie, dobrze nam tu być”. Doświadczamy, że naszym powołaniem nie jest na miejscu pierwszym rozwiązywanie mnóstwa problemów, jakie rodzą się każdego dnia, lecz kontemplacja, która wielu problemom wynikającym z działania złego ducha, nie pozwala w nas zaistnieć. Zaangażowanie się nadmierne w rozstrzyganie codziennych spraw powoduje, że nasze serce staje się obce dla Boga. Kontemplacja przenosi nasze zainteresowanie z tego, co jest dążeniem do bycia ważnym, bycia efektownym, posiadającym władzę, na obszar tego, co jest miłowaniem Boga, troską o bliźniego, życie przebaczeniem, przyzwolenie na „przepasanie nas i poprowadzenie tam” gdzie zamierzył Pan.

Ważne jest to, byśmy przez kontemplację poczuli się dobrze ze sobą i z Bogiem. Poczuć, że jestem u siebie, to wejść w doświadczenie bezpieczeństwa, jakie daje mi Bóg, dla zachowania przeze mnie czystości. On jest gwarantem mojego bezpieczeństwa, On jest tarczą za którą się chronię. Dlatego przyzwalam na „przepasanie mnie i prowadzenie”. W tym zawiera się również tajemnica Jego pocieszania człowieka. Z takiego pocieszania rodzi się moc i siła do zanurzania się w czystości, którą jest sam Pan.

Codzienne wpatrywanie się w Oblicze Ojca uwalnia od przerażenia się złem, jakie nas zewsząd otacza. Postrzeganie zła bez posiadanego zaplecza w postaci modlitwy kontemplacyjnej sprawia, że ulegamy przerażeniu i przekonaniu, co do jego wszechobecności. Pragnienie przebywania w obecności Boga „wygrywa” z pragnieniami nieczystymi. Stąd wsłuchiwanie się w głos Boży, patrzenie w Boże piękno wyrażane choćby w ikonach, pomaga smakować w tym, co zaspokoi umysł i wszystkie zmysły człowieka. Nie należy skupiać się na obawach, które na każdego przyjść muszą. Należy je traktować jako jeden z czynników wzmacniających naszego ducha w stawaniu się czystymi. Niezwykłe jest to, aby w swoim myśleniu ulec przeświadczeniu, że i „szatan nosi kamienie na budowę świątyni”, naszej świątyni ducha.

Związek człowieka z Bogiem jest naturalny. Gdy człowiek traci związek z Bogiem, traci najwięcej. Prawdziwa otchłań zaczyna się od utraty więzi z Bogiem. Nie zauważamy straty największej – brak obecności Boga. Kto traci Boga, traci wszystko. To jest piekło. Człowiek nosi to wszystko. W człowieku jest niebo i w człowieku jest piekło. Nosimy w sobie niebo lub piekło. Życie bez Boga jest piekłem w człowieku. Największa strata jest w tym, że nie widzi się straty, własnych strat.

Jeśli nie przyjmuje Boga do swojego życia jako Ojca, wtedy w ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin