Krentz Jayne Ann - Hazardzistka.doc

(556 KB) Pobierz

STEPHANIE JAMES

Hazardzistka

 

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Kiedy ten spokojny mężczyzna z oczyma koloru starego złota po raz trzeci pojawił się w pobliżu jej stolika, Alyssa Chandler stwierdziła, że to nie mógł być przypadek. Statystycznie rzecz biorąc, wielkość kasyna, w którym grała, oraz liczba ludzi przewijających się po jego wypolerowanych posadzkach, wykluczała możliwość, by ten sam człowiek mógł w ciągu jednej godziny pojawić się koło niej trzy razy zupełnie przypadkowo.

Prawdopodobieństwo, by coś takiego mogło się zdarzyć, było praktycznie żadne, a Alyssa wiedziała wszystko o teorii prawdopodobieństwa. Nie, musiał istnieć jakiś inny powód jego obecności, a wszystkie wyjaśnienia, jakie przychodziły jej do głowy, nie były zbyt miłe. Tak naprawdę to wyglądało dość niebezpiecznie, podobnie jak ów człowiek. Pora, by coś z tym zrobić.

Uśmiechnęła się do ugrzecznionego krupiera Black Jacka i gestem hazardzistki zgarnęła żetony wartości stu dolarów. Jej wymyślnie udrapowana, odsłaniająca ramiona czarna dżersejowa sukienka zafalowała, gdy wstawała, by wmieszać się w tłum rozbawionych ludzi. Przeciskała się między nimi, a srebrna lamówka dekoltu, mankietów i brzegu jej sukni odbijała blask kandelabrów kasyna.

Srebrna lamówka sukienki Alyssy nie była jedyną ozdobą, która odbijała światło. Również jej piękne, kasztanowe włosy lśniły i okalały inteligentną, choć wielkie kwoty. Tyle tylko, że zanim opuści Las Vegas pod koniec weekendu, zgodnie ze swym planem powinna wygrać około tysiąca dolarów. Nie było najmniejszego powodu sądzić, że jej plan się nie powiedzie. Taką samą decyzję podjęła również w zeszłym tygodniu i wróciła do Kalifornii dokładnie z tysiącem dolarów w torebce, wygranym w małych, dyskretnych kwotach w kilkunastu kolejnych kasynach.

A dziś wieczorem nie wygrała przecież tak dużo, ani nie rzucała się w oczy tak bardzo, by ściągnąć na siebie uwagę kierownictwa kasyna. Między kasztanowymi brwiami pojawiła się niewielka zmarszczka. Zeszła po stopniach oddzielających ogromną halę gier od otaczającego ją baru i pomieszczeń hotelowych. Ostrożność nigdy nie zawadzi. Podejrzliwi szefowie kasyna mogli z łatwością uniemożliwić jej grę, a była to ostatnia rzecz, której Alyssa by sobie życzyła. Może czas już złapać taksówkę i przenieść się w inne miejsce?

Wkroczyła do hotelowego holu i zastanawiała się nad dalszym planem działania. Dopóki złotooki mężczyzna nie odrywał się od grupy rozbawionych graczy, którzy przechodzili właśnie do baru, nie widziała go. Nagle stanął przed nią, blokując jej drogę.

Wstrzymała oddech i po raz pierwszy spojrzała mu prosto w oczy. Zrozumiała, że nie ma żadnych szans na uniknięcie konfrontacji.

- Niech się pani nie obawia - powiedział, jakby czytał w jej myślach. - Nie pracuję dla kasyna. Głos miał głęboki, niski i niepokojący.

W pierwszym momencie poczuła ulgę. Zaraz jednak ogarnęła ją fala nowych podejrzeń i wątpliwości. A może kłamie?

- Nie widzę powodu, dla którego ta informacja mogłaby mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie odpowiedziała słodko. - A teraz, jeśli pan pozwoli, chciałabym wyjść.

Nie poruszył się.

- Czy mogę postawić pani drinka? Brązowozłote oczy wpatrywały się w Alyssę. Wydawało się, że odrzucenie jego propozycji mogłoby być ryzykowne. Przez dłuższą chwilę stali w bezruchu, obserwując się nawzajem i oceniając. W końcu, bez słowa, Alyssa postanowiła skapitulować i dowiedzieć, czego on chce. Ucieczka nie miała sensu. Jeśli kierownictwo kasyna przejrzało jej zamiary, to trudno. Niewiedza nigdy nie jest błogosławieństwem, częściej jest po prostu niebezpieczna. Lekko skinęła głową, obróciła się i skierowała do najbliższego baru.

Poszedł za nią jak cień. Ujął ją pod ramię dopiero wtedy, gdy doszli do wolnego stolika i mieli zamiar usiąść. Ciepło dotyku, wyczuwalne przez materiał sukienki, parzyło jej skórę. Gdy usiadł naprzeciw, z ciekawością zerknęła na jego dłonie. Długie, kształtne palce wydawały się silne i subtelnie zmysłowe. Z zaskoczeniem stwierdziła, że myśli o tym, jak odczuwałoby się dotyk takich palców błądzących po nagim ciele. Zaraz jednak, z wprawą profesjonalnego statystyka, który potrafi się skoncentrować na tym, co najistotniejsze, poczęła zastanawiać się, kim jest ów nieznajomy.

- Czy skończyła pani grę na dzisiaj i w związku z tym zrezygnuje z wody mineralnej, którą pani dotąd piła? - zapytał bardzo grzecznie nieznajomy.

Alyssa drgnęła. Zauważył nawet, co piła!

- Na dziś już skończyłam - odparła zimno. Proszę o Drambuie.

- Czy kieliszek ma być podgrzany?

- Oczywiście. - Jego uprzejmość zaczynała działać jej na nerwy. Taka układność i niebywałe zainteresowanie tego mężczyzny jej osobą wydawały się Alyssie podejrzane.

Podczas gdy składał zamówienie u ślicznej kelnerki, Alyssa szybko przyjrzała się nieznajomemu. Ciemna czupryna zaczesana do tyłu odsłaniała szerokie czoło. Włosy miał na tyle długie, że dotykały kołnierzyka białej, sztywnej koszuli. Oczy, których spojrzenie czuła na sobie przez ostatnią godzinę, miały kolor bursztynu. Te oczy niepokoiły Alyssę głównie dlatego, że nie potrafiła wyczytać z nich nic poza wyrazem podejrzanej grzeczności.

Orli nos i wydatne szczęki zdawały się określać charakter tego człowieka. Alyssa zdecydowała, że nieznajomy musi mieć ponad trzydzieści lat, a sądząc po wyraźnych zmarszczkach na twarzy, prawdopodobnie około czterdziestu. Ona sama właśnie przekroczyła magiczną trzydziestkę. Patrząc na srebrzyste skronie mężczyzny, z radością pomyślała, że przynajmniej ona nie ma jeszcze siwych włosów.

Biała koszula, którą miał na sobie, była bez wątpienia znakomitej jakości, z zakładkami jak do smokinga, zapinana na maleńkie, czarne guziczki. Dyskretna czarna muszka otaczała mocną szyję. Marynarka i dopasowane spodnie koloru węgla drzewnego były znakomicie skrojone.

Pod wieczorowym ubraniem jego ciało wydawało się szczupłe i prężne. Alyssa pomyślała, że ten człowiek przypomina polującego wilka. Wyraźnie czuła jego fizyczną dominację nad sobą. I to nie dlatego, że był od niej o wiele wyższy - miał pewnie około metra osiemdziesiąt lub osiemdziesiąt pięć wzrostu. Po prostu była w nim jakaś siła i moc, które działały na Alyssę. Przez to stawała się jeszcze bardziej ostrożna niż zwykle.

- Podobnie jak pani nigdy nie piję w pracy powiedział nieznajomy, gdy już zamówił drinki i z powrotem usiadł przy stoliku. Mocno zarysowana linia ust uniosła się nieco w uśmiechu. - Ale ponieważ oboje zakończyliśmy już swoją działalność, chyba należy się nam coś więcej niż woda mineralna. - Alyssa słyszała, że zamówił sobie szkocką.

- Myślę, że wybaczy mi pan - zaczęła gładko ale nie mam najmniejszego pojęcia, o czym pan mówi, ani też dlaczego zaprosił mnie pan na drinka. - Uważała, że w końcu powinna przejść do ataku.

- Przepraszam - powiedział bez wahania, choć w jego oczach nie było ani cienia skruchy. Nie przedstawiłem się, prawda? Jestem Jordan Kyle. - Uniósł brwi w niemym pytaniu czekając, by Alyssa podała mu swoje nazwisko. Odezwała się słodkim głosem, naśladując uprzejmy ton nowego znajomego.

- Alyssa.

Jordan Kyle odczekał jeszcze moment. Ponieważ Alyssa nie powiedziała nic więcej, zapytał łagodnie:

- Tylko Alyssa?

- Czy to nie wystarczy?

- Mówiłem prawdę -westchnął. - Nie musi się pani mnie obawiać. Nie pracuję dla kasyna.

- A niby dlaczego miałabym się martwić tym, czy pan pracuje dla kasyna, czy też nie? - Starała się mówić lekkim tonem. Właśnie podano drinki. - Przecież nie oszukiwałam.

- Nie, ale wygrywała pani. Wtedy, kiedy pani chciała.

Alyssa zacisnęła palce na kieliszku. Poza tym nie było po niej widać żadnej oznaki napięcia. Z niewinną miną otworzyła szeroko oczy i uśmiechnęła się.

- Przegrane też mi się zdarzały.

- Odniosłem wrażenie, że również one zdarzały się pani wyłącznie wtedy, kiedy pani tego chciała powiedział z sarkazmem.

- Czy oskarża mnie pan o oszustwo? zawołała z prawdziwym oburzeniem w głosie.

- Absolutnie nie - zaprzeczył miękko. Obserwowałem panią cały wieczór. Jedyną rzeczą, o którą mógłbym panią oskarżyć, jest to, że zamieniała pani coś, co nazywa się grą szans, w swego rodzaju biznes. Nie ma na świecie zbyt wielu ludzi, którzy potrafią to zrobić, Alysso. Dobrze wiem o tym.

Ich oczy spotkały się.

- A skąd pan wie?

- Ponieważ ja zarabiam na życie dokładnie w taki sam sposób.

Alyssa mówiła sobie, że nie może wpadać w panikę, że musi zachować spokój. A co najważniejsze, nie może się do niczego przyznać.

- Jestem pewna, że kasyno byłoby bardzo zainteresowane pana wyznaniem, panie Kyle, ale zupełnie nie rozumiem, czemu mi pan to mówi.

Żachnął się. Przez chwilę wpatrywał się w jej nieco skonfundowaną twarz i w końcu roześmiał się. Ten pełen uroku śmiech trwał jednak tylko moment niemal natychmiast Jordan spoważniał. Ten moment wystarczył jednak, by i Alyssa poczuła nieodpartą chęć roześmiania się. Nim zrozumiała, co naprawdę w tej krótkiej chwili się stało, usłyszała spokojny głos Jordana:

- Teraz już wiem, dlaczego pani nie gra w pokera. Niewątpliwie ma pani talent, ale pani oczy za każdym razem zdradzałyby, co ma pani w ręku.

- Kim pan jest, panie Kyle?

- Mówiłem pani. Po prostu graczem profesjonalistą. Jak długo zatrzyma się pani w Las Vegas? Sączył drinka, obserwując Alyssę znad kieliszka.

- Przyjechałam na weekend - odparła bez wahania. - Wbrew temu, co pan insynuuje, nie jestem zawodową hazardzistką. Jestem zatrudniona na pełnym etacie w Kalifornii, a do Las Vegas przyjeżdżam z tego samego powodu co wszyscy - aby się zabawić.

- A także dla pieniędzy. Ile pani dziś wygrała? Paręset dolarów?

- To nie pańska sprawa! - Alyssa odchyliła się do tyłu, by sprawić wrażenie całkowicie odprężonej i spokojnej. Lecz serce waliło jej jak młotem i cały czas usiłowała odgadnąć, kim jest Jordan Kyle.

- Podoba mi się sposób, w jaki pani to robi. Nie jest pani chciwa. Dopóki nie jest się chciwym i nie odczuwa się potrzeby powiedzenia komuś o swoich umiejętnościach, wszystko jest w porządku. Oczywiście wcześniej czy później należałoby zrezygnować z Vegas i trochę popodróżować. Nie warto niepotrzebnie ryzykować.

- Trochę popodróżować? - zrobiła zdziwioną minę, by sprowokować go do dalszego mówienia.

- Do Atlantic City lub Europy, do Monte Carlo lub na Wyspy Bahama, a może do Puerto Rico. Dla takich ludzi jak my, Alysso, świat stoi otworem. Czyżby pani jeszcze tego nie odkryła?

- Niestety, niewiele podróżowałam powiedziała ostrożnie. Ich rozmowa przybrała dziwny obrót. Czy daje mi pan do zrozumienia, że powinnam stąd wyjechać?

Potrząsnął głową i uśmiechnął się z rozbawieniem.

- Moja osoba budzi w pani niepokój, prawda? Powtarzam po raz ostatni, że nie jestem pracownikiem kasyna i wcale nie twierdzę, że powinna pani stąd wyjechać. Mam natomiast zamiar zaproponować coś zupełnie innego. Skoro skończyła pani już pracę, to może spędziłaby pani resztę wieczoru ze mną?

- Dlaczego? - spytała odważnie, zupełnie nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Czyżby starał sieją poderwać? A może ochrona kasyna wymyśliła jakiś skomplikowany plan? Ale przecież byłoby to bezsensowne. Jeśli kierownictwo kasyna coś podejrzewa, to chyba po prostu wyproszono by ją z sali. Alyssa nie miała pojęcia, jak załatwiano takie sprawy, ale przecież na pewno nie w taki skomplikowany sposób. W Newadzie kasyna same ustalały zasady i niczym się nie przejmowały.

- Ponieważ - odparł łagodnie Jordan - tak się składa, że tego wieczoru jestem zupełnie samotny, a pani sytuacja jest dokładnie taka sama. Ponadto wydaje się, że mamy ze sobą wiele wspólnego. Czy nie uważa pani, że to zupełnie wystarczające powody? - Zatrzymał na twarzy Alyssy nieruchome spojrzenie, bez żadnego wyrazu, a następnie spojrzał na jej szyję i odkryte ramiona. Alyssie wydawało się, że jego wzrok parzy. Poczuła narastające podniecenie. Co ten człowiek z nią robi? Do tej pory z nikim się w Las Vegas nie spotykała. Radość z wygranej przeżywała w zupełnej samotności. Mężczyźni, których spotykała w kasynach, byli mało interesujący i całkowicie opanowani tą dziwną gorączką, która nazywa się hazard. Nie grali w taki sposób jak ona i ten prosty fakt wystarczał, by stworzyć ogromny dystans między nią a otaczającymi ją ludźmi. Tymczasem siedzący obok mężczyzna chyba naprawdę wie, że ona robi coś zupełnie innego niż inni gracze. Sam fakt, że to zauważył, był intrygujący.

- Wygrałam tylko paręset dolarów ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin