Wolski Marcin - Kwadratura trójkąta.pdf

(488 KB) Pobierz
Marcin Wolski - Kwadratura trójk¹ta
Marcin Wolski
Marcin Wolski, znany poeta, radiowiec, autor telewizyjny, satyryk i fantasta, zaprasza do
aluzyjnego barwnego Ļwiata powieĻci wymyĻlonej i sporzĢdzonej w pierwszej wersji przed
11 laty. Rozpoznajemy w "Kwadraturze trjkĢta" fabularny chwyt zastosowany juŇ przez
Wolskiego w radiowych i literackich "AntybaĻniach" (1991). LeŇĢca w rwnolegþej
rzeczywistoĻci Amiranda, z ktrĢ þĢczĢ nas czasowe kanaþy czy przebicia, takŇe posþuŇyþa
autorowi do satyrycznych alterhistoriozoficznych eksperymentw i do snucia marzeı o
wyzwoleniu Ļwiata.
W kilkanaĻcie miesiħcy po OkrĢgþym Stole, w maju '90, zastanawialiĻmy siħ w doborowym
gronie (Jħczmyk, Hollanek, Wnuk-Lipiıski, Oramus, Inglot, Malinowska, Parowski) nad
statusem fantastyki w sytuacji odzyskanej wolnoĻci. Powiedziaþ wtedy Wolski o swej
"Kwadraturze..." i o roli gatunku, co nastħpuje: Fantastyka umoŇliwia stawianie bohaterw w
tak ekstremalnych sytuacjach, daje takie stħŇenie zdarzeı, Ňe dla autora, ktry nie ma
temperamentu maþego realisty, wydaje siħ wyjĻciem jedynym. Metoda daje bowiem nie tylko
moŇliwoĻę wykonania kroku do przodu, ale i ukazania rzeczywistoĻci modelowo i
skonstruowania publicystycznego skrtu czy spiħcia w rzeczywistoĻci znacznie bardziej
zaciemnionego. I to jest niezþe, co stwierdziþem po sobie, bo w nowej sytuacji, ktra
rzeczywiĻcie niesie nowe wyzwania, otarþem siħ o pokusħ, by w jednej z moich ksiĢŇek
czekajĢcych na druk zamienię nazwy wymyĻlonych krain (Wandalia, Ekumena, Federacja) na
ZSRR, USA, Chiny. OczywiĻcie, zrezygnowaþem. To natychmiast przestawaþo byę zabawne i
jakoĻ tam uniwersalne, a stawaþo siħ nieĻcisþe i maþostkowe. Tak wiħc metoda raczej
uskrzydla niŇ ogranicza. ("Na wiraŇu", "NF" 4/90).
Dopiero szþa do nas fala wywiedzionych bezpoĻrednio z rzeczywistoĻci, ale w mniejszym
stopniu politycznych, opowiadaı i powieĻci Ziemkiewicza, Oramusa, Inglota, Dukaja,
Cyrana. Znacznie bliŇsi byliĻmy wwczas pomyĻlanych podobnie jak "AntybaĻnie" i
"Kwadratura..." poszukiwaı Janusza A. Zajdla, zwþaszcza konspektw powieĻci "Macki" i
"Residuum" ("NF" 2/86). Dlatego we wspomnianej dyskusji konstatacjħ Wolskiego wsparþ
Wnuk-Lipiıski: PrzeŇyþem podobnĢ przygodħ, ale w drugĢ stronħ. Pierwsza wersja "Wiru
pamiħci" dziaþa siħ w Warszawie w nieodlegþej przyszþoĻci. Teraz ze zdumieniem stwierdzam
- chyba dobrze siħ staþo, Ňe jednak ustĢpiþem przed cenzurĢ wewnħtrznĢ wydawnictwa,
stwierdzajĢcĢ jako warunek druku, by rzecz dziaþa siħ na wyspie i nie byþo w ksiĢŇce Ňadnego
polskiego nazwiska.
709609080.001.png 709609080.002.png
DziĻ ksiĢŇki socjologicznego nurtu aluzyjnego (np. wznowiony trjksiĢg Lipiıskiego "Wir
pamiħci. Rozpad poþowiczny. Mord zaþoŇycielski") spotykajĢ siħ na ladach ze wspþczesnĢ
fantastykĢ rzeczywistoĻci. Na przykþad z powieĻciami "KrawħdŅ snu" czy "Wedþug Ļwiħtego
Malachiasza" Marcina. Albo z fantazjĢ historii-rzeczywistoĻci, jak mamy w najnowszym
"Psie w studni" tegoŇ Wolskiego. Jest w czym wybieraę.
Zwracam uwagħ na obszerny i zabawny sþowniczek niezbħdny do peþnego smakowania
hybrydowego (antyczno-wspþczesnego) Ļwiata "Kwadratury...". Ostatni odcinek powieĻci
zamkniemy, wspþczesnym juŇ komentarzem autora.
(mp)
I NOC WYBORCZA
Pastylka stymulu przypominaþa w smaku stary rzemieı wygarbowany na dþugo przed wojnĢ
herriaıskĢ. Stawiaþa jednak na nogi lepiej niŇ nocny zefir wiejĢcy krytĢ terasĢ peþnĢ
kwitnĢcych oleandrinw i teobiscusw.
Drobny mħŇczyzna w sztruksowej tunice, zdobnej edylskim meandrem þapczywie zaczerpnĢþ
powietrza jak ryba rzucona na brzeg. Dochodziþa quarta. Sþaba poĻwiata brzasku wykrawaþa
na horyzoncie kontury þagodnych wzniesieı nazywanych Gajem Florentyıskim. Gwiazdy
przybladþy. Zapowiadaþ siħ piħkny dzieı. WaŇny dzieı.
Pod jaĻniejĢcym niebem powoli wyþaniaþ siħ kamienny las campanilli i wieŇ medialnych,
majestatycznych kopuþ kryjĢcych mercatoria, otoczone przez bure goþoborza
czternastowiecznych czynszowych insul mieszkalnych. BliŇej hostelu zabudowa rozrzedzaþa
siħ, a Ļwiatþa fluviarw tonħþy w cienistych szpalerach drzew, by zniknĢę zupeþnie wĻrd
parkw i ogrodw. Miejscami tylko rozbþyskaþy podĻwietlone þuki wiodĢce do term i
palestronw.
Hostel "Asilium IV" wzniesiono na wyspie, poĻrodku rzeki Zielonej, na terenie dawnego gaju
poĻwiħconego Junonie. Dziħki kaprysowi architekta wyrastaþ samotnie poĻrd budowlanego
plebsu i parkowych pawilonw, od wiekw dajĢcych schronienie kupcom i nierzĢdnicom.
MħŇczyzna popatrzyþ w dþ. Na trjkĢtnym skwerze, z tyþu budynku, wĻrd zerwanych
lampionw i tysiħcy kolorowych ulotek i czapeczek pracowicie uwijaþy siħ Ļmieciarki. W
gþħbi parku wokþ bojowych rotonw krħcili siħ znudzeni vigilianci municypalni. Co jakiĻ
czas spod frontowego portyku, gdzie kþħbiþy siħ tþumy mediaferrw i czuwali najzagorzalsi
sympatycy fakcji "Bþħkitnych", a Quintusa Cedrusa w szczeglnoĻci, napþywaþy meldunki o
nastroju spokoju, powagi i oczekiwania.
Na terasħ wyszedþ sekuryta o twardych rysach ochroniarza z wyboru, omitþ wzrokiem
amatora ĻwieŇego powietrza, zatrzymujĢc siħ na zþotej plakietce identyfikacyjnej "Marek
Ursin - consulantor". Jego dþoı wykonaþa gest mogĢcy uchodzię za tradycyjne pozdrowienie,
a takŇe zastħpowaę zwrot "Spieprzaj stĢd, maþy, ale juŇ". Ursin jednak odpowiedziaþ mu tylko
uĻmiechem. Po czym ruszyþ w gþĢb wielkim corridorem. MijajĢc cubiculħ nr 1010 nie
odmwiþ sobie przyjemnoĻci zajrzenia do luksusowego wnħtrza. ZresztĢ drzwi byþy uchylone.
Octavia spaþa. Jasne wþosy, rozsypane na poduszce, tworzyþy wokþ jej gþowy Ļwietlisty krĢg,
a rozchylone usta i dþugie rzħsy nadawaþy jej twarzy w fascynujĢcy wyraz zdziwienia
przypominajĢcy obrazy ultimiaıskich mistrzw ubiegþego stulecia.
StojĢc w smudze Ļwiatþa Marek krtkĢ chwilħ wpatrywaþ siħ w uĻpionĢ. "ZabraþeĻ mi jĢ,
Jedyny, zabierz i grzeszne pragnienie" - szepnĢþ bezgþoĻnie. I wyszedþ.
Zaraz za zakrħtem niedoĻwietlonego, wybitego skrĢ korytarza pħcherzyk ciszy prysnĢþ
gwaþtownie. Jeszcze parħ schodkw i consulantor znalazþ siħ na grnej galerii
wielokondygnacyjnego perystylu. Okoliczne sale relaksowe tonĢce w roĻlinnoĻci, zamienione
w pomieszczenie sztabowe, wypeþniaþa nadzwyczajna krzĢtanina. Stukaþy menscomptery,
brzħczaþy þĢczniki miħdzyprowincjonalne.
CaþĢ pþnocnĢ Ļcianħ zajmowaþ ogromny panovid prezentujĢcy ĻwietlistĢ mapħ Innej. W
kaŇdej chwili moŇna byþo rozrŇnię seledyn Zewnħtrznego i Wewnħtrznego Oceanu, amarant
gigantycznej Ekumeny oraz intensywny cynober Wandalii. Wzrok przykuwaþ jednak
Archipelag, pþonĢcy setkami Ļwiateþek, ruchliwych, pulsujĢcych, zmiennych. Na kaŇdej z
wysp metropolitalnych Federacji rozciĢgajĢcych siħ po obu stronach rwnika aŇ ku zimnym
dystryktom Poþudniowego LĢdolodu bþyskaþy w trzech rzħdach cyferki zmieniajĢce siħ w
miarħ napþywu wynikw. Na samym szczycie panovida w lewym grnym rogu wyĻwietlaþ siħ
aktualny bilans - sumy gþosw oddane na jedno z trzech nazwisk:
LONGINUS, HERDATUS, CEDRUS
Ursin poszukaþ wzrokiem patrona. Nigdzie nie dostrzegþ charakterystycznej sylwetki
Quintusa Cedrusa. Jak z podziemi wyrsþ natomiast niezmordowany szef sztabu wyborczego
- electorius Rufo Ruffix, ryŇy, o wþosach barbarzyısko skrħconych i tubalnym gþosie
parweniusza...
- Gdzie siħ podziewaþeĻ?- szczeknĢþ na Marka. - Quintus ciħ szuka.
- Gdzie jest?
- We frigidarium, szlifuje wystĢpienie, jesteĻ mu potrzebny. Aha, mamy juŇ wyniki z Nowej
Istrii.
- PrzegraliĻmy?
- Tak, ale zaledwie trzema tysiĢcami gþosw. To i tak dobrze. Jeszcze wczoraj w sondaŇach
dawano tam Herdatusowi przewagħ dwustu tysiħcy.
- A ten skurwiel Longinus?
- JeĻli nie zgarnie piħciu milionw z Ultimy, wypada z gry.
Marek poĻpieszyþ za nim do frigidarium. OrzeŅwiony Cedrus wychodziþ wþaĻnie z zimnego
impluvium. Szczupþy, muskularny, jasnowþosy i chþopiħcy - ot, mþody bg - ideaþ
wyspiarskiego stylu Ňycia. Mimo nieprzespanej nocy promieniaþ ŇywotnoĻciĢ i energiĢ. Z
jego niebieskich oczu emanowaþa inteligencja i pewnoĻę siebie. Nawet rywale przyznawali,
Ňe Quintus jest bardzo przystojnym mħŇczyznĢ. Klasycznych rysw nie mogþa oszpecię nawet
gþħboka szrama na czole.
Dwie najwyraŅniej podniecone complementarki zbliŇyþy siħ z rħcznikami, ale on ignorowaþ je
niczym Jupiter poĻlednie nimfy.
- Sþuchaj, czegoĻ nie rozumiem - mruknĢþ do Ursina. - Co mi tu napisali o fletni Arfusa... O
co w tym chodzi?
Consulantor zmieszaþ siħ. Bajka o faþszywym fleciĻcie uwodzĢcym swĢ grĢ zbjcw naleŇaþa
do kanonu powiastek dla dzieci. Jak moŇna byþo jej nie znaę?
- MoŇe to rzeczywiĻcie zbyt grnolotne sformuþowanie - mruknĢþ.
Od strony caldarium zbliŇyþ siħ osobnik przypominajĢcy rozmiarami mitycznego giganta.
- ZaþoŇyþem siħ o 5 aureusw, Ňe szef wygra na Ultimie - rzekþ - a wiadomoĻci ciĢgle nie ma,
chociaŇ Ultima juŇ dawno powinna nadawaę wyniki.
- Mamy drobne uszkodzenia na þĢczach, Druzzusie - powiedziaþ z wyraŅnĢ niechħciĢ Ruffix.
- A Zefiria? - zapytaþ Marek Ursin.
- Nie chcħ zapeszyę... Ale zaraz, juŇ mamy Oreliħ. Na mħkħ Syna! Niedobrze.
Na przenoĻnym wyĻwietlaczu pojawiþ siħ kontur Orelii przypominajĢcej rozkraczonego
avozaura i rzħdy cyfr. Herdatus: 111 678, Longinus: 77 534, Cedrus: 21 213.
- To niemoŇliwe - jħknĢþ maþy consulantor - przecieŇ wszystkie sondaŇe...
Jednak po chwili cyferki przeskoczyþy do przodu i za trjkĢ pojawiþ siħ jeszcze znak nul.
ýaziebnice zaklaskaþy, Ursin zacisnĢþ dþonie. Tylko nie zapeszyę! Zwyciħstwo w Orelii byþo
przewidywane wþaĻnie w takich proporcjach.
- Wszystko za maþo, na cierı z korony! Maþo! - marudziþ Druzzus. Jak kaŇdy eks-sportowiec
lubiþ sytuacje stuprocentowe.
Informacje z Zefirii nie zmieniþy dotychczasowej kolejnoĻci. WciĢŇ prowadziþ Herdatus, na
ktrego dotĢd oddaþo swe gþosy 42 550 333 mieszkaıcw Archipelagu. Longinus wprawdzie
wystartowaþ Ļwietnie, wygrywajĢc pewnie w stoþecznej Florentynie, teraz jednak zajmowaþ
dopiero trzecie miejsce z wynikiem ledwie trzydziestu dziewiħciu milionw. Natomiast
Cedrusowi do zwyciħstwa nad gþwnym rywalem brakowaþo co najmniej ęwierę miliona
gþosw. PrzesĢdzię miaþo spoþeczeıstwo Ultimy. Olbrzymiej, Ňyznej wyspy, prawie
kontynentu, z blisko czternastoma milionami wyborcw. Szanse Longinusa oceniano tam
jako Ļrednie. Sam przed pþgodzinĢ poinformowaþ rywali, Ňe w przypadku poraŇki przekaŇe
caþoĻę swojego elektoratu zwyciħzcy, zadowalajĢc siħ funkcjĢ ProNavigatora. Podobna
procedura byþa zresztĢ przyjħta od lat.
Czas pþynĢþ. Na dolnym patio narastaþy emocje. Szczeglnie podniecenie wykazywali mþodzi
aktywiĻci Bþħkitnych, dla ktrych Quintus Cedrus uosabiaþ nadziejħ. "3 razy P" - gþosiþo jego
naczelne hasþo wyborcze: postħp, porozumienie, pokj. Konserwatysta Herdatus apelujĢcy do
tradycyjnych wartoĻci Archipelagu nie ukrywaþ konfrontacyjnych zamierzeı: "ņadnych
paktw z EkumenĢ, Ňadnego jednostronnego rozbrojenia. Stanowimy ostatniĢ liniħ oporu
cywilizacji przed despotyzmem. Zniesienie obowiĢzkowej sþuŇby w legionach byþoby
samobjstwem". CzyŇby ten program miaþ wygraę?
Tymczasem caþy panovid wypeþniþa twarz podnieconego sprawozdawcy:
- Wszystko wskazuje, Ňe rywale idĢ þeb w þeb - woþaþ. - Na Ultimie spþywajĢ dane z ostatnich
parochii, ale... - tu fala magnetycznych zakþceı przerwaþa przekaz.
Wzrok zgromadzonych pobiegþ ku mapie. Cyferki wyĻwietlane w centralnym punkcie Ultimy
przeskakiwaþy jak szalone. RŇnica miħdzy gþosami stronnikw "Niebieskich" (Cedrus) i
"ņþtych" (Herdatus) wahaþa siħ miħdzy czterystu a szeĻciuset tysiĢcami. Przy czym dystans
ciĢgle siħ zmniejszaþ. Jednak w zacofanych rejonach grskich szanse Cedrusa fachowcy
oceniali jako maþe. Ursin dostrzegþ, Ňe jego szef ociera pot z czoþa. Nie zauwaŇyþ, kiedy
weszþa Octavia. Byþa juŇ ubrana. Zaciskaþa dþonie tak kurczowo, Ňe aŇ pobielaþy jej palce.
330 tysiħcy gþosw rŇnicy, 319, 215, 185, 147, znw 152. Teraz wszyscy wpatrywali siħ
wyþĢcznie w punkt ekranu, gdzie licznik wyĻwietlaþ rŇnicħ. W napiħtej ciszy sþychaę byþo
juŇ tylko warkot wentylatorw. I naraz rozlegþ siħ wysoki dŅwiħk obwieszczajĢcy
zakoıczenie gþosowania. Ursin podnisþ gþowħ. Cyfry znieruchomiaþy:
Cedrus 48 013 122
Herdatus 47 988 125
Longinus 43 005 011
Raptowna wrzawa, oklaski, wiwaty. Ave, Cedrus! Quintus szybkim krokiem wyszedþ z term
na galeriħ obiegajĢcĢ patio. Wszystko pulsowaþo wokþ niego, a on doszedþ do barierki
obejmujĢc Octaviħ. Rufix, Ursin i Druzzus stanħli nieco z tyþu... Staþo siħ! Zostaþ
trzydziestym drugim SuperNavigatorem Archipelagu, Pierwszym Konsulem, Wielkim
Pontifexem, Szefem Legionw i Czterech Flot. Demokratycznym Zwierzchnikiem Federacji.
*
O 4.25, sidmego Ňeıca, Roku Paıskiego1504 tþum għsty jak zupa ultimijska wypeþniþ caþy
kryty wirydarz "Asilium IV". Kwietne stroje krajowych mediaferrw mieszaþy siħ z
nakrochmalonymi togami Wandalijczykw i przaĻnymi uniformami correspondansw z
Ekumeny. Ruffix uwijaþ siħ w tej ciŇbie jak pracowita pszczoþa. Przesuwaþ, ustawiaþ,
ugniatajĢc tþum niczym ciasto. Ursin z zazdroĻciĢ obserwowaþ kolegħ, usiþujĢc dojĻę, skĢd
rudzielec znajdowaþ w sobie tyle siþ, inwencji. Pracowali rwno, Marek byþ jednak tak
zmħczony, Ňe litery gratulacyjnej bulli od przegranego Longinusa skakaþy mu przed oczami,
natomiast Ruffix wyglĢdaþ, jakby wþaĻnie wrciþ z dwutygodniowych wczasw w Zefirii.
WytrzymaþoĻę barbarzyıskiego materiaþu? Dziaþanie jakichĻ nieznanych specyfikw?
Consulantor mimo zaŇycia pastylki stymulujĢcej rozpaczliwie walczyþ z sennoĻciĢ. Naraz
Druzzus odwoþaþ go na bok.
- Mamy incydent! SĢ ranni.
Marek czuje, jak caþa sennoĻę pryska zmieciona falĢ gniewu. Tylko tego im brakowaþo! Czy
rzeczywiĻcie zaangaŇowanie na szefa ochrony, wbrew Ruffixowi, eks-mistrza Federacji w
atletyce klasycznej byþo najszczħĻliwszym posuniħciem?! Pyta o szczegþy. Naturalnie,
"WĻciekli"! Mimo Ļcisþej kontroli grupka "Agressores", przedarþa siħ przed hostel i usiþowaþa
podpalię pojazdy... OczywiĻcie "WĻciekli" sĢ zawsze przeciw wszystkim i wszystkiemu.
Gdyby wygraþ Herdatus lub Longinus, teraz zapewne atakowaliby ich kwatery.
- Czy ktoĻ zginĢþ? - niepokoi siħ Ursin.
- Skoıczyþo siħ na skaleczeniach, dwch zabraþa salvatoria. WaŇne, Ňe naszym chþopakom
udaþo siħ zatrzymaę najagresywniejszego z napastnikw, niejakiego Nerensa. PiĢtnik myĻlaþ o
przekazaniu napastnika w rħce vigiliantw, ale goĻę zaczĢþ gadaę takie gþupoty, Ňe
pomyĻlaþem o tobie.
- Jakie gþupoty?
- ņe celowo doþĢczyþ do napastnikw tylko po to, aby trafię w nasze rħce. Chce osobiĻcie
przekazaę coĻ Cedrusowi.
- Wymieniþ jakieĻ konkrety?
- Chce rozmawiaę wyþĢcznie z Quintusem. "Jak nie - wrzeszczaþ - to pogadam z pismakami, a
wtedy caþy Archipelag siħ zatrzħsie". - Powiadomisz szefa?
- Najpierw sam pomwiħ z tym ptaszkiem. Po konferencji. Pilnujcie go dobrze.
- Jest na trzynastym, Ňadnego styku z postronnymi, poza tym jest zdrowo nabuzowany
stymulami, posiedzi trochħ, to skruszeje.
Druzzus oddala siħ swym charakterystycznym, lekko koþyszĢcym siħ krokiem morskiego
wilka. Ursin wraca na salħ. Wcale mu siħ nie uĻmiecha przesþuchiwanie intruza. Na co dzieı
doĻę miaþ najrŇniejszych deviantissimw i fabulantw usiþujĢcych dopchaę siħ do Cedrusa.
A jeszcze "Agressores". JuŇ czwarty z kolei WielkiNavigator bħdzie miaþ kþopoty z
"WĻciekþymi". Na szczħĻcie grupki tych nawiedzeıcw, tyle haþaĻliwe co rozproszone, z
absurdalnymi egalitarnymi hasþami i egzotycznymi doktrynami religijnymi nie znajdywaþy
wiħkszego posþuchu w spoþeczeıstwie dobrobytu. Przy staþych postħpach relatywizmu i
konsumpcjonizmu kogo tak naprawdħ interesowaþy spory Trynitatystw i Unodeistw? Jak
mawiaþ Klaudiusz Settens, "Co nas obchodzi, czy Bg jest Jednym w Trzech Osobach, czy
TrjcĢ stanowiĢcĢ Kolektywne Kierownictwo, skoro naukowo udowodniono, Ňe go nie ma".
Z drugiej strony doĻę byþo wskazwek, Ňe caþa trynitatystyczna ideologia "Agressores"
stanowi jedynie przykrywkħ dla dywersyjnej roboty gerontokratw z Ekumeny. Przy
zrwnowaŇonych od blisko pþ wieku siþach nuklearnych Ekumeny, Archipelagu i Wandalii,
zdolnych po wielekroę zniszczyę siħ nawzajem, konflikt o hegemoniħ na Innej musiaþ z
koniecznoĻci ograniczaę siħ do dziaþalnoĻci dywersyjnej i zmagaı sþuŇb ekstraordynaryjnych.
I tu gþodna, ale hermetycznie zamkniħta Ekumena miaþa znacznie wiħksze moŇliwoĻci
rozgrywki z otwartym i sytym Archipelagiem. A szþo ku jeszcze wiħkszej otwartoĻci.
Spoþeczeıstwo Federacji wybraþo nie twardego Herdatusa czy pragmatycznego Longinusa od
lat walczĢcego w Kurii o Ļrodki na obronħ, a piħknego jak auriga rydwanu z reklamy
stymulw Cedrusa.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin