Fleming Ian - Ryzyko.txt

(105 KB) Pobierz
Ian Fleming

"RYZYKO"

prze�o�y�: Jaros�aw Kotarski
Agencja Praw Autorskich
i Wydawnictwo "InterArt"
Debit Book Sp. z o.o.
Warszawa 1990
Tytu� orygina�u: "Risico", "The Property of a Lady"
projekt ok�adki: Marek �ukasik
redaktor: Maria Koszutska/ Ewa Siarkiewicz
redaktor techniczny: Andrzej W�jcik
korekta: Ewa Siarkiewicz
Copyright for the Polish edition by Agencja Praw Autorskich i Wydawnictwo 
"InterArt" Warszawa 1989
Copyright for the Polish translation by Jaros�aw Kotarski, Pozna� 1989
ISBN 83-85103-04
"InterArt" Sp. z o.o., Warszawa 1989
Nak�ad: 200 000 + 350 egz. Ark. wyd. 3,1
ark druk. 4,5.
Oddano do sk�adania: 10.11.1989 Podpisano do druku: 30.11.1989 Druk uko�czono: w 
styczniu 1990
Sk�ad: "FIRET", Warszawa ul, Grzelszczaka 8/ 161
Druk i oprawa: Prasowe Zak�ady Graficzne w Krakowie, AL Pokoju 3 Nrprod. IA-
11/89 A - 84
Zam 3128/89
* * *
RYZYKO
- Ten pizness to dusze ryzyko. S�owa pad�y przyt�umione przez gruby w�s, a 
twarde, czarne oczy powoli przesun�y si� po twarzy Bonda, nieruchomiej�c na 
jego d�oniach os�aniaj�cych papierowe zapa�ki z nadrukiem Albergo Colomba dOro. 
James czu� t� lustracj�, kt�ra trwa�a nieprzerwanie od momentu spotkania w barze 
Excelsior dwie godziny temu. Powiedziano mu, by szuka� samotnego m�czyzny z 
du�ym w�sem, pij�cego Alexandr�, co zaskoczy�o Bonda. Alexandra to damski 
trunek, natomiast jako sygna� rozpoznawczy by�a o wiele lepsza ni� zwini�te 
gazety, kwiaty w butonierce czy has�a rzucaj�ce si� w oczy, b�d� wpadaj�ce w 
uszy uwa�niejszych s�siad�w. Kristatos zacz�� zreszt� spotkanie od ma�ego testu. 
Gdy James zjawi� si�, w barze nie zauwa�y� nikogo w�r�d dwudziestu go�ci, kto 
mia�by cokolwiek przypominaj�cego w�s, za" to na naro�nikowym stole, skrytym za 
oliwkami, sta�a wysoka szklanka ze �mietan� i w�dk�. Doszed� tam i siad� na 
jednym z krzese�.
- Dobry wiecz�r, sir - kelner zmaterializowa� si� prawie natychmiast. - Signor 
Kristatos jest w kabinie telefonicznej.
- Poczekam. Prosz� Negroni z Gordon Gin.
- Negroni, uno z Gordonem - sk�oni� si� kelner, odchodz�c w stron� baru.
- Przepraszam - oznajmi� g��boki bas, a pot�na, ow�osiona d�o� przestawi�a 
s�siednie krzes�o jak zabawk�. - Musia�em zamieni� par� s��w z Alfredo. Nie 
u�cisn�li sobie d�oni, a gdyby kto� ich obserwowa�, odni�s�by wra�enie, �e s� 
starymi wsp�pracownikami robi�cymi wsp�lnie jakie� interesy.
- Jak jego ch�opak? - odbi� pi�eczk� James. Czarne oczy zw�zi�y si�, oceniaj�c 
przeciwnika - tak, to by� zawodowiec.
- Bez zmian, a czego mo�na oczekiwa�?
- Grypa to przykra sprawa. Zjawi�o si� Negroni i obaj zamilkli. Byli zadowoleni, 
�e maj� do czynienia z kim� tej samej klasy, co w tej profesji by�o rzadko�ci�. 
Najcz�ciej prac� w tandemie rozpoczyna�o si� od utraty wiary w partnera. W 
przypadku Jamesa cz�sto zaczyna�o si� od lekkiego sw�du spalenizny 
oznaczaj�cego, �e jego legenda zaczyna�a by� podejrzana i w kr�tkim czasie 
sp�onie dokumentnie, co dawa�o mu wolny wyb�r - sko�czy� gr� lub j� kontynuowa�, 
czekaj�c na kule. Tym razem nic nie �mierdzia�o." Mimo to po dw�ch godzinach 
sp�dzonych w niewielkiej restauracji przy Piazza di Spagna o nazwie Colomba 
d'Oro z zaskoczeniem stwierdzi�, �e w dalszym ci�gu jest obiektem oceny. 
Kristatos nadal obserwowa� go, zastanawiaj�c si�, czy mo�e mu zaufa�. Uwaga o 
ryzyku by�a najbli�sz� tematu i w og�le przyznania, �e mo�e mi�dzy nimi by� mowa 
o jakim� interesie. By�o to dobrym znakiem, gdy� takie �rodki ostro�no�ci 
oznacza� mog�y tylko jedno - intuicja M by�a dobra i Kristatos faktycznie co� 
wie. Bond wrzuci� zapa�k� do popielniczki i powiedzia� �agodnie:
- Kiedy� nauczono mnie, �e jakikolwiek interes maj�cy wi�cej ni� dziesi�� 
procent zysku albo dokonywany po godzinie dwudziestej pierwszej jest 
niebezpieczny. Ten, kt�ry spowodowa� nasze spotkanie, daje zysk tysi�ckrotny, a 
interes przeprowadzany jest wy��cznie w nocy, co powoduje, �e musi by� ryzykowny 
- zni�y� g�os. - Co do funduszy, to nie ma obaw, s� i to w dowolnej walucie. 
Mog� by� brytyjskie funty, szwajcarskie franki, wenezuelskie boliwary... do 
wyboru.
- Ciesz� si�. Mam ju� do�� w�oskiego lira - Signor Kristatos si�gn�� po menu - 
ale wpierw co� zjedzmy. Z pustym �o��dkiem nie powinno si� rozmawia� o powa�nym 
piznessie. Tydzie� temu M pos�a� po Jamesa i ledwie ten wszed� zapyta�:
- Jeste� zaj�ty czym�, 007?
- Tylko papierkami, sir.
- Co to znaczy, tylko papierkami? - wida� by�o, �e M nie jest w najlepszym 
humorze. - Kto nie ma takiej roboty?
- Mia�em na my�li to, �e nie zajmuj� si� niczym aktywnym, sir.
- Tak ci si� tylko wydaje - M pchn�� po blacie w jego stron� stert� wi�niowych 
akt tak silnie, �e James ledwie zd��y� je z�apa� tu� przed upadkiem na pod�og�.
- Masz tu faktycznie papierkow� robot� i to ju� zrobion� - g��wnie przez 
Scotland Yard. Do tego Home Office, Ministerstwo Zdrowia i raporty z 
Mi�dzynarodowego Biura Kontroli Opium z Genewy. Przeczytaj to, masz na to reszt� 
dnia i wi�kszo�� nocy. Jutro lecisz do Rzymu i masz dosta� szefa. Jasne? Bond 
stwierdzi�, �e jasne, rozumiej�c jednocze�nie powody nastroju M, kt�ry niczego 
bardziej nie cierpia�, jak wypo�ycza� swoich ludzi do innych ni� s�u�bowe zada�. 
S�u�bowe zadania za� obejmowa�y wywiad, kontrwywiad i w miar� potrzeby sabota�
- wszystko inne by�o nadu�ywaniem s�u�by i jej funduszy, kt�re, B�g jedyny 
wiedzia�, jak s� niewystarczaj�ce.
- Pytania? - ton g�osu M wyra�nie m�wi� mu, �eby ich nie mia� i dobrze by by�o, 
gdyby zabra� si� z aktami do wszystkich diab��w. James wiedzia�, �e tylko 
niewielka cz�� jego zachowania jest gr�. M mia� swoje zagrywki, kt�re by�y 
s�ynne w�r�d jego podw�adnych, o czym zreszt� wiedzia� i co go bynajmniej nie 
wzrusza�o. Jedn� z g��wnych, by�o niewypo�yczanie ludzi do zada� innych ni� 
czysty wywiad, mniejszymi by�o niezatrudnianie os�b maj�cych brody albo 
doskonale opanowane dwa j�zyki, kompletne ignorowanie os�b staraj�cych si� 
wywrze� na niego presj� poprzez cz�onk�w rodziny czy uk�ady w rz�dzie, albo nie 
obdarzanie zaufaniem tych, kt�rzy po s�u�bie zwracali si� do� "sir", czy w ko�cu 
pok�adanie prawie bezgranicznego zaufania w Szkotach. M, podobnie jak Churchill 
czy Montgomery, zdawa� sobie spraw� z w�asnych obsesji, ale traktowa� to jako 
co� naturalnego, tak samo jak naturalnym by�o, i� nie wys�a�by nikogo i nigdzie 
bez dok�adnego wprowadzenia.
- Dwa, sir - James stara� si� by� zwi�z�y. - Dlaczego bierzemy to i, co za tym 
idzie, jak mo�e pom�c Stacja I w kwestii informacji o ludziach zamieszanych w 
afer�? M pos�a� mu zranione spojrzenie i obr�ci� fotel tak, by m�c obserwowa� 
zachmurzone pa�dziernikowe niebo za oknem. Wydmucha� ostro fajk�, i jakby trac�c 
przez to cz�� pary, po�o�y� j� �agodnie na biurku. Gdy odezwa� si� ponownie, 
g�os mia� spokojny i rozs�dny.
- Mo�esz sobie wyobrazi�, �e afery z narkotykami nie s� moim marzeniem, je�li 
chodzi o wykorzystanie personelu. Wcze�niej musia�em ci� wys�a� do Meksyku i 
omal ci� tam nie zabito. By�a to uprzejmo�� w stosunku do Special Branch i m�j 
b��d, ale kiedy poprosili o ciebie znowu, tym razem do W�och, pos�a�em ich do 
diab�a. Ronnie Valance poszed� za moimi plecami do Home Office i Ministerstwa 
Zdrowia, kt�re zacz�y naciska�. Kiedy powiedzia�em, �e jeste� niezb�dny tu, a 
innego pracownika nie mam, to poszli do Premiera - M przerwa�. - Musz� przyzna�, 
�e Premier by� bardzo przekonuj�cy graj�c na nucie, �e heroina w takich 
ilo�ciach, o jakie tu chodzi, staje si� instrumentem wojny psychologicznej, 
niszczy si�� i obronno�� kraju i takie tam, cho� i tak sprawa by�a przes�dzona - 
Premiera nie mog�em pos�a� do diab�a. Stwierdzi�, �e nie zaskoczy�oby go, gdyby 
si� okaza�o, �e stoi za tym nie tylko banda W�och�w, kt�rzy chc� zarobi�. Wydaje 
mi si�, �e to Valance podsun�� mu ten pomys�. Nie ulega w�tpliwo�ci, �e Wydzia� 
Narkotyk�w wykona� nie lada robot� staraj�c si�, by narkomania nie osi�gn�a u 
nas takiej skali, jak w Ameryce, szczeg�lnie w�r�d m�odzie�y. Jego Ghost Squad 
zdo�a� spenetrowa� jedn� z siatek dostawczych i nie ulega w�tpliwo�ci, �e 
�r�d�em zaopatrzenia s� W�ochy, a towar przybywa tu w samochodach w�oskich 
turyst�w. Zrobi�, co m�g�,u�ywaj�c Interpolu i w�oskiej policji, ale do niczego 
nie doszli. Aresztowania tutaj dotar�y do drobnych po�rednik�w i napotka�y na 
mur niewiedzy. Ci, kt�rzy stanowi� centrum dystrybucji, zbyt dobrze op�acili lub 
przestraszyli reszt�. Poza tym zorganizowali nowy system kontakt�w, daj�cy im o 
wiele wi�ksze ni� dot�d szans� ukrycia.
- Mo�e maj� gdzie� ochron�, sir - wtr�ci� James.
- Mo�e, i na to te� musisz uwa�a�. Kiedy Premier zmusi� mnie do wyra�enia zgody 
pomy�la�em, �e mo�na by porozmawia� z Waszyngtonem. CIA by�o bardzo pomocne. 
Narkotics Bureau ma od ko�ca wojny delegatur� we W�oszech. Ciekawostk� jest, �e 
nie ma ono nic wsp�lnego z CIA, podlega bowiem Ministerstwu Skarbu. Swoj� drog�, 
taki system podleg�o�ci mogli wymy�li� tylko Amerykanie. Ciekawe, co FBI o tym 
s�dzi? - M powoli odwr�ci� si� od okna, spogl�daj�c w twarz Jamesowi.
- Wa�ne jest, �e Stacja CIA w Rzymie wsp�pracuje z tym zespo�em .do spraw 
narkotyk�w, i CIA, a konkretnie sam Allan Dulles, da� mi nazwisko ich 
najwa�niejszego agenta. Ten facet, nazwiskiem Kristatos na przykrywk� sam troch� 
przemyca. Dulles oczywi�cie nie mo�e miesza� w t� spraw� swoich ludzi i m�wi�, 
�e lepiej tych od narkotyk�w te� za bardzo nie wykorzystywa�, chyba �e by�by� w 
niebezpiecze�stwie. Obieca� r�wnie�, �e przeka�e temu agentowi wiadomo��, �e 
jeden z naszych... tego, najlepszych ludzi, skontaktuje si� z nim, by om�wi� 
pewien interes. Wczoraj dosta�em informacj�, �e spotkanie um�wione jest na 
pojutrze. Reszt� detali masz w aktach. Zapad�a cisza i James zrozumia�, �e temat 
zosta� wyczerpany, a sprawa sama w sobie nie jest zbyt przyjemna, prawdopodobnie 
niebezpieczna, a z ca�� pewno�ci� parszywa. Zebra� papiery i wsta�.
- W porz�dku, sir. Ile ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin