R258. Way Margaret - Nie ufam tobie.pdf

(637 KB) Pobierz
Way Margaret - Nie ufam tobie.rtf
MARGARET WAY
Nie ufam tobie
The Carradine Brand
Tłumaczył: William Kozik
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Bezlitosne słońce zmusiło ich wreszcie do rozbicia biwaku. Zmęczeni i
spoceni, pragnęli wypoczynku po dniu wypełnionym cięŜką pracą. Od wschodu
słońca przepędzali bydło z Diabelskiego Wąwozu. Ta odludna okolica była
idealnym miejscem do wypasu – liczne zarośla dostarczały poŜywienia, a sieć
mieniących się kolorami strumyków pozwalała ugasić pragnienie. Nawet w
czasie największej suszy pozostawały tam przynajmniej kałuŜe Ŝyciodajnej
wody.
Aborygeni unikali okolic Diabelskiego Wąwozu, uwaŜając to miejsce za
nawiedzone przez czarną magię. Inni teŜ odczuwali wyjątkową atmosferę tych
okolic. Bydło jednak wydawało się nic sobie nie robić z ludzkich przesądów.
Przeganianie stada w Diabelskim Wąwozie to cięŜki kawałek chleba. W takich
warunkach na nic zdaje się pomoc helikopterów. Poza tym ich udział jest bardzo
kosztowny, a bydło zaczęło sobie i tak zdawać sprawę, Ŝe choć śmigłowiec
potrafił narobić wiele hałasu, to nie stanowił on realnego zagroŜenia.
Praca ze stadem to niebezpieczne zajęcie. Wymaga odwagi, zręczności i
niemałych umiejętności jeździeckich. W pewnym momencie na drodze Rachael
Munro, jadącej na rozpędzonej klaczy, pojawił się kangur. Koń stanął jak wryty.
Tylko błyskawicznemu refleksowi i silnym dłoniom zawdzięcza to, Ŝe
utrzymała się w siodle. Była bardzo zmęczona. Flanelowa koszula przylgnęła do
mokrych pleców a pot zalewał oczy.
W rozgrzanym powietrzu próŜno było szukać ochłody. Gumka, spinająca
jej gruby warkocz, nadweręŜona słońcem pękła nagle, a uwolnione włosy
spłynęły swobodnie wokół ramion dziewczyny. Miała piękne, ciemno-rude loki,
choć wcale nie poświęcała duŜo czasu na ich pielęgnację. Były dla niej
waŜniejsze rzeczy. Przy najbliŜszej okazji zamierzała włosy krótko obciąć.
Odrzuciła puszystą masę loków przez ramię. Chwilę masowała szyję
bolącą od ciągłego odwracania się. Przy tej pracy trzeba mieć oczy dookoła
głowy. Zazwyczaj niewyczerpalny zasób energii był na niepokojąco niskim
poziomie. Pracowała ponad siły w nie spełnionej nadziei, iŜ to pomoŜe
zapomnieć jej o smutkach. Najgorsze były poranki, które wraz z przebudzeniem
uświadamiały jej na nowo, Ŝe juŜ nigdy nie zobaczy swego ojca. Desperacko
pragnęła wrócić do czasu, gdy jeszcze Ŝył.
MęŜczyźni pili juŜ popołudniową herbatę. Matt Pritchard, nadzorca na
ranczu Miriwin, a zarazem jej najlepszy przyjaciel od czasów dzieciństwa,
utykając, podszedł do dziewczyny. W rękach trzymał dwa kubki wonnego
naparu. Ten potęŜny, zawsze pogodny pięćdziesięciosześcioletni męŜczyzna
wyglądał na bardzo obolałego. Jego noga najwyraźniej przypomniała sobie o
149403161.001.png
niegdysiejszym spotkaniu z rozwścieczonym bykiem. Rachael spojrzała na
niego ze współczuciem.
– To nic takiego. Nauczyłem się z tym Ŝyć. Dziś po prostu trochę ją
nadweręŜyłem. Masz, wypij, zanim wszystko mi się rozleje.
Rachael wzięła kubek, a Matt usiadł obok niej, odganiając leniwe muchy.
– Jak skończysz pić, musisz pojechać do domu. Wystarczająco się juŜ
napracowałaś. Dalsza harówka jest ponad twoje siły.
– Odpocznę trochę i zaraz mi przejdzie.
– Nie przyjmuję Ŝadnych argumentów – powiedział Matt, unosząc
opaloną dłoń. – Ja mam na sercu twoje dobro. Dlatego zarządziłem postój. Od
czasu śmierci taty stawiasz sobie za wysokie wymagania. Rozumiem to, ale
chłopcy zaczynają się o ciebie martwić. Trzeba z tym skończyć.
– A więc co mam zrobić według ciebie? Iść do łóŜka?
– Tego chyba nie doczekam. Z drugiej strony jednak nie musisz tak się
zamęczać. Wiem, co czujesz, co przeŜywasz, ale tak dalej być nie moŜe.
Opiekuję się tobą od czasu, gdy byłaś małym brzdącem, a więc i teraz nie dam
za wygraną. Tym bardziej Ŝe twój ojciec odszedł i nikt mnie nie moŜe w tym
zastąpić.
– Czy ty trochę nie przesadzasz?
– Ani trochę – w głosie Matta pojawił się gniew. – Porozmawiałbym o
tym z twoją macochą, ale to tylko dałoby jej pretekst do wyrzucenia mnie z
pracy, a to nikomu nie pomoŜe. JuŜ najmniej tobie. Odnoszę wraŜenie, Ŝe ona
zbytnio się o ciebie nie troszczy. Nawet nie dostrzega, jaki się z ciebie zrobił
chuderlak.
– Chwileczkę, jaki chuderlak? – W oczach Rachael pojawiły się groźne
błyski.
– No wiesz. Jesteś taka drobna, delikatna.
– Po prostu straciłam nieco na wadze – obruszyła się dziewczyna. – To
wcale nie przeszkadza mi w pracy.
– Nikt nie odmawia ci silnej woli, Rae. Doskonale wypełniasz swoje
obowiązki. Po co jednak masz się zabić? To nie ma sensu. Jesteś piękną młodą
damą. Masz dwadzieścia trzy lata. Powinnaś cieszyć się Ŝyciem.
– Dzikie prywatki? Alkohol? Chłopcy? – naigrywała się Rachael.
– Prywatki i chłopcy to nic nienormalnego. Myślę, Ŝe nadszedł juŜ czas,
abyś się trochę rozerwała. Twój brat wie, jak się zabawić.
– Scotty ma inny stosunek do Ŝycia – odparła dziewczyna sucho.
Nie broń go. To ty powinnaś urodzić się chłopcem, synem. Przykro mi
to mówić, ale twoja macocha zepsuła Scotty’ego. Dlaczego nie mógł zostać tu
choć jednego dnia po pogrzebie?
Rachael dobrze wiedziała dlaczego, ale nie chciała do tego wracać.
– On bardzo to przeŜył, Matt. Nie potrafił dłuŜej wytrzymać w tej
149403161.002.png
atmosferze.
– Wystarczyłoby, gdyby tylko trochę pomógł, nic więcej.
– Scotty jest w tym podobny do Soni. Oboje nie lubią smutnych
wydarzeń. To jest ludzkie, Matt.
– Dobrze, Ŝe jesteś taka dzielna – powiedział w zamyśleniu, wytrząsając
resztki herbaty z kubka. – Nie sądzę, abym osądzał zbyt surowo tego chłopaka.
Nadszedł czas, aby wziął na siebie część odpowiedzialności, a nie zostawiał
wszystkiego na głowie swojej siostry.
– Oczywiście! – zgodziła się Rachael. – Bardzo przydałby się w biurze.
– Tylko jak go tam zaciągnąć? – MęŜczyzna nadal był sceptykiem. –
ZauwaŜ, Ŝe i ty go psujesz. Ten chłopak potrzebuje nieco silnej ręki. Ojciec cię
kochał, ale był wobec ciebie bardzo wymagający. Zawsze miałaś ściśle
określone obowiązki, podczas gdy Scotty uŜywał wolności. To był chyba jedyny
Ŝyciowy błąd twego taty.
– Scotty był jego oczkiem w głowie.
– Wiesz tak samo dobrze jak ja, Ŝe ten chłopak nie jest stworzony to Ŝycia
na ranczu – stwierdził Matt ze smutkiem. – Albo się to kocha, albo nienawidzi.
Nie ma pośrednich uczuć. Twój ojciec nie przyjmował tego faktu do
wiadomości.
– Scotty moŜe się jeszcze zmienić. Jest przecieŜ taki młody.
– Ty nie jesteś o wiele starsza. Jednak nic dla siebie nie chcesz. Nikt cię
nigdy nie rozpieszczał.
Rachael pochyliła się i pocałowała Matta w policzek.
– Jesteś bardzo stronniczy, ale muszę się przyznać, Ŝe mi to nie
przeszkadza. Zawsze stałeś przy mnie. Razem z Wyn. Być moŜe tata nie kochał
mnie tak samo jak Scotty’ego, ale jednak mnie kochał.
– Oczywiście, Ŝe tak – zapewnił pośpiesznie Matt.
– Dość często ojcowie przedkładają swoich synów nad córki. To, Ŝe
Scotty odziedziczył większość Miriwin nie jest zaskoczeniem.
– Dostał sześćdziesiąt procent. A ty i macocha resztę do podziału.
– Zapewne decydującym czynnikiem było to, Ŝe jestem kobietą. Zawsze
powtarzał, Ŝe pewnego dnia wyjdę za mąŜ i odejdę. Nie chciał, aby ranczo
dostało się w ręce innej rodziny.
– To nie jest takie proste – stwierdził melancholijnie Matt. –
Najprawdopodobniej Scotty i Sonia je sprzedadzą.
– Co ty wygadujesz? – Sama myśl o sprzedaŜy była tak szokująca, Ŝe
dziewczyna nie potrafiła powstrzymać dreszczu emocji.
– Musimy sobie zdać z tego sprawę.
– Scotty tego nie zrobi. Pokocha splendor bycia głową na ranczu Miriwin.
– Chcesz przez to powiedzieć, Ŝe jest takim samym snobem, jak twoja
macocha. – MęŜczyzna był najwyraźniej wzburzony.
149403161.003.png
– I właśnie to powstrzyma go od sprzedaŜy. Być moŜe nie moŜemy
równać się z Carradine’ami, ale rodzina Munro teŜ coś znaczy. Scotty zawsze
lubił pozować na lorda.
– Tym gorzej! Nigdy nie widziałem tak zepsutego chłopaka. Nie Ŝywię
dla niego wiele sympatii. Szczególnie po rym, co zrobił po pogrzebie.
– Rozumiem cię, ale ja go kocham i nic tego nie zmieni. Noga
najwyraźniej coraz bardziej dokuczała Mattowi.
Twarz wykrzywił mu grymas.
– Wiem, Ŝe go kochasz i on kocha ciebie. To jedyna rzecz, która ratuje go
w moich oczach. To jednak nie znaczy, Ŝe nie zawiedzie twoich nadziei.
– Na pewno nie! Nasza rodzina pracuje na tej ziemi od stu dwudziestu lat.
To bardzo długo jak na tę część świata.
– To jest waŜne dla ciebie, Rae, ale nie dla twego brata.
I nie zapominaj o macosze. WłoŜyła wiele wysiłku w przekonanie ojca o
dziedzictwie Scotty’ego i załoŜę się, Ŝe będzie go namawiała na sprzedanie
rancza. Ją zawsze interesowały tylko pieniądze. Teraz będzie miała wielką forsę,
zamiast tego wysuszonego kawałka ziemi. Chodzą słuchy, choć zastrzegam, Ŝe
to tylko plotka, iŜ Curt Carradine jest zainteresowany kupnem Miriwin.
Rachael gwałtownie pobladła. Ta informacja była wstrząsająca.
– Co ty powiedziałeś?
– Nie unoś się – uspokajał męŜczyzna. – Wiem, Ŝe wspominanie imienia
Curta w twojej obecności, to dolewanie oliwy do ognia. Znasz te stare
opowiadania. To zamierzchłe czasy, ale prawdą jest, Ŝe juŜ dziadek Curta miał
ochotę na tę posiadłość. A przed nim jego ojciec. Na tym tle dochodziło do
powaŜnych spięć pomiędzy Carradine’ami a Munro. Ojciec Curta doprowadził
do końca tych waśni. To dobry człowiek. Nie bezwzględny, jak stary, ani tak
błyskotliwy, jak Curt, ale zasłuŜył na ogólny szacunek jako zwolennik pokoju.
Nawet on jednak nie ukrywał, Ŝe Miriwin stanowi dla ich rodziny łakomy kąsek.
Obie posiadłości graniczą ze sobą. Poza tym mamy bardzo dobry dostęp do
rzeki. A to jest na wagę złota w czasie suszy. Curt byłby głupcem, gdyby nie
kupił tej ziemi przy pierwszej nadarzającej się okazji, a on głupcem nie jest.
– Czy byłby zdolny do usunięcia nas z naszej ziemi? Miriwin nie jest juŜ
tak wspaniałe, jak niegdyś, a kupno Landsdown kosztowało go około dziesięciu
milionów. Czy to mu nie wystarczy?
– Obawiam się, Ŝe nie – odparł Matt. – Curt jest jednym z najlepszych
graczy w tym interesie. Rozszerzanie swego imperium to część jego pracy.
– Gdzie usłyszałeś te pogłoski?
– Tak się składa, Ŝe aŜ z trzech lub nawet czterech źródeł. Jedno z nich to
Ray Henderson.
– Ten stary nudziarz!
– A zarazem kopalnia informacji. To naturalne, Ŝe ludzie spekulują.
149403161.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin