Smith Karen Rose - Serce ze złota.pdf

(889 KB) Pobierz
274660437 UNPDF
Karen Rose Smith
Serce ze złota
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- No, teraz jesteś gotowy. - Stwierdziła Linda Clark, obrzucając brata taksującym spojrzeniem.
- Zaczekaj, aż twoje pielęgniarki cię zobaczą - dodała Stacey żartobliwym tonem.
Doktor Peter Clark zamknął drzwi gabinetu, mając nadzieję, że nikt tego nie usłyszał.
- Uspokójcie się wreszcie - napomniał siostry i podszedł do biurka, zastanawiając się, jak długo jeszcze potrwa ta
wizyta. Za piętnaście minut miał spotkanie, a Linda i Stacey jakby nie zauważały, że przebywają w gabinecie lekarza
w czasie jego dyżuru, gdzie obowiązuje pewna dyscyplina. Co powinien zrobić, żeby to wreszcie zrozumiały? Peter
bardzo je kochał, ale czasami...
- Nie wiem, czemu wam na to pozwalam. Ubieracie mnie jak jakiegoś manekina - mruknął pod nosem.
Wciąż nie był pewien, czy granatowa tweedowa marynarka, którą dla niego wybrały, naprawdę mu się podoba. No i
ta jedwabna koszula oraz wzorzysty krawat - on z pewnością by czegoś takiego nie kupił.
- Wczoraj skończyłeś trzydzieści dziewięć lat i nie zgadzasz się, żebyśmy wydały przyjęcie na twoją cześć.
- Linda odgarnęła z czoła kosmyk ciemnych włosów.
- W tej sytuacji jedyne, co mogłyśmy zrobić, to trochę cię wystroić - dodała z lekką kpiną w głosie. - Doskonale
8
KAREN ROSE SMITH
wyglądasz braciszku. Jesteś wysoki, przystojny, masz ciemne włosy, jeszcze nie siwiejesz. I podoba nam się twoja
nowa fryzura, a przecież nie miałyśmy z nią nic wspólnego - dodała.
- Mój fryzjer wyjechał - wyjaśnił Peter.
- Dzięki Bogu! - roześmiała się Stacey. - Teraz brakuje ci już tylko soczewek kontaktowych, które dodałyby twoim
oczom bardziej wyrazistej zieleni.
Peter miał tego dość. Siostry zabrały go na lunch, a potem towarzyszyły mu do sklepu z męską odzieżą, gdzie miał
odebrać smoking na piątkowy wieczór. Protestował, mimo to uparły się, żeby w prezencie urodzinowym kupić mu
nową marynarkę, koszulę i krawat. Załatwiły to tak szybko, że oto przebierał się w nowy strój od razu po powrocie
do szpitala.
Popatrzył znacząco na zegarek.
- Za dziesięć minut mam spotkanie - oświadczył.
- Nie wyjdziemy, dopóki nie przyrzekniesz, że będziesz w piątek na imprezie. - Stacey stała jakby wrosła w ziemię.
Peter policzył w duchu do dziesięciu, żeby nie stracić cierpliwości.
- Dałem się namówić na udział w tej aukcji kawalerów, bo organizujecie ją w szlachetnym celu. Obiecałem, więc
przyjdę. Zawsze dotrzymuję słowa. A teraz, jak już powiedziałem...
- Jesteś zdecydowanie za poważny - westchnęła Linda. - Ja nie byłabym w stanie robić tego, co ty. Neurochirurg
dziecięcy ponosi wyjątkowo dużą odpowiedzialność. Jak ty sobie z tym radzisz?
- Jestem, jak wiesz siostrzyczko, bardzo rozważnym człowiekiem i postępuję z nadzwyczajną ostrożnością - odrzekł
Peter kpiąco.
SERCE ZE ZŁOTA
9
A naprawdę jego praca i dzieci, które leczył, stanowiły dla niego najważniejszą rzecz na świecie. Teraz na oddziale
przebywała dziewczynka, której los budził jego najserdeczniejsze uczucia. Aukcja kawalerów miała zgromadzić
pieniądze na nowoczesny sprzęt dla oddziału pediatrycznego, żeby móc nieść pomoc właśnie takim dzieciom jak
Celeste. Tylko dlatego Peter zgodził się wziąć udział w tej imprezie. Był i drugi powód: oddział został wybudowany
dla upamiętnienia jego matki. Gdyby był tam ktoś taki jak jego matka, kto mógłby mu pomóc przy małej pacjentce,
nie obawiałby się o jej los. Potrzebowała czułej opieki tak samo jak dobrego sprzętu i operacji - a nawet bardziej.
Rozległo się pukanie do drzwi. Katrina, rejestratorka, wsunęła głowę.
- Przyszła doktor Violet Fortune - powiedziała. - Pomyślałam, że nie pozwolisz jej czekać.
Linda uniosła brwi, a Stacey popatrzyła zdziwiona.
- Ktoś z Fortune'ow przyszedł się z tobą zobaczyć? O co chodzi? - spytała Linda. I nagle strzeliła palcami, jakby ją
olśniło. - Ach, prawda. Violet Fortune jest neurologiem o prawie tak znakomitej renomie jak ty. Może przyjechała aż
z Nowego Jorku, żeby się z tobą skonsultować?
- Okay. - Peter wstał zza biurka. - Już idę.
- Zerkniemy na Violet Fortune, wychodząc - powiedziała Linda. - Jej zdjęcie co jakiś czas pojawia się na łamach
„Red Rock Gazette". Wiesz, to ta gazeta, której nigdy nie czytasz* bo uznajesz tylko czasopisma fachowe - dodała,
patrząc wymownie na brata.
Siostry Petera były kobietami sukcesu, przynajmniej we własnym mniemaniu. Stacey miała mały butik w jednej z
galerii w San Antonio, a Linda zajmowała się
10 KAREN ROSE SMITH
kredytami w dużej instytucji finansowej. Obie znacznie lepiej niż brat dostrzegały jasne strony życia. Może dlatego,
że on był pierworodny. A może dlatego, że nigdy nie potrafił przeboleć śmierci matki i pogodzić się z powtórnym
ożenkiem ojca? Nie był w stanie zaakceptować macochy, tak jak umiały to zrobić jego siostry.
Uświadomiły sobie w końcu, że jest zajęty i podeszły do drzwi.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego w dniu pouro-dzinowym. - Linda uścisnęła go i pogładziła rękaw marynarki. -
Naprawdę jest ekstra - dodała.
Peter tylko się uśmiechnął.
- Jeśli nie zobaczymy się wcześniej, to do piątku wieczorem. - Stacey też objęła brata.
Peter zdecydował, że odprowadzi siostry do wyjścia. Nie chciał, aby powodowane ciekawością zatrzymały się przy
doktor Fortune. Musiały się zorientować, bo uśmiechnęły się, pomachały do niego i rzuciły tylko długie spojrzenie w
stronę kobiety siedzącej w poczekalni. Za chwilę już ich nie było.
Peter zwrócił się do Violet Fortune i znieruchomiał, zaskoczony jej widokiem. Była absolutnie olśniewająca. Jej
sława doskonałego diagnosty dotarła już do Teksasu. W wieku zaledwie trzydziestu trzech lat miała wyrobioną
markę w swojej dziedzinie. Wyobrażał ją sobie w kitlu lekarskim, z nobliwą fryzurą, bez śladu makijażu, poważną, a
tymczasem Violet Fortune okazała się być całkowitym przeciwieństwem jego wizji.
Jej jasnobrązowe włosy ze złotymi pasemkami, sięgające do brody i niewątpliwie przycięte i wymodelowane przez
kogoś, kto znał się doskonale na swoim rzemiośle, doskonale harmonizowały ze szlachetnymi rysami jej
SERCE ZE ZŁOTA
11
twarzy. Jasnoniebieskie, rozświetlone blaskiem oczy, wydawały się dziwnie bezbronne. To też go zdziwiło. Nie
wiedział, dlaczego przyjechała. Z pewnością orientowała się, że prowadzi praktykę neurochirurga dziecięcego.
Czyżby miała dziecko? Może przyszła z polecenia jego znajomych - Ryana i Lily Fortune'ow?
- Doktor Fortune? - zagadnął, tylko dla upewnienia się.
Wstała, odłożywszy na krzesło pismo, które przeglądała, i obdarzyła go czarującym uśmiechem. Peter nieomal
zaniemówił, oszołomiony jej wdziękiem.
- Tak, to ja - potwierdziła. - Czy pan jest doktor Clark? - Na to wygląda - odparł z uśmiechem, ignorując
dziwne reakcje swego ciała.
Ponieważ październik w Red Rock, w Teksasie, był jeszcze ciepły, Violet miała na sobie granatową sukienkę z
żółto-czerwonym wzorem na brzegu. Podejrzewał, że krótki żakiecik okrywa ramiączka sukienki. Ciemnoczerwone
pantofle na wysokich obcasach podkreślały piękny kształt nóg, jak zdążył zauważyć, szybko obrzucając ją
wzrokiem.
- Miło mi panią poznać, choć jestem trochę zdziwiony pani obecnością tutaj - powiedział, witając się z nią. Z trudem
ukrywał wrażenie, jakie na nim zrobiła.
- Ryan i Lily wyrażali się o panu bardzo pochlebnie. Peter zwrócił uwagę na delikatny uścisk jej dłoni.
Patrzyła w jego oczy z taką samą intensywnością jak on w jej, co wytwarzało między nimi dziwne napięcie.
- Bardzo ich cenię - powiedział Peter, puszczając jej rękę.
Doktor Fortune szybko się rozejrzała po pomieszczeniu, sprawdzając, czy nikogo oprócz nich nie ma. Mimo że
recepcjonistka siedziała za szybą, zniżyła głos.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin