Abramow - Newerly Nawiało nam burzę.txt

(761 KB) Pobierz
Jaros�aw Abramow - Newerly 
Nawia�o nam burz�    

Projekt ok�adki i stron tytu�owych MACIEJ SADOWSKI
Redaktor EL�BIETA JASZTAL-KOWALSKA
Opracowanie redakcyjne MA�GORZATA WOJCIECHOWSKA
Korekta ANNA �O�NA
(c) Copyright by Jaros�aw Abramow-Newerly
(c) Copyright for this edition by Wydawnictwo Ksi��kowe "Tw�j Styl" Sp. z o. o.
Wydawnictwo Ksi��kowe "Tw�j Styl" Sp. z o.o. Wydanie I, Warszawa 2000 r.
ISBN 83-7163-171-5
Zapraszamy do ksi�garni internetowej www.twojstyl-ksiazki.com.pl
Typografia, sk�ad i �amanie WMC s.c., Warszawa
Druk i oprawa Wroc�awska Drukarnia Naukowa PAN im Stanis�awa Kulczy�skiego Sp z o o


Wst�p
Praca nad t� ksi��k� sprawi�a mi moc niespodzianek. Nigdy nie przypuszcza�em, �e napisz� sag�. Po K�adce przez Atlantyk, dokumentalnej opowie�ci o �yciu Tadeusza Gonsika, s�dzi�em, �e nabra�em ju� wprawy w tym gatunku prozy i �atwo mi p�jdzie. Okaza�o si�, �e nie. Zmaganie z materia�em trwa�o trzy lata. Moim bohaterom wci�� co� si� przypomina�o. Musia�em si� cofa�, �ata�, poprawia� rw�c� si� fabu��. W pewnych chwilach t�skni�em ju� za swobodn� fikcj�. Na pocz�tku jednak, nie�wiadom tej �ataniny, ochoczo zabra�em si� do dzie�a.
Zacz��em od rozm�w z Olg� Wawrow. Jej opowie�� o przedwojennych Hady�-kowcach wyda�a mi si� nieco zgrzebna i szara. Postanowi�em j � ubarwi�. Zderzy� ze wsp�czesn� akcj� w piekarni w Toronto. Polsko-ukrai�ska ekipa z egzotycznymi typami kusi�a. Doda�em do tego jeszcze w�asne w�tki biograficzne i ten kola� spodoba� mi si�. Wkr�tce jednak stwierdzi�em, �e zabieg jest sztuczny. K��ci si� z surow� form� dokumentu. Wynika z braku wiary w autentyczne tworzywo. W po�owie pracy wy��czy�em ten rozrywkowy nurt, wk�adaj�c go do oddzielnego utworu -M�yn w piekarni. Niewiele to da�o. Tekst dalej r�s�.
W celu osadzenia Hady�kowiec bardziej w epoce uzna�em za s�uszne nakre�li� dzieje Galicji za austriackich czas�w, II Rzeczpospolitej i kolejnych okupacji. Tekst zmienia� si� w historyczny szkic. Tymczasem zwi�ksza�a si� liczba moich bohater�w - Polak�w i Ukrai�c�w. Kuzyn Olgi Wawrow, Bohdan Wynnyczenko, przyby� ze Lwowa do Toronto pod koniec pracy nad t� ksi��k�. Jego powojenne losy wyda�y mi si� tak ciekawe, �e postanowi�em je w��czy� do opowie�ci. Zn�w dosz�o par� rozdzia��w. Spotkanie z nim przekona�o mnie jednak, �e ten polsko-ukrai�ski nurt jest najwa�niejszy, �e owa burza nawiana do Hady�kowiec 17 wrze�nia 1939 roku znad Zbrucza wcale nie jest lokalna i ma uniwersalny zasi�g. Jej plony zbieramy do dzi�. Nie jest to tylko sprawa jednego narodu i jednej wioski, ale dotyczy nas wszystkich. Ludzi z dawnego bloku sowieckiego rozsianych po ca�ym �wiecie. Temat dostatecznie wielki, by starczy� na tomy. Nie trzeba go powi�ksza�. Raczej skupi� si� na zbieraniu rozproszonych ziaren. I to w�a�nie okaza�o si� najtrudniejsze. Owo stopniowe dokopywanie si� do reali�w i szczeg�lik�w oddaj�cych prawd� �wczesnego obyczaju i j�zyka. �mudne "krawiectwo poprawkowe" -jak to �artobliwie okre�li�em.

Z pocz�tku zaznacza�em j�zyk Olgi Wawrow specjalnym fonetycznym zapisem. Jej �piewny kresowy akcent wyda� mi si� szczeg�lnie mi�y. Owe: - U nas we �si, pro�-sz� pana, za�sze lu�dzie m�wili itp. Potem uzna�em, �e to mo�e by� zbyt nu��ce przy d�u�szej lekturze i zrezygnowa�em. Zachowa�em tylko specyficzn� sk�adni� pani Olgi, wy�awiaj�c z jej zda� te proste, ludowe zwroty, czasem o poetyckiej sile, jak ten cho�by: "wra�enie by�o takie, prosz� pana, jakby si� wioska zapali�a". R�wnie� nie poprawia�em b��dnie wymawianych s��w typu "fulwarek", "katafalek", "�rebiak", "m�ockarnia" czy "kukurudziannik". W spisanych przez ni� wspomnieniach zachowa�em jej oryginalny styl.
Podobnie post�pi�em z zapiskami Leszka Wawrowa. Jego dzieci�cy dzienniczek i p�niejsze notatki ma�o zmienia�em. Stwierdzi�em, �e �wietnie zapami�tuje konkret. Wyczulony jest te� na prawd� j�zyka, rzecz dla mnie najwa�niejsz�.
Redaktorki mego tekstu nie mia�y �atwego zadania. Przedstawi�em materia� na kolejne dwie ksi��ki. Zn�w trzeba by�o go ci�� i skraca�. W ko�cu o Hady�kowcach i rodzinie Wawrowych pisa�em. Zrezygnowa�em wi�c z szerszego t�a i autobiografii. Ograniczy�em si� tylko do niezb�dnych informacji. Nie uchowa�o si� wstrz�saj�ce �wiadectwo Isydora Dienera o zag�adzie kopyczynieckich �yd�w. Podobnie teksty ulotek, odezw czy innych dokument�w. Mo�e najbardziej �a�uj� usuni�cia rozdzia�u o zachowaniu si� polskich literat�w we Lwowie w 1939 roku, nad kt�rym najd�u�ej pracowa�em. Efektownie kontrastowa� z opisem postawy prostych ludzi z Hady�ko-wiec. Jego tre�� nazbyt jednak odbiega�a od mojej wsi.
Ko�cz�c t� autorsk� spowied� chcia�bym podzi�kowa� Oldze Wawrow i Jej rodzinie za pomoc przy pisaniu ksi��ki, zw�aszcza memu imiennikowi Jaros�awowi Waw-rowi - Majorowi za uchylenie r�bka tajemnicy znad granicy i wprowadzenie nieco humoru do tekstu. Podzi�kowanie nale�y si� r�wnie� Leszkowi Wawrowowi, inicjatorowi tej sagi. Jego up�r, zapa� i wiara w sens mego przedsi�wzi�cia - podobnie jak historyczna konsultacja, sporz�dzenie dokumentacji i aktywny udzia� w dochodzeniu do rodzinnej prawdy - wspiera�y mnie do ko�ca. Udost�pniony mi wierny zapis jego w�asnych wspomnie� r�wnie� niezwykle wzbogaci� tekst.
Dzi�kuj� wydawnictwu "Tw�j Styl" za edycj� tej sagi w trudnych, wolnorynkowych czasach. Redaktorkom za� ksi��ki - Ma�gorzacie Wojciechowskiej i El�biecie Jasztal-Kowalskiej wyra�am m� wdzi�czno�� za �wietny kr�j tego obszernego materia�u, kt�ry w ka�dym r�kodziele jest wa�ny, r�wnie� w krawiectwie poprawkowym.
JAROS�AW ABRAMOW-NEWERLY

Sypie drobny, suchy �nieg. W nocy ten �nieg ma si� zmieni� w deszcz, by ranek zaskoczy� s�o�cem, z ostrym wiatrem od bieguna i temperatur� minus dwadzie�cia. Wierzy� si� nie chce, �e tak b�dzie - ale b�dzie. W Kanadzie prognoza zawsze si� sprawdza. Te nag�e skoki pogody nie najlepiej wp�ywaj � na nastr�j, kt�ry u mnie dodatkowo pogarsza fakt, �e nie mog� pisa�. Jaki� parali� tw�rczy. Wci�� obiecuj� sobie, �e dzi� postawi� to pierwsze, kluczowe zdanie - i nie stawiam. Odk�adam do jutra...
Od dawna powinienem zacz�� t� ksi��k�. Zabieram si� do niej od roku. Ma si� dzia� na Podolu, w zapad�ym k�cie Polski, kt�rej ju� nie ma - gdzie� mi�dzy Kopyczy�cami a Czortkowem, blisko Husiatyna i dawnej granicy na Zbruczu. Sk�d ten Zbrucz? Dlaczego mnie tak poci�ga? Mo�e dlatego, �e w 1924 roku przekracza� go nielegalnie m�j ojciec uciekaj�c z Sowiet�w do Polski i o tej ucieczce s�ysza�em od dziecka? Te egzotyczne, kresowe nazwy zawsze mnie fascynowa�y. Buczacz, Wo�kowysk, Sircze...
Mo�e wi�c w �wiecie najwcze�niejszego dzieci�stwa trzeba szuka� �r�de� p�niejszych fascynacji? I tym tropem i��? Nie wiem. Wiem tylko, �e ja id� teraz za tropem Webstera - mego psa beagla, kt�ry ci�gnie mnie mocno w sobie znanym kierunku. On nigdy si� nie myli. Sunie z nosem przy ziemi twardo zmierzaj�c do celu. Jak po sznurku.
Id� wi�c za Websterem i podobnie jak on czuj� nosem, �e w tej historii podolskiej co� jest - tylko nie wiem co. Na pr�no szukam tego pierwszego, kluczowego zdania, kt�re by mnie otworzy�o i podda�o w�a�ciwy ton. Pozwoli�o z�apa� wiatr w �agle i uskrzydli�. Nic mi nie wpada do g�owy... Nie zaczn� przecie� od tego - kpi� sam z siebie - �e pada drobny, suchy �nieg, a ja id� za swym psem, chocia� to szczera prawda.
Jedno jest pewne. Rzecz, kt�r�planuj�, dawno u�o�y�a mi si� w g�owie, drzemie gdzie� w pod�wiadomo�ci i czyha tylko na odpowiedni moment, by z niej wyskoczy�. Potrzebny ten impuls, klucz-wytrych z tym pierwszym zdaniem, by j� przenie�� na papier. Bo to, �e ona we mnie jest - nie mam w�tpliwo�ci.

M�j ojciec �w stan wewn�trznej gotowo�ci, zmiany my�li w s�owo zabawnie okre�la�. Gdy po d�ugich przygotowaniach i obw�chiwaniu tematu czu�, �e wena tw�rcza w nim ro�nie, my�l p�cznieje i domaga si� uj�cia, rado�nie zaciera� r�ce, tajemniczo poci�ga� nosem i uroczy�cie o�wiadcza�: - No, synu, ciesz si�! Tw�j Tatko zn�w jest w ci��y! Czuj�, �e co� nowego wkr�tce si� narodzi! - i korzystaj�c z tego b�ogos�awionego stanu szybko siada� do biurka.
A ja bezwolnie id^ za Websterem patrz�c w jego tropy czarno odbite w �niegu - i nie mog� ruszy� z miejsca. I nagle ol�nienie: b�dzie to skok. Skok nag�y i niespodziewany. Nie tyle pogody, co cz�owieka. Przez rzek� Zbrucz, oczywi�cie, kt�r� m�j ojciec przekracza� w 1924 roku, a tamten zbieg sto lat przed nim. A mo�e wcze�niej. Jeszcze za cara Paw�a I. Trudno to dzi� dociec...
Jedno jest pewne. Sypa� wtedy drobny, suchy �nieg, kt�ry w nocy mia� si� zmieni� w deszcz - gdy ten �yciowy skok si� dokona�...
Tak w�a�nie zaczn�! - pomy�la�em.
Wr�ci�em do domu i z pasj� rzuci�em si� do biurka.
Sypa� drobny, suchy �nieg, kt�ry pyli� jak m�ka. Brzozy nad rzek� gi�y si� rozpaczliwie targane przez wiatr zza kordonu, kt�ry ci�� jak brzytwa. Zazwyczaj wyra�ne ruiny zamku i cerkiew na wzg�rzu po tamtej stronie Husiatyna gin�y we mgle. Wszystko skry�a �nie�yca.
- Czarcia pogoda. Dawno takiej nie by�o - mrukn�� Fiodor Niko�ajewicz �awrow mocniej naciskaj�c papach�. Skurczony w siodle nie ponagla� konia. Ko�ysa� si� w nim wolno jakby gwi�d��c na wybryki natury. Co jaki� czas odruchowo g�aska� konia i wzdycha� ci�ko:
- Tak, tak, Rus�an. Napytali my sobie biedy, dm�okl
Zwykle obje�d�a� na nim podleg�e mu stra�nice. �awrow nami�tnie kocha� konie, a ten kruczy ogier, kt�rego sprzeda� mu po d�ugim targu handlarz z Be-sarabii -by� jego dum�. Dum� i wielkim zmartwieniem. Cho� nie czystej krwi Arab, bra� najwy�sze przeszkody i w powietrzu �miga� jak ptak. W ca�ym pu�ku nie mia� sobie r�wnego. Najstarsi do�cy, a w ko�cu do�cy -je�d�cy na schwa�, musieli uzna� jego wy�szo��. Co gorsza wy�szo�� Rus�ana uzna� musia�a r�wnie� gniada klacz Matriona, a wraz z ni� graf Dymitr So��ogub, dow�dca ich pu�ku. To za� nie wr�y�o nic dobrego.
�awrow by� �wie�o upieczonym oficerem, prymusem szko�y w Kazaniu, kt�ry w nagrod� za �wietn� promocj� skierowany zosta� do stra�y zachodnich kra�c�w Imperium. By� to dow�d wielkiego zaufania, kt�rego �awrow w �adnym wypadku nie chcia� zawie��. W�a�n...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin