Hobana Nocna transmisja.txt

(13 KB) Pobierz
Ion Hobana 

Nocna transmisja 

Otworzy�em skrzynk� na listy i wyj��em kopert�, na kt�rej rozpozna�em 
znaczki z Nowej Zelandii. A wiec nadesz�a ostatnia odpowied�. Ogniwo 
zamykaj�ce d�ugi �a�cuch, kt�rym dwa lata temu zacz��em opasywa� Ziemie. 
Wszed�em schodami na czwarte pi�tro, wa��c w d�oni kopert� o 
niezwyk�ym, pomara�czowym kolorze. Targa�y mn� sprzeczne uczucia. 
Wiedzia�em, �e to ju� koniec oczekiwa�, ale zarazem ba�em si� ostatecznego 
potwierdzenia, kt�re by� mo�e znajdowa�o si� na dw�ch cienkich kartkach 
papieru. 
Zostawi�em w przedpokoju sportow� torb� i wszed�em do pokoju. Zdj��em 
dres i usiad�em w fotelu przed telewizorem. Pomara�czowa koperta 
promieniowa�a zimnym, zwodniczym blaskiem. Przechyli�em si� na mi�kkie 
oparcie fotela i zamkn��em oczy, przezwyci�aj�c cho� natychmiastowego 
otwarcia koperty i przyspieszenia chwili, kt�ra da mi ostateczne 
rozwi�zanie. Wszystko odbywa�o si� podobnie jak przed dwoma laty... 
Wraca�em wtedy z kort�w Herastau po rozegraniu partii tenisa. Z 
trolejbusu dostrzeg�em b�yszcz�ce szyby Instytutu s�siaduj�cego z moim 
blokiem. S�dzi�em, �e to odbicie promieni zachodz�cego s�o�ca, ale gdy 
zbli�y�em si� do budynku Instytutu, przekona�em si�, i� �wiat�o pada�o z 
wn�trza. Mieli wiec zamiar pracowa� przez ca�� noc. Emil jednak 
zapowiedzia�, �e wst�pi do mnie... 
Emil Dobrisan, m�j kolega z �awy szkolnej, teraz by� znakomitym 
fizykiem, kierownikiem wydzia�u w s�siaduj�cym z moim domem Instytucie - 
co nie przeszkadza�o mu w wolnych chwilach naprawia� aparaty elektryczne i 
elektroniczne. "Mon violon d'Ingres" mawia� z u�miechem ukrytym pod bujnym 
w�sem. I dodawa�: "nie tak cz�sto mo�na znale�� majstra po doktoracie z 
teorii wzgl�dno�ci... Tamtego wieczoru mieli�my naprawia� uszkodzon� 
poprzedniego dnia przez burze anten� telewizyjn�, kt�r� dzi�ki uprzejmo�ci 
Emila zainstalowa�em na dachu Instytutu. 
Zmuszony do zmiany plan�w na ten wiecz�r, przez trzy godziny m�czy�em 
si� nad opornym tekstem, potem co� zjad�em i zasiad�em w fotelu z zamiarem 
obejrzenia dziennika telewizyjnego. 
Obawia�em si�, �e obraz, je�li nawet b�dzie, to w najlepszym razie 
zamazany, lecz przeciwnie - kontury by�y wyj�tkowo ostre, jak w projekcji 
tr�jwymiarowej. Zbyt zm�czony, by rozwi�zywa� te zagadk�, zdrzemn��em si� 
jeszcze przed komunikatem o pogodzie. 
Gdy si� ockn��em, z ekranu spogl�da�a na mnie m�oda kobieta o ciemnych 
oczach. Jej twarz by�a niezwykle bia�a, brwi za� przypomina�y skrzyde�ka 
uniesione ku skroniom. W�osy u�o�one by�y na kszta�t czego�, co 
przypomina�o miedziany he�m, ods�aniaj�cy wysokie czo�o i male�kie uszy. 
Spojrza�em na zegarek; by�o ju� dobrze po p�nocy. Nieznajoma wci�� 
patrzy�a na mnie w milczeniu. Ale cho� jej wargi pozostawa�y nieruchome, 
odnios�em wra�enie, �e chce mi co� przekaza�, jak�� wiadomo�� niezwyk�ej 
wagi, nie wiedzia�em tylko, dla niej czy dla mnie. Uczyni�em wysi�ek, by 
oderwa� oczy od tej hipnotyzuj�cej mnie twarzy i przenios�em wzrok poza 
ni�, na jakie� zbiorowisko niewyra�nych bry�. Jakby odgaduj�c m�j zamiar 
bia�y owal przesun�� si� wlewy r�g ekranu pozostawiaj�c te bry�y na 
pierwszym planie. Nie wiedzia�em jak okre�li� te geometryczne formy 
zas�aniaj�ce niebo. Miasto przemys�owe? Mo�e jaki� kompleks miejski 
zaprojektowany przez szalonego architekta? Tworzy�y go wznosz�ce si� w 
powietrze piramidy, sze�ciany, kule i spirale, wykonane z jakiego� 
prze�roczystego materia�u, kt�rego nie umia�em nazwa�. Gdy przygl�da�em 
si� d�u�ej, zauwa�y�em, �e ten chaos zaczyna si� porz�dkowa�. Przemiana 
form tworzy�a pewien rytm, tajemn� harmonie, prawie muzyczn� wibracje. 
Nie zd��y�em jednak uporz�dkowa� swoich wra�e�. Jaka� uko�na �wiec�ca 
linia przeci�a ekran oddzielaj�c przestrze� z formami geometrycznymi, nad 
kt�rymi unosi�a si� twarz nieznajomej, od pozosta�ej, gdzie wida� by�o 
tr�jk�tny pogodny skrawek nieba. A potem pojawi�a si� nagle jaka� sina 
chmura, wci�� posuwaj�ca si� jak ogromny walec mia�d��cy wszystko przed 
sob�. Sun�a wolno, przera�aj�co wolno, lecz wci�� naprz�d... 
Opanowa�em przera�enie: to by� przecie�... to nie mog�o by� nic innego 
jak tylko film emitowany przez jak�� zagraniczn� stacje i dzi�ki 
sprzyjaj�cemu uk�adowi fal odbierany w�a�nie u nas. To si� ju� zdarza�o. 
Uspokoi�em si� i ju� oboj�tnie patrzy�em jak nad sine chmury nadlatuje r�j 
samolot�w podobnych do ogromnych talerzy. Wyrzuca�y z siebie silne wi�zki 
�wietlistych promieni. Laser - powiedzia�em sobie i czeka�em na 
rozproszenie, rozdarcie, unicestwienie chmur. B�yski rozbija�y si� jak na 
niewidzialnej przeszkodzie i kierowa�y w nieprzewidzianym kierunku. Kilka 
kr�g�ych samolot�w stan�o w ogniu i run�o. Reszta eskadry wycofa�a si�. 
Niebo mieni�o si� jak kameleon. Teraz by�o fioletowe, Nie wiadomo sk�d 
pojawi� si� na nim pojedynczy dysk i samotny, ogromny uni�s� si� w 
przestworzach zagra�aj�c temu, co samo by�o zagro�eniem. Oderwa� si� od 
niego �wietlisty punkt. Dysk znik�. Punkt przemieni� si� w kule, kt�ra ze 
straszliwym przy�pieszeniem spada�a w d�, a� do momentu, w kt�rym 
napotka�a na ow� niewidzialn� przeszkod�. Zobaczy�em jak ro�nie potworny, 
ogromny grzyb. A pod nim, wci�� ta sama, nietkni�ta, niezniszczalna, wolno 
sun�ca chmura. Patrzy�em na ni� d�ugo zafascynowany ogromem zniszczenia, 
jakie za sob� pozostawia�a. 
Po drugiej stronie ekranu jakie� kolorowe b�yski pulsowa�y miedzy 
geometrycznymi bry�ami. W chwile p�niej zgas�a uko�na linia. Na pierwszym 
planie zn�w pojawi�a si� nieruchoma twarz, poprzez kt�r� przenika� obraz 
ogromu spustosze�, jakie czyni�a w�r�d bry� sina, koszmarna chmura. 
Chmura znikn�a z kadru. Wznosz�ce si� jeszcze w powietrze piramidy, 
sze�ciany, kule i spirale, kt�re pozosta�y po przesuni�ciu si� chmury, 
zacz�y teraz zatraca� swoje kszta�ty, miesza� si� z sob� i zmienia� w 
bezkszta�tn� mas�. 
Przypomnia�em sobie, �e mam aparat fotograficzny i pospiesznie wyj��em 
go z szuflady. Ustawi�em ostro��, odleg�o�� i czas, bo po raz pierwszy 
pr�bowa�em utrwali� telewizyjny obraz. Gdy nacisn��em spust migawki, 
ogl�dany na ekranie proces rozpadu ju� si� ko�czy�. Prze�roczysta twarz 
rzuci�a mi ostatnie spojrzenie i si� rozp�yn�a. Jeszcze przez chwile 
mog�em obserwowa� zwa�y p�ynnej materii rozlewaj�cej si� po ziemi i 
znieruchomia�ym oceanie, a potem ekran telewizora sta� si� �lepym, 
zszarza�ym prostok�tem. 
Przez d�u�szy czas oczekiwa�em na pojawienie si� spikera albo na jaki� 
znak potwierdzaj�cy moje przypuszczenia, �e uda�o mi si� odebra� program 
nadawany z du�ej odleg�o�ci. Ale sprzyjaj�ce warunki wida� ju� si� 
zmieni�y. Podnios�em si� z fotela chc�c wy��czy� telewizor. Dopiero teraz 
poczu�em, �e ze zmoczenia zdr�twia�y mi ramiona. By�em jednak zbyt 
podniecony, aby zasn��. Zanotowa�em wiec wszystko, co widzia�em, nie 
pomijaj�c �adnego szczeg�u. Teraz, bior�c pod uwag� r�nic� w czasie, 
zacz��em zastanawia� si�, sk�d zosta� nadany ten program. Europ� i 
najbli�sze jej okolice mog�em chyba wykluczy�. Miejsca emisji nale�a�o 
szuka� na terenie obydw�ch Ameryk, Dalekiego Wschodu lub Oceanii. A wi�c w 
kilkudziesi�ciu krajach; trzeba te� by�o wzi�� pod uwag�, �e niekt�re z 
nich maj� po kilkadziesi�t stacji telewizyjnych... Poczu�em co� w rodzaju 
zawrotu g�owy i zasn��em. 
Nazajutrz Emil wys�ucha� mnie z uwag�, kt�ra wyda�a mi si� podejrzana. 
Ani jednego ironicznego spojrzenia spod okular�w czy z�o�liwego komentarza 
na temat mojej niewyra�nej fotografii - jedynego "dowodu" tego nocnego 
programu. Gdy sko�czy�em swoj� relacj�, milcza� tak d�ugo, �e a� zacz�o 
mnie to kr�powa�. Wreszcie spyta�: 
- No i c� chcesz z tym zrobi�? 
- Chc� si� dowiedzie�, jaki to by� film i sk�d go transmitowano. 
Pokr�ci� g�ow�. 
- To wcale nie b�dzie �atwe. 
Skierowa� si� w stron� wyj�cia. Zatrzyma�em go. 
- A czy nie uwa�asz, �e w tym wszystkim jest jeden istotny znak 
zapytania? 
Spojrza� na mnie wyra�nie zaintrygowany. 
- Transmisja z tak wielkiej odleg�o�ci i ta uszkodzona antena? 
Znakomity fizyk zaczerwieni� si� jak sztubak i wymamrota�: - Wiesz... 
te moje do�wiadczenia... nie mog�em wygospodarowa� czadu... pod��czy�em 
wi�c przew�d twojej anteny do masztu antenowego Instytutu. 
Zerwa�em si�. 
- To chyba wyja�nia t� dziwn� transmisj�. 
- Mo�e... - potwierdzi� bez przekonania. - Wybacz, ale ju� musz�... 
Wpadn� jeszcze do ciebie. 
Ch�� wyja�nienia zagadki tajemniczej emisji by�a silniejsza ni� moje 
zaskoczenie i zacz��em zastanawia� si� jak zdoby� potrzebne mi adresy. 
Po kilku miesi�cach, gdy nadesz�o ju� chyba z tuzin negatywnych 
odpowiedzi, Emil ponownie si� u mnie pojawi�. Wiedzia� o wszystkim, bo 
kilkakrotnie telefonowa� i wydawa�o si�, �e jest nawet dosy� przej�ty t� 
spraw�. 
Postanowi�em go troch� zaintrygowa�. 
- Wiesz, zastanawiam si�, czy ta transmisja nie dosz�a do mnie ze 
znacznie wi�kszej odleg�o�ci. 
- Co chcesz przez to powiedzie�? 
G�os lekko mu zadr�a�. Nie chcia�em go ju� wi�cej dr�czy�. 
- Tamtej nocy... ten wasz eksperyment... Czy przypadkiem nie 
nawi�zali�cie ��czno�ci z inn� planet�? 
Wyczu�em, �e si� uspokoi�. 
- No wiesz, do takiego cudu potrzeba by... Czy przynajmniej wiesz jak 
wygl�da radioteleskop? 
- Oczywi�cie... ale co ci� tak przedtem zaniepokoi�o? 
Nie odpowiedzia�. Zacz�� przegl�da� ksi��ki le��ce na moim biurku, 
potem stan�� przed lustrem i d�ugo poprawia� w�ze� krawata, a� wreszcie 
si� zniecierpliwi�em. Wtedy w�a�nie odwr�ci� si� nagle w moj� stron� i 
rzek�: 
- By� mo�e nawi�zali�my ��czno��, ale nie w przestrzeni... 
- Nie w przestrzeni? - powt�rzy�em nic nie rozumiej�c. 
- Nasz eksperyment mia� nam umo�liwi� zapuszczenie si� w czwarty 
wymiar. 
- Podr� w czasie! 
- Zostaw w spokoju ducha Wellsa... Naszym zamiarem by�a pr�ba 
dowiedzenia si� czego� o przesz�o�ci. Mog� powiedzie�, �e kieruj�cy naszym 
eksperymentem twierdzi, i� wybiegaj�c daleko w przysz�o�� mo�na spotka� 
si� z tym, co nazywamy...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin