W zamknięciu.doc

(504 KB) Pobierz
W zamknięciu

W zamknięciu

 

Rozdział I - Zamknięci

- Miona - szepnął Ron - co następne?
Harry parsknął cicho, gdy usłyszał pytanie przyjaciela. Siedem lat eliksirów, a ten nadal nie miał zielonego pojęcia, co robi. Harry zignorował zarówno irytację Hermiony, jak i jej wyjaśnienia, kontynuując pracę nad własnym eliksirem.

W zeszłym roku Harry w końcu zrozumiał pojęcie eliksirów i teraz nie był już w nich taki zły. Oczywiście z pewnością miało to coś wspólnego z tym, że jego dodatkowe lekcje odbywały się w obecności tylko jego i Snape'a.

Po długim przepraszaniu, błaganiu, tłumaczeniu i płaszczeniu się (oraz bezpośrednim rozkazie dyrektora) Snape ponownie podjął się trenowania Harry'ego. Praca z okropnym profesorem eliksirów przemawiała do Harry'ego o wiele bardziej, niż ponowne narażenie się na utratę kogokolwiek w taki sam sposób jak Syriusza.

Tak więc, pomiędzy wieloma szlabanami i „dodatkowymi lekcjami eliksirów", Harry spędzał wiele czasu trenując ze Snape'em. Zaczęli od pierwszego i głównego problemu - oklumencji. Włączyli w to także eliksiry, gdyż Harry musiał wykazać w nich jakąś poprawę, by móc stwarzać pozory. I bądź tu mądry!

Z biegiem czasu wypracowali pokój i przyzwoite relacje. Harry spędził na treningu wiele, wiele godzin. Opłaciło się, gdy pod koniec roku szkolnego pokonał Voldemorta.

Teraz, na siódmym roku, Harry w końcu był szczęśliwy. Kilku Śmierciożerców nadal znajdowało się na wolności, ale on nie był już za nich odpowiedzialny. Nareszcie był wolny, by żyć własnym życiem.

Zagubiony we własnych rozmyślaniach został zaskoczony, gdy drzwi do klasy otworzyły się z trzaskiem. Jeszcze bardziej zdziwił go widok Dumbledore'a - bardzo wściekłego... prawie... przerażonego Dumbledore'a.

- Severusie, potrzebuję twojej pomocy! W Sali Wejściowej, teraz. - Zakomenderował. Snape najwyraźniej dostrzegł niecierpliwość dyrektora i dostosował się natychmiast.

- Potter, ty tu rządzisz. Powstrzymaj wszelkie kłopoty. - Uśmiechnął się szyderczo do swoich uczniów i wypadł z klasy.

- Zapieczętuję was w tym pomieszczeniu - wyjaśnił Dumbledore - i nie wydostaniecie się stąd. To sytuacja krytyczna, ale tutaj będziecie bezpieczni. - Zwrócił się do Harry'ego. - Wiesz, gdzie wszystko jest. Gdybyś potrzebował pomocy zawołaj Zgredka. Tak szybko jak to będzie możliwe wyślę ci wiadomość - rzucił i już go nie było.

Gdy drzwi zatrzasnęły się za nim klasę wypełnił świetlisty, żółty blask, najjaśniejszy przy drzwiach, ale przygasający przy ścianach, suficie, a nawet posadzce. Nikt nie miał najmniejszych wątpliwości, że Dumbledore dosłownie zapieczętował ich w klasie.

Harry mrugnął i powoli rozejrzał się dookoła po twarzach zszokowanych uczniów. Zawsze twierdził, że podczas eliksirów dzieją się różne rzeczy, ale ta sytuacja była naprawdę ekstremalna.

- Dlaczego Snape oddał tobie kierownictwo? - zażądała wyjaśnień Pansy.

Harry wzruszył lekko ramionami. Przede wszystkim interesowało go to, dlaczego musieli być zamknięci. Zwrócił spojrzenie na zapieczętowane drzwi.

- Dlaczego nie? - rzucił Draco przeciągając samogłoski. – Lepiej, żeby Potter był odpowiedzialny za wszystko, co pójdzie źle, niż któryś z nas. - To złagodziło zmartwionych Ślizgonów i zarechotali.

Harry posłał im mały, znaczący uśmieszek, ale nie skomentował, przez co Draco zmarszczył czoło w zakłopotaniu. Ślizgoni także wyglądali na zmieszanych, kiedy Harry obrzucił ich krótkim spojrzeniem. Zmieszany był także Seamus.

Harry zachichotał, a jego spojrzenie padło na zadowolony wyszczerz Rona i wszystkowiedzący uśmiech Hermiony.

- Z czego się śmiejesz, Potter? - zapytał Draco.

- Wierz w co chcesz, Malfoy - skomentował nonszalancko Harry.

- Co to miało znaczyć? - warknął Draco.

Harry westchnął. To nie był odpowiedni czas na kłótnie.

- Nieważne - westchnął ze znużeniem. - Nie chcę się z tobą kłócić.

- Chcę wiedzieć, co miałeś na myśli.

- A ja chcę wiedzieć, co takiego strasznego się stało, że musimy tu siedzieć zamknięci - powiedział zmieniając temat.

Odniósł sukces - na ich twarze znów wystąpiło zmartwienie. Nawet Draco wyglądał na zaniepokojonego, zanim nie przybrał na powrót swojej nieprzeniknionej maski.

- Macie jakieś pomysły? - zapytała z przygnębieniem Hermiona.

Harry potrząsnął głową.

- Wiem tylko, że ostatnio było wyjątkowo cicho - wszyscy oczekiwali, że Śmierciożercy coś planowali. Niestety nikt nie wiedział co.

Harry miał regularne spotkania ze Snape'em i Dumbledore'em, podczas których powiadamiali go o rozwoju sytuacji Śmierciożerców. Może i Voldemort zginął, ale Harry nadal był celem.

- Naprawdę nie masz pojęcia? - zapytał Ron płaczliwie.

Harry przewrócił oczami.

- Nie mam zdolności jasnowidzenia, Ron. Przecież wiesz, że jestem do kitu z wróżbiarstwa. Byłem tu z wami cały czas i też nie mam pojęcia, co się dzieje.

- Cóż... w takim razie co powinniśmy teraz zrobić? - zapytała nerwowo Hermiona.

Harry rozejrzał się dookoła. Nawet Ślizgoni zdawali się oczekiwać na jego odpowiedź, chociaż nie pokazywali tego tak wyraźnie jak Gryfoni. Harry zerknął do swojego kociołka.

- W tym momencie niewiele możemy zrobić. Jak na razie sądzę, że powinniśmy spróbować uratować nasze eliksiry. Na szczęście są na etapie, w którym długo się utrzymują. Nagły wypadek czy nie, Snape ciągle będzie od nas oczekiwał, że je dokończymy - stwierdził spokojnie.

Zdawało się, że to przypomnienie pomogło im się skupić. Żadna dusza w tej klasie nie chciała sprowadzić na siebie gniewu Snape'a. Wrócili do pracy, a w sali natychmiast wybuchły różne dyskusje na temat sytuacji w zamku.

- Harry, naprawdę myślisz, że jesteśmy tu bezpieczni? - Hermiona zapytała z zaniepokojeniem, mieszając w kociołku.

Skinął głową.

- Tak. Wiesz równie dobrze, jak ja, że ani Snape, ani Dumbledore nie zostawiliby nas w niebezpiecznej pozycji. Poza tym ty też widziałaś, jak Dumbledore pieczętował salę - dodał spokojnie.

- Tak, ale nigdy też nie widziałam, żeby wyglądał na tak zmartwionego – pomimo słów Harry'ego wcale nie wyglądała na mniej zatroskaną.

Harry ponownie zerknął na drzwi, jakby ciągle oczekiwał, że dadzą mu jakąś odpowiedź. Prawdę mówiąc, jego też niepokoiła ta sytuacja. Chciał wiedzieć, czy z pozostałymi było wszystko w porządku i czy udało się ochronić wszystkich uczniów.

- Nie widziałem go tak zdenerwowanego – przyznał jej rację. - Z pewnością dzieje się coś ważnego, ale jestem pewien, że Dumbledore przedkłada bezpieczeństwo uczniów nad wszystko. Dlatego nas tu zamknął. Wszystko będzie w porządku.

Seamus i Ron przynajmniej wyglądali na uspokojonych. Jeżeli Harry mówił, że będzie dobrze, to z pewnością była to prawda.

- Cóż... jaka jest twoja teoria odnośnie tego, co się dzieje? - zapytał Ron konwersacyjnym tonem.

Harry zmarszczył brwi.

- Jeśli mam być szczery to nie mam pojęcia. Nawet kiedy wszyscy bali się Syriusza i zamek musiał być przeszukany, byliśmy sprowadzeni do Wielkiej Sali i zebrani razem.

- Może po prostu nie mieli czasu, żeby zebrać nas w jedno miejsce - wskazała praktycznie Hermiona.

- Prawdopodobnie. - Harry wzruszył ramionami.

- Sądzisz, że to ma coś wspólnego z pozostałymi Śmierciożercami? - zapytała ciągle niezmiernie zaniepokojona.

Dał jej taką samą odpowiedź:

- Prawdopodobnie.

Kończąc warzyć eliksiry dyskutowali na temat tego, co naprawdę mogło się stać. Pomysły sięgały od animaga przenikającego do szkoły, w oczywistym odniesieniu do tego, co stało się na trzecim roku, aż po bezpośredni atak na szkołę.

Harry'ego osobiście nie satysfakcjonowała ostatnia koncepcja. Był pewny, że gdyby miał miejsce nagły atak, Dumbledore poprosiłby go, by pomógł walczyć - nie poddawał się, a w walce był lepszy niż wielu nauczycieli. Nic z tego naprawdę nie miało sensu.

Stopniowo wszyscy skończyli swoje eliksiry, a fiolki z próbkami zostały starannie ustawione na biurku Snape'a. Normalnie opuszczaliby już zajęcia, dlatego siadając na swoich miejscach wyglądali na nieco zagubionych.

- To śmieszne! - wykrzyknął w końcu Draco. - Mam lepsze rzeczy do roboty niż siedzenie tutaj z bandą Gryfonów.

- Jakbyśmy my chcieli siedzieć tu z bandą węży - parsknął Ron. Hermiona położyła rękę na jego ramieniu mając nadzieję na pohamowanie go w razie konieczności.

- Nie obrażaj węży - powiedział cicho Harry. Ślizgoni warknęli, uważając to za zniewagę. - Węże mają też dobre cechy - dodał.

Zadowolona twarz Rona błysnęła niedowierzaniem, kiedy natarł na Harry'ego.

- Stajesz w obronie Ślizgonów? - wybełkotał.

- Tego nie powiedziałem - rzucił spokojnie.

- W takim razie ich obrażasz - orzekł Ron z powracającym zadowoleniem.

- Tego też nie powiedziałem - stwierdził cicho Harry.

- Więc o co ci chodzi? – wykrzyknął Ron.

Głowy odwracały się w tę i z powrotem, wraz z narastającą kłótnią między dwoma Gryfonami.

Harry niedbale wzruszył ramionami.

- Stwierdziłem tylko, że węże też mają dobre cechy. Nie pamiętam, żebym mówił coś specyficznego odnośnie Ślizgonów.

- Ale to sugerowałeś, Harry! - krzyknął Ron.

Harry zdołał poskromić uśmiech na widok dumnego spojrzenia, które Hermiona posłała Ronowi za zrozumienie tego, co oznaczała aluzja. Ron bardzo dobrze radził sobie z faktami, ale nie z subtelnymi domyśleniami.

- Czy to była sugestia? - zapytał niewinnie Harry.

- Tak! - wybuchnął Ron. - Ślizgoni to węże!

- Och. - Wyglądał na zamyślonego. - Cóż, moja odpowiedź jest nadal taka sama. Ślizgoni także mają dobre przymioty.

- Jak możesz tak mówić? - Ron wciąż krzyczał. W swojej złości i frustracji jego twarz przybrała ciekawą barwę czerwieni.

W końcu oczy Harry'ego zwężyły się niebezpiecznie.

- Ron, gówno mnie obchodzi, czy lubisz tych konkretnych Ślizgonów, czy nie. Wiesz cholernie dobrze, że oni też posiadają użyteczne właściwości. A teraz zostaw mnie w spokoju!

Ron był całkowicie zbity z tropu, ale nie dawał za wygraną.

- Ale Harry, oni są źli - rzucił płaczliwie.

Nozdrza Harry'ego rozszerzyły się, gdy patrzył na Rona, ale Hermiona wtrąciła się zanim zdążył coś powiedzieć.

- Ron, zastanów się dlaczego to właśnie Harry został wyznaczony do sprawowania tu kontroli - burknęła.

Patrzył na nią przez parę chwil by potem spojrzeć na Harry'ego z zakłopotaniem.

- Przepraszam, stary - powiedział cicho.

Harry zrelaksował się nieco i uśmiechnął do niego.

- Nie ma sprawy, kumplu - rzucił pogodnie.

- Czy Potter właśnie bronił Ślizgonów? - zapytała Pansy pełnym żałości tonem, dosłownie pocierając oczy w zakłopotaniu.

Oczy Dracona zwęziły się podejrzliwie.

- Tak sądzę.

- Z pewnością nie bronił ciebie - warknął do niego Ron.

- Wystarczy już, Ron. - powiedział z irytacją Harry.

Rudzielec opadł na swoje miejsce z naburmuszonym wyrazem twarzy.

- To już drugi raz, kiedy pod znakiem zapytania zostało postawione twoje rządzenie, Potter - rzucił Draco. - Jaki jest prawdziwy powód?

Harry przyglądał mu się, zastanawiając się, jak odpowiedzieć na to pytanie.

- A kto powiedział, że się mylisz? Może Snape wybrał mnie po prostu dlatego, że będzie mógł mnie później ukarać za wszystko, co pójdzie źle. To z pewnością ma sens.

Draco patrzył na niego podejrzliwie. Jego spojrzenie przesunęło się od znowu zadowolonego z siebie Rona do Hermiony, której oblicze stało się dziwnie puste, aż w końcu spoczęło na spokojnej twarzy Harry'ego.

- Nie sądzę, żeby to było powodem - powiedział. - Jest coś więcej.

- Może - rzucił Harry obojętnie. - Nie żeby to miało jakieś znaczenie, ponieważ każdy jest w stanie zająć się sobą. Poza tym, przy odrobinie szczęścia nie będziemy tu tkwić długo.

Jakby na potwierdzenie jego słów, rozległ się jasny błysk płomieni, zanim złote pióro i pergamin spadły na biurko przed Harrym. Dziewczyny krzyknęły, a każdy poza zielonookim zdawał się być przestraszony nagłą obecnością płomieni w klasie.

- Fawkes - szepnął Harry chwytając pergamin.

- Co to, do cholery, było? - zażądał odpowiedzi Draco.

Harry zignorował go na rzecz przeczytania wiadomości Dumbledore'a, więc to Ron odpowiedział na jego pytanie. Był drugą osobą, która spotkała się już z czymś takim.

- To był feniks Dumbledore'a. Zostawił wiadomość - wyjaśnił.

Wszyscy obserwowali Harry'ego w różnych stopniach niepokoju i ciekawości. Ten przejrzał liścik szybko.

- Jasna cholera! - wykrzyknął.

W odpowiedzi nastąpiła seria okrzyków "Co?", kiedy wszyscy w zaniepokojeniu przyglądali się wybuchowi Harry'ego. Harry mrugnął i rozejrzał się dookoła po grupie Gryfonów i Ślizgonów. To nie mogło pójść dobrze.

Oczyścił gardło i zaczął czytać.

Drodzy uczniowie,

Po pierwsze, nikomu nie stała się krzywda. Udało nam się bezpiecznie zapieczętować wszystkich w różnych salach zamku, zanim mogłyby się pojawić jakieś obrażenia.

Niestety będziecie musieli pozostać tam, gdzie jesteście na nieprzewidywalną ilość czasu. Sądzimy, że zanim będzie tu całkowicie bezpiecznie może minąć dzień lub dwa. Nauczyciele wyjaśnią wam więcej. Zapewniam, że tam gdzie jesteście, jesteście bezpieczni.

Obecnie tylko skrzaty domowe będą w stanie dosięgnąć miejsc waszego obecnego położenia. Będą przynosić wam wszelkie posiłki. Profesorowie pomogą zapewnić wam odpowiednie zakwaterowanie w czasie tego wymuszonego zamknięcia.

Pozwólcie, że ponownie zapewnię was, że jesteście bezpieczni i wkrótce wszystko wróci do normy.

Albus Dumbledore

Harry zatrzymał się i spojrzał na otaczających go kolegów z klasy. Zerknął nerwowo na osłupiałych Ślizgonów. Osłupiałymi Gryfonami nie martwił się tak bardzo.

- Jesteśmy tu zamknięci na cholera wie jak długo z bandą Gryfonów? - Draco wykrzyknął w oburzeniu.

Harry skinął głową. Nikt nie wyglądał na szczęśliwego.

- Nie ma tu żadnego profesora. Dumbledore zabrał Snape'a i kto teraz wyjaśni nam wszystko i pomoże? - zapytała Pansy.

- Czy list mówi o czymś jeszcze, Harry? - spytała z nadzieją Hermiona.

Harry wziął głęboki oddech.

- Tak, ten był najwyraźniej pisany do wszystkich uczniów. Reszta jest zaadresowana do mnie. Hm, byłem lekko zaskoczony, że jesteśmy tu zamknięci wszyscy razem i nie zdążyłem tego przeczytać.

- Cóż, w takim razie pospiesz się - rozkazał Draco. - Na pewno napisał ci, co do cholery się dzieje.

Harry zerknął na niego krótko zanim wrócił do pergaminu.

Harry,

Jako że potrzebowałem asysty profesora Snape'a, a w twojej grupie brakuje nauczyciela, to właśnie tobie wysyłam dodatkowe wyjaśnienia - aby cię uspokoić i żebyś przekazał dalsze informacje swoim kolegom. Jestem przekonany o zdolnościach zarówno twoich, jak i tych zamkniętych wraz z tobą.

W Sali Wejściowej został umieszczony specjalny mechanizm. Ty i paru innych z pewnością porównalibyście go do mugolskich bomb. Raz uruchomiony wysyłał niebezpieczne klątwy przelatujące przez korytarze jak trujący gaz - szukając ofiar. Właśnie to jest powodem waszego odosobnienia w zapieczętowanych salach.

Co do tego, jak to się stało, będziesz zadowolony słysząc, że zaangażowany był w to pewien konkretny szczur. Wygląda na to, że był zmuszony poświęcić się dla tej misji. Na nasze szczęście został zatrzymany, niestety nie przed uruchomieniem urządzenia. Został przesłuchany pod działaniem veritaserum. Dodatkowe zeznania pozwoliły nam wysłać aurorów i zatrzymać także pozostałych Śmierciożerców. Jestem pewien, że wiesz co to znaczy i muszę przyznać, iż cieszę się wraz z tobą, że to wszystko wreszcie się skończyło.

W kwestii obecnej sytuacji w zamku - nie jesteśmy pewni jak długo zamek będzie musiał pozostać zamknięty. Pracujemy nad tym i mamy nadzieję, że w ciągu kilku dni zamek będzie wolny od niebezpieczeństw.

Harry, w gruncie rzeczy chciałem powierzyć ci nadzór w twojej grupie. Profesor Snape nie powróci dopóki niebezpieczeństwo nie zostanie zażegnane. Jak już wspomniałem do zapieczętowanych pokoi wstęp mają tylko skrzaty domowe. Upewnij się, że jesteście zaopatrzeni we wszystko, co potrzebne. Kilku z was jest dobrych w transmutacji i z pewnością będziecie zdolni zaspokoić swoje potrzeby.

Powiadomię cię o rozwoju sytuacji.

Albus

Harry wydobył z siebie głośny okrzyk radości.

- Tak, jestem wolny!

- O co ci tym razem chodzi, Potter? - parsknął Draco. - Myślałem, że właśnie powiedziałeś, iż utknęliśmy tu na dzień albo dwa.

Twarz Harry'ego przybrała wyraz czystej, złośliwej satysfakcji, powodując że wielu uczniów cofnęło się o krok. Odwrócił się do Rona i Hermiony.

- Parszywek został złapany - powiedział.

- Naprawdę? W końcu? - wyszeptała Hermiona.

Harry po prostu skinął głową.

Ron patrzył się na nich przez chwilę, zanim to do niego dotarło.

- Najwyższy czas - zadeklarował ze zjadliwym warknięciem.

Uczniowie cofnęli się ponownie, niepewni tego, co spowodowało, że dwaj Gryfoni zachowują się tak złośliwie.

- Och, Harry! Tak się cieszę! – wykrzyknęła Hermiona, a łzy popłynęły z jej policzków. Harry podniósł ją do góry i okręcił dookoła.

- Co się dzieje? - zażądał odpowiedzi Draco.

- Reszta Śmierciożerców została złapana - wyjaśnił radośnie Harry.

Spojrzeli na niego z opadłymi szczękami.

- Mówiłeś tylko o Parszywku - szepnął Ron.

- Parszywek miał się poświęcić, ale zanim został zabity zdążyli go złapać i dzięki veritaserum zaprowadził aurorów do pozostałych - powiedział złośliwie. - Przeczytam wam.

I przeczytał pierwszą część swojego listu pozostałym.

Nagle wszyscy, zarówno Ślizgoni jak i Gryfoni, krzyczeli i wiwatowali. Krążyły uściski i poklepywania po plecach. Wszyscy byli szczęśliwi słysząc, że najwyraźniej wszystko się skończyło.

Przed upadkiem Voldemorta grupa Ślizgonów czynnie sprzeciwiła się przyjęciu Mrocznego Znaku. Ciągle nie byli specjalnie lubiani w szkole, ale Harry cieszył się, kiedy zdecydowali, że nie zostaną młodymi Śmierciożercami.

Uspokoił się i przeczytał resztę listu pośród utrzymującego się w pomieszczeniu zwycięskiego nastroju. Pismo zmieniło się - reszta listu okazała się być notatką dodaną przez Snape'a.

- Z czego się teraz śmiejesz, Potter? - Draco uśmiechnął się szyderczo, chociaż w obecnych okolicznościach nie aż tak nienawistnie jak zazwyczaj.

Harry zajrzał na niego przez ramię.

- Cóż, Malfoy, wygląda na to, że mimo wszystko dowiesz się, dlaczego ja tu rządzę - uśmiechnął się.

Rozdział 2 - Nowe Dormitoria

- Pozwólcie, że przeczytam notkę dodaną przez profesora Snape'a - powiedział Harry radośnie. Po raz kolejny przyciągnął uwagę wszystkich. Przeczytał głośno dopisek.

Potter, podczas mojej nieobecności zarządzasz moimi komnatami. Wiesz gdzie co jest i czego oczekuję. W tych sprzyjających okolicznościach dozwolone są pewne konieczne wyjaśnienia.

Jestem pewny, że jesteś w dość uroczystym nastroju. Wbrew rozsądkowi, udzielam ci zgody byś świętował tak, jak wcześniej, ale miej wszystko pod kontrolą.

Przypomnij moim Ślizgonom, że jeśli się nie dostosują, otrzymają swoją zwykłą karę.

Jeszcze jedno ostrzeżenie. Oczekuję, że powstrzymasz kolegów przed zabiciem się nawzajem.

Profesor Snape

Ślizgoni wyglądali na złych i zakłopotanych, a każdy z nich zbladł przy przypomnieniu Snape'a. Harry uśmiechnął się znacząco, widząc jakie to wywarło na nich wrażenie.

- Nie wiem o co mu chodzi. Snape nigdy nie karze Ślizgonów - mruknął Ron opryskliwym tonem nie zauważając ich reakcji.

- No nie wiem - rzucił Harry konwersacyjnym tonem. - Z pewnością ma jakiś sposób, żeby ich torturować.

Każdy Ślizgon zwrócił przenikliwe spojrzenie na Harry'ego.

- Myślę, że wiesz więcej niż powinieneś, Potter - warknął Draco.

Harry zachichotał i uniósł ręce do góry w pokojowym geście.

- Prawdopodobnie - zgodził się.

- O czym wiesz, Harry? - zapytała z ciekawością Hermiona.

- O niczym ważnym - rzucił lekceważąco machając ręką. - Po prostu przekazywałem wiadomość Snape'a.

Hermiona patrzyła na niego podejrzliwie, ale Harry zignorował ją i kontynuował.

- Sądzę, że powinniśmy się zastanowić w jaki sposób się tu urządzimy - stwierdził rozglądając się po pomieszczeniu. - Ostatecznie musimy tu spać.

To skutecznie odwróciło ich uwagę, gdyż popatrzyli najpierw na salę, potem na samych siebie z przerażeniem.

- Nie mamy nic - jęknęła Pansy.

- Żadnych ubrań - poparła ją Milicenta.

- Żadnego makijażu. - Pansy wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać.

- Nawet nie mamy łazienki - zauważyła Hermiona.

Harry uśmiechnął się.

- Mamy łazienkę - poprawił ku powszechnemu zdumieniu.

- Gdzie? - zapytał Draco.

- Cóż... to właśnie byłby jeden z powodów, dla których ja tu rządzę. Ponieważ wiem, gdzie co jest - powiedział podchodząc do ścianki działowej. Gdy wyciągnął różdżkę i wymamrotał inkantację zamigotały przed nim drzwi.

Otworzył je z teatralnym "Voilà!" i triumfalnie oświadczył:

- Łazienka do naszego użytku.

- Skąd, do cholery, wiedziałeś, że tam była? - zapytał Draco, kiedy dziewczęta ruszyły by zbadać nowe pomieszczenie.

Harry wzruszył ramionami.

- Właściwie to z jednej strony jest ona połączona z biurem Snape'a. Dodał te drzwi, żebym nie musiał maszerować przez jego biuro, za każdym razem kiedy chciałem iść do ubikacji.

- Merlinie, Harry! Czy w zeszłym roku, w trakcie tych wszystkich szlabanów on cię tu zamykał... albo coś? - zapytał żartobliwie Seamus.

Harry posłał mu krzywy uśmiech.

- Taa... czasami - przyznał.

- Żartujesz! - wykrzyknął Blaise.

- Nie. - Wzruszył ramionami. - Poza tym to zajmowało mniej czasu niż droga w dół korytarza.

- Dlaczego miałby cię zamykać? - Draco znów spoglądał na niego podejrzliwie.

- Szczerze? - zapytał Harry.

Przytaknęli.

- Ponieważ czasami pracowaliśmy tu godzinami, a sala była strzeżona, żeby nikt nie zorientował się, co się działo - odparł posyłając Draco znaczące spojrzenie. - Zwłaszcza żaden podstępny Ślizgon włóczący się po lochach.

- Przypominam sobie tę uwagę - przyznał Draco uśmiechając się do Harry'ego krzywo. - Ale nad czym mógłbyś pracować ze Snape'em, co wymagałoby aż takiej dyskrecji?

- Dziewięćdziesiąt procent z moich szlabanów i 'dodatkowych lekcji eliksirów' było tak naprawdę treningami ze Snape'em - wyjaśnił w końcu.

Czwórka Ślizgonów i Seamus patrzyli na Harry'ego ze zdumieniem. Hermiona i Ron oczywiście już o tym wiedzieli.

- W jaki sposób dokonaliście tego tak, że nikt się nie dowiedział? - zapytał Draco.

- Powiedzmy, że wiem dużo więcej o podstępnych Ślizgonach niż ktokolwiek by sądził - stwierdził nonszalancko Harry z szerokim uśmiechem. - Może później powiem wam więcej na ten temat.

- Potter - ostrzegł go Draco.

- Prawdziwy Ślizgon nie powinien ujawniać każdemu swoich tajemnic. Nie sądzisz? - powiedział z fałszywą skromnością Harry.

Draco patrzył na niego z niedowierzaniem.

- A co ty możesz wiedzieć o byciu prawdziwym Ślizgonem? - wykrzyknął. - Jesteś Gryfonem, na Merlina!

Harry uśmiechnął się.

- Tak mi powiedziano.

- Wystarczy - ucięła Hermiona. - Musimy zadecydować co zrobić z tą salą, jeśli mamy tu mieszkać przez następne kilka dni.

- Dzielimy się według płci czy domów? - zapytał radośnie Blaise, unosząc brwi.

Harry zakaszlał próbując zamaskować śmiech., a wszyscy spojrzeli na niego z ciekawością.

- Hm... dobre pytanie - wykrztusił. - Mnie to obojętne.

Hermiona zmierzyła wzrokiem dwie Ślizgonki.

- Dla mnie też to nie ma znaczenia.

- Będziemy mieć chociaż trochę prywatności? - zapytała Pansy.

- Ja bym raczej podzieliła dormitoria na męskie i żeńskie - przyznała Milicenta.

- Ach... nie ma z tobą zabawy - drażnił ją Seamus.

Milicenta prychnęła.

- Dzielenie pokoju z Draco z pewnością nie jest moją wymarzoną zabawą - zripostowała.

- Hej! - zaprotestował Draco, kiedy jego koledzy z dormitorium zarechotali. - I zamknij się, Blaise! - warknął.

Blaise cofnął się.

- Tylko pamiętajcie, że wszyscy jesteśmy zmuszeni dzielić z nim łazienkę! - uśmiechnął się znacząco.

Pansy i Milicenta jęknęły.

- Masz rację. W zasadzie nie sądzę, żeby miało znaczenie to gdzie będziemy spać - skrzywiła się Milicenta.

- Sądzę, że powinniśmy podzielić się domami – oświadczył Ron. - Nie chcę spać blisko tego zadufanego w sobie gnojka.

- Ja też nie chcę spać blisko ciebie. - Draco wyrzucił ze wstrętem.

- Przestańcie! - krzyknął Harry, po czym zwrócił się do trzech dziewczyn. - Jesteście skłonne dzielić ze sobą pokój?

Hermiona, Pansy i Milicenta spojrzały na siebie, po czym skinęły głowami potakująco.

- Dobrze - stwierdził stanowczo Harry. - W takim razie zrobimy podział na trzy strefy. W ten sposób utrzymamy walczących oddzielnie - powiedział rzucając spojrzenie w kierunku Draco i Rona.

Harry rozejrzał się po pomieszczeniu.

- Moglibyśmy utworzyć dormitoria chłopców po przeciwnych stronach sali, dormitorium dziewczyn w środku, a jako taki Pokój Wspólny z przodu - zasugerował.

- Blaise i ja możemy przetransmutować biurka w łóżka. Nie zamierzam powierzyć mojej wygody Gryfonom. - Draco uśmiechnął się szyderczo.

Harry zignorował jego ton.

- Brzmi świetnie. Ron, Seamus i ja możemy ustawić ścianki, żeby podzielić pomieszczenie na strefy - powiedział spokojnie.

- Taa... przywykłem do zadawalania się minimalną przestrzenią. - wymamrotał Ron cicho, ale Harry go usłyszał. Posłał mu wymowne spojrzenie, ale poza tym nie zwrócił na niego uwagi.

- W takim razie my popracujemy nad Pokojem Wspólnym - stwierdziła Pansy. Hermiona i Milicenta skinęły głowami.

W zdumiewająco miłej atmosferze zabrali się do pracy. Nawet dziewczęta poradziły sobie doskonale. Co jakiś czas sprawdzali jak idzie innym grupom, ale zaskakująco nikt nie skarżył się na pracę innych.

Draco i Blaise wzięli osiem ławek i przelewitowali je na miejsce, by potem transmutować je w cztery łóżka z luksusową pościelą. Zwłaszcza Ron wybałuszył oczy, kiedy zobaczył rezultat.

Harry i Ron znali czar podzielności, którego nauczyła ich pani Weasley. Przydawał się, kiedy w Norze robił się tłok. Zaczęli od rozdzielenia sali przez środek, separując dormitoria od pokoju wspólnego. Dwie ścianki działowe w tylnej części efektywnie utworzyły trzy dormitoria. Zadaniem Seamus'a było dodanie drzwi.

Dziewczyny natomiast transmutowały jedną z ławek w okrągły stół jadalny i ustawiły go z jednej strony. Część taboretów została przetransmutowana w wygodne krzesła, a pozostałe stały się fotelami ustawionymi dookoła kominka, w miejscu, w którym zazwyczaj znajdowało się biurko Snape'a.

Nikt nie ośmielił się tknąć biurka profesora, więc ostatecznie przelewitowali je w daleki koniec pomieszczenia. Kilka ławek stworzyło wygodne kanapy wykańczając część wypoczynkową. Dziewczyny poświęciły jeszcze kilka stołków, by stworzyć stolik do gry w szachy otoczony przez wygodne krzesła.

Harry nie był pewien jak, ale zdołały także stworzyć ogromną, pluszową wykładzinę.
Kiedy chłopcy wyszli z nowych dormitoriów, od jednej do drugiej ściany rozciągał się czarny dywan, wręcz zapraszający by zanurzyć w nim stopy.

Nowy Pokój Wspólny utrzymany był w kontrastujących barwach czerni i bieli, z dodatkowymi akcentami fioletu. Na początku wydawał się nieco surowy, ale z całą pewnością w zasięgu wzroku nie było ani odrobiny czerwieni bądź zieleni, lub też kolorów żadnych innych domów. Stół jadalny wykonany był z pięknego, białego dębu. Harry musiał przyznać, że wspaniale kontrastował z czarnym dywanem. Wazon pełen kolorowych kwiatów stojący na środku wspaniale dopełniał całość.

- Łał, odwaliłyście tu kawał dobrej roboty - pochwalił je Harry.

- Rewelacyjne! - wykrzyknął Ron, wchodząc do pomieszczenia.

- Ma klasę - przyznał Draco.

Blaise i Seamus okazali swoje uznanie przebiegając przez pokój z uśmiechami na twarzach i zwalając się na kanapy.

Dziewczyny rozpromieniły się.

- Chciałyśmy stworzyć miejsce, w którym moglibyśmy żyć przez parę następnych dni - wyjaśniła Hermiona.

- A z czarnym i białym nie może pójść źle - dodała Pansy z uśmiechem.

Harry tylko stał i ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin