Coffman Elaine - Mackinnon 02 - Pomyłka.pdf
(
1645 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - Coffman Elaine - Pomy\263ka)
Elaine Coffman
POMYŁKA
1
Brownsville, Teksas, 1848
Wojna wreszcie si
ħ
sko
ı
czyła.
Młody m
ħŇ
czyzna, jad
Ģ
cy bez po
Ļ
piechu na kr
ħ
pym teksaskim koniu nieokre
Ļ
lonej, raczej
płowej, ma
Ļ
ci, w zamy
Ļ
leniu pocierał toni
Ģ
kilkudniow
Ģ
ju
Ň
szczecin
ħ
na podbródku i policzkach
zastanawiał si
ħ
, czy ma si
ħ
z czego cieszy
ę
. Ludzie w ko
ı
cu przestali si
ħ
zabija
ę
i to z cał
Ģ
pewno
Ļ
ci
Ģ
było dobre. Ale koniec wojny oznaczał te
Ň
,
Ň
e oddziały, tak dzielnie dot
Ģ
d walcz
Ģ
ce od
dowództwem generała Zacha Taylora, nie s
Ģ
ju
Ň
nikomu potrzebne, podobnie jak i słu
ŇĢ
cy w nich
ludzie, którzy oddali armii ponad dwa lata swego
Ň
ycia. Nawet je
Ļ
li niektórym z nich ta
meksyka
ı
ska wojna w jaki
Ļ
sposób wypełniała pustk
ħ
dotychczasowej egzystencji – a chyba tak
wła
Ļ
nie było w przypadku Alexa Mackinnona – to po podpisaniu traktatu pokojowego tak
Ň
e i to si
ħ
sko
ı
czyło. Ten rozdział był zamkni
ħ
ty, a przed Alexem – tak jak i przed jego bratem Adrianem,
razem z nim zwolnionym z wojska z tego samego powodu – stan
ħ
ło teraz zasadnicze pytanie: co
dalej?
Alex i Adrian byli bli
Ņ
niakami, najmłodszymi z szóstki braci Mackinnonów. Teraz było ich ju
Ň
tylko pi
ħ
ciu, jako
Ň
e najstarszy Andrew zgin
Ģ
ł tragicznie jeszcze w 1836 roku, zabity przez
Komanczów. Szmat czasu, to ju
Ň
dwana
Ļ
cie lat. Pierwszy si
ħ
urodził i pierwszy te
Ň
spotkał
Ļ
mier
ę
.
Wojna z Meksykiem była ci
ħŇ
ka i krwawa i przez ostatnie dwa lata Alex Mackinnon cz
ħ
sto
my
Ļ
lał,
Ň
e to wła
Ļ
nie on b
ħ
dzie nast
ħ
pny. Teraz, gdy bezpo
Ļ
rednie zagro
Ň
enie w ko
ı
cu min
ħ
ło,
znów zastanawiał si
ħ
nad tym wszystkim, ale tak naprawd
ħ
mógł jedynie westchn
Ģę
nad swoim
losem i z pewn
Ģ
rezygnacj
Ģ
pokiwa
ę
głow
Ģ
. Niełatwo było przyzna
ę
cho
ę
by tylko przed sob
Ģ
,
Ň
e w
gruncie rzeczy jego
Ļ
mier
ę
te
Ň
nie miałaby wi
ħ
kszego znaczenia. Co najwy
Ň
ej liczba
Ň
yj
Ģ
cych braci
Mackinnonów zmniejszyłaby si
ħ
do czterech.
Ta wojna ka
Ň
dego dnia groziła
Ļ
mierci
Ģ
, a jej trudy były chwilami wr
ħ
cz nieludzkie, ale te
Ň
wła
Ļ
nie dlatego bez reszty absorbowała zarówno Alexa, jak i Adriana przez całe dwa lata. Przez te
dwadzie
Ļ
cia cztery miesi
Ģ
ce – dzie
ı
w dzie
ı
– mieli przynajmniej co
Ļ
do zrobienia poza
dotychczasowym ci
Ģ
głym przymieraniem głodem. Ale kampania wreszcie si
ħ
zako
ı
czyła i
Ň
aden z
nich nie miał pewno
Ļ
ci, co wła
Ļ
ciwie powinni ze sob
Ģ
zrobi
ę
.
Nagły powiew gor
Ģ
cego wiatru wzbił tuman białawego kurzu, kolejny raz dobitnie
przypominaj
Ģ
c o tym, jak dawno nie spadła tu nawet jedna kropla deszczu. To nie była przyjemna
okolica o tej porze roku. Alex
Ļ
ci
Ģ
gn
Ģ
ł z szyi bawełnian
Ģ
bandan
ħ
, otarł spocone czoło i wn
ħ
trze
kowbojskiego kapelusza. Zastanawiał si
ħ
przez chwil
ħ
, czy nie lepiej byłoby jecha
ę
z odkryt
Ģ
głow
Ģ
, lecz upał był jednak zbyt dotkliwy.
Obrócił si
ħ
w siodle i przygl
Ģ
dał bratu, jad
Ģ
cemu kilkana
Ļ
cie metrów za nim. Ko
ı
Adriana
szedł wolno, jego kopyta te
Ň
zapadały si
ħ
w sypkim piachu a
Ň
po p
ħ
ciny. Daleko w tyle zostało
Brownsville – małe miasteczko, w którym rozformowano ich oddział. Tam zostali zwolnieni z
wojska i mieli ju
Ň
prawo jecha
ę
dok
Ģ
dkolwiek. Gdzie tylko zechc
Ģ
i kiedy tylko zechc
Ģ
.
Adrianowi specjalnie si
ħ
nie
Ļ
pieszyło, natomiast Alex ponaglał i poganiał brata, jak tylko
mógł, od pierwszego dnia. Taka ró
Ň
nica postaw mogłaby dziwi
ę
tylko tych, którzy ich bli
Ň
ej nie
znali, jednak w ich rodzinnych stronach wszyscy wiedzieli,
Ň
e ci bracia bli
Ņ
niacy zgadzaj
Ģ
si
ħ
ze
sob
Ģ
niezwykle rzadko, spieraj
Ģ
c si
ħ
o wszystko niemal
Ň
e dla zasady. Wiedziano te
Ň
,
Ň
e to Alex jest
zazwyczaj bardziej aktywny i
Ň
e niezwykle trudno mu usiedzie
ę
na miejscu, nawet je
Ļ
li sam
dokładnie nie wie, dok
Ģ
d wła
Ļ
ciwie chciałby wyruszy
ę
.
Jedna rzecz wydawała si
ħ
niew
Ģ
tpliwa –je
Ň
eli w ogóle czego
Ļ
szukał, z cał
Ģ
pewno
Ļ
ci
Ģ
nie
było tego w Brownsville.
Jeszcze raz obrócił si
ħ
w siodle i ostatnim spojrzeniem obrzucił nikn
Ģ
ce ju
Ň
na horyzoncie
miasteczko. Potem uniósł głow
ħ
i spojrzał do góry prosto w sło
ı
ce, które uparcie tkwiło w zenicie
ju
Ň
od paru godzin i – zdaniem Alexa – nie przesun
ħ
ło si
ħ
w tym czasie nawet o milimetr.
Tymczasem ko
ı
Adriana zbli
Ň
ył si
ħ
na odległo
Ļę
kilku metrów. Alex czekał na brata,
zm
ħ
czonym wzrokiem obrzucaj
Ģ
c bezkresn
Ģ
, pełn
Ģ
wykwitów białych alkalicznych soli,
półpustynn
Ģ
równin
ħ
– prawie zamarł
Ģ
otwart
Ģ
przestrze
ı
, na której, jak si
ħ
wydawało, nie
poruszało si
ħ
nic, je
Ň
eli nie liczy
ę
obłoczków kredowego pyłu wzbijanego spod ko
ı
skich kopyt i
ledwie zauwa
Ň
alnie chwiej
Ģ
cych si
ħ
na wietrze gał
Ģ
zek nielicznych k
ħ
p karłowatego d
ħ
bu. Daleko
za tymi mizernymi zaro
Ļ
lami i za płyn
Ģ
c
Ģ
jeszcze dalej Rio Grand
ħ
rozpo
Ļ
cierał si
ħ
Meksyk –
niczym ogromna karta, na której jeden wa
Ň
ny rozdział z ksi
ħ
gi
Ň
ycia tych młodych ludzi został ju
Ň
zapisany. A przed nimi była jeszcze do przebycia ogromna trawiasta równina, za któr
Ģ
le
Ň
ało
prawdziwe wielkie miasto – San Antonio. A potem co? Alex nie był tego pewien, miał jednak silne
przeczucie,
Ň
e dalszych rozdziałów ich nienapisanej jeszcze historii nale
Ň
y szuka
ę
wła
Ļ
nie w tym
kierunku.
Czuł si
ħ
znu
Ň
ony i w jaki
Ļ
sposób znacznie starszy ni
Ň
dot
Ģ
d –nawet je
Ļ
li z metryki wynikało,
Ň
e wci
ĢŇ
jeszcze nie przekroczył nawet dwudziestki. Tak, był teraz zdecydowanie starszy i patrz
Ģ
c
na brata, zastanawiał si
ħ
, czy Adrian te
Ň
ma podobne poczucie niezwykle gwałtownego doro
Ļ
lenia.
Nie potrafił odpowiedzie
ę
na to pytanie, cho
ę
znał go lepiej ni
Ň
ktokolwiek i wiedział, jak bardzo
potrafi by
ę
skryty, mimo swej w gruncie rzeczy porywczej i wybuchowej natury. Alex pod tym
wzgl
ħ
dem na szcz
ħĻ
cie si
ħ
od niego ró
Ň
nił, natura obdarzyła go temperamentem znacznie
pogodniejszym, poł
Ģ
czonym z błogosławion
Ģ
zdolno
Ļ
ci
Ģ
spokojnego przyjmowania wszystkiego, co
Ň
ycie przynosiło, nawet je
Ļ
li na ogół nie były to dary szcz
ħĻ
liwego losu.
Tak, z cał
Ģ
pewno
Ļ
ci
Ģ
nie były.
ņ
ycie go raczej nie rozpieszczało i w znacznym stopniu przyczyniło si
ħ
do tego,
Ň
e musiał tak
pospiesznie wydoro
Ļ
le
ę
– nie z własnej winy. Je
Ļ
li komu
Ļ
mo
Ň
na byłoby t
ħ
win
ħ
przypisa
ę
, to co
najwy
Ň
ej Koma
ı
czom, którzy przed laty zabili mu ojca, matk
ħ
i najstarszego brata, porywaj
Ģ
c
jednocze
Ļ
nie ich malutk
Ģ
siostr
ħ
, ledwie sze
Ļ
cioletni
Ģ
Margery. Ale nawet to tragiczne wydarzenie
nie było tak jednoznaczne, jak mogłoby si
ħ
wydawa
ę
. To prawda,
Ň
e Koma
ı
cze dokonali krwawego
najazdu na ich dom, skazuj
Ģ
c tym samym pi
ħ
ciu cudem ocalałych z masakry bezradnych chłopców
na sieroctwo – tym trudniejsze,
Ň
e najstarszy z nich nie miał wówczas nawet czternastu lat, a dwaj
najmłodsi nie sko
ı
czyli o
Ļ
miu. Tak, ci czerwonoskórzy z pewno
Ļ
ci
Ģ
byli temu winni, ale nie mo
Ň
na
było zapomina
ę
,
Ň
e oni tak
Ň
e prowadzili wówczas wojn
ħ
, nieporównanie dłu
Ň
sz
Ģ
od tej prowadzonej
przez Meksykanów – wojn
ħ
, która te
Ň
była z góry przegrana. Obwinianie zdesperowanych Indian
byłoby wi
ħ
c w jakim
Ļ
sensie podobne do kopania le
ŇĢ
cego, dobijania przeciwnika ju
Ň
pokonanego.
To te
Ň
nie byłoby w porz
Ģ
dku.
Adrian ostatecznie zrównał si
ħ
z Alexem i wstrzymuj
Ģ
c nieco gniadego wierzchowca, zapytał:
– Dlaczego wła
Ļ
ciwie spieszymy si
ħ
tak, jakby co
Ļ
si
ħ
paliło? Zm
ħ
czony gniadosz ci
ħŇ
ko
oddychał, a jego sier
Ļę
była mokra od potu. Wida
ę
było,
Ň
e przy takim tempie wytrzyma co
najwy
Ň
ej trzy kilometry, a mo
Ň
e nawet mniej. Patrz
Ģ
c na to zgonione zwierz
ħ
, Alex nagle poczuł,
jak bardzo znów chce mu si
ħ
pi
ę
. Nie odpowiedział na pytanie brata, ale to najwyra
Ņ
niej Adrianowi
nie przeszkadzało.
– Wci
ĢŇ
jeszcze jeste
Ļ
na mnie w
Ļ
ciekły za to, co było wczoraj? – zapytał po chwili.
– Nie. I wczoraj te
Ň
nie byłem w
Ļ
ciekły – odpowiedział spokojnie Alex.
– Wi
ħ
c dlaczego nie chciałe
Ļ
mi po
Ň
yczy
ę
dwóch dolarów na t
ħ
ostatni
Ģ
dziwk
ħ
z
Brownsville?
– Bo nie była warta dwóch dolarów.
– A byłe
Ļ
z ni
Ģ
kiedykolwiek?
– Nie.
– Wi
ħ
c sk
Ģ
d, u diabła, mogłe
Ļ
wiedzie
ę
, czy jest warta, czy nie?!
– Och, na miło
Ļę
bosk
Ģ
, Adrianie! Była tak brzydka,
Ň
e na sam jej widok wykoleiłby si
ħ
nawet
poci
Ģ
g!
– A kto powiedział,
Ň
e trzeba w ogóle patrze
ę
na jej twarz?
– Nie mo
Ň
esz a
Ň
tak bardzo potrzebowa
ę
kobiety – powiedział mityguj
Ģ
ce Alex. – Nie a
Ň
tak.
– To moja sprawa. Nie uwa
Ň
asz,
Ň
e mam prawo wybra
ę
sobie tak
Ģ
dziwk
ħ
, jak
Ģ
chc
ħ
?
– Nie za moje dwa dolary.
– Przecie
Ň
bym ci je oddał. Dobrze o tym wiesz.
– A tak ju
Ň
w ogóle nie musisz mi nic oddawa
ę
.
Adrian ju
Ň
wcze
Ļ
niej zdał sobie spraw
ħ
,
Ň
e ta dyskusja do niczego nie doprowadzi, postanowił
wi
ħ
c da
ę
za wygran
Ģ
i zmienił temat.
– Nadal uwa
Ň
am – zacz
Ģ
ł cierpko –
Ň
e powinni
Ļ
my byli wyruszy
ę
z samego rana, a nie dopiero
w południe. Ten skwar nie pozwala oddycha
ę
. – Obrzucił wzrokiem otaczaj
Ģ
c
Ģ
ich zamarł
Ģ
równin
ħ
,
niemal biał
Ģ
od sło
ı
ca, i trzymanym w r
ħ
ku kapeluszem raz i drugi strzepn
Ģ
ł kredowy pył,
pokrywaj
Ģ
cy mu spodnie a
Ň
po uda. – Wygl
Ģ
da na to,
Ň
e jeste
Ļ
my jedynymi idiotami, którzy próbuj
Ģ
jecha
ę
przez takie piekło o tej porze dnia. Nawet miejscowe skorpiony i rogate ropuchy wydaj
Ģ
si
ħ
mie
ę
wi
ħ
cej zdrowego rozs
Ģ
dku ni
Ň
my. – Ponownie wło
Ň
ył kapelusz na głow
ħ
i spojrzał na Alexa,
który z niewzruszon
Ģ
min
Ģ
jechał tu
Ň
obok jak gdyby nigdy nic i długo nie odezwał si
ħ
ani słowem.
To były te jego nagłe zamy
Ļ
lenia i nie nale
Ň
ało mu raczej w tym przeszkadza
ę
. Najpewniej my
Ļ
lał o
niedawnej przeszło
Ļ
ci. O dopiero co zako
ı
czonej wojnie.
Tu akurat Adrian miał zupełn
Ģ
racj
ħ
. Alex rzeczywi
Ļ
cie pogr
ĢŇ
ył si
ħ
we wspomnieniach,
przypominaj
Ģ
c sobie niemal cał
Ģ
wspólnie przebyt
Ģ
kampani
ħ
, od pierwszych utarczek pod
dowództwem generała Taylora, jeszcze przed oficjalnym wypowiedzeniem wojny Meksykanom,
poprzez najwi
ħ
ksze starcia pod Palo Alto i Resaca de la Palma, a
Ň
po najdłu
Ň
szy, pi
ħ
ciuset–
kilometrowy marsz w gł
Ģ
b Meksyku, zako
ı
czony decyduj
Ģ
c
Ģ
i – mimo jawnie przewa
Ň
aj
Ģ
cych sił
nieprzyjaciela – zwyci
ħ
sk
Ģ
bitw
Ģ
pod Buena Vista.
Ostateczny traktat pokojowy, podpisany prawie rok pó
Ņ
niej w Guadelupe Hidalgo, oddawał
Stanom Zjednoczonym cały Teksas, cał
Ģ
Kaliforni
ħ
i znakomit
Ģ
wi
ħ
kszo
Ļę
terytoriów Nowego
Meksyku. Wojna si
ħ
wreszcie sko
ı
czyła i
Ň
ołnierze, którzy j
Ģ
prze
Ň
yli, mogli wraca
ę
do domu – a
w
Ļ
ród nich tak
Ň
e i oni, Alex i Adrian Mackinnonowie. Ich problem polegał jednak na tym,
Ň
e teraz
nie za bardzo wiedzieli, gdzie wła
Ļ
ciwie miałby by
ę
ten ich dom.
Tak naprawd
ħ
nie mieli domu – chyba
Ň
eby za dom uwa
Ň
a
ę
to, co przed laty udało si
ħ
z trudem
odbudowa
ę
z dawnej siedziby Mackinnonów, zniszczonej po naje
Ņ
dzie Komanczów. Ten cz
ħĻ
ciowo
tylko odbudowany, a potem ponownie porzucony stary budynek pewnie znów był w całkowitej
ruinie, a poza tym tak strasznie daleko. Naprawd
ħ
na ko
ı
cu
Ļ
wiata, w mało komu znanym – nawet
cho
ę
by tylko z nazwy – okr
ħ
gu Uniesione. Nawet przy najwi
ħ
kszych staraniach obu braciom tylko z
najwy
Ň
szym trudem udałoby si
ħ
przypomnie
ę
co
Ļ
, co mogłoby ich do tego Limestone ponownie
przyci
Ģ
gn
Ģę
.
Wła
Ļ
ciwie nie było tam nic naprawd
ħ
poci
Ģ
gaj
Ģ
cego.
Rzeczywi
Ļ
cie nic – je
Ļ
li pomin
Ģę
fakt,
Ň
e mieszkały tam siostry Simon.
2
Przypadek sprawił,
Ň
e wła
Ļ
nie tego samego dnia – i chyba nawet mniej wi
ħ
cej w tym samym
czasie – jedna z tych dwóch sióstr Simon, imieniem Katherine, podczas rozmowy o najbardziej
codziennych domowych sprawach niespodziewanie wspomniała Alexa Mackinnona. Zrobiła to
zreszt
Ģ
całkiem mimochodem i była troch
ħ
zaskoczona do
Ļę
nieoczekiwan
Ģ
– w ka
Ň
dym razie w
pierwszej chwili – reakcj
Ģ
swej siostry.
Tak, Karin Simon nie była oboj
ħ
tna na d
Ņ
wi
ħ
k tego nazwiska. Na sam
Ģ
my
Ļ
l o nim jej serce
zaczynało bi
ę
mocniej, nawet je
Ļ
li niekoniecznie chciała si
ħ
do tego przyzna
ę
.
– Wielkie nieba, Alexander Mackinnon! – wykrzykn
ħ
ła, podnosz
Ģ
c wzrok sponad robótki, z
któr
Ģ
siedziała przy kuchennym stole. – Dlaczego akurat on, ni z tego ni z owego, przyszedł ci do
głowy?
Katherine wzruszyła ramionami. Karin patrzyła z uwag
Ģ
na twarz siostry, ale ta do
Ļę
niespodziewanie zupełnie zamilkła.
Karin zmarszczyła czoło. Czasami zupełnie nie potrafiła zrozumie
ę
zachowania Katherine,
której nastrój mógł zmienia
ę
si
ħ
tak nagle. Nieraz przecie
Ň
bywała prawdziwym uosobieniem
spontanicznej wesoło
Ļ
ci i pogody ducha, umiała niezwykle zara
Ņ
liwie
Ļ
mia
ę
si
ħ
dosłownie ze
wszystkiego, równie
Ň
i z siebie. Tak, Katherine naprawd
ħ
potrafiła by
ę
promykiem sło
ı
ca w tej ich
trudnej i beznadziejnie szarej egzystencji – ale zdarzało si
ħ
i tak,
Ň
e ni z tego, ni z owego nagle
zamykała si
ħ
w sobie, zamy
Ļ
lona, milcz
Ģ
ca i ponura. Karin u
Ļ
wiadomiła sobie,
Ň
e siostra ostatnio
coraz cz
ħĻ
ciej okazuje t
ħ
bardziej pos
ħ
pn
Ģ
stron
ħ
swej natury. Wygl
Ģ
dało to tak, jakby chwilami
nawet wbrew własnej woli pl
Ģ
tała si
ħ
w paj
ħ
czyny niedobrych wspomnie
ı
, wydobywała na
powierzchni
ħ
jakie
Ļ
dawno pogrzebane upiory, zapomniane bolesne sprawy i takie rzeczy,
Ň
e na
sam
Ģ
my
Ļ
l o nich człowiek musiał czu
ę
si
ħ
tak, jak gdyby chodził po własnym grobie.
Dzi
Ļ
oczywi
Ļ
cie nie było z ni
Ģ
a
Ň
tak
Ņ
le, ale i tak zachowywała si
ħ
dziwnie. Dlaczego na
przykład wyci
Ģ
gn
ħ
ła nagle nazwisko Alexa Mackinnona? Wyjechał przecie
Ň
wraz z bratem tak
dawno,
Ň
e ka
Ň
dy rozs
Ģ
dny człowiek przestałby ju
Ň
liczy
ę
na jego powrót. To fakt,
Ň
e Alex był
rzeczywi
Ļ
cie przystojny, ale w ko
ı
cu ona, Karin Simon, nie była osob
Ģ
, która czekałaby na kogo
Ļ
w
niesko
ı
czono
Ļę
– niezale
Ň
nie od tego, jak bardzo poci
Ģ
gaj
Ģ
co ten kto
Ļ
wygl
Ģ
dał. A poza tym nie
mogłaby powa
Ň
nie my
Ļ
le
ę
o kim
Ļ
tak biednym. Oczywi
Ļ
cie, jej serce przy
Ļ
pieszało zauwa
Ň
alnie na
sam
Ģ
my
Ļ
l o nim, ale ju
Ň
dawno postanowiła,
Ň
e nauczy to serce bi
ę
mocniej tak
Ň
e i dla kogo
Ļ
znacznie bogatszego, nawet je
Ļ
li nie a
Ň
tak przystojnego.
– Dlaczego tak nagle o nim pomy
Ļ
lała
Ļ
? – spytała ponownie. Jej siostra odwróciła si
ħ
, ale
wci
ĢŇ
wydawała si
ħ
nieobecna, patrzyła gdzie
Ļ
w przestrze
ı
.
– To przez pani
Ģ
Carpenter – wyja
Ļ
niła po chwili. – Zajrzała tu do nas, wracaj
Ģ
c z miasta, i
powiedziała,
Ň
e troje z jej dzieci ma wietrzn
Ģ
osp
ħ
.
To jeszcze bardziej zdumiało Karin.
– I to niby przypomniało ci Alexa Mackinnona?
– A pewnie – odpowiedziała Katherine, patrz
Ģ
c teraz ju
Ň
prosto w jej oczy. – Nie pami
ħ
tasz,
jak przed laty wszyscy zapadli
Ļ
my na to w tym samym czasie... ty, Alex, Adrian i ja?
– Na wietrzn
Ģ
osp
ħ
? – powtórzyła z zastanowieniem Karin. – Zdaje si
ħ
,
Ň
e co
Ļ
tam sobie
przypominam, ale,
Ļ
wi
ħ
ci pa
ı
scy, przecie
Ň
to było siedem albo osiem lat temu! – Podniosła si
ħ
zza
stołu, wciskaj
Ģ
c niedoko
ı
czon
Ģ
robótk
ħ
do koszyka. – Zreszt
Ģ
co to ma dzi
Ļ
za znaczenie, kogo
obchodzi jaka
Ļ
dziecinna wietrzna ospa? I w ogóle po co przypomina
ę
takie głupie rzeczy,
za
Ļ
mieca
ę
sobie tym pami
ħę
? – W głosie Karin brzmiała lekka irytacja. – Tak, jakby
Ļ
my nie miały
wystarczaj
Ģ
co du
Ň
o zmartwie
ı
i bez tego! Naprawd
ħ
nie masz ju
Ň
o czym pami
ħ
ta
ę
?!
– Czy ja wiem? – Katherine znów posmutniała. – Czasami po prostu nie potrafi
ħ
przesta
ę
my
Ļ
le
ę
o tym, jak to było wtedy, gdy mama jeszcze
Ň
yła.
Powiedziała to bez
Ň
adnych ukrytych intencji, ale jej słowa i tak ukłuły Karin, która nie lubiła,
kiedy si
ħ
jej przypominało, jak bardzo siostra kochała matk
ħ
i jak bardzo matka kochała Katherine.
Karin oczywi
Ļ
cie te
Ň
kochała matk
ħ
, ale nie a
Ň
tak jak jej młodsza siostra. No ale ona taka wła
Ļ
nie
była: kiedy kochała, to ju
Ň
bezgranicznie, jak jaki
Ļ
najwi
ħ
kszy skarb, i w ukochanej osobie z reguły
widziała wył
Ģ
cznie dobre strony. Tych gorszych nie zauwa
Ň
ała w ogóle, była lojalna a
Ň
do
Ļ
mieszno
Ļ
ci i
Ň
adna siła nie potrafiłaby jej przekona
ę
,
Ň
e ten kto
Ļ
mo
Ň
e mie
ę
jak
ĢĻ
tam wad
ħ
. Tak
Ň
e
i dlatego Karin nieraz powtarzała,
Ň
e siostra potrafi by
ę
bardziej uparta ni
Ň
całe stado mułów, co
zreszt
Ģ
w
Ň
aden sposób nie zmieniało postawy Katherine.
Takie pełne niedorzecznego oddania kochanie kogokolwiek to było naprawd
ħ
wi
ħ
cej, ni
Ň
Karin
potrafiłaby znie
Ļę
. Patrz
Ģ
c na to z nale
Ň
nym rozs
Ģ
dkiem, wiedziała oczywi
Ļ
cie,
Ň
e do tych spraw
ka
Ň
dy musi podchodzi
ę
inaczej – jednak
Ň
e gdyby chciała by
ę
naprawd
ħ
i do ko
ı
ca szczera wobec
siebie, musiałaby przyzna
ę
,
Ň
e tam, gdzie szło o okazywanie serca, Katherine wyra
Ņ
nie j
Ģ
wyprzedzała. A to nie mogło si
ħ
podoba
ę
osobie tak przekonanej o własnej wy
Ň
szo
Ļ
ci i tak
zadowolonej z siebie, jak pi
ħ
kna Karin Simon. Nikt – i w niczym! – nie miał prawa jej wyprzedza
ę
,
a ju
Ň
na pewno nie jej dziecinna siostra o tak ciel
ħ
ce rozmarzonych oczach. Dla Karin było to
oczywiste.
– Mamy zbyt du
Ň
o pilnych spraw bie
ŇĢ
cych,
Ň
eby traci
ę
czas na nikomu niepotrzebne wracanie
do przeszło
Ļ
ci – powiedziała stanowczo, ucinaj
Ģ
c dalsz
Ģ
dyskusj
ħ
.
Katherine zawi
Ģ
zała nitk
ħ
po zako
ı
czeniu ostatniego
Ļ
ciegu i z niewesoł
Ģ
min
Ģ
popatrzyła na
mocno ju
Ň
wytart
Ģ
br
Ģ
zow
Ģ
spódnic
ħ
, któr
Ģ
przedłu
Ň
ała kolejny raz. Mimo jej stara
ı
te doszycia
były coraz wyra
Ņ
niej widoczne i wr
ħ
cz rzucały si
ħ
w oczy, podobnie jak to,
Ň
e materiał był ju
Ň
stary
i bardzo zniszczony.
– Ta spódnica chyba si
ħ
przeciera nawet od samego jej przedłu
Ň
ania – rzekła, kiwaj
Ģ
c głow
Ģ
. –
Czasami marz
ħ
o tym,
Ň
eby si
ħ
podarła ju
Ň
naprawd
ħ
, tak nie do naprawienia.
– Powinna
Ļ
marzy
ę
o tym,
Ň
eby mie
ę
now
Ģ
albo przynajmniej tak szybko nie rosn
Ģę
–
powiedziała Karin. –Ju
Ň
teraz jeste
Ļ
o pół głowy wy
Ň
sza od wi
ħ
kszo
Ļ
ci m
ħŇ
czyzn w okolicy, a
przecie
Ň
mamy ich tu, zwłaszcza od czasu, jak si
ħ
zacz
ħ
ła wojna, doprawdy jak na lekarstwo. Je
Ň
eli
dalej b
ħ
dziesz tak pi
Ģę
si
ħ
w gór
ħ
jak tyczka od fasoli, to nigdy nie znajdziesz takiego, który si
ħ
z
tob
Ģ
o
Ň
eni.
– Wcale nie jestem a
Ň
taka wysoka, a poza tym ju
Ň
ci mówiłam,
Ň
e nie zamierzam wychodzi
ę
za m
ĢŇ
.
– A co zamierzasz robi
ę
? Tkwi
ę
tutaj i wiecznie harowa
ę
, tylko po to,
Ň
eby sta
ę
si
ħ
równie
Plik z chomika:
diablik89
Inne pliki z tego folderu:
Coffman Elaine - Mackinnon 06 - Przeciwieństwa.pdf
(1885 KB)
Coffman Elaine - Mackinnon 02 - Pomyłka.pdf
(1645 KB)
Coffman Elaine - Mackinnon 05 - Tęcza.pdf
(1655 KB)
Coffman Elaine - Mackinnon 04 - Sekwoje.pdf
(1598 KB)
Coffman Elaine - Graham 03 - Szkocki honor.pdf
(1237 KB)
Inne foldery tego chomika:
Cajio Linda
Callaghan Margaret
Campbell Bethany
Canfield Sandra
Carol Grace
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin