Estrada Rita Clay - Dać szansę miłości.pdf

(1022 KB) Pobierz
112827118 UNPDF
RITA CLAY ESTRADA
DAĆ SZANSĘ MIŁOŚCI
ROZDZIAŁ 1
Czytanie było pasją, która miała swoje wymagania.
Wirginia Gallagher przesunęła paski płóciennej torby
wyładowanej ksiąŜkami, Ŝeby nie wpijały jej się w
ramię. Ciesząc się na wieczór z ksiąŜką, wyszła z
księgarni i ruszyła do samochodu - przysadzistego,
osiemnastoletniego volkswagena. Nie ulegało
wątpliwości, Ŝe jej gruchot czasy świetności ma juŜ
dawno za sobą. Wirginia wypatrzyła go na placu z
uŜywanymi samochodami, i zdecydowała się go kupić,
aby nie być zmuszoną do korzystania z komunikacji
autobusowej, która nie najlepiej funkcjonowała.
Czyniąc sobie wyrzuty, Ŝe za duŜo dziś wydała na
ksiąŜki, połoŜyła torbę na przednim siedzeniu, po czym
przeszła na drugą stronę samochodu. Niechcący kopnęła
coś nogą i przystanęła.
Na asfalcie, kilka centymetrów obok jej buta, leŜał
damski, skórzany portfel. Sprawiał wraŜenie drogiego. I
był wypchany. Wirginia rozejrzała się wkoło. Na
parkingu kręciło się niewiele osób; wątpliwe, by portfel
naleŜał do którejś z nich. Obok jej wozu było puste
miejsce i wydawało się logiczne, Ŝe portfel wypadł
komuś, kto tu wcześniej parkował. To chyba był
kremowy mercedes, zatrzymujący się, gdy zamykała
drzwiczki swojego samochodu. Ale teraz zniknął bez
śladu. Nie zostawił plamy oleju, jaka będzie zapewne
112827118.002.png
lśnić na asfalcie po jej odjeździe.
Podniosła portfel, spodziewając się, Ŝe zaraz ktoś
dotknie jej ramienia i zaŜąda, by mu go oddała. Kiedy to
nie nastąpiło, zajrzała do środka. Prawo jazdy, wydane w
stanie Teksas, przedstawiało sympatyczną starszą panią.
Miała siwe włosy, zmarszczki wokół ust i dołeczki,
którymi przed laty na pewno oczarowała niejednego
męŜczyznę. MoŜe reagowali na nie do dziś.
Jej uwagę zwrócił adres. Kobieta mieszkała na
przedmieściach Austin, w pagórkowatej okolicy,
zaledwie kilka kilometrów od ekskluzywnego osiedla
nad jeziorem Travis i niedaleko posiadłości Willie
Nelsona. Były to piękne, dzikie tereny, chociaŜ ludzie
niechętnie się tam przeprowadzali z uwagi na skąpe
zasoby wody w tej części płaskowyŜu Edwards. Ci,
którzy tam mieszkali, mieli zazwyczaj wiele akrów
ziemi i mnóstwo pieniędzy.
Ujrzała plik zielonych banknotów - dwudziesto - i
pięćdziesięciodolarowych, wszystkie były starannie
ułoŜone.
Wirginii wystąpiły na czoło kropelki potu. Trzymała w
ręku masę pieniędzy. Zamknęła portfel i otworzyła
powyginane drzwiczki volkswagena. Wsiadła i zaczęła
liczyć banknoty. Czuła na policzkach coraz silniejsze
wypieki, a kiedy doszła do tysiąca dwudziestu dolarów,
była pewna, Ŝe doświadcza czegoś w rodzaju uderzenia
krwi do głowy, o którym w kółko opowiadała Sadie.
Tysiąc dolarów! Tysiąc powodów, dla których Ŝycie jest
piękne!
Stop, ostrzegła samą siebie. To nie twoje pieniądze. Jeśli
jesteś taką kobietą, za jaką się uwaŜasz, nawet przez
chwilę nie potraktujesz ich jak swoje.
Wrzuciła portfel do torebki i włoŜyła kluczyk do
stacyjki. NaleŜy jechać do domu i zadzwonić do
112827118.003.png
Właścicielki. Jeśli będzie miała szczęście, moŜe pani Ila
Hunnicut wypłaci jej znaleźne. Nawet pięćdziesiąt
dolarów wydawało jej się teraz majątkiem. Przypomniała
sobie pouczenia matki - niech jej dusza spoczywa w
pokoju. „Nie wystarczy czynić dobrze. NaleŜy czynić
dobrze, kierując się słusznymi pobudkami".
Wirginia i jej dwie młodsze siostry, Elizabeth i Mary, w
dzieciństwie często słyszały te słowa. Ich matka była
prawdziwą skarbnicą mądrości Ŝyciowych i chociaŜ
odeszła z tego świata, zasady, które im wpoiła,
pozostały. Co stanowiło czasem problem, poniewaŜ
wszystkie trzy panny Gallagher kierowały się ,
zasadami, nie zawsze pasującymi do czasów i świata, w
którym przyszło im Ŝyć.
Trzeba jednak stwierdzić, Ŝe chociaŜ na razie osiągnęły
tylko część tego, o czym marzyły, radziły sobie nie
najgorzej. Dopną celu bez niczyjej pomocy i będą z tego
dumne. I póki inny sposób postępowania nie okaŜe się
lepszy, będą dalej Ŝyły zgodnie z radami matki.
Ale marzenia to dobra rzecz. Nikomu nie czynią
krzywdy. Ostatecznie ci, którzy grają na loterii, marzą za
kaŜdym razem, kiedy kupują los...
A gdyby tak zatrzymać pieniądze? - zamyśliła się
Wirginia. Co by z nimi zrobiła? Przyszło jej do głowy
tyle pomysłów, ile dolarów było w portfelu.
Zapłaciłaby z góry komorne i nie musiałaby przez
najbliŜsze cztery miesiące Ŝyć z ołówkiem w ręku.
Kupiłaby sobie sukienkę - od ponad dwóch lat nie
sprawiła sobie niczego nowego - i poszłaby do fryzjera.
A potem uregulowałaby zaległe rachunki.
Naprawiłaby klimatyzację w samochodzie.
Zapłaciłaby czesne i nie zostałyby jej do spłacenia Ŝadne
poŜyczki po ukończeniu ostatniego roku nauki w szkole
gastronomicznej.
112827118.004.png
Kupiłaby bilet i odwiedziła siostry. Nie widziały się trzy
lata i bardzo się za nimi stęskniła...
Kiedy jechała ulicami Austin do swego małego
mieszkanka w starej kamienicy w południowej części
miasta, lista jej marzeń stawała się coraz dłuŜsza. Gdy w
końcu zatrzymała samochód, pocieszyła się, Ŝe
przyjemnie jest marzyć, ale tysiąc dolarów to za mało,
Ŝeby jej Ŝycie zasadniczo się odmieniło. Zresztą
wiedziała, Ŝe wyrzuty sumienia nie dałyby jej spokoju,
gdyby nie oddała portfela.
Miała ochotę zmienić zdanie, kiedy dotarła do swego
dwupokojowego mieszkania na poddaszu. Wykręciła
numer, który znalazła zatknięty za prawo jazdy, ale w
słuchawce było głucho. Raz, drugi nacisnęła widełki.
Sprawdziła przewody, Ŝeby się upewnić, Ŝe kontaktują. I
domyśliła się wszystkiego. Wyłączono jej telefon.
Znowu. Zapomniała uregulować rachunek. Zapomniała?
Psiakrew, zabrakło jej pieniędzy i musiała wybierać:
zapłacić za prąd czy za telefon. Miała nadzieję, Ŝe firma
telekomunikacyjna okaŜe cierpliwość i zaczeka tydzień,
ale najwyraźniej się przeliczyła.
Westchnęła i usiadła w miękkim fotelu, wypatrzonym w
sklepie z uŜywanymi meblami. Spojrzała na niewielki
stos nowych ksiąŜek kupionych dziś rano, po czym
zaparzyła sobie filiŜankę zielonej herbaty, zwinęła się w
kłębek na swym zniszczonym fotelu i sięgnęła po
pierwszą. Była sobota, szósta po południu.
Właśnie zakończyła dwunastogodzinną zmianę w
restauracji, więc miała wolne aŜ do niedzielnego
popołudnia. Zajęcia w szkole wypadały w poniedziałek
rano. Mogła zadzwonić w sprawie wypchanego portfela
dopiero jutro z pracy. Wirginia odetchnęła z ulgą. Miała
teraz czas tylko dla siebie. Będzie czytać, póki nie
zmorzy jej sen.
112827118.005.png
Kiedy w niedzielę wczesnym popołudniem Wirginia
pojawiła się w pracy, wprost rozpierała ją energia. Przez
cały dzień nie robiła nic, tylko czytała i spała. Czuła się
tak, jakby wróciła z tygodniowych wakacji.
ChociaŜ restauracja „Świt" nie zmieniła się zbytnio w
ciągu ostatnich dziesięcioleci, wciąŜ chętnie się w niej
stołowano. Nawet w niedziele szumiało tu jak w ulu.
Z ćwierćdolarówką w dłoni Wirginia skierowała się do
automatu telefonicznego. W drugim ręku ściskała
karteczkę z numerem telefonu. NajwyŜsza pora połoŜyć
kres strapieniom starszej pani. Usłyszała, jak woła do
niej Sadie, jedna z kelnerek.
- Cześć, Ginny! Bądź tak dobra i weź zamówienie sto
jeden. Zanieś je do stolika numer czternaście.
Wirginia wzruszyła ramionami i zrobiła to, o co ją
poproszono. Nie moŜna pozwolić, Ŝeby klient siedział
głodny. Gdy tylko go obsłuŜyła, znów podeszła do
automatu, wykręciła numer i czekała, aŜ ktoś podniesie
słuchawkę.
Usłyszawszy kobiecy głos, westchnęła z ulgą.
- Czy mogę mówić z panią Hunnicut?
- Kogo mam zaanonsować? - spytała oficjalnie kobieta.
- Wirginię Gallagher. Znalazłam coś, co naleŜy do pani
Hunnicut.
- Jedną chwileczkę.
Sadie znów zaczęła coś do niej krzyczeć, ale tym razem
Wirginia puściła jej nawoływania mimo uszu. ChociaŜ
od samego początku zamierzała postąpić, jak naleŜało,
czuła się jak złodziej i wydawało się jej, Ŝe portfel
wypalił dziurę w jej torebce. Miała wraŜenie, Ŝe zaraz
przedstawiciel prawa połoŜy na jej ramieniu cięŜką rękę
i zaŜąda wyjaśnień.
- Słucham? - rozległ się w słuchawce miły, lekko drŜący
głos.
112827118.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin