Cassie Miles - Oblicze wroga.pdf

(602 KB) Pobierz
Father, lover, bodyguard
Cassie Miles
Oblicze wroga
139518378.002.png
OSOBY
Amanda Fielding - chłodna blondynka, pani prezes banku. Cierpi
na częściową amnezję, trochę bezradna. Pamięta jednak pewien
sekret, który jest bardzo wiele wart.
Dr David Haines - były narzeczony Amandy. Teraz jest on
jedynym człowiekiem, któremu pani prezes ufa.
Bill Chessman - prezes rady nadzorczej Empire Bank. Ma więcej
władzy, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
Harry Hoffman - strażnik, który wie stanowczo za dużo na temat
unieszkodliwiania systemów alarmowych.
Elaine Montero - sprytna i bystra reporterka, która wie o napadzie
więcej, niż powinna.
Stefan Phillips - adorator Amandy, który nie zna znaczenia słowa
„nie".
Jax Schaffer - boss świata przestępczego. Ucieka z więzienia, w
chwili gdy trwa napad na bank.
Tracy Meyer i Carrie Lamb - zakładniczki, współtowarzyszki
niedoli Amandy.
139518378.003.png
PROLOG
Pozbawiona okien sala konferencyjna Empire Bank Kolorado
znajdowała się tuż koło skrytek depozytowych: wygodna lokalizacja,
lecz pomieszczenie tak małe, że wywoływało napady klaustrofobii.
Amanda Fielding miała wrażenie, że beżowe ściany napierają na nią
ze wszystkich stron. Wydawało jej się, że przy kwadratowym
laminowanym stole panuje tłok, a przecież były tam tylko dwie inne
kobiety: Tracy Meyer i Carrie Lamb.
Ten dyskomfort potęgował jeszcze dodatkowo temat spotkania
odbywającego się o dziewiątej rano pierwszego lipca. Mówiąc w
skrócie, Tracy Meyer potrzebowała pilnie gotówki dla swojej
pasierbicy, Amanda natomiast była przeciwna naruszaniu funduszu
powierniczego małej.
- Nie jestem pozbawiona serca - oznajmiła, zamykając skoroszyt.
- Wiem - powiedziała nieśmiało Tracy. - Doceniam, że znalazłaś
dla mnie czas.
- To należy do moich obowiązków. - Amanda była prezesem filii
Empire Bank. - Musisz spojrzeć na sprawę wielopłaszczyznowo.
Twoja pasierbica ma siedem lat, powinnaś zastanowić się nad jej
przyszłością. Rozumiem twoje przywiązanie do dziewczynki, ale...
- Czyżby? - Tracy wpadła jej w słowo - Nie uważam Jennifer za
pasierbicę. Ona jest po prostu częścią mnie samej, jak moje własne
oczy czy ręce. Wychowuję ją od czwartego roku życia. Razem
zmagałyśmy się ze śmiercią jej ojca.
Łzy spływały po policzkach Tracy. Carrie Lamb ujęła ją za rękę i
na ucho wyszeptała kilka kojących słów.
To ona zaproponowała to spotkanie i Amanda była zadowolona z
jej obecności. Carrie Lamb pracowała jako kasjerka w banku,
przyjaźniła się z Tracy, często pomagała chorowitej Jennifer nadrabiać
zaległości w szkole.
Carrie w naturalny sposób okazywała wszystkim wokół
serdeczność, czego Amanda zupełnie nie potrafiła. Zawsze była
chłodna i nawet macierzyństwo tego nie zmieniło. Jej filozofię dałoby
się podsumować w trzech słowach: „musisz sobie radzić". Ciężko
pracowała, by osiągnąć wytyczone cele i podobnej dyscypliny
oczekiwała od innych.
Zniecierpliwiona spoglądała ponad stołem na kasztanowe loki
delikatnej Tracy i na ciemne włosy poczciwej Carrie. Pomyślała, że
139518378.004.png
wygląda przy nich jak lodowata blond księżniczka, do tego
wystrojona w drogi kostium od Armaniego.
- Trzymajmy się faktów, Tracy.
- Masz rację, przepraszam.
- Twój mąż, Scott, został zabity na służbie. Policja z Denver i
kilka prywatnych osób wspomogło Jennifer, tworząc specjalny
fundusz w wysokości około siedemdziesięciu tysięcy dolarów.
- Potrzebuję części tych pieniędzy. Musiałam rzucić pracę, żeby
być przy Jennifer. Ona jest chorowita, wymaga stałej opieki.
- Co z twoim ubezpieczeniem?
- Nie pokrywa nawet kosztów leczenia, nie mówiąc już o
bieżących wydatkach na życie. - Tracy otworzyła stalową kasetkę
depozytową. - Mam tu wszystkie papiery. - Jestem legalną opiekunką
Jennifer, dysponentką funduszu.
Tracy wyjęła z kasetki błyszczący rewolwer, a Amandzie wydało
się, że beżowe ściany małego pomieszczenia zbliżyły się do siebie
jeszcze bardziej.
- Boże, Tracy, po co ci broń?
- To służbowy rewolwer Scotta - wyjaśniła Tracy. Amanda
zastanawiała się przez chwilę, czy nie powinien skonfiskować go
departament policji i czy Tracy ma pozwolenie na broń.
- Nie jest chyba naładowany?
- . Nie mam pojęcia, nawet nie wiem, jak to sprawdzić. Nie
znoszę broni.
Carrie wzięła rewolwer, wprawnym ruchem wysunęła bębenek,
wysypała na dłoń pięć kul i wrzuciła do kasetki.
- Teraz mamy pewność, że jest rozładowany.
- Proszę. - Tracy podsunęła Amandzie dokumenty.
- Mam kopie, wiem, co tam jest napisane. Z prawnego punktu
widzenia wszystko jest w porządku. Ale jako zarządzająca tym
funduszem zgłaszam sprzeciw, nie chcę, żebyś uszczuplała jego
kwotę. Pieniądze mogą zostać przeznaczone w przyszłości na
opłacenie college'u Jennifer, może też przydadzą się, gdy będziesz
musiała załatwić małej specjalny tryb nauczania.
- Na razie nadąża z programem. Dzięki lekcjom z Carrie czyta
lepiej niż jej rówieśnicy.
- Niczego nie krytykuję.
139518378.005.png
- Ton twojego głosu świadczy o czymś wręcz przeciwnym. A
zatem?
Amanda, walcząc z powtórnie ogarniającym ją poczuciem
klaustrofobii i przytłaczającą atmosferą napięcia, spojrzała na Carrie,
oczekując od niej wsparcia. Jednak ta wzruszyła tylko ramionami na
znak, że nie chce popierać żadnej ze stron. Amanda pragnęła jak
najszybciej zakończyć tę rozmowę.
- Tracy, tu chodzi o coś więcej niż natychmiastowy dostęp do
gotówki. Nim naruszysz fundusz, powinnaś zastanowić się, jak to
będzie wyglądało w oczach sędziego. Dziadek Jennifer wszczął
przecież starania o przyznanie mu opieki prawnej nad małą. Bliskie
pokrewieństwo i bardzo dobra sytuacja materialna, to w oczach sądu
warte uwagi argumenty.
- On prawie nie zna Jennifer - odparła Tracy. - Jego córka
zmarła, kiedy Jennifer miała dwa lata. Przez ostatnie cztery lata
spotkali się ledwie kilka razy. Nienawidził Scotta...
- Wygląda na twardego człowieka - wtrąciła się Carrie - ale
chyba nie ma szans na wygranie procesu o opiekę nad dzieckiem.
- Obawiam się, że ma. - Amanda była prawnikiem i zanim
przeszła do bankowości, praktykowała przez kilka lat.
- Poza tym dziadka Jennifer stać na najlepszych adwokatów.
- A mnie nie - westchnęła Tracy. - Wiem, że to będzie źle
wyglądało, kiedy zacznę korzystać z funduszu.
Wreszcie się zrozumiały.
- Musisz znaleźć jakiś inny sposób, żeby pomóc Jennifer. Stała
praca, pożyczka...
Amanda nie dokończyła udzielania porad, bo ktoś zaczął szarpać
za klamkę.
- Jesteśmy zajęte! - zawołała.
Kopnięte z całych sił drzwi otworzyły się z hukiem. W progu stał
ubrany na czarno mężczyzna, w kominiarce, z półautomatem w dłoni.
- Wychodzić! Natychmiast!
- Co się dzieje? - spytała Tracy.
Amanda doskonale wiedziała, co się dzieje. Spełnił się jeden z jej
sennych koszmarów.
- To napad.
Mężczyzna chwycił ją za ramię.
139518378.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin