04 C.S. Forester - Hornblower i Kryzys.pdf

(363 KB) Pobierz
Hornblower i Kryzys
219719384.001.png 219719384.002.png
Rozdziaã I
Hornblower spodziewaá siĊ pukania do drzwi, bo to, co widziaá przez okno kajuty, wystarczyáo na
zorientowanie siĊ co siĊ dzieje na zewnątrz.
— Barka dowoĪąca wodĊ podchodzi do burty, sir — zameldowaá Bush, z kapeluszem w rĊku.
— W porządku, panie Bush. — PrzygnĊbiony i poirytowany, Hornblower nie miaá zamiaru uáatwiaü
Bushowi zadania.
— Na pokáadzie jest nowy dowódca, sir. — Bush zdawaá sobie doskonale sprawĊ z nastroju
Hornblowera, lecz nie bardzo wiedziaá, jak sobie z tym poradziü.
— W porządku, panie Bush.
Ale takie postĊpowanie to zwykáe okrucieĔstwo, rozmyĞlne drĊczenie niemego zwierzĊcia.
Hornblower uĞwiadomiá sobie, Īe to, co robi, nie sprawia mu wáDĞciwie Īadnej przyjemnoĞci, a tylko
wprowadza Busha w zakáopotanie. PowĞciągnąá trochĊ záy humor i powiedziaá lĪejszym tonem:
— WiĊc ma pan teraz dla mnie kilka minut, panie Bush? To coĞ nowego przy paĔskim zapracowaniu
w ostatnich dwóch dniach.
6áowa te nie byáy ani sáuszne, ani uprzejme, i z wyrazu twarzy Busha moĪna byáo poznaü, jak je
odczuá.
— Miaáem obowiązki do wypeánienia, sir — mruknąá.
— Doprowadzenie „Hotspura” do wzorowego porządku dla nowego dowódcy.
— T… tak, sir.
— Ja, oczywiĞcie, siĊ nie liczĊ. Jestem tylko kimĞ niepotrzebnie zajmującym miejsce.
— Sir…
ChociaĪ Hornblowerowi nie byáo do Ğmiechu, musiaá siĊ uĞmiechnąü na widok zbolaáej miny Busha.
— W gruncie rzeczy, panie Bush, cieszĊ siĊ widząc, Īe jest pan tylko czáowiekiem. Czasami w to
Zątpiáem. Nie ma na Ğwiecie lepszego pierwszego oficera niĪ pan.
Bush potrzebowaá dwóch, trzech sekund, Īeby przetrawiü nieoczekiwany komplement.
— To bardzo áaskawie z paĔskiej strony, sir. Bardzo uprzejmie, naprawdĊ. Lecz to tylko paĔska
zasáuga.
Za chwilĊ zejdą na Ğliskie ĞcieĪki sentymentalizmu, a to byáoby nie do zniesienia.
— Czas, Īebym siĊ pokazaá na pokáadzie — powiedziaá Hornblower. — PoĪegnajmy siĊ wiĊc, panie
Bush. Wszystkiego najlepszego pod dowództwem paĔskiego nowego kapitana.
Tak dalece ulegá nastrojowi chwili, Īe wyciągnąá dáRĔ, a Bush ją ująá. Na szczĊĞcie Bush byá zbyt
wzruszony, by powiedzieü coĞ wiĊcej niĪ „Do widzenia, sir”. Hornblower wyszedá spiesznie z kajuty,
a Bush za nim.
Ustawianie barki przy burcie „Hotspura” od razu staáo siĊĨródáem dystrakcji. Jej burtĊ na caáej
GáugoĞci obwieszono zwiniĊtymi starymi Īaglami i gĊsto zabezpieczono odbijaczami z worków
z piaskiem, lecz nawet tu, na osáoniĊtych wodach zatoczki, przerzucenie lin miĊdzy obydwoma
jednostkami i przyciągniĊcie ich ku sobie byáo trudnym zadaniem, wymagającym nie lada zrĊcznoĞci.
Z barki wysuniĊto z haáasem trap nad przerwą miĊdzy obydwoma pokáadami i po tym trapie niepewnym
krokiem ruszyá tĊgi mĊĪczyzna w galowym mundurze. Byá bardzo wysoki — szeĞü stóp i dwa albo i trzy
cale — i mocno zbudowany, w Ğrednim albo wiĊcej niĪĞrednim wieku, sądząc po siwej, gĊstej czuprynie
odsáoniĊtej po zdjĊciu kapelusza. Máodsi bosmani mocno dmuchnĊli w swoje gwizdki; dobosze z obu
jednostek zagrali nierówny werbel.
— Witamy na pokáadzie, sir — powiedziaá Hornblower
Nowy dowódca wyjąá papier z kieszeni na piersiach, rozpostará go i zacząá czytaü. Na rozkaz Busha
zdjĊto czapki z gáów, aby wszystko odbyáo siĊ z naleĪytą powagą.
„Rozkaz wydany przeze mnie, Williama Cornwallisa, wiceadmiraáa Czerwonej Eskadry, kawalera
najzaszczytniejszego Orderu àDĨni, dowodzącego królewskimi okrĊtami i statkami Floty Kanaáu, dla
szanownego Jamesa Percivala Meadowsa…”
— MyĞlicie, Īe mamy caáy dzieĔ czasu? — krzyknąá ktoĞ donoĞnym gáosem z pokáadu barki. — Hej,
tam! Przygotowaü siĊ do odebrania wĊĪa! Panie poruczniku, kilku marynarzy do pomp.
Jasna rzecz, Īe sáowa te pochodziáy od beczuákowatego dowódcy barki. Bush dawaá mu gwaátowne
znaki, Īeby byá cicho, póki waĪna ceremonia nie dobiegnie koĔca.
— BĊdzie dosyü czasu na te gáupoty, jak wszystka woda zostanie zaáadowana. Za godzinĊ wiatr zmieni
kierunek — odkrzyknąá baryákowaty kapitan, wcale nie zbity z tropu. Kapitan Meadows spojrzaá groĨnie
spod brwi. Przez moment wahaá siĊ, lecz mimo ogromnego wzrostu nie mógá nic zrobiü, Īeby uciszyü
tamtego. ResztĊ rozkazu wykrzyczaá w tempie bliĪszym galopu niĪ cwaáu, i stawszy siĊ w ten sposób
prawowitym dowódcą okrĊtu JKM „Hotspur”, z wyraĨQą ulgą záRĪ\á pismo.
— Czapki wáyĪ — rzuciá Bush komendĊ.
— Sir, przejmujĊ pana obowiązki — zwróciá siĊ Meadows do Hornblowera.
— Bardzo mi przykro, sir, z powodu záych manier tego z barki — powiedziaá Hornblower.
— Dajcie teraz paru krzepkich cháopaków — krzyknąá w powietrze baryákowaty dowódca barki,
a Meadows z rezygnacją wzruszyá ramionami.
— Pan Bush, mój pierwszy oficer… to znaczy paĔski pierwszy oficer, sir — poĞpieszyá Hornblower
z prezentacją.
— Do roboty, panie Bush — rzuciá Meadows, i Bush zabraá siĊ od razu do organizowania przeáadunku
Váodkiej wody.
— Co to za czáowiek, sir? — spytaá Hornblower wskazując kciukiem na dowódcĊ transportowca wody.
— Byá moją zmorą przez dwa dni — odpará Meadows. KaĪde jego nastĊpne zdanie naszpikowane byáo
brzydkimi wyrazami, których nie ma co przytaczaü. — Jest nie tylko dowódcą tej balii, lecz jej
ZáDĞcicielem w trzydziestu siedmiu szeĞüdziesiątych czwartych. Na kontrakcie z Admiralicją — nie
moĪna wcieliü przymusowo do sáXĪby ani jego, ani Īadnego z jego ludzi, wszyscy mają glejty. Gada
i robi, co mu siĊ podoba, a ja oddaábym moje pryzowe za piĊü lat naprzód, Īeby go mieü na gretingu przez
dziesiĊü minut*.
— Hm — mruknąá Hornblower. — PáynĊ z nim do kraju.
— MoĪe panu bĊdzie siĊ lepiej podróĪowaáo niĪ mnie.
— Przepraszam panów. — Marynarz z barki szedá energicznym krokiem po trapie, ciągnąc za sobą
Sáócienny wąĪ. Za nim kroczyá ktoĞ z papierami. WszĊdzie panowaá ruch.
— PrzekaĪĊ papiery okrĊtowe, sir — powiedziaá Hornblower. — Pozwoli pan ze mną? To znaczy,
sir… są przygotowane w paĔskiej kajucie, jeĞli znajdzie pan czas, Īeby poĞwiĊciü im trochĊ uwagi.
Kuferek marynarski i worek z przyborami Hornblowera leĪDáy rzucone na goáych deskach pokáadu
kajuty, patetyczne oznaki rycháego zejĞcia z okrĊtu. Przekazanie dowództwa byáo sprawą kilku chwil.
— Sir, czy mógábym poprosiü pana Busha o marynarza do przeniesienia moich rzeczy? — spytaá
Hornblower.
Teraz byá nikim. Nawet nie pasaĪerem. Nie miaáĪadnej pozycji, a fakt ten staá siĊ jeszcze bardziej
oczywisty, gdy wróciá na pokáad, Īeby poszukaü swoich oficerów i poĪegnaü siĊ z nimi. PocháoniĊci
bieĪącymi sprawami, z trudem znajdowali dla niego sekundĊ czasu. UĞciski dáoni byáy poĞpieszne
i zdawkowe, z dziwną ulgą ruszyá ku trapowi.
Ulga byáa krótkotrwaáa, bo nawet stojący na kotwicy
* Na gretingu (kratownicy), ustawionym pionowo i opartym o burtĊ, wymierzano cháostĊ.
„Hotspur” wyczuwalnie koáysaá siĊ na boki na martwej fali zakrzywiającej siĊ wokóá cypla, i obie
jednostki, „Hotspur” i barka, kiwaáy siĊ w przeciwstawnych fazach, a ich nadbudówki to skáaniaáy siĊ ku
sobie, to siĊ od siebie odchylaáy, tak Īe áączący je trap byá poddawany kilku róĪnym ruchom — bujaá siĊ
jak huĞtawka w páaszczyĨnie pionowej i poziomo, jak igáa kompasu, a przy tym wznosiá siĊ i opadaá. Lecz
najbardziej przeraĪające — wyczuwalne od momentu, gdy Hornblower postąpiá ku przejĞciu — byáy
szarpniĊcia w przód i w tyá w rytm zbliĪania siĊ i oddalania obu jednostek, powodujące, Īe rozstĊp, nad
którym biegá trap, miaá to szeĞü stóp, to szesnaĞcie. Dla bosonogiego marynarza przebiec po nim byáoby
niczym, ale Hornblower odczuwaá strach — trap miaá osiemnaĞcie cali szerokoĞci i byá bez porĊczy. Czuá,
Īe jest obserwowany przez beczuákowatego dowódcĊ barki, wiĊc postanowiá, raz ruszywszy, iĞü dalej bez
wahania — do tej chwili kącikiem oka badaá taniec trapu, udając, Īe caáą swą uwagĊ skupia na tym, co siĊ
dzieje na obu jednostkach.
Potem ruszyá szybko, stanąá obu nogami na trapie, przetrwaá koszmarne chwile, gdy mu siĊ zdawaáo,
Īe mimo caáego poĞpiechu wcale nie idzie naprzód, aĪ z westchnieniem ulgi dotará do koĔca trapu i zszedá
na stosunkowo stabilny pokáad. Baryákowaty dowódca nie uczyniáĪadnego powitalnego gestu, toteĪ gdy
dwaj marynarze zwalali jego bagaĪ na pokáad, Hornblower musiaá zrobiü pierwszy krok.
— Czy pan jest dowódcą tego statku, sir? — spytaá.
— Kapitan Baddlestone, dowódca „Princess”.
— Jestem kapitan Hornblower i mam byü przewieziony do Anglii — ciągnąá Hornblower. ĝwiadomie
tak sformuáowaá zdanie, dotkniĊty do Īywego bezceremonialnym zachowaniem Baddlestone'a.
— Ma pan swój patent oficerski?
Samo pytanie i sposób, w jaki zostaáo zadane, ubodáo poczucie godnoĞci Hornblowera, juĪ i tak
rozdraĪnionego do tego stopnia, Īe czuá, iĪ nie zniesie dáXĪej takiej bezczelnoĞci.
— Mam — oĞwiadczyá.
Wielka twarz Baddlestone'a byáa czerwona, moĪna by nawet rzec: purpurowa. Spojrzenie dwojga
zaskakująco jasnych niebieskich oczu rzucone spod grubych brwi napotkaáo hardy wzrok Hornblowera,
zdecydowanego na nieustĊpliwoĞü i gotowego w nieskoĔczonoĞü wytrzymywaü frontalny atak tych
niebieskich oczu. Lecz Baddlestone zrĊcznie zaszedá go z flanki.
— Jedzenie kabinowe gwinea dziennie — powiedziaá. — Albo moĪe pan zapáaciü trzy gwinee za caáą
podróĪ.
Hornblowera zaskoczyáo, Īe musi páaciü za swoje utrzymanie. Czując, Īe to zaskoczenie odmalowaáo
siĊ na jego twarzy, postanowiá nie zdradziü siĊ z nim przynajmniej w sáowach. Nie zniĪy siĊ nawet do
zadania pytaĔ wiszących mu na koĔcu jĊzyka. MoĪe byü caákiem pewien, Īe Baddlestone ma prawo po
swojej stronie. Czarter Admiralicji przypuszczalnie nakáadaá na Baddlestone'a obowiązek przewoĪenia
oficerów zmieniających miejsce pobytu, lecz nie byáo tam na pewno Īadnej wzmianki o ich utrzymaniu
w czasie drogi. Szybko obliczyá w myĞlach.
— Niech bĊdzie trzy gwinee — odrzeká najwynioĞlej jak umiaá, zachowując siĊ jak czáowiek, dla
którego róĪnica miĊdzy jedną gwineą a trzema jest nieistotna. Dopiero wypowiedziawszy te sáowa
pomyĞlaá, Īe wiatr moĪe skrĊciü na wschód, a wtedy droga powrotna znacznie siĊ przeciągnie.
W czasie rozmowy jedna z pomp zaczĊáa pracowaü bardzo nierówno, a druga teraz stanĊáa. Cisza po
ustaniu ich monotonnego haáasu byáa aĪ dziwna. Bush krzyknąá z ”Hotspura”:
— To dopiero dziewiĊtnaĞcie ton. MoĪemy wziąü jeszcze dwie.
— I tych dwóch nie dostaniecie — odkrzyknąá Baddlestone. — WypompowaliĞmy siĊ do sucha.
Hornblowerowi byáo dziwnie, Īe to juĪ nie jego sprawa, nie ciąĪ\áa na nim Īadna odpowiedzialnoĞü,
chociaĪ automatycznie wyliczyá, Īe teraz „Hotspur” ma sáodkiej wody na czterdzieĞci dni. To Meadows
EĊdzie musiaá gáowiü siĊ, jak przechowaü ten zapas. A poniewaĪ wiatr moĪe wykrĊciü na wschód,
„Hotspur” bĊdzie musiaá przepáywaü bardzo blisko ujĞcia Goulet — ale niech Meadows siĊ martwi, on nie
EĊdzie miaá z tym nic do czynienia, nigdy wiĊcej.
Marynarze, którzy pracowali przy pompach, pobiegli trapem na barkĊ, a dwaj inni, z obsáugi wĊĪy,
wracali na „Princess”, wlokąc je za sobą. Na koĔcu szedá oficer pokáadowy „Princess”, z papierami.
— Uwaga przy linach! — ryknąá Baddlestone. — Kliwerfaáy!
Baddlestone sam stanąá u steru i zrĊcznie wymanewrowaá barkĊ spod burty „Hotspura”. Sterowaá dalej,
a szóstka marynarzy pod nadzorem oficera pokáadowego zdejmowaáa rozwieszone na burcie odbijacze
i ukáadaáa je na pokáadzie. JuĪ po kilku sekundach odstĊp miĊdzy dwoma jednostkami staá siĊ za duĪy, by
Jáos go pokonaá. Hornblower patrzyá na „Hotspura” ponad poáyskująFą wodą. Wyglądaáo, Īe Meadows
wezwaá caáą zaáogĊ na pokáad, Īeby wygáosiü inauguracyjną mowĊ. Na pewno nikt stamtąd nie rzuciá
nawet spojrzenia ani na barkĊ, ani na Hornblowera stojącego samotnie na pokáadzie. W marynarce
wojennej wiĊzy przyjaĨni, zaĪ\áRĞci — choü bardzo silne — mogą ulec zerwaniu w mgnieniu oka.
Najprawdopodobniej nigdy juĪ nie zobaczy Busha.
Rozdziaã II
Na „Princess” páynĊáo siĊ bardzo niewygodnie. OpróĪniono barkĊ z áadunku sáodkiej wody, a nie byáo
prawie nic, czym moĪna by ten áadunek zastąpiü. Puste baryáki zbyt byáy cenne, aby je zanieczyszczaü
balastem w postaci wody morskiej. A miĊdzy baryáki ledwie udaáo siĊ wepchnąü kilka worków piasku,
Īeby chociaĪ trochĊ poprawiü stabilnoĞü. Statek projektowano pamiĊtając o tej trudnoĞci, toteĪ dziĊki
szerokiemu kadáubowi o miskowatym ksztaácie nawet páynąc bez áadunku wáDĞciwie nie mógá siĊ
wywróciü dnem do góry, ale poza tym wyczyniaá wszelkie moĪliwe sztuczki. Ruchy miaá gwaátowne
i zupeánie nie do przewidzenia dla kogoĞ nie obeznanego z taką jednostką. Sterowaü nim byáo prawie
równie trudno jak tratwą, bo dryfowaá w dolinie fali i dawaá siĊ znosiü w kierunku zawietrznym, co
ograniczaáo moĪnoĞü posuwania siĊ ku Plymouth, jak dáugo przewaĪDá wschodni kierunek wiatru.
Hornblower musiaá znosiü wielkie niewygody. Wystawiony na nie znane mu dotąd ruchy pokáadu pod
stopami, przez dwa dni walczyá z atakująFą go chorobą morską. Nie ulegá jej dziĊki temu, Īe ostatnio
przebyá bez przerwy kilka tygodni w morzu, lecz wmawiaá sobie, co prawda bez przekonania, Īe moĪe
byáoby lepiej, gdyby choroba go dopadáa. Przydzielono mu hamak w pomieszczeniu o wymiarach szeĞü
stóp na szeĞü i piĊciu stopach wysokoĞci, ale miaá je przynajmniej dla siebie i mógá czerpaü pewną
pociechĊ z faktu, Īe byáy tam zawieszki dla oĞmiu hamaków, po cztery w dwóch warstwach. Dawno nie
spaá w hamaku, i krĊgosáup bardzo wolno dostosowywaá siĊ do koniecznego wykrzywienia. Nieobliczalne
podskoki i poprzeczne przechyáy barki przenoszone na niego przez hamak sprawiaáy, Īe tĊsknie
wspominaá luksus koi na „Hotspurze”.
Wiatr, ciągle póánocno-wschodni, niosący czyste niebo i sáRĔce, nie cieszyá Hornblowera. Pewną —
Zątpliwą zresztą — pociechą mógá byü fakt, co rycháo staáo siĊ rzeczą jasną, iĪ bĊdzie spoĪywaá
„kabinowe jedzenie” Baddlestone'a dáXĪej niĪ przez trzy dni. Wszystko, czego pragnąá, to dostaü siĊ do
Anglii, do Londynu, do Whitehall i zapewniü sobie awans na kapitana, zanim nie zdarzy siĊ coĞ, co
mogáoby w tym przeszkodziü. Patrzyá markotnie, jak „Princess” coraz silniej jest spychana w stronĊ
brzegu zawietrznego, bardziej nawet niĪ ciĊĪkie okrĊty zgrupowane w pobliĪu Ushant. Na pokáadzie nie
byáo nic do czytania i nic do roboty ani Īadnego zacisznego kącika, gdzie mógáby spĊdzaü czas na
nicnierobieniu.
ZnuĪony leĪeniem w hamaku wychodziá wáDĞnie na pokáad, gdy ujrzaá, Īe Baddlestone spiesznym
ruchem przyáRĪ\á lunetĊ do oka i wpatrzyá siĊ w kierunek nawietrzny.
— Nadpáywają! — odezwaá siĊ, wyjątkowo towarzyski.
Z wielkąáaskawoĞcią podaá lunetĊ Hornblowerowi. Trudno sobie wyobraziü gest bardziej
wielkoduszny (o czym Hornblower wiedziaá doskonale) ze strony dowódcy jednostki niĪ rozstanie siĊ
nawet na moment z lunetą, gdy coĞ ciekawego pojawiaáo siĊ w polu widzenia. W ich kierunku száa
flotylla, znacznie wiĊksza liczebnie od zwykáej eskadry. Cztery fregaty, z postawionymi wszystkimi
Īaglami, Ğpieszyáy zająü pozycje czoáowe; za nimi sunĊáy dwie kolumny bojowych okrĊtów liniowych,
siedem w jednej i szeĞü w drugiej. Páynąc na wyznaczone pozycje równoczeĞnie stawiaáy Īagle boczne.
Z wiatrem prosto w rufĊ i pod wszystkimi Īaglami paráy wprost na „Princess”. Byá to wspaniaáy widok.
Na dziobach áopotaáy znaki okrĊtowe, bandery rozwiewaáy siĊ na masztach jakby idąc ze sobą w zawody.
Pod kaĪdym peánym dziobem wzbijaáa siĊ i opadaáa fala spieniana przez kadáuby prujące niebieską wodĊ.
Byáa to najwspanialsza prezentacja potĊgi morskiej Anglii. Prawa Ğrodkowa fregata Ğcinając kurs
przemknĊáa obok miotanej falami „Princess”.
— „Diamond”, 32 dziaáa — powiedziaá Baddlestone. W jakiĞ sposób odebraá Hornblowerowi lunetĊ.
Hornblower patrzyá tĊsknym, zazdrosnym okiem na fregatĊ mijająFą ich w odlegáRĞci dáugiego strzaáu
armatniego. Widziaá grupkĊ marynarzy wspinających siĊ po takielunku fokmasztu. W tĊ krótką chwilĊ,
gdy „Diamond” przechodziá obok barki, fokbramsel zostaá zwiniĊty i ponownie postawiony. ĝwietna
jednostka ten „Diamond” — Hornblower nie dostrzegá najmniejszej nieprawidáowoĞci w zestawie Īagli.
Oficer nawigacyjny „Princess” ledwie zdąĪ\á podnieĞü brudną czerwoną banderĊ, Īeby oddaü salut, na co
fregata odpowiedziaáa salutem swojej niebieskiej bandery. Teraz nadpáywaáa prawa kolumna okrĊtów
liniowych, z trójpokáadowcem na czele, górującym nad faáami i w miarĊ zbliĪania siĊ ukazującym uáRĪone
w szachownicĊ furty strzelnicze. Na bramstendze fokmasztu powiewaáa niebieska flaga wiceadmiralska.
— „Prince of Wales”, 98. Wiceadmiraá Sir Robert Calder, baronet — oznajmiá Baddlestone. — W tej
grupie są jeszcze dwa okrĊty flagowe.
Obie jednostki pozdrowiáy siĊ banderami, po czym, wĞród bryzgów piany, nadpáynąá fordewindem
nastĊpny okrĊt liniowy. Siedem okrĊtów mijających „Princess” salutowaáo kolejno banderami.
— PomyĞlny wiatr do Finisterre — orzeká Baddlestone.
— Wygląda, Īe to jest ich kurs — powiedziaá Hornblower.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin