Janota E. - OBRAZKI Z ŻYCIA ZWIERZĄT.doc

(165 KB) Pobierz

Janota E.

OBRAZKI

z życIa zwierząt

 

 

ŁOŚ.

Zwierzę, które obok zamieszczona rycina przedsta­wia , z potężnemi dłoniastemi rogami, podobne do jele­nia, należące też istotnie do tej rodziny zwierząt, zo­wie się łosiem. Widzimy je napadnięte od wilków, ale jakoś wilkom nie szczęści się, chociaż ich jest kilku, jeden z nich oberwał nawet porządne poczesne, że się aż powalił, a może już i nie wstanie więcej. Niewielu z nas widziało wilka żywego, a zapewnie mało kto miałby ochotę spotkać się z nim w cztery oczy, przy­najmniej w zimie, gdzie wilk głodny, a więc też nie ma co żartować z nim. Zwierzę zatem, które tak śmiało odmiata od siebie wilki, jak to widać na naszym obra- zeczku, pewnie nie jest lada jakiem i lada czem. Tak też jest rzeczywiście.

Łoś jest największym z jeleni żyjących obecnie na ziemi; dorosły rogacz bywa 8 do 9 stóp długi, do 6 stóp wysoki i waży 6 do 7 cetnarów. Jelenie są bar-

dzo kształtne, bardzo piękne zwierzęta. Łoś wszakże nie odznacza się pięknym kształtem, owszem głowę ma •wielką, dobre 2 stopy długą, szyję grubą i krótszą od głowy, wargę górną o jakie 3 cale dłuższą od dolnej i obwisłą, więc też przy każdem poruszeniu się zwie­rzęcia chełba się jak płat miękkiej, wyprawnej skóry. Bajką atoli jest, jakoby łoś pasąc się, dla tejto długiej wargi górnej nie mógł postępować naprzód, lecz musia kroczyć w tył. Bajkę tę pierwszy puścił rzymski pisarz Plinius w pierwszem stuleciu po Chr., a odtąd obiegała ona nie zaczepiona od nikogo prawie aż do końca ze­szłego wieku. Jakoż w ogóle brednia, przesąd, zabo­bon, przywidzenie i wszelka nieprawda daleko prędzej i łatwiej znajdują wiarę i szybciej rozszerzają się, ani­żeli prawda. Czy może dlatego, że światło razi, a praw­da światłem, a człowiek nie dla prawdy stworzony? Co do łosia, prawdą wszpkże jest, że dla krótkiej szyi a wysokich nóg pasąc się, przednie nogi bierze nieco pod siebie i w tył, ujmując im nieco długości temto skośnem stawianiem ich. Oczy ma łoś małe z ciemno brunatną tęczówką, poziomą źrenicą i mętuem biał­kiem, uszy dosyć długie, szerokie, kończyste, grzbiet nieco spadzisty, w łopatkach bowiem blisko o 4 cale wyższy, niż w tyle, ciało w pachwinach wklęsłe, nogi wysokie i silue z racicami długiemi, ogonek króciuchny, bo nie dłuższy jak ‘i '/2 do 3 cali, na końcu czarny, po bokach białym włosem obrosły, pod spodem goły. Włos na łosiu nie jest gęsty; spodni czyli puch jest

krótki, cienki, brunatno szary, wierzchni jest sztywny, długi, ale kruchy; najdłuższy jest na karku i łopa­tkach i tworzy tutaj grzywę do siedn.iu cali długą, jak to widać na naszym obrazku, a u rogacza pod szyją brodę. Na innych częściach ciała włos bywa do 3 cali długi. Szczególnym sposobem włosy na brzuchu ukła­dają się z tyłu ku przodowi. Pojedyncze włosy nie są jednej barwy, są białawe, rudawo szare i czarne, wszak­że rozrzucone dosyć regularnie po ciele, jednostajne sprawiają ubarwienie. Od czerwca do września łoś jest czarno brunatny, spód ciała i wewnętrzna strona nóg są białawo popielate, obwódki oczu popielate, okolenie ust żółtawo brunatne; w zimie, od października do marca, ubarwienie jest jaśniejsze, brudno popielate i ciemnieje od kwietnia do czerwca.

U młodego jelonka czyli rogacza niedługo po przyj­ściu na świat tworzą się nad oczyma guzki, które aż do września wyrastają na cal wysoko. Z nich tworzą się ró­życzki. W drugim roku wyrastają przy dobrej paszy blisko na stopę długie rogi bez odnóg, które w kwietniu lub z początkiem maja trzeciego roku po pierwszy raz się zrzucają. Nowe rogi tego, tj. trzeciego lata, mają już soszki. W tym, tj. w trzecim roku, tworzy się także mały łałok, który u starych samców dochodzi 7 cali długości. W czwartym roku soszki grubieją albo krótkie odnóżki, których liczba dochodzi do sześciu, rozrastają się w szerz. Czwartego roku rogi zrzucają się z począ­tkiem kwietnia, piątego roku w marcu, a nowe rozra­

stają się w płaską szuflę, która stroną wypukłą zwrócona na zewnątrz i w tył, staje się coraz szerszą i palcza- sto wyszczerbia się. W szóstym roku zrzucanie rogów ma miejsce w lutym, a u nowych szuflastych rogów są cztery do sześciu końców. Stare łosie wreszcie zrzucają rogi od grudnia do marca. Głębokie wcięcie rozdziela szuflę na dwie nierówne połowy, z których dolna jest mniejsza. Ilość gałęzi wyrastających na brzegu szufli dochodzi do czternastu, czasem do dwudziestu, a na­wet dwudziestu ośmiu. Rogi lata następującego nie zawsze bywają cięższe od rogów roku poprzedzającego i nie zawsze odznaczają się większą liczbą gałęzi. Za­leży to od roku, tak samo jak przyrost drzewa nie każdego roku jest jednaki, ale raz bogatszy, drugi raz skąpszy. Waga rogów łosia dochodzi czasem 30 do 40 funtów. Tento ciężar sprawia zapewnie, że łoś głowę trzyma nisko i chodzi jakby zgarbiony.

W puszczach pruskich, jakoto w kapornskiej (na za­chód od Królewca nad zatoką kurońską) i ibenhorstskiej (pod Kłajpedą) spostrzeżono, że łosie nie mają obecnie już tak tęgich rogów, jak je miewały dawniej. Ważą one zazwyczaj 18 do 20 funtów i mają 10 do 14 ga­łęzi. Litewskie i polskie bywały większe. Prawa szufla pięknych rogów ważących 27 funtów o 13 gułęziach miała 3' 7‘/4" długości, 2'5" szerokości, dolny brzeg był l1/*" gruby, a rączka miała 7" obwodu. Jak u in­nych zwierząt, tak i u łosia róg prawy i lewy często nie miewa ani tej samej wagi, ani tych samych roz­

miarów. Przyczyną tego zeszczuplenia rogów u łosiów ma być skąpsza pasza. I w Tatrach kozice na biednej paszy niklejsze mają rożki. Rogi skamieniałe, wydobyte tu i owdzie z ziemi, odznaczają się potężnemi szuflami. Jakośto niejedno na tej ziemi karleje* Młody róg po­wleczony jest czarno szarawą błoniastą powłoką, którą zwierzę w jesieni, w drugim roku w wrześniu, później w sierpniu ściera. Róg otarty młodego łosia jest jasno brunatny, starszego mniej lub więcej ciemno brunatny. Nim rogi zupełnie odrosną, trzymają się łosie najchę­tniej miejsc oparzelistych, otwartych i wysoką trawą zarosłych. Do ocierania rogów wyszukują sobie smolne śmigłe drzewka. Czynność ta odbywa się w przeciągu kilku godzin. Łoś nie zjada wszakże zdartej z rogów błonki, jak to czyni jeleń.

Krowa jest mniejsza od rogacza, bezrożna, racice ma węższe i dłuższe, ratki krótsze i mało co zwrócone na zewnątrz, włos pod gardłem krótszy, u wymienia cztery sutki.

Z jakie pięćdziesiąt lat przed narodzeniem Chrystusa Pana Rzymianie dowiedzieli się o łosiu. Sławny ich wódz Cezar zawojowawszy Galią (dzisiejszą Francyą), słyszał tutaj o łosiu zamieszkującym lasy niemieckie po wscho­dniej stronie Renu, i rozmaite o nim brednie w pamię­tniku swoim o wojnie prowadzonej w Galii przekazał potomności. Otóż, powiada on, że łoś podobny jest do kozy co do kształtu i ubarwienia, jakkolwiek większy) że nie ma rogów, a nogi ma bez przegubów, więc nie

dające się zgiąć, chcąc spać opiera się o drzewo, al­bowiem położyć się nie może, a gdy przypadkiem upa­dnie na ziemię, nie może powstać. Więc myśliwi wypa­trzywszy drzewa, o które się opierają łosie odpoczywa­jące, podkopują je albo podcinają, ażeby się wywróciły wraz z łosiem opierającym się o nie. I te brednie daleko się rozszerzyły. Słyszałem je nieraz w dzieciństwie od babki mojej, która ani słyszała o Cezarze.

Trzysta lat później (między r. 238 a 244 po nar. Chr.) sprowadzono dziesięć żywych łosiów do Rzymu. Były to zapewne pierwsze, które tam widziano, a ce­sarz Aurelian (270—275) odprawiając wjazd tryumfalny do Rzymu, łosie też przed sobą prowadzić kazał.

W północnych Niemczech w torfiskach, mianowicie w Brunszwiku, Hanowerze, na Pomorzu i indziej, znaj­dują dosyć często rogi łosiów, toż samo w Anglii i Fran- cyi, co jest dowodem, że w tych okolicach łosie niegdyś żyły; w dziesiątym wieku wspominają łosia w Belgii nad rzeką Skaldą1, a w Holandyi nad Wedrem". Według rozkazu cesarza niemieckiego Otona I z r. 943 w pu­szczach drenckich (w Holandyi) bez pozwolenia biskupa tamecznego nikt nie śmiał polować na jelenie, niedźwie­dzie, sarny, dziki i łosie. Było to oczywiście zabawką samego księdza biskupa. Ten sam zakaz znajduje się także w przywilejach cesarzów Henryka H z r. 1006 i Konrada II z r. 1025. W dwieście lat później łoś

') Schelde. 5) Yechte.

w Niemczech był już bardzo rzadki, a we wielu okoli­cach wcale go nie było. We Węgrzech i w Sławonii w wieku dwunastym miał się znajdować w dosyć znacz­nej liczbie. Przetrwał dotąd w Prusiech wschodnich. Wedłud listu biskupa pomezańskiego do wielkiego mi­strza krzyżackiego z r. 1488 w obrębie tego biskupstwa było wówczas jeszcze wiele łosiów. W zeszłym wieku atoli i w Prusiech wschodnich liczba ich znacznie ze­szczuplała. Szalone polowania, na których naganiano je w wielkiej liczbie w miejsca sieciami osaczone, były główną tego przyczyną. Odbywano je w sierpniu. Jedno takie polowanie miało miejsce 1698 r. w Galindyi w pu­szczy johannibburskiej przy zjeździe króla polskiego Fryderyka Augusta II z elektorem pruskim Fryderykiem III w Johannisburgu. Podobne polowanie wyprawił król pruski Fryderyk I (1701—1713) carowi Piotrowi w pu­szczach kapornskiej i fiszhauzeńskiej, na którem kilka­set łosiów ubito strzałami. W r. 1718 król Fryderyk Wilhelm I na polowaniu w tych samych lasach dał ubić 40, a w r. 1731 znowu 56 łosiów. W roku 1772 ubito ich dwadzieścia kilka. Moskale bawiący w tych stronach w czasie siedmioletniej wojny (1756—1763) przyłożyli się też gorliwie do tego ubytku, a łosie byłyby tam już w zeszłym wieku wyginęły, gdyby sam król Fryderyk II nie był temu zapobiegał. Jakoż wnet po ukończeniu rzeczonej wojny rozporządzeniem z 13 lipca 1764 pole­cił na wniosek łowczych królewskich wszystkim urzędom, ażeby stosownemi przedstawieniami nakłaniały szlachtę?

której służyło prawo polowania na łosie, do zupełnego powstrzymania się od tych polowań aż do św. Michała 1767 r., a Fryderyk Wilhelm II (1786—1797) kazał ponownie oszczędzać je przez lat sześć, z tern wyra- źnem oświadczeniem, ażeby nawet do kuchni króle­wskiej nie dostarczano ich przez ten czas. W r. 1837 znajdowały się łosie w powiecie gumbińskim w dzielnicy skaliskiej', w powiecie królewieckim w następujących dzielnicach: Taberbriick2, Ramuk3, Gutstadt, Saklowa4, Gauleden5, Fritzen6, Margen i Błudowo7, Nemonin, Ibenhorst, Liput, Wintaim, Lókerort, Wirszup i Ber- syn 8. W tychto stanowiskach było przed trzydziestu laty jeszcze do 450 łosiów. Atoli 1848 r. i •ft następne lata znowu tak szalenie na nie polowano, że już tylko 16 sztuk pozostało. Powstrzymano wreszcie tę bezecną za­bawę, a teraz jest do stu łosiów w puszczy królewskiej ibenhorstskiej pod Kłajpedą9.

Nie potrzeba na to wielkich dowodów, że w ogóle łatwiej niszczyć, niż tworzyć, łatwiej burzyć, niż od­budować, łatwiej zwierzę w okolicy jakiej wytępić, ani­

') Skallischen nad rzeką Angerapp pod Angerburgiem. 2) Pod

Osterode nad Drwęcą. 3) Pod Allensteinem. 4) Pod Bischofs-

burgiem. 5) Około 3'/, mili od Królewca Da wschód na

południowym brzegu Lipczy (Preglu). 6) Pod Królewcem.

7) Nad zatoką winidzką (Laeus Venedicus, Frische Haff, zatoka nowa, fryska?). 8) Wad zatoką kurońską, ostatnie

sześć między wsiami rybackiemi Skirwit i Tawe. 9) Memel

nad szyją zatoki kurońskiej.

żeli je znowu przyswoić. I dzieje łosia dostarczają na to przykładów. Po wytępieniu jego w Niemczech już w 12 wieku, jak powyżej powiedziano, w siedmuastym i ośmnastym starano się znowu zaprowadzić go tu i ow­dzie. W r. 1680 elektor brandeburski Fryderyk Wilhelm kazał kilka łosiów sprowadzić z Prus wschodnich do zwierzyńca berlińskiego, a potem w celu rozmnożenia ich rozpuścić je w lasach Marchii nowej i elektoralnej. Rozporządzeniem z 24 maja 1681 zakazał uszkadzania i zabijania tych zwierząt pod karą 500 talarów. W r. 1717 sprowadzono do Potsdamu 20 cieląt także z Prus wscho­dnich a daniele z Anglii. Ale się nie obstały przed zło­dziejami. Fryderyk August II sprowadził łosie z Polski do Saksonii. I te nie obstały się. Ostatniego z nich za­bito 1746 r.

W obrębie Królestwa polskiego pokazuje się łoś po­jedynczo w Augustowskiem, dokąd z Prus wschodnich zagląda, tudzież po wschodniej stronie rzeki Buga, przy­bywając w te strony z puszcz poleskich; stale utrzy­muje się jeszcze w wielu miejscach na Polesiu, lecz nigdzie już nie jest licznym. Na Litwie żyje w puszczy białowiezkiej. Ale biada mu, skoro się tylko stamtąd wychyli. Tak np. na polowaniu u hr. Pawła Scipiona

19              listopada 1869 r. w Soliborzu w powiecie włoda- wskim (w Lubelskiem) ubito trzyletniego łosia, przyby­sza może z rzeczonej puszczy. W ziemiach moskiewskich w zeszłym wieku były te zwierzęta dosyć pospolite na całej przestrzeni między morzami Czarnem, Białem i

Kaukazem, aż car Paweł I (1796—1801) wpadł na myśl strojenia konnicy swojej w spodnie i kaftany (ko- lety) ze skóry łosiej, jak to i Szwedzi czynili. Tak wy­tępiono łosie w Moskwie. Znajdują się jeszcze, acz rzad­ko, w Finlandyi i innych ziemiach nadbałtyckich na­leżących do dzierżaw moskiewskich. W Szwecyi i Nor­wegii łoś nie zachodzi dalej jak 70 mil na północ od Stokholmu; w południowej Szwecyi, gdzie przed stu laty (1757) jeszcze żył, teraz go już nie ma. W Szwe­cyi od r. 1836 prześladowano go zapamiętale. Wypra­wiano wielkie polowania, a to właśnie w sam czas, gdy krowy były cielne, a bito, co się nawinęło i gdzie się nawinęło, otóż, postępowano sobie z łosiami kubek w kubek w ten sam sposób, jak do samej prawie je­sieni 1869 r. z kozicami tatrzańskiemi w Zakopanem, w czem wszakże jest przecież ta jeszcze różnica, że łoś może być uważany za szkodnika, kozica żadną miarą, że łosia w Szwecyi nikt nie brał w obronę, a u nas przemawiano gorąco za oszczędzeniem niedotę- pionej garstki kozic, że w Szwecyi nikt nie udawał, ja­koby chciał oszczędzać łosia, a u nas zaś udawano to z urzędu i nie z urzędu, i z zaciętością nie dającą się ani pojąć ani wytłumaczyć, starano się zabić każdą ko­zicę, o której tylko zasłyszano. Kogo rzecz ta obcho­dzić może, niechaj się zapyta o kozice zeszłoroczne w Giewoncie, a po nici dojdzie kłębka. Wszakże nie­chaj nie pyta tych, co własny w tem mają interes uda­wać przed nieświadomymi rzeczy, że w Tatrach już tyle

kozic, co owiec na lada którym szałasie, i że kozły same się już zabijają, i którzy tego kłamstwa zamie­rzyli użyć przeciw prawnie obowiązującej uchwale sej­mowej, ochraniającej kozic. I ci należeli do wrzeko- mych obrońców kozic. Ale niechaj pierwej okażą kozły, które się w Tatrach same zabiły. Zresztą jeżeli w Ta­trach jest wszystkiego razem pięćdziesiąt kozic, to do­brze; przy dotycliczasowem gospodarstwie za lat dzie­sięć z pewnością nie będzie ani jednej, bo kozice nie mnożą się tak, jak myszy.

Lecz wróćmy do łosia. Czy w Szwecyi powstrzymano się później w szalonem wytępianiu łosiów, nie wiem. Inaczej ma się rzecz w Norwegii. Kto tutaj bez po­zwolenia zabije łosia, płaci 60 talarów kary. Łoś żyje także w lesistych okolicach Syberyi, nie zachodząc je­dnak do KamczatH; nad Jenisejem między niższą a wyższą Tunguską już rzadko się napotyka, liczniejszym jest w górach stanowojskich i nad Amurem.

I u nas żyły niegdyś łosie; w pierwszej połowie ze­szłego wieku (1730) było ich jeszcze kilka w puszczy niepołomickiej; róg znaleziony w Olszaniku (w Sambor- skiem) świadczy, że i w tej okolicy kiedyś żyły te zwie­rzęta, a włości Losiacz (w powiecie borszczowskim), Losie (w sądeckim i gorlickim), Losiniec (w tureckim) niezawodnie po nich nazwę wzięły. Ostatniego łosia w Ga­licy i zabito 1760 r.

Łoś żyjący w Ameryce północnej różni się nieco od europejskiego, mianowicie rogi ma większe, do 32 cali

długie, a 13‘/# szerokie, i cięższp, ważące 50, 60, nie­kiedy nawet 75 funtów, szufle głębiej wcięte z sochą nad- oczną, gałęzi u rogów niekiedy 28, na łałoku włos mniej bujny, ubarwienie w ogóle ciemniejsze. Rogi zrzuca w styczniu lub lutym, a jeżeli zima ostra, dopiero w marcu. Liczba łosia, jak wszelkiej zwierzyny, zmniej­sza się tutaj szybko, a w wielu okolicach już go wytę­piono. Że dzikim, t. j. Indyanom, nie śniło się dotąd

o              żadnem porządnem czyli uporządkowanem polowaniu, rozumie się samo przez się.

Łoś przebywa w dzikich, samotnych puszczach, ob­fitujących w oparzeliska i nieprzystępne moczary. Od kwietnia do października trzyma się okolic niżej poło­żonych i podmokłych, na jesień i zimę szuka stanowisk wynioślejszych, nie narażonych na wylewy i nie pokry­wających się lodami. W czas spokojny i pogodny bawi w lesie liściastym, w czas słotny, mglisty i gdy śnieg pada, przenosi się w gęstszy las szpilkowy. Niepokojony lub gdy mu nie dostaje żywności, dogodniejszego szuka stanowiska.

Głownem pożywieniem łosia są w lecie liście i młode latorośle, w zimie kora i gałązki wierzb, osiny, olszy, jesionu, klonu, brzozy, jarzębiny, lipy, dębu, grabu, pączki sosny i świerka, jagody jarzębiny, z biedy także wrzos, dopóki kwitnie, Żórawina i kruszyna. Mając w bliskości pola, nawiedza je z wiosną i spasa zboże, nim się kłos wysypie, młodą nać kartofli, groch, ta­tarkę, także i len. W pobliżu boru błudowskiego mu­

siano nocami strzedz pól od nawiedzających je łosiów, co atoli nie było rzeczą zupełnie łatwą, noc bowiem czyni te zwierzęta śmielszemi. W jesieni zagląda łoś czasem w nocy do ogrodów wiejskich, położonych w po­bliżu lasu, racząc się kapustą i liśćmi czereśni. W Mar- gen spostrzeżono to nieraz. Cienkie drzewka łoś na­gina, zakładając na nie głowę tak wysoko od ziemi, jak tylko sięgnąć może, poczem je całkiem odziera z kory i gałązki ogryza. Od tegoto naginania drzewek ma łoś pod szyją sierść wytartą. Niejedno drzewko zła­mie przytem, zwykle około pięciu stóp nad ziemią. U starszych drzew przegryza korę blisko ziemi i zdziera ją pasami z dołu w górę do wysokości dziesięciu stóp i więcej. Tym sposobem zrządza w lasach szkodę. W bo­rach podmokłych i obfitujących w drzewinę liściastą szybko rosnącą, w okolicach lesistych, rzadko zalu­dnionych. w których drzewo nie ma wielkiej wartości, ta szkoda staje się mniej dotkliwą, i tutaj należałoby łosia choćby w niewielkiej liczbie chronić od zupełnej zagłady. Z tych te£ powodów profesor królewiecki Bu­jak w ciekawem i pouczającem pisemku swojem o ło­siu 1 przemawiał za ochranianiem tego zwierza w borach królewskich Prus wschodnich. Długa, cliełbająca się warga górna przeszkadza łosiowi w skubaniu krótkiej trawy, jak się o tem przekonano w zwierzyńcu hambur- skim, nawet zżętą i na ziemię porzuconą paszę niewy-

') Naturgeschichte des Elchwildes oder Elens. Königsberg, 1837.

godnie mu było podejmować. Przy zrywaniu liści, gałą­zek, pączków i odzieraniu kory warga ta nic mu nie wadzi. Spasa też trawy wysoko rosnące, np. mannę jadalną'. Knieci błotnej i bagna świuiego (rozmarynu leśnego) nie jada, jak niektórzy pisarze twierdzili; w la­sach ibenhorstskich i błudowskich nie spostrzeżono tego. Więc też nie jest prawda, jakoby zaciekłość łosia pod­czas rui pochodziła z pożywania bagaa świniego. Zre­sztą jest to roślina jadowita i mocno odurzająca, któ­rej tu i owdzie bezsumienni piwowarzy dodają do piwa, dogadzając wszystkim, co lubią się upijać. O ło­siu z pewnością powiedzieć można, że nie posiada tej szlachetnej skłonności. Przychodzi mi tu na pamięć tak często używane u nas przysłowie: Spić się jak bydlę. Przysłowia mają być wyrazem praktycznej, tj. na do­świadczeniu opartej mądrości ludu. Gdyby się atoli znalazło więcej takich przysłów, jak powyższe, wypa­dałoby podzielić je na dwa działy, z których jeden obejmowaćby winien przysłowia, będące wyrazem nie- rozumu i uprzedzenia, że nie powiem jeszcze czegoś gorszego, nie opartego na żadnem doświadczeniu. Łoś nie lubi szukać pożywienia w miejscach odległych od zwykłego stanowiska swego, i wraca do niego, jeżeli go konieczność zmusza do oddalania się. Wszakże niepo­kojony i prześladowany opuszcza je całkowicie, miano­wicie jeżeli na nowem stanowisku znajduje dostateczną

') Glyceria fluiłans.

żywność. Gdzie ma spokój, tak dniem jak i nocą cho­dzi za pożywieniem, gdy mu do tego przyjdzie ochota, gdzie zaś od ludzi lub bydła nie ma dosyć spokoju, dzień przepędza w gąszczu i między moczarami, a w nocy dopiero idzie się paść. Najadłszy się, kładzie się, od­poczywa i przeżuwa.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin