Nowy8.txt

(11 KB) Pobierz
Ogary z Alizonu
Ponownie znalazłam się w szarym, martwym lesie - i znów na mnie polowano! Lecz tym razem wszystko okazało się w pewien sposób znacznie gorsze niż przedtem. Opuciłam oczy szukajšc wzrokiem amuletu, który wtedy był mojš jedynš broniš w morzu przerażenia. Teraz jednak nie ogrzał mojego ciała. Byłam naga i bezbronna. A mimo to nie rzuciłam się do ucieczki. Tak jak to już kiedy powiedziałam, gdy strach atakuje nas zbyt często, przyzwyczajamy się do niego. Oparłam się plecami o martwe drzewo i czekałam.
Wiatr... Nie, nie wiatr, lecz pragnienie tak wielkie, iż parło jak wiatr, poruszyło lićmi, tymi bladymi widmami swych żywych odpowiedników. Zmusiłam się, by stać i czekać.
Zobaczyłam cienie - nie ciemne, ale blade i szare. Przemykały dookoła, a ich niekształtne kontury przywodziły na myl nieznane potwory. Ponieważ jednak wcišż stałam, a nie uciekałam, cienie zgromadziły się za drzewami, nie atakujšc, tylko grożšc z daleka.
Nagle usłyszałam przeraliwe zawodzenie, od którego zawidrowało mi w uszach. Cienie zachwiały się i zadrżały. Teraz w lesie zjawili się materialni przeladowcy. Chodzili jak ludzie i wzbudzili we mnie większe przerażenie, niż gdy poruszali się na czterech łapach.
Słowa utknęły mi w gardle. Gdybym tylko wykrzyczała na głos ich imiona! Odebrano mi tę możliwoć, więc dusiłam się, choć pragnęłam wrzeszczeć.


wkrótce się skończy, mimo że jeszcze dwa dni dzielš nas od wyznaczonej godziny. Jakże piękny musi być kraj poza Skalnš Strażnicš... - Na jej ustach zaigrał szczęliwy umiech.
- Gillan, ty tak niewiele mówisz. Czy nadal boli cię głowa? - Kildas lekko zmieniła pozycję w siodle, żeby lepiej mi się przyjrzeć.
- Boli, i w nocy miałam złe sny.
Ku mojemu zaskoczeniu Kildas skinęła głowš.
- Tak, Herrel był bardzo zaniepokojony, kiedy głono krzyknęła. Próbował cię obudzić, ale gdy cię tylko dotknšł, wydała się jeszcze bardziej zrozpaczona. Hyron kazał mu zostawić cię w spokoju. Póniej Herrel włożył ci co do ręki i niebawem się uspokoiła.
- Dlaczego to tak bardzo rozgniewało Hyrona? - wtršciła Solfmna. - Przecież sama widziałam, że to ci nie zaszkodziło, a raczej pomogło.
- Czy Hyron był rozgniewany?
- Tak... - zaczęła Solfmna, ale Kildas jej przerwała:
- Nie tyle rozgniewany, ile raczej zaniepokojony. Wszyscy bardzo się niepokoilimy, ponieważ wykrzykiwała takie dziwne, przerażajšce rzeczy, jakby dręczył cię koszmarny sen.
- Nic nie pamiętam - skłamałam. - Ze sztuki lekarskiej wiem, że to możliwe po uderzeniu w głowę. A ta okolica jest taka ponura, iż sama nasyła zmory.
To był mój pierwszy poważny błšd. Kildas spojrzała na mnie dziwnie.
- Tak, w tym kraju panuje zima, ale jest on podobny do High Hallacku. Nie rozumiem, dlaczego ludzie nazywajš go Pustkowiem? Spójrz, jak słońce zdaje się obsypywać nieg brylantowym proszkiem i zmienia lód w kryształ.
Słońce? Gdzie ona widziała słońce? Podróżowalimy pod ołowianym niebem. A lnišcy niczym diamenty nieg był oszronionymi zaspami. Zlodowaciałe gałęzie drzew przywodziły na myl tylko mierć. Iluzja... Zapragnęłam dla dodania sobie otuchy dzielić z nimi tę iluzję. Ale tym razem, mimo że bardzo się starałam, nie zobaczyłam posępnego pust-


kowia pod życzliwš mgiełkš ułudy jak moje towarzyszki. Wszystko było szare i ponure, nagie gałęzie drzew wycišgały się ku nam jak wykolawione, potworne łapy, a każdy cień mógł żyć własnym, ^m-życiem, czajšc się na nieostrożnego T- poznika.
.^Zamknęłam oczy, przywołałam wolę, chcšc zobaczyć inny wi, , Lecz ponownie ujrzałam ten sam prawdziwy, odpychajšcy pejzaż. Poza tym... Nie poczułam przypływu mocy, l^óry przywykłam kojarzyć z wysiłkiem woli, lecz słabiuik/š falę, któr? szybko się cofnęła. Wraz z tym przykrym odkryciem zaczęłam tracić wiarę w siebie, co jeszcze bardziej mnie osłabiło. Nie poddam się. Muszę uważać na to, co mc w.ę, i walczyć z obawami i lękami.
Zauważyłam, że p-zez cały czaš towarzyszył nam na zmianę który z Jedzi Sw - i zawsze był to jeden z mężów panien z Hieh Hallac   Zdałam sobie sprawę, że nie było wród nich Hfcrrela i że -.   idziałam go, odkšd opucilimy obóz. Za to Halse dwukrotnie minšł szereg kobiet. Raz, gdy niedwiedziołak jechał wolniej i Solfmna mnie wyprzedziła, zapytałam go, może nierozważnie, ale uznałam to za całkiem naturalne:
- Panie, gdzie jest Herrel?
Umiechajšc się szyderczo, odpowiedział dwornie, lecz tak kpišcym tonem, jakby zadał mi niewidzialny cios:
- Jedzie w ariergardzie, pani. Czy mam mu przekazać, iż chcesz z nim porozmawiać? Na pewno jakie ważne przesłanie...?
- Nie. Powiedz mu tylko, że wszystko jest w porzšdku... Czerwone oczy przyglšdały mi się badawczo, próbujšc odczytać moje myli. Czy ci czarownicy naprawdę potrafili zaglšdać do ludzkich umysłów? Nie wierzyłam w to.
- Mšdrze postępujesz nie odrywajšc go od jego obowišzków. Hyron uważa, iż powinien pełnić służbę z resztš Kompanii. Musimy bowiem zmobilizować wszystkie nasze zabezpieczenia...
Niewinne z pozoru słowa, ale wypowiedziane tonem, w którym kryła się grobš. \ teraz Halse dodał ciszej:
- Nigdy nie przypuszc: iłem, że Herrel zdobędzie żonę.


Czy ci powiedział, że uważamy go za niezdarę i kalekę? Jednak los okazał się sprawiedliwy, gdyż sšdzimy, że Herrel dobrze trafił... - zakończył umiercajšc się tak zjadliwie, iż odtšd mogłabym lękać się wszystkich Umiechów.
- Dziękuję ci, panie - odparłam, przywołujšc r<. 'zt^i dumy. - Czy ktokolwiek może powiedzieć, kim napraw aę jest inny człowiek lub kim może się stać? Jeżeli połšczyła zaczarowany płaszcz, to nie powiniene utyskiwać na własnš moc. Jestem zadowolona, jeli mój mšż podziela moje uczucia. - Było to kłamstwo, lecz zamierzałam trz/rnać się go kurczowo, mimo że Halse bez wštpienia był tego wiadomy.
Metoda doboru małżonka w weselnej "dolinie polegała na tym, że znałymy tylko tego Jedca, którego płaszcz wybrałymy. Znałymy? Na pewnr^nie było tak w moim przypadku. Moje towarzyszki c raniono iluzjš, która miała ukryć przed nimi prawdy; ^'więc zaakcentowałyby wszystko, co by im pokazano. Co do mriie -omotały mnš strach i podejrzenia. Może i ja także widziałam wszystko w krzywym zwierciadle? Ale przecieknie polubiłam Halse'a ani nie spodobał mi się sposób, w jaki spojrzał na mnie Hyron. Poza tym owej pamiętnej nocy Wyczułam niechęć i wrogoć innych Jedców.
A co z Herrelem? Tak, co z Herrelem? Przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie, kiedy pojšł mnie za żonę, zarzucajšc mi płaszcz na ramiona... Noc, kiedy obudziła mnie obca wola, ukazujšc mi go takim, jakim czasami się stawał. I ostatnia noc, gdy zobaczyłam, jak wyruszył do boju, i usłyszałam straszliwe odgłosy walki...
Przybyłam na nasze pierwsze spotkanie gotowa zaakceptować obcego mężczyznę, ale czy naprawdę tak było? Czy można zaakceptować kogo, kogo się nie zna? Teraz, po pierwszej próbie, okazałam się równie bojaliwa jak Ma-riamme, tylko lepiej umiałam to ukrywać. Czy Herrel był bestiš, która w razie potrzeby przybierała ludzkš postać, czy człowiekiem, który zamieniał się w zwierzę? To pytanie nie opuszczało mnie ani na chwilę, ^p/awiało, że wzdragałam się przed dotknięciem Jedca, którego wybrałam na męża, że


cieszyłam się, iż nie był nim naprawdę. Kildas, Solfmna i reszta dziewczšt nie miały takich wštpliwoci. Byłam pewna, że w przeciwieństwie do mnie stały się prawdziwymi żonami. Lecz z kim współżyły - ze zwierzęciem, ptakiem - czy człowiekiem?
- Podwójny wzrok może bardzo utrudnić życie, pani. - Halse podjechał jeszcze bliżej i mówił prawie szeptem: - Nie ma tu dla ciebie miejsca.
- Jeli nie, panie, to chyba za póno na takie odkrycie. Wydaje mi się też, że niezbyt mi ufacie...
- Możliwe - Halse wzruszył ramionami - że jestemy wobec ciebie niesprawiedliwi, pani. W każdym razie nic nie powiedziała swoim siostrom. Zapisujemy to na twoje dobro. I przekażę Herrelowi twoje posłanie...
Zawrócił konia i odjechał. Poczułam, że le zrobiłam dajšc mu powód do rozmowy z Herrelem.
Ponagliłam swojš klacz i dogoniłam Kildas, poczuwszy nagle niechęć do samotnej jazdy.
- Hari mówi, że Halse ma ostry język - zauważyła moja towarzyszka. - Chociaż ma doć dworne maniery. Jest oburzony, że nie zdobył małżonki.
- Może jego płaszcz nie był zbyt atrakcyjny. Kildas rozemiała się i rzekła:
- Nie mów mu o tym! Halse wyobraża sobie, że jako pierwszy zostanie zauważony w każdym towarzystwie. To prawda, iż jest bardzo przystojny...
Przystojny? Dla mnie był niedwiedziem, pozornie niezdarnym, ale niebezpiecznym drapieżnikiem.
- Ładna twarz to nie wszystko.
- Tak. I Halse niewiele mnie obchodzi. Zawsze umiecha się i wyglšda na zadowolonego, ale mylę, że wcale taki nie jest. Gillan, nie wiem, co Herrel ci powiedział, lecz nie rozmawiaj... otwarcie... zbyt otwarcie... z Halse'em. Hari zwierzył mi się, że Halse'a i Herrela dzieli stary spór, który jeszcze się zaostrzył od czasu lubów. Albowiem Herrelowi przypadło to, co Halse uważał, iż jemu się należało...
- Ja? - Rozemiałam się, zaskoczona jej słowami, które były tak dalekie od prawdy.


- Może nie ty, ale jakakolwiek żona. Przed naszym przybyciem dużo mówił o szczęciu, jakie mu dopisze, a ponieważ srodze się zawiódł, jštrzy go to jak zadzior w tunice. Inni Jedcy nie zapomnieli o jego przechwałkach i przypominajš mu je od czasu do czasu. To dziwne - spojrzała na mnie - przedtem mylałam, że wszyscy Jedcy sš tacy sami, zgrupowani w Kompanii, która myli i działa jak jeden mšż. Tymczasem okazało się, że wcale nie różniš się od innych ludzi i każdy ma własne myli, wady, marzenia i obawy.
- Czy to Hari cię tego nauczył?
Kildas umiechnęła się błogo, a jej umiech był tak odmienny od tego, który wykrzywił usta Halse'a, jak niebo i ziemia.
- Hari nauczył mnie wielu rzeczy... - Znów pogršżyła się w marzeniach, których nie mogłam z niš dzielić.
Tak minšł ten długi dzień i wcale nie zobaczyłam Herre-la - chociaż ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin