Nowy25.txt

(14 KB) Pobierz
Rozdział 25
   
   
   Tripedus nie przejmował się swoim imieniem. Nogę stracił podczas wypadku jeszcze w młodoci, ale ponieważ została w pełni zregenerowana, obecnie nie odczuwał potrzeby zmiany swojego losu.
   Obok stał Wgapiacz. Patrzył uważnie na sprawdzanš po raz ostatni komorę z jednostronnym monitorowaniem. Obaj Ampliturowie pracowali ciężko, ale byli niespokojni. Przecież po raz pierwszy ich gatunek miał spotkać się osobicie z nowym wrogiem.
   Personel Tripedusa odniósł się ze zrozumieniem do decyzji Komendanta, aby w spotkaniu wzięło udział tylko dwóch Ampliturów i żeby wszystkiego należycie dopilnowali. Statek mknšł bezpiecznie w podprzestrzeni, ale zadanie i tam mogło być ryzykowne. Niemniej i Tripedus i jego towarzysz czekali niecierpliwie na chwilę konfrontacji.
   Dwaj Molitarowie wprowadzili pojmanego do specjalnego pomieszczenia, którego wnętrze było doskonale widoczne. Był to samiec ubrany w podarty mundur jednej z wielu ziemskich armii. Kulał nieco na jednš nogę i Tripedus poczuł z miejsca przypływ współczucia dla rannego. Jeniec nie wyglšdał na oniemielonego otoczeniem ani rosłymi strażnikami.
   Wgapiacz przesłał Molitarom mylowe polecenie odejcia. Ci skłonili się i zniknęli. Tubylec zdumiał się trochę ich odejciem, a jego zaskoczenie wzrosło jeszcze, gdy z podłogi wyrosło przed nim krzesło i stolik ze stojšcš na nim miskš czystej, chłodnej wody i próbkami zdobytych w walce racji żywnociowych.
    Usišd, proszę  powiedział Tripedus.
   Translator przekazał szept do izolatki Ziemianina.
   Ten rozejrzał się gwałtownie, aż w końcu dostrzegł pobłyskujšcy ekran, który oddzielał go od przesłuchujšcych.
    Niby dlaczego miałbym to zrobić?
   Typowa, opryskliwa odpowied. Ale czego innego można się spodziewać?
    Bo nie ma powodu, aby stał. Musisz być zmęczony.
    Nie jestem zmęczony  warknšł tubylec, w końcu jednak usiadł.
   Z wyranš ulgš odcišżył rannš nogę.
    Teraz nas zobaczysz. Nie przera się.
   Na milczšce polecenie Tripedusa Wgapiacz zmienił polaryzację ekranu.
   Tubylec zareagował spokojnie. Chyba dobrze panował nad emocjami.
    Wiesz, kim jestemy?  spytał Komendant.
   Krajowiec skinšł głowš i przymrużył oczy. Pewnie reakcja obronna, pomylał Tripedus.
    Jestecie Ampliturami. Nasi przyjaciele pokazali nam wasze zdjęcia.
    I pewnie niejedno jeszcze kłamliwie opowiedzieli.
    Powiniene czuć się zaszczycony. Jeste pierwszym Ziemianinem, którego spotykamy osobicie.
    Naprawdę? No to popatrzcie sobie.  Tubylec rozpostarł ramiona i wyprostował się na krzele.
    Wiemy już wszystko o twojej fizjologii.
    Nie boisz się?  spytał Wgapiacz.
    Nie.
   Obaj Ampliturowie czuli, że kłamie. Ale tego też należało oczekiwać. Takie zachowanie pasowało do bitewnych talentów tych istot.
    Nie wyglšdacie imponujšco  stwierdził tubylec, mierzšc gospodarzy spojrzeniem.  Sšdzšc po waszej reputacji, można by oczekiwać kogo większego.
    Wielkoć organizmu niczego nie determinuje  stwierdził Wgapiacz.
    Może, ale wolałbym bić się z którym z was, niż z Molitarem. To chyba najtwardsze towarzystwo, jakie dla was pracuje.
    Molitarowie nie pracujš dla nas  zaprotestował Tripedus, zmieniajšc na chwilę barwę i stajšc wygodniej.  Oni...
    Tak, tak, wiem. Sš częciš Wspólnoty. Wszystko jest częciš tego waszego Celu.  Tubylec odsłonił białe zęby.  Prócz Massudów, Svanów i ich przyjaciół. No i nas.
    Możecie stać się istotnym elementem Wspólnoty.  Tripedus przysunšł się bliżej do ekranu.  Możecie dostšpić owiecenia, poznać piękno...
    Dzięki, ale mamy doć własnego. Wasze nie jest nam potrzebne. Czemu nie wemiecie dup w troki i nie wrócicie, skšd was przyniosło?
    Podšżamy za naszym przeznaczeniem  odparł Komendant, ignorujšc obraliwy ton.  Jeli Svanowie przekazali wam choć trochę prawdy, to wiesz, że nie możemy czynić inaczej.
    Tak włanie was opisali. Ale to nasz wiat. Jeli będziecie dalej pchać się tu nieproszeni, będziemy musieli was wyrzucić.
   Tripedus uznał, że tubylec próbuje w ten prymitywny sposób dodać sobie odwagi. Przecież musi wiedzieć, że jest jeńcem na pokładzie statku, który leci w podprzestrzeni, musi też wiedzieć, że zapewne już nigdy nie ujrzy swoich. Takie żarty wiadczš o braku poczucia rzeczywistoci i skłonnoci do przyjmowania irracjonalnych postaw. W walce to przydatne, ale nigdzie poza niš. Gdy już przyłšczy się te istoty do Wspólnoty Celu, przyjdzie pora na wyleczenie ich umysłów. Zaznajš spokoju, o jakim dotšd nie niły.
   Obaj Ampliturowie porozumieli się krótko. Probus wybrałby wprawdzie inny egzemplarz, ale od kogo i tak trzeba było zaczšć. Na razie mieli tylko tego jednego samca.
   Wgapiacz sięgnšł mylami do mózgu obcego. Działał ostrożnie, z wprawš. Komendant tylko przyglšdał się jego wysiłkom i dzięki temu nie ucierpiał tak bardzo, jak towarzysz. Gdy próbował póniej odtworzyć przebieg zdarzeń, udało mu się to tylko częciowo, przy czym był to bolesny proces.
   W umyle tubylca wrzały pod olbrzymim cinieniem lepe emocje, wród których najsilniejszš była nienawić. Gdy Wgapiacz nacisnšł powłokę mentalnš, cały ten ładunek eksplodował, zalewajšc eksperymentatora falš niewypowiedzianego bólu i strachu, zwierzęcych instynktów skrytych pod pozorami inteligencji.
   Oczy tubylca rozszerzyły się. Spojrzał na leżšcego na boku Wgapiacza. Amplitur wpadł w stan pišczki. Macki zwinšł ciasno przy ustach, oczy schował całkowicie w fałdach ciała. Stojšcy obok Tripedus jeszcze trzšsł się cały, mało co widział i dopiero zaczynał pojmować, że nawałnica negatywnych emocji ledwie go musnęła.
   Komendant stał jak sparaliżowany i czekał, aż ból złagodnieje. Sšdzšc po reakcji tubylca, był on równie zaskoczony swoimi zdolnociami obrony mentalnej. Tym straszniejsze było to, co się stało. Tubylcy okazali się ze wszech miar niebezpieczni. Nie doć, że nieobliczalni, to jeszcze nie poddajšcy się kontroli.
   Ziemianin zerknšł ze zdumieniem na Tripedusa, aż Komendant zadrżał pod jego spojrzeniem. Po chwili dotarło do niego, że przecież ta istota nie potrafi wpływać na cudze umysły jak Ampliturowie.
   Nieszczęsny Wgapiacz musiał trafić nieoczekiwanie na wrażliwy element systemu nerwowego Ziemianina, jaki orodek służšcy obronie mentalnej. Okaz zareagował instynktownie. Nie mógł tego przewidzieć, bo nigdy nie spotkał się z podobnym zagrożeniem.
   Tubylec wycišgnšł rękę w kierunku nieprzytomnego Wgapiacza.
    Ten sukinsyn próbował dobrać mi się do głowy. Poczułem.  Spojrzał na Tripedusa.  Tak to robicie, prawda? Mieszacie innym myli i przerabiacie po swojemu, by uwierzyli bez reszty w ten wasz Cel. On próbował mnie przekabacić. Ale nie mógł. Co go poraziło.  Umiechnšł się nagle.  Ja go załatwiłem.
   Jeniec poweselał raptownie.
    To znaczy, że nie możecie nas dostać. A jeli próbujecie, to co w nas daje wam takiego łupnia, aż nogami się nakrywacie.
   Podszedł do ekranu i załomotał weń obiema dłońmi. Tripedus wiedział, że ekranu nic nie przebije, ale i tak cofnšł się odruchowo od tego bezwłosego i wykrzywionego oblicza. Drzwi celi otworzyły się i wbiegło do niej dwóch uzbrojonych Molitarów.
   Tubylec splunšł w ich kierunku a potem, całkiem nieoczekiwanie, zaniósł się miechem tak gwałtownym, aż łzy popłynęły mu po policzkach.
    Wy biedne, szmaciane skurwysyny, nie możecie nam tego zrobić! Nie możecie załatwić nas tak samo, jak wszystkich innych! Poczekajcie tylko, aż się ludzie dowiedzš!
   Bez ostrzeżenia runšł na Molitarów. Przez jednš strasznš chwilę Tripodus mylał, że obcy odczytał jego myli, ale przecież to było niemożliwe. Ziemianie nie znali telepatii.
   Bliższy Molitar strzelił, ałe tubylec uchylił się i ładunek trafił w ekran dokładnie na wprost Komendanta. Ten drgnšł odruchowo i schował słupki oczne. Nie ucierpiał jednak, ekran potrafił wchłonšć nie takie dawki energii.
   Ziemianin kopnšł strażnika w kolano. Molitar wrzasnšł i runšł na podłogę. Jego kompan próbował złapać tubylca prawš rękš i zdzielić lewš, jednak ten w nieprawdopodobny sposób złożył się prawie w pół, potem wyprostował i niczym błyskawica dgnšł Molitara w oko. Trysnęła krew i strażnik zwolnił uchwyt.
   Na wezwanie Komendanta do pokoju wbiegli uzbrojeni Krygolici i Aszreganie.
    Zabić go!  wrzasnšł w mylach Tripedus.  Zabić zaraz!
   Niecywilizowane, niegodne i wstydliwe pragnienie. Ale ku zadowoleniu Komendanta istota padła w końcu, nie potrafiła gołymi dłońmi odbijać wišzek energii. Gdy rozszedł się dym, na podłodze leżało tylko trochę niegronej, martwej protoplazmy i kilka koci.
   Tripedus jak mógł najszybciej uciekł z pokoju przesłuchań. Skierował się do centrali, rozmylajšc po drodze nad stosownymi rodkami zaradczymi.
   Można zmobilizować wszystkich żołnierzy i każdy statek i spróbować podbić ten wiat, zanim obrońcy urosnš jeszcze bardziej w siłę. Jednak to wystawiłoby wiaty Wspólnoty na ataki wroga. Co gorsza, zorganizowana naprędce druga fala desantu mogłaby ponieć klęskę. Ampliturowie osišgnęli aż tyle wyłšcznie dzięki cierpliwoci i starannemu planowaniu.
   Nie. Najpierw trzeba w pełni zrozumieć nieprzyjaciela. Bezwzględnie konieczne będš dalsze badania systemu nerwowego tych istot. Inaczej nie da się z nimi walczyć. Należy zdobyć więcej żywych okazów.
   Reszta to już zadanie dla bioinżynierów. Ustali się, jak działa mechanizm obronny i unieszkodliwi się go lub zneutralizuje. Dopiero wtedy będzie można otworzyć Ziemianom oczy na prawdę Celu i wyrwać to plemię z barbarzyństwa. Potem będš już szczęliwi.
   Pozostali Ampliturowie z poczštku nie dowierzali Tripedusowi, ale nagrania z sesji mówiły same za siebie. No i był nieprzytomny Wgapiacz, którego lekarze wcišż nie mogli docucić.
   Jeden z dowódców floty przejrzał uważnie wykres funkcji mylowych obcego.
    Wi...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin