Antologia - Moje nadprzyrodzone wesele.pdf

(1529 KB) Pobierz
Antologia - Moje nadprzyrodzone wesele
ANTOLOGIA
Mojenadprzyrodzonewesele
My Big Fat Supernatural Wedding
Tłumaczyła:IlonaRomanowska
 
LeslieEsdaileBanks
Zauroczeni
327854643.002.png
GórskadolinawPołudniowejKarolinie
HattieMcCoywygładziłaprzódswojejfałdzistejbiałejsukienkiiusiadła
podpobliskimdrzewem.Westchnęłazzadowoleniem,wędrującwzrokiempo
parzemłodychkochanków.
–Hattie–dobiegłjąciepłyznajomygłos,poczympojawiłosięrównie
znajomewidmoEthel.–Niepowinnyśmy wtensposóbszpiegowaćnaszych
krewnych,szczególniewtakdelikatnychsytuacjach.To,ŜemysąduchyiŜe
moŜemy,nieznaczy,Ŝepowinnyśmy.
–Wiem–powiedziałaHattie.Odczekała,aŜjejwieloletniaprzyjaciółkaw
pełnisięzmaterializujeiusiadłaobokniej.–Alespójrztylkonanich.Tacy
młodziitacyzakochani.
EthelHatfielduśmiechnęłasię.
–Gdybymniektopytał,tojeślitychdwojeniebędzieuwaŜać,tojaknic
zmajstrujądziśdziecko.
–Wiem!–zawołałaśpiewnieHattie,klaszczącwdłoniezradości.–CzyŜ
niebyłobytoboskie?
Jejprzyjaciółkaprzytaknęła,alezarazzmarszczyłabrwi.
–Eee,tenurokcelibatu,któryrzuciłynaszerodziny,przeszkodzijaknic.–
Spojrzaławgórę.–Apozatymbędzieburza.ToznowusprawkatychHatfieldów
iMcCoy’ów!Toniemasensu:zawszeczarytrzynastuciotekzjednejstrony
przeciwko czarom trzynastu wujków zdrugiej... Wiesz, jakto jest ztym ich
ukorzenianiem.Dlaczegopoprostunieprzestanąiniezostawiąsprawwłasnemu
biegowi?
– Właśnie dlatego tu przyszłam – wyszeptała Hattie, kładąc dłonie na
swych znikających biodrach. – Tyle lat, a te nasze rodziny ciągle prowadzą
wojnę.Tokompletnabzdura!Toukorzenianie,rzucaniezłychurokówibabranie
sięwrzeczachprzynoszącychpecha,phi!
Ethelpofrunęławstronędrzewa,podktórymleŜelikochankowie.
–Dziewczyno,trzymajtęgałąź,zanimspadnieispróbujichprzegonićz
koca, a ja podszeptam tym gołąbkom, coby powstrzymały się do czasu, aŜ
wszystkowyprostujem.
Hattiezakryłaustaizachichotałazradości–tymrazemucieszona,Ŝeprzy
przejściudodrugiegoświatapozwolonoimprzybraćstaredziewczęcepostacie.
–Chybaniemielibynicprzeciwko,gdybytrafiłichterazpiorun.Będzie
pioruńskotrudnodostaćsiępomiędzynich–zaśmiałasięjejprzyjaciółka.–Inie
jestempewna,czytegochcę.Patrz,jaksięosiebieocierająiuderzają.Litości!
–Rany,dziewczyno,nieudawaj,ŜeśjuŜzapomniała,jaktojest.Miłośćto
diabelnie silna rzecz, magia sama w sobie – powiedziała Hattie z figlarnym
uśmieszkiem.
Obaduchyzawirowaływsłońcu,aŜstałysięlśniącymipyłkami.
327854643.003.png
–Kochana!–wykrzyknęłaEthel.–Jakmyślisz,conajpierwzmajstrują,
chłopcaczydziewczynkę?
***
PołudniowaKarolina,obecnie
Wyrwałsięzpocałunkujaktonący.SłodkioddechOdeliiobmyłjegowargi
ciepłąpokusą.Ustadziewczynybyłytakblisko,Ŝeciąglemógłpoczućsmak
mroŜonej miętowej herbaty, którą przed chwilą wypiła. Jego oczy poŜądały
kaŜdegocentymetraciemnej,satynowejskóry,ajegodłonieześliznęłysiępo
ramionachOdelii,chcączsunąćcieniutkieramiączkaŜółtejkoszulki.
– Wiem, Ŝe cięŜko czekać, ale nie moŜemy – wyszeptała. – Nie
powinniśmy.
Wpatrywał się przez chwilę w jej twarz, w piękne brązowe oczy
wyraŜająceprośbę.Alezmaganieinamiętność,jakąrównieŜwnichzobaczył,jej
ciało przy jego ciele gorące niczym parne popołudnie – to było ponad siły
chłopaka.
–PrzecieŜniedługosiępobierzemy–powiedziałcicho,leniwiegłaszcząc
jejramiona.–Jesteśmyzaręczeni.
Uniósłdłońdziewczynyipocałowałjejwierzch,apotemwnętrze.Drugą
rękągłaskałaksamitnewłosyOdelii.
Zawahała się, zerkając na dwukaratowy kamień chwytający i
rozszczepiającyświatłosłonecznenajegopoliczku,którydelikatniemuskała.
SpojrzaławoczyswojegomęŜczyzny,alecóŜmogłamupowiedzieć?
Ich romans szybki i nagły zaczął się na ostatnim roku studiów, a po
dwunastu miesiącach zaowocował zaręczynami. Cały rok wstrzemięźliwości,
którąnakazałimpastor,byłnajtrudniejsząrzeczą,jakąmusiaławŜyciuznieść.
Obojeprzezcałytenczastajemniczozwlekalizpowiadomieniemswoichrodzin
o nowym wydarzeniu, co teŜ było nie do wytrzymania. Wiedziała jednak,
dlaczegoukrywaprzedrodzinąistnienieJeffaizdawałasobierównieŜsprawę,
dlaczegoJeffnigdyniezaprosiłjejdoswojegodomu,byprzedstawićnarzeczoną
rodzinie.
Mogła tylko się modlić, Ŝeby krewni chłopaka nie nosili pokoleniowej
urazy, która obrosła juŜ legendą i Ŝeby zaprzestali czarów. Bo co do swoich
bliskich nie miała złudzeń – według nich wszyscy McCoy’owie byli
nikczemnymi ludźmi rzucającymi uroki: i rodzice Jeffersona, i jego wszyscy
liczni krewni. Nie! NiemoŜliwe! Jeff był taki logiczny, zrównowaŜony i tak
daleki od przesądów, Ŝe niemoŜliwe, by jego rodzina była tak szalona jak
Hatfieldowie.
Gdytakpatrzyławoczynarzeczonego,wiedziała,ŜeŜadnymsposobem
327854643.004.png
niebędziewstaniewytłumaczyćmuobłędu,wktórymdorastała.MoŜepoślubie
jakośmutołagodniezakomunikuje.Alejakwytłumaczyćto,Ŝejejtatuśbyłtak
blisko doktoraMyszołowa, mistrza wukorzenianiu, Ŝe juŜbliŜej nie moŜna?
Albo Ŝe wszystkie jej ciotki parały się przytwierdzaniem korzeni, a na
nieszczęśników, którzy ośmieliliby się pokrzyŜować im plany, czekały
niewytłumaczalneracjonalniekonsekwencje?StudiabyłydlaOdeliiucieczkąod
tych wszystkich nieczystych spraw. Poszukiwania intelektualne i studencki
kościół stały się dla niej tarczą przed kuchenną magią, którą uprawiali jej
krewniacy.Jeślijednakrodzinawystraszytegofaceta,toonaumrześmiercią
naturalną!
–Jeff–powiedziałacicho,niemogącsięodniegooderwać.–Niechcę,by
cokolwiek stanęło między nami. Nie chcę kusić losu ani wywołać Gniewu.
Gdybyśmyszybkosiępobrali,pocichu,tyija...
–Chceszucieczukochanym?–zamruczał,przykładającustadojejszyi,
wydychającsłowa,takŜewręczjeczułanaskórze,nietylkosłyszała.
Imwięcejotymmyślał,pieszczącdziewczynę,tymbardziejpodobałmu
się jej pomysł. No bo czy naprawdę mogliby teraz, na dwa tygodnie przed
imprezązokazjiukończeniastudiów,ottakpoinformowaćrodzinyizamienić
przyjęcie w ślubniespodziankę? Niedorzeczność! Wcześniej wydawało się to
całkiemlogiczne:itakmiałbyćtort,jedzenie,gościeiproboszcz–wszystko,
czegobypotrzebowalitopozwolenie,kwiatyisuknia.GarniturJeffjuŜmiał.
–OK–wydusiłwreszcie,nieprzestającjejcałować.–Itakniezniosę
długiegonarzeczeństwaicałegotegoślubnegozamieszania.
Siedzieli sobie teraz na pikniku pod koronami drzew, które dawały
poczucie intymności. śarliwe zainteresowanie chłopaka płatkiem jej ucha
sprawiło, Ŝe zapomniała o wszystkim, co mówił pastor, i o tym, jakie
niebezpieczeństwazestronyrodzinymogąnanichczyhać,jeśliposunąsięza
daleko.TymczasemJeffłaskotałuchoOdeliiswymoddechemwtakisposób,Ŝe
ciarkiprzeszłyjejpoplecach.Miałtakiładnyzapach...głęboki,bogaty,męskii
ziemisty...iboski!Jegowysokasylwetkabyłajakmasywnydąb.BoŜe,mogła
tylko pozwolić ustom, by smakowały jego czekoladową skórę i zanim się
spostrzegłajejpalcemierzwiłyjegokrótkie,gęstewłosy.
– Zrobiłbyś to dla mnie? – wyszeptała, gwałtownie oddychając, gdy
całowałjąporamieniu.
–Dlaciebiezrobięwszystko–powiedziałrozgorączkowanydojejucha.–
Wszystko.Dziewczyno,kochamcię.
To było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Uciekła myślami,
wyobraŜającsobiewspólnąprzyszłość.MoglibymiećprzedsobąpiękneŜycie.
On,świeŜoupieczonyprawnik,zaczynaswojąpierwsząpracęwSeattle.Onaz
tytułemmagistradołączyłabydoniegojakoŜonaizajęłabysiępracąspołeczną
daleko,dalekooddomu.Moglibykochaćsiędzieńinoc,boichzwiązekbyłby
327854643.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin