206. Morgan Sarah - Wieczory we Florencji.pdf

(723 KB) Pobierz
The Sicilian's Virgin Bride
242354773.004.png
Sarah Morgan
Wieczory we Florencji
1
242354773.005.png 242354773.006.png 242354773.007.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Wyleciała w nocy małym prywatnym samolotem, który wyczarterowała
za ostatnie pieniądze. Rondo kapelusza ściągnęła nisko na twarz, zasłaniając
oczy, a włosy ukryła pod spodem. Była ubrana w czarny płaszcz, którego poły
opadały na czarne spodnie. Nie umalowała się. Nie założyła biżuterii.
Zdecydowała się na strój kobiety, która nie chce zwracać na siebie uwagi. Strój
kobiety, która się ukrywa.
Gdyby pilot lepiej jej się przyjrzał, dostrzegłby ziemisty kolor jej skóry
albo drżenie rąk, które zaciskała na małej torebce, a także ogień płonący w
niebieskich oczach i widoczną determinację. Ale on nie patrzył. Zerknął tylko,
kiedy wsiadała na pokład, po czym stracił zainteresowanie. Otrzymał ogromną
sumę pieniędzy za to, żeby tak właśnie postępować, ale mimo to Chessie
siedziała jak na rozżarzonych węglach, wpatrując się w ciemność za oknem.
Zdecydowanym ruchem głowy odmówiła, gdy obsługa pokładowa
zaproponowała przekąskę.
Za chwilę mieli wylądować na Sycylii i na samą myśl o tym robiło jej się
niedobrze. Próbując uspokoić kołaczące serce, zamknęła oczy, oparła głowę na
siedzeniu i zrobiła głęboki wdech.
Przez ostatnie sześć miesięcy nieustannie oglądała się za siebie. Wyrzekła
się nazwiska. Zrezygnowała z tożsamości. Za wszystko płaciła gotówką.
Prowadziła anonimowe życie, żeby się chronić.
Ale wróciła. Na Sycylię.
Dla wielu ta śródziemnomorska wyspa była rajem. Dla Chessie -
więzieniem.
2
242354773.001.png
Już niedługo, pomyślała, wiercąc się niespokojnie. Wkrótce zrobi to, co
musi. Ale najpierw chciała spotkać się z matką. Minęło sześć miesięcy...
Drugi pilot przeszedł na tył samolotu.
- Lądujemy za pięć minut, panno Berkeley. Proszę zapiąć pasy. Zgodnie z
życzeniem czeka na panią samochód.
Mówił po angielsku z wyraźnym włoskim akcentem. Odpowiadając,
Chessie starała się nie zdradzić własnego pochodzenia. Przez chwilę za-
stanawiała się, jak by zareagował, gdyby poznał jej prawdziwą tożsamość.
Ostatecznie uznała jednak, że nie miała powodu do obaw.
- Va bene . - Mężczyzna skinął do niej głową.
Ale nic nie było w porządku.
Ze strachu zaschło jej w ustach. Po tym, jak samolot wylądował, Chessie
zmusiła się, żeby wziąć torbę i wyjść. Wszystko będzie dobrze, powtarzała
sobie w duchu, pokonując kolejne stopnie, wdychając zapach Sycylii i czując
na skórze ciepły powiew wiatru.
Jej ojciec zmarł. Pogrzeb już się odbył. Nikt w domu nie będzie się jej
spodziewał. Wślizgnie się niepostrzeżenie, spotka z matką, a potem odejdzie.
Uporządkuje swoje życie. Miała dość uciekania. Dość ukrywania się.
Z zamyślenia wyrwały ją ostre światła reflektorów. Próbując zapanować
nad wybujałą wyobraźnią i zbyt szybkim pulsem, Chessie zamarła, kiedy auto
wjechało na pas startowy. Szybko wsiadła do środka i zamknęła za sobą drzwi.
I wtedy, gdy odcięła sobie drogę ucieczki, zrozumiała, że na tylnym
siedzeniu jest ktoś jeszcze. Owładnęła nią panika. Nie mogła się ruszyć. Nie
mogła na niego spojrzeć. Ale dobrze wiedziała, że to on.
Rocco Castellani. Miliarder i łajdak. Jej mąż.
Kontrolując niesłabnący gniew, Rocco obserwował, jak chwyta za
klamkę. Jak tylko zamknęły się za nią drzwi, zarejestrował moment, gdy zro-
3
242354773.002.png
zumiała, że nie uda jej się uciec. Pod rondem kapelusza dostrzegł przerażone
spojrzenie. Przypominała ścigane zwierzę.
Pomyślał ponuro, że jej nie docenił. Właściwie to nawet go to rozbawiło.
Ze wszystkich kobiet, które znał, tylko Francesca potrafiła go zaskoczyć.
- Buona sera , tesoro . Witaj w domu. - Przeszedł na angielski, bo zawsze
rozmawiali ze sobą w tym języku.
Pobladła. Najwyraźniej nie spodziewała się go tutaj. Jej reakcja go
zaintrygowała. Czy była aż tak naiwna? Czy naprawdę sądziła, że mogłaby
wrócić na Sycylię niezauważona?
Czekał, aż się odezwie, ale na próżno. Siedziała bez ruchu, ściskając
brzeg siedzenia, a jej klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko. Gdyby to
był ktokolwiek inny, Rocca ogarnęłoby współczucie. Ale żony nie żałował. Bo
niby czemu? Po tym wszystkim, co zrobiła, miała szczęście, że potrafił
siedzieć z nią spokojnie w jednym samochodzie.
- Wydajesz się zaskoczona. - Zachowanie beznamiętnego tonu
kosztowało go sporo wysiłku, ale nie zamierzał zdradzać emocji, które nim
targały.
W końcu odwróciła się, żeby na niego spojrzeć.
Z jej oczu wyzierał ból.
- Skąd wiedziałeś? - Jej głos przypominał zdławiony szept.
- Skąd wiedziałem, że przylecisz dziś wieczorem? - Uśmiech nie
przyszedł mu z łatwością, podobnie jak wzruszenie ramionami. - Jesteś moją
żoną, Francesco. Troszczę się o ciebie. Twój ojciec powierzył cię mojej opiece,
więc za ciebie odpowiadam.
- Troszczysz się? - powiedziała trochę głośniej. - Nie zależy ci na mnie,
Rocco. Nie zależy ci na nikim poza tobą samym.
4
242354773.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin