Seksualnosc- blogoslawienstwo czy przeklenstwo.pdf

(413 KB) Pobierz
Bło czy przekl
ks. Marek Dziewiecki
Seksualność -
błogosławieństwo czy przekleństwo?
Spis treści
Wstęp
Część I. Bolesne oblicza ludzkiej seksualności
1. Seksualność bez prawdy
2. Seksualność bez miłości
3. Seksualność bez płodności
Część II. Błogosławione oblicza ludzkiej seksualności
1. Specyfika ludzkiej seksualności
2. Potrzeba integracji w sferze seksualnej
3. Integracja seksualna a postawa wobec ciała
4. Integracja seksualna a postawa wobec płciowości
5. Miłość małżeńska i rodzicielska sensem ludzkiej seksualności
6. Dorastanie do błogosławionej seksualności
Zakończenie
Bibliografia
Inne publikacje autora
Wstęp
Chrześcijaństwo widzi ludzką seksualność w sposób bardzo pozytywny. W Piśmie Świętym
ukazywana jest ona jako jeden z symboli miłości Boga do człowieka. Jej sensem jest bowiem
wyrażanie najbardziej niezwykłej miłości, jaka może zaistnieć między mężczyzną a kobietą
na tej ziemi, a mianowicie miłości małżeńskiej i rodzicielskiej. Pozytywne patrzenie na
ludzką seksualność nie wyklucza jednak realizmu w tej dziedzinie. W taki właśnie
pozytywny, a jednocześnie realistyczny sposób Kościół patrzy na człowieka w obliczu
seksualności. Z jednej strony ostrzega przed zagrożeniami i krzywdami w tej dziedzinie. Z
drugiej strony Kościół ukazuje wielkość człowieka, który jest zdolny do tego, kierować
własną seksualnością w sposób świadomy i odpowiedzialny, a zatem własną mocą. Bez
sięgania po substancje chemiczne. Bez popadania w uzależnienia. Bez wyrządzania krzywdy
sobie i innym ludziom.
Po grzechu pierworodnym nikomu nie jest łatwo w dojrzały sposób kierować seksualnością.
Porażki w tej dziedzinie okazują się wyjątkowo dotkliwe i bolesne. Prowadzą do
dramatycznych krzywd, grzechów, uzależnień, patologii, przestępstw, a nawet do fizycznej
śmierci. W odniesieniu do sfery seksualnej nie istnieje zatem ziemia neutralne. Człowiek,
który nie kieruje w dojrzały sposób swoją seksualnością sprawia, że staje się ona dla niego
miejscem cierpienia i przekleństwa, zamiast być miejscem radości i błogosławieństwa.
Kościół przypomina współczesnemu człowiekowi, że dojrzale przeżywana i wyrażana
seksualność jest sposobem wyrażania miłości wiernej i wyłącznej miłości małżeńskiej oraz
miejscem odpowiedzialnego przekazywania życia. Natomiast seksualność przeżywana w
sposób oderwany od prawdy, miłości i płodności staje się miejscem wyrażania przemocy (np.
gwałt czy molestowanie seksualne) i przekazywania śmierci (np. choroba AIDS czy aborcja).
Niniejsza publikacja zawiera dwie części. Część pierwsza demaskuje takie sposoby
przeżywania i wyrażania seksualności, które sprzeciwiają się Bożemu zamysłowi i które w
konsekwencji prowadzą do popadania w bolesne konflikty i krzywdy. Część druga opisuje
warunki, które trzeba spełnić, aby osiągnąć dojrzałą integrację seksualną, czyli aby
zharmonizować tę sferę życia z naturą i godnością człowieka, który jest powołany do życia w
świętości i wolności dzieci Bożych.
Część I
Bolesne oblicza ludzkiej seksualności
1. Seksualność bez prawdy
Tchórzostwo wobec prawdy
Istnieje bezpośredni związek między sposobami myślenia danego człowieka o sobie i o sensie
ludzkiego życia a sposobami wyrażania swego człowieczeństwa i swojej seksualności.
Zaburzone myślenie prowadzi do zaburzonych zachowań i krzywd. Człowiek jest istotą
rozumną, ale może korzystać ze swojej zdolności myślenia nie po to, by szukać prawdy, lecz
po to, by od niej uciekać. Może tak bardzo manipulować własnym myśleniem, że zaczyna
nałogowo oszukiwać samego siebie i że z tego powodu umiera. Przykładem są tu alkoholicy
czy narkomani, którzy w większości przypadków tak długo wmawiają sobie, że nie są
uzależnieni, aż umierają. Podobnie większość umierających na AIDS to ludzie, którzy
wmawiali sobie, że prezerwatywa daje im „bezpieczny” seks.
Oszukiwanie samego siebie doszło obecnie do takich rozmiarów, że logiczne myślenie na
temat człowieka i jego zachowania stało się „niepoprawne” politycznie, a rodzice i
nauczyciele boją się przypomnieć swoim wychowankom (a może i samym sobie?) nawet tak
oczywisty fakt, że czystość przedmałżeńska i wierność małżeńska to jedyny sposób, który
skutecznie chroni przed AIDS oraz przed wszystkimi innymi bolesnymi konsekwencjami
zaburzonej seksualności. Tchórzostwo współczesnego człowieka wobec prawdy o sobie i o
własnym postępowaniu doszło już do takiego stopnia, że cenzurujemy nawet język, którego
używamy. Dla przykładu nie wypada obecnie powiedzieć, że ktoś kłamie, tylko że mówi
prawdę „inaczej”, albo że ktoś zabija własne dziecko, tylko że „rozwiązuje” swoje problemy
społeczne czy finansowe. Okazuje się, że o ile w systemach totalitarnych ludzie boją się
mówić to, co myślą, to w „nowoczesnych” demokracjach boją się myśleć. Mają oczy, które
nie widzą i uszy, które nie słyszą. Uciekają od prawdy o ich własnym postępowaniu.
Naukowcy z dumą twierdzą, że żyjemy w społeczeństwie informatycznym, które opiera się na
wymianie wiedzy. Tymczasem współczesne społeczeństwo opiera się na wymianie wiedzy na
temat świata zewnętrznego oraz na wymianie fikcji na temat człowieka!
W konsekwencji modne są obecnie zupełnie absurdalne ideologie i mity na temat człowieka i
jego życia. Najgroźniejszym z tych mitów jest przekonanie, że istnieje łatwe szczęście: bez
Boga, bez zasad moralnych, bez miłości, prawdy i odpowiedzialności, bez czujności i
dyscypliny. Kto ulega takiemu mitowi, ten powtarza dramat grzechu pierworodnego, który
polegał na iluzji, że człowiek potrafi bez Boga – a nawet wbrew Bogu – odróżnić to, co go
rozwija od tego, co go niszczy. Tymczasem bez Boga potrafimy jedynie mieszać dobro ze
złem i czynić zło. Współczesne mity i iluzje o człowieku mówią, że każdy ma „swoją”
prawdę, że wszystko należy tolerować (może z wyjątkiem... Kościoła katolickiego), że
wszyscy powinni żyć na luzie oraz kierować się popędami, emocjami i spontanicznością, że
istnieje wychowanie bez stresów, że szkoła powinna być neutralna światopoglądowo, że
wolność to czynienie tego, co łatwiejsze, a nie tego, co wartościowsze.
Ucieczka od prawdy o człowieku w nieuchronny sposób prowadzi do ucieczki od prawdy o
ludzkiej seksualności. Także w tej sferze wiele jest ideologicznych manipulacji i groźnych
mitów. Jednym z takich absurdalnych mitów jest twierdzenie, że zachowania w sferze
seksualnej to prywatna sprawa danego człowieka. Tymczasem zachowania seksualne mogą
być tak drastycznie szkodliwe, że większość z nich zakazana jest kodeksem karnym, a nie
tylko normami moralnymi. Inny mit głosi, że sensem ludzkiej seksualności jest zaspakajanie
doraźnej przyjemności bez żadnych zobowiązań i konsekwencji. Tymczasem kierowanie się
doraźną przyjemnością prowadzi do uzależnień seksualnych i przestępstw. Popatrzmy na inne
istotne prawdy o ludzkiej seksualności, od których ucieka współczesny człowiek.
Seksualność „termometrem” dojrzałości
Nie jest rzeczą przypadkową fakt, że niektórzy ludzie nie mają większych problemów z
własną seksualnością i nie pozwalają się skrzywdzić w tej dziedzinie. Inni natomiast zupełnie
nie radzą sobie z tą sferą, popadając w uzależnienia, choroby, załamania psychiczne,
uzależnienia, przestępstwa czy stany samobójcze. Obowiązuje tu bowiem zasada, że sposób
przeżywania i wyrażania własnej seksualności wiąże się ściśle z całą sytuacją danej osoby, z
jej sposobem przeżywania siebie i własnego życia.
Im bardziej dojrzały jest dany człowiek w sferze psychicznej, moralnej, duchowej, religijnej i
społecznej, tym łatwiej przychodzi mu dojrzale kierować swoją seksualnością. Im więcej
miłości doświadcza oraz im bardziej potrafi kochać, tym bardziej jest spokojny i rozważny w
sferze seksualnej. Z kolei im bardziej jest ktoś niedojrzały i nieszczęśliwy, im mniej
doświadcza miłości od swoich bliskich oraz im mniej potrafi kochać, tym większe przejawia
problemy, napięcia i trudności w sferze seksualnej. Z tego właśnie powodu przykazanie „Nie
cudzołóż” jest szóstym, a nie pierwszym przykazaniem. Aby rozsądnie kierować własną
seksualnością trzeba najpierw respektować pierwszych pięć zasad, które proponuje nam
Dekalog. Trzeba strzec się, by nie postawić w miejsce Boga żadnej osoby, rzeczy czy
przyjemności (przykazania 1-3). Trzeba mieć dojrzałe więzi rodzinne, oparte na miłości,
wzajemnym szacunku rodziców i dzieci oraz na poczuciu bliskości i bezpieczeństwa (czwarte
przykazanie). Trzeba także zająć dojrzałą postawę wobec życia i zdrowia własnego oraz
innych ludzi (piąte przykazanie). Jeśli ktoś ubóstwia siebie, innych ludzi, albo jakąś chwilową
przyjemność, jeśli ma zaburzone więzi rodzinne, albo lekceważy zdrowie i życie, jeśli kłamie
i kradnie to nie jest w stanie rozsądnie kierować swoją seksualnością.
Dla ludzi nieszczęśliwych i żyjących poza miłością sfera seksualna staje się nadmiernie,
chorobliwie wręcz atrakcyjna z kilku powodów. Po pierwsze, przyjemność seksualna wydaje
im się jedyną czy główną drogą do osiągnięcia szczęścia, za którym bardzo tęsknią i którego
nie są w stanie osiągnąć. Po drugie seksualność jest dla takich ludzi jednym ze sposobów
odreagowania napięć i niepokojów, których jest przecież wiele w życiu człowieka, który nie
kocha i nie czuje się kochany. Po trzecie, ludzie nieszczęśliwi dramatycznie zawężają swoje
pragnienia i aspiracje, gdyż nie czują się na siłach, by dążyć do miłości, prawdy, świętości
czy radości życia. Stają się coraz bardziej skłonni do tego, by sięgać po nikotynę, alkohol,
narkotyk czy seks. Zaburzona aktywność seksualna nie wynika wtedy z tego, że młodzi
odczuwają wyjątkowo silny popęd, ale z tego, że są nieszczęśliwi i próbują za pomocą
seksualności odreagować swoje napięcia psychiczne, moralne czy społeczne. Masturbacja,
współżycie przedmałżeńskie czy sięganie po pornografię grozi tym bardziej, im bardziej dany
nastolatek żyje poza szczęściem i miłością, im więcej przeżywa napięć, niepokojów i
konfliktów w domu rodzinnym, w szkole, w grupie rówieśników czy znajomych, a także w
kontakcie z samą sobą. Seksualność może być drogą błogosławieństwa jedynie dla ludzi
szczęśliwych i umiejących kochać.
Istnieje wyraźna analogia między zaburzoną seksualnością, typową dla ludzi nieszczęśliwych,
a narkotykiem. Po pierwsze, zarówno aktywność seksualna ludzi nieszczęśliwych jak i
sięganie po narkotyk ma na celu odreagowanie bolesnych napięć i niepokojów oraz
poszukiwanie choćby chwili zadowolenia, którego brakuje im w codziennym życiu. Po
drugie, zarówno od niedojrzałej seksualności jak i od narkotyku człowiek szybko się
uzależnia, popadając w dramatyczne zaburzenia i cierpienia. Po trzecie, zarówno na
niedojrzałej seksualności, jak i na narkotykach można dużo zarobić. Właśnie dlatego
sprzedawcy śmierci sugerują, że istnieją „miękkie” narkotyki, a sprzedawcy pornografii,
prostytucji czy antykoncepcji sugerują, że w dziedzinie seksualnej żadne zachowania nie są
szkodliwe, albo że prezerwatywa gwarantuje „bezpieczny” seks. W obu przypadkach
powodem kłamstw i manipulacji jest chęć zdobycia nieszczęśliwego, a przez to „dobrego” i
„wiernego” klienta, któremu można sprzedać najbardziej nawet toksyczne towary i na którym
można dużo zarobić.
Toksyczni „wychowawcy” i toksyczne iluzje
Jednym ze zdumiewających obecnie zjawisk jest to, że im więcej osób uważa się za
specjalistów w uczeniu nas drogi do szczęścia i satysfakcji, tym więcej jest wśród nas ludzi
nieszczęśliwych, poranionych i bezradnych. Dzieje się tak z kilku powodów. Po pierwsze,
najczęściej próbują nas uczyć sztuki szczęśliwego życia ci, którzy sami żyć nie umieją, np.
znerwicowani pedagodzy, skorumpowani politycy, rozwiedzeni seksuolodzy czy negujące
własną płeć feministki. Po drugie, większość współczesnych „specjalistów” od szczęśliwego
życia popełnia ten sam błąd, czyli obiecuje nam łatwe szczęście, a zatem takie, które nie
istnieje na tej ziemi. Po trzecie, dominuje obecnie kultura ponowczesności, która pod mile
brzmiącym hasłem ”wyzwolenia” człowieka od wszelkich norm moralnych, społecznych i
religijnych prowadzi w rzeczywistości do nowych form niewolnictwa, uzależnień i cierpień
na nieznaną wcześniej skalę. Innymi słowy coraz częściej proponowane są nieszczęsne
pomysły na osiągnięcie szczęścia. Popatrzmy na kilka typowych przykładów w tym
względzie.
Pierwszy z oczywistych błędów polega na przekonaniu, że dążenie do szczęścia jest
najlepszym sposobem na osiągnięcie szczęścia. Tymczasem w rzeczywistości jest dokładnie
odwrotnie, gdyż szczęście nie jest osiągalne wprost. Jest ono konsekwencją życia opartego na
miłości i prawdzie, wolności i odpowiedzialności, szlachetności i dojrzałości. Ktoś, kto za
wszelką cenę dąży do osiągnięcia szczęścia, nie stara się kochać, być ofiarnym czy stawiać
sobie konieczne wymagania. Skupia się jedynie na tym, co wydaje mu się w tym momencie
miłe, łatwe i przyjemne, nie wymagające wysiłku ani pracy nad sobą. Ktoś taki postępuje w
sposób, który oddala go od szczęścia. Staje się nadmiernie skoncentrowany na samym sobie,
na własnych odczuciach, przeżyciach i potrzebach. Takie przesadne, czasem chorobliwe
skupianie się na samym sobie i na dążeniu do szczęścia prowadzi do coraz większych lęków,
napięć i rozczarowań.
Drugi nieszczęsny pomysł na szukanie szczęścia polega na myleniu przyjemności ze
szczęściem. Tymczasem szczęście to coś znacznie więcej niż przyjemność. Chwilowa
przyjemność jest pospolita, gdyż może ją osiągnąć każdy człowiek, nawet jeśli jest kimś
niedojrzałym, zaburzonym, czy załamanym. Natomiast radość jest arystokratyczna, gdyż
może jej doświadczyć tylko ten, kto kocha. Aby osiągnąć doraźną przyjemność wystarczy
zjeść coś, co smakuje, zaspokoić jakieś odruchy popędowe albo wstrzyknąć sobie narkotyk.
Ale żadna przyjemność nie gwarantuje szczęścia. Przeciwnie, prowadzi do zawężenia
pragnień i uzależnień, a w konsekwencji do cierpienia, a nawet śmierci. Tak się dzieje na
przykład w przypadku tych, którzy dla doznania chwili przyjemności sięgają po alkohol czy
narkotyk, albo decydują się na współżycie seksualne kosztem sumienia i zdrowia. W
dzieciństwie każdy z nas przeszedł fazę kierowania się wyłącznie tym, co sprawia
przyjemność. Dla niemowlęcia taka postawa jest czymś normalnym. Jednak powinna być ona
tylko fazą rozwoju, a nie sposobem na całe życie. Szczęście jest osiągalne tylko dla tych, dla
których miłość, prawda, wierność i odpowiedzialność to coś znacznie ważniejszego niż
chwilowa przyjemność. Cywilizacja oparta na doraźnej przyjemności jest nie tylko
cywilizacją uzależnień i śmierci. Jest też cywilizacją rozpaczy. To przecież rozpaczliwa
sytuacja, gdy największą aspiracją człowieka nie jest miłość, prawda, wolność,
odpowiedzialność i trwała radość lecz jedynie chwilowa przyjemność.
Kolejny nieszczęsny pomysł na szukanie szczęścia polega na wmawianiu sobie, że każdy
sposób postępowania jest równie dobry i że człowiek sam potrafi odróżnić to, co go rozwija,
od tego, co go krzywdzi i co oddala go od szczęścia. Tymczasem bez pomocy Boga człowiek
potrafi jedynie mieszać dobro ze złem i oszukiwać samego siebie. Kierowanie się
subiektywnymi przekonaniami zamiast prawdą i zdrowym rozsądkiem prowadzi do
rozczarowań i cierpienia. Człowiek potrafi bowiem oszukiwać samego siebie. Niektórzy
oszukują samych siebie tak długo i okrutnie, że z tego powodu umierają. Tak właśnie czyni
większość alkoholików czy narkomanów, którzy nawet w obliczu bliskiej już śmierci nadal
wmawiają sobie, że nie są uzależnieni i że alkohol czy narkotyk wcale ich nie niszczy.
Równie okrutnie oszukują samych siebie ci, którzy wmawiają sobie, że prezerwatywa
gwarantuje im bezpieczny seks. Część z nich płaci za taką naiwność najwyższą cenę:
umierają z powodu choroby AIDS. Okazuje się, że w dyktaturze ludzie boją się mówić o tym,
co myślą, a w demokracji boją się myśleć. Boją się zwłaszcza myśleć o sobie i własnym
postępowaniu.
Jeszcze jednym z nieszczęsnych sposobów szukania szczęścia jest przekonanie, że aby być
szczęśliwym, trzeba „uwolnić się” od małżeństwa i rodziny. Tymczasem tylko w szczęśliwej
i trwałej rodzinie można znaleźć poczucie bezpieczeństwa i optymalne warunki rozwoju.
Niemniej groźny mit polega na przekonaniu, że związki homoseksualne są równie dobrą
drogą do szczęścia, co związek kobiety i mężczyzny. Tymczasem ludzie żyjący w takich
związkach są okaleczeni psychicznie (mają zaburzoną postawę do osób odmiennej płci) oraz
fizycznie (nie mogą mieć własnych dzieci). Ponadto badania wykazują, że mają zaburzone
więzi z osobami własnej płci i stąd statystyczny homoseksualista przyznaje się do posiadania
od kilkuset do kilku tysięcy „partnerów”. W tej sytuacji ewentualna legalizacja „związków”
homoseksualnych byłaby legalizacją fikcji. Od szczęścia oddala też mit, że „wolne związki”
są równie dobrą drogą do szczęścia jak małżeństwo. Tymczasem „wolne związki” nie istnieją,
tak jak nie istnieje sucha woda czy kwadratowe koło. To wewnętrznie sprzeczne wyrażenie
jest używane przez tych, którzy żyją w związkach nietrwałych, niewiernych i niepłodnych.
Tym samym żyją w związkach, w których mogą doświadczyć jedynie chwilowej
przyjemności, ale w których nigdy nie znajdą trwałego szczęścia.
Kolejny nieszczęsny sposób na szukanie szczęścia polega na przekonaniu, że trzeba
„wyzwolić” się od wszelkich norm i zasad moralnych, aby być szczęśliwym. Tymczasem
normy moralne chronią nas przed wyrządzaniem krzywdy sobie i innym ludziom oraz
pokazują najpewniejszą drogę do osiągnięcia trwałego szczęścia. Podstawową przyczyną
odrzucania norm moralnych jest fakt, że po grzechu pierworodnym łatwiej jest człowiekowi
Zgłoś jeśli naruszono regulamin