GODZINA POJEDNANIA.doc

(24 KB) Pobierz
Tego dnia spokojną klasę IV "A" już słyszałem na korytarzu naszego domu katechetycznego

Tego dnia spokojną klasę IV "A" już słyszałem na korytarzu naszego domu katechetycznego! Kiedy otworzyłem drzwi salki i znalazłem się w środku, do moich uszu dobiegły tylko wyzwiska i krzyki, a nikt z uczniów nie zauważył mojej obecności. "To wszystko przez Agatę" - krzyczał Gerard. - "Nieprawda - oponował Marcin. Winna jest Aneta".

Widząc ten stan rzeczy jeszcze raz otworzyłem drzwi i mocno nimi trzasnąłem. Klasa zauważyła mnie i ucichło. "Co tu się dzieje?" - zapytałem, "Bo, proszę księdza, klasa się podzieliła na dwa obozy - powiedział Gerard. A z kim jest ksiądz?" - "Zaraz, zaraz, co się właściwie stało. Musicie mi wszystko wytłumaczyć" - powiedziałem. I wówczas zaczęli wszyscy naraz wyjaśniać tak głośno, że nic nie rozumiałem: "Spokojnie. Jeśli są dwa obozy, to proszę, aby przedstawiciele jednego i drugiego obozu wyjaśnił sprawę".

Pierwszy przyszedł Gerard. Powiedział, że jest z obozu Anety, że Aneta obraziła się na Agatę, bo Agata miała do niej przyjść i razem miał iść do kościoła. Tymczasem ona niepotrzebnie czekała, a Agata poszła sama. Powiedział też, że Aneta nigdy jej tego nie może przebaczyć i jeszcze nagadał trochę na Agatę. Teraz podszedł Marcin - z obozu Agaty. Powiedział dokładnie to samo, tylko że w jego relacji winną okazała się Aneta, a Agata po prostu wyszła późno z domu i zapomniała już o Anecie.

Po stronie jednej, jak i drugiej dziewczynki, stanęła grupa tzw. "życzliwych" kolegów i koleżanek, podburzających jeszcze bardziej na siebie dwie jak wiedziałem - do niedawna dobre przyjaciółki. "Moi drodzy - powiedziałem. - Dzisiaj nie będzie lekcji, ale godzina pojednania. Musimy sprawę bez gniewu rozwiązać do końca. Wypowie się każda z dziewczynek, jak do tego doszło: I na pewno się pogodzą. A wy już w tej chwili podajcie sobie ręce. Przecież gniewają się na siebie Aneta z Agatą, dlaczego, więc Gerard patrzy krzywo na Marcina Jacek na Mariolę, a Agnieszka na Macieja?"

Niechętnie, ale zmuszeni zaczęli sobie podawać ręce. Wtedy wziąłem na bok Agatę i Anetę i kazałem im jeszcze raz spokojnie porozmawiać. Minęła lekcja.

"Moi kochani - powiedziałem. - Wieczorem spotykamy się w kościele, wszyscy mamy przyjąć Pana Jezusa. On nas pogodzi do końca: Ale już przedtem musicie sobie sami przebaczyć. Chcę was wszystkich widzieć przyjmujących Komunię św."

Na Mszę św. przyszli wszyscy. W jednym rzędzie przyjmowali Komunię św. A po Mszy św. czekali już na mnie przed kościołem: "Proszę księdza, u nas już nie ma dwóch obozów" - powiedział Gerard. Przybiegły Agata z Anetą trzymając się za ręce: "Już jest wszystko w porządku. Niech ksiądz źle o nas nie myśli". Widziałem, że ta życiowa katecheza była udana.

Ks. Bogdan Molenda MIŁOŚĆ PRZEBACZAJACA BK 87

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin