DARY ŚWIĘTEGO MIKOŁAJ1.doc

(25 KB) Pobierz
DARY ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA

DARY ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA

 

Mikołaj był jeszcze bardzo młodym człowiekiem, gdy jego rodzice umarli, zostawiając mu olbrzymi majątek.

- Co on zrobi z taką fortuną? - zastanawiali się krewni. Niektórzy proponowali nawet, że pomogą mu zarządzać spadkiem, lecz podziękował im grzecznie. Nie miał ochoty pomnażać pieniędzy. Wolał spędzać czas na czytaniu książek, rozmyślaniu i modlitwach.

Pewnego dnia usłyszał o dziewczynie, która nie mogła wyjść za mąż, bo nie miała posagu. Rodzice jej ukochanego byli nieugięci - nie zgodzą się na ślub i koniec.

Mikołaj miał potrzebną kwotę, mógłby pomóc, ale jak to zrobić? Nie chciał, żeby ktokolwiek sławił jego hojność. Nie znosił rozgłosu. Cały wieczór dumał co począć, a nocą, gdy już wszyscy spali, otulił się w ciemny płaszcz, naciągnął na głowę kaptur, wsadził za pazuchę woreczek z pieniędzmi i niepostrzeżenie dotarł do domu dziewczyny. Miał szczęście - okno było uchylone. Wrzucił przez nie swój dar i wrócił do domu. Nikt go nie zauważył.

Nazajutrz miasteczko aż huczało od plotek i domysłów.

- Któż to mógł zrobić? - zastanawiali się ludzie.

- Niech Pan Bóg Mu odpłaci - szeptała pośród łez radości obdarowana dziewczyna.

Innym razem do uszu Mikołaja do szła wieść o gromadce osieroconych dzieciaków. Wiedział, co jest im potrzebne - ciepłe ubranie, buty.

- Tylko jak tu się dowiedzieć o potrzebne rozmiary - dumał. Nie było rady – po raz pierwszy w życiu panicz wychowany w pałacu wybrał się na przedmieście, gdzie mieszkali nędzarze.

Wyprawa ta otworzyła mu oczy. Oprócz poszukiwanej gromadki sierot, zobaczył mnóstwo innych dzieci - obdartych, głodnych, zabiedzonych. Ich rodzice pracowali ponad siły, a i tak ledwo starczało na chleb.

- Mój Boże - modlił się Mikołaj - dzięki, że wyciągnąłeś mnie z mego bogatego domu i pokazałeś zupełnie inny świat. To co się działo później, aż trudno opisać, prezenty pojawiające się nie wiadomo jak i skąd. W najuboższych domach, zaskoczenie obdarowanych, niedowierzanie, łzy radości.

- Nareszcie moje maluch nie będą marznęły – płakała ze wzruszeniem jakaś uboga wdowa.

- Mamo, tato! Zobaczcie! – wołały dzieciaki sąsiada – i o nas nie zapomniał!

- Któż to może być – zastanawiali się ludzie. - I jak mu dziękować?

Nieraz próbowali czuwać w nocy, aby przyłapać tajemniczego dobroczyńcę na gorącym uczynku, ale Mikołaj był ostrożny. Pojawiał się niespodziewanie i równie szybko znikał, pozostawiając dary i wiarę w ludzką dobroć. W ten sposób dał cały swój majątek. Nie martwił się tym zbytnio. Był uczniem Jezusa, więc poszedł za Mistrzem. Został kapłanem, a potem biskupem Miry. Jego rządy błogosławili wszyscy - ubodzy, chorzy, którym usługiwał a nawet skazańcy za których wstawiał się u samego cesarza. Można powiedzieć, że całe jego życie było jednym wielkim darem dla świata. Dziś dzień, w którym narodził się dla nieba, jest dniem radości, prezentów, niespodzianek i otwartych serc. Tak to już jest z tymi świętymi. Umarli tak dawno, a wciąż czynią tyle dobra na ziemi.

opracowanie: Ewa Stadtmiiller

 

Promyczek Jutrzenki 12/2002 s. 6-8

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin