Asystent sekretarki.pdf

(54 KB) Pobierz
2015378 UNPDF
Asystent sekretarki
Wakacje - niby od cholery czasu, ale ciągle trzeba coś robić. Postanowiłem
popracować... Do mamy wpadła jej koleżanka Iza.
O wiele od niej młodsza trzydziestoletnia kobieta, blondynka, bardzo
ładna, na dodatek samotna nie wiadomo czemu :) Tak na marginesie to
zawsze mi się podobała. Mama rozmawiała sobie z panią Izą gdy
wszedłem. Przywitałem się i zaczęliśmy dyskutować. Właściwie cała
rozmowa zeszła na mój temat... Aż mi się głupio zrobiło ile mama o mnie
gadała. W pewnym momencie wtrąciła, że szukam jakiejś pracy.
- Marek, naprawdę szukasz pracy? - spytała pani Iza.
- Tak, ale tylko na wakacje...
- To się dobrze składa bo ostatnio mamy dużo pracy i przydałby mi się
jakiś pomocnik.
- To wspaniale, wiesz... tyle siedzi przed tym komputerem... może
wreszcie trochę odsapnie - wtrąciła mama.
- Mamo! Nie przesadzaj - odpowiedziałem.
- No dobrze, wszystko fajnie, ale czy umiesz chociaż przyrządzić dobrą
kawę? - spytała pani Iza.
I wszyscy się roześmialiśmy. Następnego dnia poszedłem pod wyznaczony
adres. Była to niewielka filia jakiejś dużej, zachodniej firmy. Pani Iza
czekała już na mnie. Była seksownie ubrana - brązowa bluzka z długim
rękawem była ucięta lekko poniżej ramion. Do tego bordowa miniówka,
grafitowe rajstopy i czarne półbuty na wysokim obcasie. Zauważyłem też,
że miała okulary- które dodawały jej urody.
- Dobrze Marku, na początek zrób wszystkim kawę - powiedziała na
wstępie.
W firmie było ze 30 osób. Robienie kawy zajęło mi z godzinę. Gdy
skończyłem przyniosłem kawę pani Izie.
- Dobrze, a teraz pomożesz mi w przygotowaniach do konferencji.
Trzeba... - i zaczęła mówić co i jak i skąd, jak by nie było lepiej gdyby
poszła i mi pokazała.
Jakieś rzutniki, pierdoły, krzesła, toboły. O Jezu, a ona cały czas siedziała i
rozkazywała zza biurka. Było już koło 14:00.
- Masz tu coś - żebyś się nie nudził... - powiedziała nagle pani Iza.
Dostałem książkę masaż w weekend. Konferencja trwała raptem dwie
godziny. Pani Iza przyszła lekko zmęczona i usiadła za biurkiem.
- No i jak? Nauczyłeś się czegoś z tej książki? - spytała.
- Tak. Bardzo ciekawa lektura...
- To rozmasuj mi stopy...
Usiadłem na biurku i odniosłem jej nogi owinięte w rajstopy. Położyłem je
na swoich kolanach. Muszę przyznać, że sam widok tak pięknych nóg
mnie podniecił. Zdjąłem jej buty i wziąłem w ręce prawą stopę, zacząłem
ją masować. Pani Iza była wniebowzięta. Wyciągnęła się na krześle i
zamknęła oczy, lekko pomrukiwała. Tak z ciekawości podniosłem trochę
wyżej jej nóżkę, chciałem sprawdzić czy ma majtki. Widok mnie przeraził
- Pani Iza rzeczywiście nie miała majtek, ale za jej rajstopami skrywał się
PENIS!!!
Pośpiesznie opuściłem nogę do normalnego poziomu i masowałem dalej.
Po kilku minutach wziąłem drugą stopę i teraz ją zacząłem masować.
Dobrze, że Pani Iza zamknęła oczy bo wciąż byłem zaszokowany tym co
zobaczyłem. Po około 10 minutach skończyłem masaż i położyłem jej
nogi na blacie obok siebie. Pani Iza otworzyła oczy i podziękowała:
- Zrób mi kawę... - powiedziała.
Z kłębkiem myśli poszedłem zrobić kawę. Byłem wnerwiony: cały dzień
jej usługiwałem, a na dodatek kobieta która mnie zawsze pociągała jest
hermafrodytą. Brało mnie już obrzydzenie i mało co nie zwymiotowałem
do zlewu w kuchni. Wziąłem się w garść i zrobiłem kawę, a sobie herbatę i
przyniosłem jej na biurko. Nadal leżała rozwalona na swoim fotelu, w
takiej pozycji jak ją zostawiłem.
- Co tak długo? - spytała.
Myślałem, że wyjdę z siebie i ją uderzę.
- Która jest godzina? - spytała jakby nigdy nic.
- W pół do piątej.
- Musisz dziś zrobić jeszcze jedną rzecz... Wiesz co Cię jeszcze czeka?
Nastała chwila milczenia. Sam nie wiedziałem co ona jeszcze mogła ode
mnie chcieć. Pani Iza chciała widocznie zdjąć nogi ze stołu, ale niechcący
potrąciła filiżankę z kawą, ta spadła i stłukła się wylewając całą zawartość
na wykładzinę.
- Co Ty zrobiłeś? Jak postawiłeś filiżankę? No co tak stoisz, chodź tu i
posprzątaj.
Być może usłyszała moje spanie. Byłem wściekły tak mnie poniżała.
Uklęknąłem przed nią i zacząłem zbierać szkło, a ona popchnęła mnie
nogą pod biurko. Szybko się przysunęła tak, że nie mogłem wyjść. Wbrew
pozorom pod biurkiem było dużo miejsca, niestety było tam też ciemno.
- Jezu! Co pani robi?! - krzyknąłem.
- Wiem, że widziałeś... przecież nie jestem głupia... Teraz już musisz to
zrobić... Musisz wziąć go do buzi. Obserwowałam Cię cały dzień, ale teraz
już mi nie uciekniesz...
Pani Iza podsunęła lekko spódniczkę, tak do pępka, sięgnęła do szuflady
po nożyczki i "uwolniła" swojego fiutka.
- Teraz już chyba nic nie stoi na przeszkodzie... - powiedziała.
Rozstawiła nogi, a moim oczom ukazał się jej ptaszek. Był jakiś taki inny,
taki nie męski. Wtedy jeszcze sflaczały i nie naprężony, bardzo
kontrastował z dużymi jądrami.
- Ale nie wiem jak... - powiedziałem zmieszany.
- No już! Nie mamy dużo czasu!
Powoli przesuwałem się do niego. Poczułem jego zapach, który bardzo
mnie podniecił (sam nie wiem czemu). Ostrożnie włożyłem go do ust. Był
taki ciepły i pulsował... Spodobało mi się to. Zacząłem go miętosić,
drażnić główkę językiem. Pani Iza tylko wzdychała po cichutku z
rozkoszy. Nagle wypadł mi z buzi. Był już śliski od mojej śliny... Znacznie
urósł. Miał teraz z 15 cm i gdzieniegdzie był poprzeplatany małymi
żyłkami, a jego główka była strasznie czerwona.
- Nie przestawaj... och... - sapała Pani Iza.
I biorąc mnie za włosy nadziała na swojego fallusa. Poruszała moją głową
w górę i w dół. W pewnym momencie usłyszałem jak sapie i przyśpiesza
ruchy. Po kilku sekundach do mojej buzi strzeliła jakaś ciecz. Była lekko
słona i cały czas jej przybywało. Zasmakowała mi więc połknąłem ją. Po
chwili Pani Iza puściła moją głowę i odsunęła się z krzesłem. Po cichu
zaśmiała się i powiedziała:
- Marku, lepiej idź do łazienki się umyć. Wyglądasz zabawnie.
I rzeczywiście. Jak poszedłem do WC to zobaczyłem w lustrze, że stróżka
spermy popłynęła mi kancikiem ust. Wróciłem przed biurko Pani Izy. Była
już 17.
Pani Iza wstała, podeszła do mnie i pocałowała u usta.
- Dziękuję.
Po chwili milczenia usłyszeliśmy jak inni wychodzą z budynku.
- Jak chcesz to mogę Cię podrzucić do domu - powiedziała.
Gdy podjeżdżaliśmy pod dom i miałem już wysiadać, Pani Iza złapała
mnie jeszcze za rękę.
- Dziękuję za to co zrobiłeś... Wcześniej wszyscy mi uciekali... Może
kiedyś spotkamy się u mnie?
- Z pewnością... - odpowiedziałem.
autor: J@cO
noico9(at)wp.pl
Zgłoś jeśli naruszono regulamin