Wilkins Gina - Najpiękniejszy prezent.pdf
(
847 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - Najpi\352kniejszy prezent - Wilkins Gina)
Gina Wilkins
NAJPI
Ħ
KNIEJSZY
PREZENT
ROZDZIAŁ 1
„Białe
ĺ
wi
ħ
ta”? Lucy Guerin nigdy nie mogła zrozumie
ę
, na czym to niby polega ich
urok. Tradycyjnie był to okres podró
Ň
y, opady
Ļ
niegu potrafiły bardzo je skomplikowa
ę
.
Patrz
Ģ
c na zamarzaj
Ģ
c
Ģ
w błyskawicznym tempie szyb
ħ
swojego małego samochodu, Lucy
my
Ļ
lała sm
ħ
tnie,
Ň
e Bing Crosby, wy
Ļ
piewuj
Ģ
cy na cze
Ļę
białego Bo
Ň
ego Narodzenia, musiał
mie
ę
co
Ļ
innego na my
Ļ
li.
A cho
ę
sama tego roku prosiła
ĺ
wi
ħ
tego Mikołaja o m
ħŇ
czyzn
ħ
na Gwiazdk
ħ
, nie
chodziło jej przecie
Ň
o Dziadka Mroza!
Prognoza pogody na ten dzie
ı
przewidywała – w zale
Ň
no
Ļ
ci od temperatury – deszcz,
Ļ
nieg lub gołoled
Ņ
. Jednak zdaniem spikera nale
Ň
ało si
ħ
spodziewa
ę
co najwy
Ň
ej marzn
Ģ
cej
m
Ň
awki. Niestety, grubo si
ħ
pomylił.
W górskich rejonach stanu Arkansas burze lodowe potrafiły spada
ę
jak grom z jasnego
nieba. Lód pokrywaj
Ģ
cy kr
ħ
t
Ģ
szos
ħ
numer 65 robił si
ħ
z minuty na minut
ħ
grubszy. Był 23
grudnia, pi
Ģ
ta po południu, ci
ħŇ
kie chmury zakrywały niebo i błyskawicznie zapadał zmrok.
ĺ
wiatła reflektorów z trudem przebijały si
ħ
przez zasłon
ħ
marzn
Ģ
cego deszczu. Do
najbli
Ň
szego miasteczka był jeszcze kawał drogi, a jedyny znak na poboczu ostrzegał przed
stromiznami i niebezpiecznymi zakr
ħ
tami na odcinku kilku najbli
Ň
szych kilometrów.
W tych warunkach nie uda jej si
ħ
daleko dojecha
ę
. Wóz cochwila wpadał w po
Ļ
lizg, i
to cud,
Ň
e dot
Ģ
d nie wyl
Ģ
dowała w rowie. Droga, ch
ħ
tnie wybierana przez jad
Ģ
cych do
Branson, była dzi
Ļ
za spraw
Ģ
pogody i zbli
Ň
aj
Ģ
cych si
ħ
Ļ
wi
Ģ
t niemal pusta. Lucy widziała we
wstecznym lusterku tylko jedn
Ģ
star
Ģ
furgonetk
ħ
.
Mo
Ň
e reszta kierowców wysłuchała tego dnia bardziej trafnej prognozy?
Wreszcie Lucy dostrzegła zjazd z głównej drogi i ode tchn
ħ
ła z ulg
Ģ
.
ņ
wirowy trakt
prowadził do domu z bali i kamieni, poło
Ň
onego na sporej polanie, u stóp skalistego wzgórza.
Zwolniła jeszcze bardziej, by dokładniej obejrze
ę
to miejsce. Dom miał spore podwórze
otoczone siatk
Ģ
. Drog
ħ
dojazdow
Ģ
zamykała solidna brama.
Stoj
Ģ
ca obok domu pojedyncza latarnia rzucała przy
ę
mione, ponure
Ļ
wiatło. Nie było
kolorowych lampek ani dekoracji
Ļ
wi
Ģ
tecznych, okna te
Ň
były ciemne. Wszystko wskazywało
na to,
Ň
e w
Ļ
rodku nikogo nie ma. Mimo to Lucy ucieszyła si
ħ
na my
Ļ
l o tym,
Ň
e zaparkuje w
bezpiecznym miejscu i przeczeka nagły atak zimy, zanim jej wóz roztrzaska si
ħ
o górskie
zbocze.
Skr
ħ
ciła na
Ň
wirowy podjazd i zatrzymała si
ħ
przed bram
Ģ
. Jad
Ģ
ca za ni
Ģ
furgonetka
wykonała identyczny manewr. Widocznie kierowca te
Ň
uznał,
Ň
e dalsza jazda mo
Ň
e by
ę
zbyt
niebezpieczna.
I co teraz? B
ħ
bni
Ģ
c palcami w kierownic
ħ
, Lucy zastana wiała si
ħ
, czy brama jest
zamkni
ħ
ta. Za domem spostrzegła jeszcze jeden budynek – mo
Ň
e warsztat? Jego okna tak
Ň
e
były ciemne. Niestety, nie mogła zadzwoni
ę
po pomoc drogow
Ģ
, bo jej komórka straciła
zasi
ħ
g. Tak wła
Ļ
nie musi wygl
Ģ
da
ę
miejsce, gdzie diabeł mówi dobranoc.
Mrok g
ħ
stniał i sypało coraz obficiej. Lucy usłyszała trzask gał
ħ
zi łami
Ģ
cych si
ħ
pod
ci
ħŇ
arem marzn
Ģ
cego
Ļ
niegu. Pomy
Ļ
lała,
Ň
e musi co
Ļ
zrobi
ę
, bo nie sposób tak czeka
ę
.
Nagłe stukanie w szyb
ħ
sprawiło,
Ň
e podskoczyła nerwowo. Wyt
ħŇ
yła wzrok i
zobaczyła starszego, ciemnoskórego m
ħŇ
czyzn
ħ
, skulonego pod czarnym parasolem. Opu
Ļ
ciła
szyb
ħ
, a wtedy on zapytał:
– Jaki
Ļ
kłopot, panienko?
Wygl
Ģ
dał, jakby lada moment miał upa
Ļę
pod ci
ħŇ
arem oblodzonego parasola – albo
wznie
Ļę
si
ħ
w powietrze i odfrun
Ģę
jak Mary Poppins.
– Ze mn
Ģ
wszystko w porz
Ģ
dku, ale pan nie powinien wychodzi
ę
na dwór w tak
Ģ
pogod
ħ
.
– Jak pani my
Ļ
li, czy brama jest otwarta? Mo
Ň
e trzeba zatr
Ģ
bi
ę
, to kto
Ļ
wyjdzie i nas
wpu
Ļ
ci?
ņ
ona chce,
Ň
ebym jechał dalej, ale boj
ħ
si
ħ
,
Ň
e to niemo
Ň
liwe w tych warunkach.
– Absolutnie niemo
Ň
liwe – przyznała i pomy
Ļ
lała,
Ň
e nie powinien jecha
ę
a
Ň
tak
daleko. – Niech pan wraca do
Ň
ony – powiedziała – a ja sprawdz
ħ
, czy kto
Ļ
jest w domu i czy
mo
Ň
emy liczy
ę
na pomoc.
Przy wysiadaniu po
Ļ
lizgn
ħ
ła si
ħ
i musiała złapa
ę
si
ħ
drzwiczek,
Ň
eby utrzyma
ę
równowag
ħ
. Grudki lodu bole
Ļ
nie uderzały j
Ģ
w głow
ħ
i w
Ļ
lizgiwały si
ħ
za kołnierz całkiem
nieodpowiedniej na t
ħ
pogod
ħ
skórzanej kurteczki. Zabrała oczywi
Ļ
cie ze sob
Ģ
równie
Ň
grub
Ģ
kurtk
ħ
, ale zostawiła j
Ģ
w baga
Ň
niku, bo nie przypuszczała,
Ň
e b
ħ
dzie musiała po drodze
wysiada
ę
.
Gdy starszy m
ħŇ
czyzna wrócił do furgonetki, Lucy ostro
Ň
nie podeszła do bramy.
ņ
wirowy podjazd zapewniał jej stopom pewniejsze oparcie, jednak wi
ħ
ksze bryłki kamienia
były mokre i
Ļ
liskie. Na szcz
ħĻ
cie miała na nogach turystyczne buty z przeciwpo
Ļ
lizgow
Ģ
podeszw
Ģ
. Prawd
ħ
mówi
Ģ
c, wybrała je wył
Ģ
cznie dlatego,
Ň
e pasowały do grubego zielonego
swetra i sztruksowych spodni, a nie dlatego, i
Ň
miała w planie górsk
Ģ
wycieczk
ħ
. Nawet
jednak takie buty nie na wiele si
ħ
zdały przy tej pogodzie.
Brama była zamkni
ħ
ta tylko na zasuw
ħ
, a nie na kłódk
ħ
. Lucy odsun
ħ
ła j
Ģ
zdr
ħ
twiałymi z zimna palcami w cienkich skórzanych r
ħ
kawiczkach i w
Ļ
lizgn
ħ
ła si
ħ
za bram
ħ
,
omal nie l
Ģ
duj
Ģ
c przy tym na siedzeniu.
Jej rude loki były sztywne od lodu, a twarz obolała z zim na. Nie byłaby wcale
zdziwiona, gdyby na czubku nosa wyrósł jej sopel. Owijaj
Ģ
c si
ħ
szczelnie kus
Ģ
kurteczk
Ģ
,
ostro
Ň
nie wspi
ħ
ła si
ħ
po dwóch oblodzonych schodkach na zadaszony ganek, ci
Ģ
gn
Ģ
cy si
ħ
wzdłu
Ň
parterowego budynku. Gdy znalazła si
ħ
pod dachem, poczuła si
ħ
troch
ħ
lepiej, ale
nadal było jej przera
Ņ
liwie zimno.
Dygotała tak silnie,
Ň
e za pierwszym razem nie trafiła w dzwonek, tylko trz
ħ
s
Ģ
cym si
ħ
palcem dziabn
ħ
ła w pomalowane na czerwono deski. Druga próba okazała si
ħ
bardziej udana.
Z gł
ħ
bi domu powrócił do niej przytłumiony d
Ņ
wi
ħ
k dzwonka. Wtedy zadzwoniła jeszcze raz,
modl
Ģ
c si
ħ
w duchu, by si
ħ
nie okazało,
Ň
e trafiła na kryjówk
ħ
psychopaty lub zbocze
ı
ca.
Po chwili drzwi si
ħ
otworzyły i stan
Ģ
ł w nich najprzystojniejszy m
ħŇ
czyzna, jakiego w
Ň
yciu widziała. Miał około trzydziestki, g
ħ
ste ciemne włosy, szafirowe oczy, klasyczne rysy
oraz wysportowane ciało. Ze zzi
ħ
bni
ħ
tych płuc Lucy wyrwało si
ħ
ciche westchnienie ulgi.
Dzi
ħ
ki ci,
ĺ
wi
ħ
ty Mikołaju!
– O co chodzi? – rzucił opryskliwie, lecz głos miał niski, zmysłowy.
– Utkn
ħ
li
Ļ
my w drodze – wyja
Ļ
niła, wskazuj
Ģ
c na dwa pojazdy przed bram
Ģ
. –
Musimy gdzie
Ļ
przeczeka
ę
burz
ħ
.
M
ħŇ
czyzna z pos
ħ
pn
Ģ
min
Ģ
popatrzył na lód pokrywaj
Ģ
cy ziemi
ħ
coraz grubsz
Ģ
warstw
Ģ
.
– Jakie
Ļ
dwadzie
Ļ
cia kilometrów st
Ģ
d jest motel – powie dział.
– Obawiam si
ħ
,
Ň
e nie zdołamy zrobi
ę
nawet dwudziestu kroków. Warunki s
Ģ
bardzo
trudne, a starsi pa
ı
stwo z furgonetki nie powinni siedzie
ę
na takim zimnie. Chyba pozwoli
nam pan wej
Ļę
,
Ň
eby si
ħ
troch
ħ
ogrza
ę
? Postaramy si
ħ
nie przeszkadza
ę
ani panu, ani pa
ı
skiej
rodzinie.
– Nie ma tu rodziny – burkn
Ģ
ł m
ħŇ
czyzna. – Jestem sam. Lucy odgarn
ħ
ła z twarzy
mokry kosmyk i zmusiła zesztywniałe z zimna usta do u
Ļ
miechu. Wszystko po to, by nie
wygl
Ģ
da
ę
jak zmokła kura.
– Byliby
Ļ
my panu bardzo wdzi
ħ
czni.
Jeszcze nie sko
ı
czyła mówi
ę
, gdy kolejny samochód –tym razem be
Ň
owy sedan –
zjechał z głównej drogi i zahamował z po
Ļ
lizgiem dosłownie o par
ħ
centymetrów za
furgonetk
Ģ
. W
Ļ
rodku siedziała kobieta z dwójk
Ģ
dzieci.
M
ħŇ
czyzna westchn
Ģ
ł z rezygnacj
Ģ
.
– Co robi
ę
, wejd
Ņ
cie.
Brak entuzjazmu w jego głosie był wyra
Ņ
ny, a mimo to Lucy ci
Ģ
gn
ħ
ła niezra
Ň
ona.
– My
Ļ
l
ħ
,
Ň
e b
ħ
dzie nam potrzebna pa
ı
ska pomoc. Jest potwornie
Ļ
lisko, a w
furgonetce siedzi para starszych ludzi. Nie mówi
Ģ
c ju
Ň
o dwójce dzieciaków w ostatnim
samochodzie.
M
ħŇ
czyzna pos
ħ
pnie pokiwał głow
Ģ
.
– Wło
Ňħ
kurtk
ħ
. A pani mo
Ň
e wej
Ļę
, je
Ň
eli pani chce. To nie jest dobry strój na spacery
podczas
Ļ
nie
Ň
nej burzy.
– Mam zimowe okrycie i czapk
ħ
w samochodzie. Pójd
ħ
z panem. Na pewno si
ħ
przydam.
Obrzucił j
Ģ
krytycznym spojrzeniem – niecałe metr sze
Ļę
dziesi
Ģ
t wzrostu i pi
ħę
dziesi
Ģ
t
kilo wagi. Lucy wykrzywiła si
ħ
do jego znikaj
Ģ
cych w gł
ħ
bi domu pleców. Có
Ň
z tego,
Ň
e
wygl
Ģ
da lepiej ni
Ň
Tom Cruise, skoro wida
ę
,
Ň
e serca w nim za grosz?
Mo
Ň
e jednak
ĺ
wi
ħ
ty Mikołaj postanowił nie by
ę
dla niej tego roku zbyt hojny?
Gdy Banner otworzył drzwi, pierwsze, co przyszło mu do głowy, to
Ň
e jaki
Ļ
zabł
Ģ
kany
elf zaw
ħ
drował na jego ganek. Płomiennowłosa zjawa si
ħ
gała mu do podbródka. Miała
olbrzymie zielone oczy, zadarty nos i pełne zmysłowe usta, zaskakuj
Ģ
ce w tej trójk
Ģ
tnej,
niemal dziecinnej twarzy. Na widok drobnej, zaokr
Ģ
glonej figurki, natychmiast stracił
upodobanie do wysokich, piersiastych blondynek. Gdy zrozumiał,
Ň
e to zwiastun inwazji
obcych istot na jego pilnie strze
Ň
one prywatne terytorium, w pierwszym odruchu chciał
zatrzasn
Ģę
drzwi przed t
Ģ
ujmuj
Ģ
c
Ģ
osóbk
Ģ
. Jednak nawet on nie potrafiłby post
Ģ
pi
ę
tak
nikczemnie, cho
ę
niektórzy byli przeciwnego zdania. Na przykład jego była
Ň
ona.
Pogoda była wyj
Ģ
tkowo podła. Wiatr lodowatymi podmuchami k
Ģ
sał go w twarz i
szyj
ħ
. Wzdrygn
Ģ
ł si
ħ
i szczelniej otulił puchow
Ģ
kurtk
Ģ
. Z
Ň
alem pomy
Ļ
lał o swoim cichym,
suchym i ciepłym domu, w którym jeszcze przed chwil
Ģ
siedział przy kominku, czytaj
Ģ
c
ciekaw
Ģ
ksi
ĢŇ
k
ħ
.
Zegnaj, spokojny zimowy wieczorze!
Tymczasem rudowłosa zjawa najwyra
Ņ
niej zamierzała obj
Ģę
dowodzenie akcj
Ģ
ratunkow
Ģ
. Przystan
ħ
ła przy swoim samochodzie i szybko zamieniła szykown
Ģ
skórzan
Ģ
kurteczk
ħ
na grub
Ģ
kurtk
ħ
z kapturem. Potem zarzuciła na rami
ħ
wypchany plecak,
zatrzasn
ħ
ła baga
Ň
nik, a kluczyki schowała do kieszeni.
– Zabieram suche ubrania! – zawołała, przekrzykuj
Ģ
c wiatr. – B
ħ
d
Ģ
nam potrzebne.
Pokiwał głow
Ģ
i ostro
Ň
nie ruszył w stron
ħ
furgonetki. Drzwiczki si
ħ
otworzyły i ze
Ļ
rodka wyjrzał ko
Ļ
cisty, starszy pan.
– Kto
Ļ
musi poprowadzi
ę
moj
Ģ
Ň
on
ħ
– zwrócił si
ħ
do Bannera.
– Chwileczk
ħ
.
Plik z chomika:
SkuteczneUwodzenie
Inne pliki z tego folderu:
Davidson Jean - Skarb serca.pdf
(336 KB)
Ernest Jeanette - Grota kochanków.pdf
(843 KB)
Goodnight Linda - Ślub pod jemiołą.pdf
(649 KB)
Metcalfe Josie - Oczywisty wybór.pdf
(608 KB)
Conrad Linda - Miłosna magia.pdf
(559 KB)
Inne foldery tego chomika:
!!!NEWS!
# newsy
# newsy 2
♜♜ - mobi, epub
Diety
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin