3_Godfathers_Los_Tres_Padrinos_Spa-Eng_By_Herra.txt

(36 KB) Pobierz
00:00:01:movie info: DX50  720x528 25.0fps 904.6 MB|/SubEdit b.4056 (http://subedit.com.pl)/
00:00:01:movie info: 512x384 24.1000fps 697.7 MB
00:00:20:"Trzej Ojcowie Chrzestni"
00:00:29:En memoria de HARRY CAREY
00:00:40:"Estrella brillante del cielo|crepuscular del Oeste..."
00:02:50:Napełnij wory wodš, Kid.|Nie zapomnij o dużym
00:02:55:Dobra, Bob.
00:03:26:- To tam?|- Ano.
00:03:29:- Gdzie bank? Na tym skraju miasta?|- Skšd mam wiedzieć?
00:03:33:Nie wiem. Gdy tu ostatni|byłem to nic nie było
00:03:36:ani banku, ani kolei.
00:03:39:Tylko mała kantyna...
00:03:41:a w niej najładniejsza dziewczyna|jakš widziałem. Grała na gitarze.
00:03:44:Nie jedziemy do starych|przyjaciół, tylko obrabować bank.
00:03:47:Przecież wiem. Chod wolałbym,|żebymy jechali pędzić bydło.
00:03:54:- Ty też chcesz zmienić zdanie Kid?|- Ja, nie.
00:03:58:Lepiej przemyl to. Wcale nie|mam ochoty jechać tam z tobš.
00:04:01:To nie taka łatwizna jak|popędzisz stadko bydła.
00:04:04:Przemylałem to Bob, nie wycofam się.
00:04:07:Nie proszę Pana, nie cofnę się.
00:04:09:Patrz Kid, granica.|Stšd 100 km, wyrywaj.
00:04:12:Dołšczymy do ciebie. Słowo.
00:04:16:Mowy nie ma.
00:04:19:To pamiętaj,
00:04:21:tylko trzymasz konie.|Żadnej strzelaniny.
00:04:24:Krowy przynajmniej się nie ostrzeliwujš.
00:04:27:Na koń.
00:04:48:ARIZONA WITA
00:04:51:Jak miło z ich strony.
00:04:54:Już wiem, dlaczego nie rozpoznałem.
00:04:57:Zmieniono nazwę. Przedtem|było "Tarantula".
00:05:01:To taki wielki pajšk.
00:05:04:"Wita" jest bardziej|przyjanie co, Kid?
00:05:07:No, tak się zdaje.
00:05:36:Bšd słodki.
00:05:38:To ja jestem ten słodki. Mnie szukacie?
00:05:42:Nie sšsiedzie, tylko|podziwiamy twój szyld. Całkiem|niczego sobie nazwisko.
00:05:48:Przyjechalicie z|oporzšdzeniem dla bydła?
00:05:50:Nie tylko tak przejeżdżamy.|Mamy co do załatwienia.
00:05:53:Z bydłem?
00:05:56:- O co chodzi przyjacielu.| - O nic.
00:06:04:Perley, twoje niadanko.
00:06:07:Słodka perełka?| To rzeczywicie klawe imię i nazwisko!
00:06:14:Tylko ona mnie tak nazywa.
00:06:16:Wszyscy wołajš na mnie Buck. Buck Sweet.
00:06:18:Nie wiedziałam, że masz towarzystwo
00:06:20:Tak tylko rozmawiam z tymi kowbojami.
00:06:23:Przynie im trochę kawy.
00:06:26:Z przyjemnociš.
00:06:32:Nie tylko macie klawe imię|i nazwisko Panie Sweet.
00:06:35:- Lecz całkiem niczego żoneczkę.|- Dzięki.
00:06:39:Kiedy była niczego|sobie, ale powiem wam,
00:06:41:że ta mała była najlepszš|tancerkš w tej okolicy.
00:06:44:Założę się, że Panu|też nie brakowało ikry.
00:06:48:Stare dzieje. Zapalimy?
00:06:52:Nie, musimy już jechać.
00:06:54:Jeli szukacie roboty,
00:06:56:najwięcej hodowców bydła|znajdziecie koło banku.
00:06:59:- A to gdzie jest?|- Prosto przed siebie tš ulica do końca.
00:07:02:Panowie trochę goršcej kawy. Z|pewnociš macie szmat drogi za sobš.
00:07:06:A po waszych kapeluszach|poznaje, że jestecie z Texasu.
00:07:09:Zgadza się proszę Pani,|jestemy włanie z Texasu.
00:07:11:Poza tym nosicie ochraniacze. W|tej okolicy nie pada zbyt często.
00:07:15:Przyjechalicie starym|szlakiem Mormonów?
00:07:18:- Włanie tak.|- Nie zużylicie dużo|wody. Macie pełny wór.
00:07:22:Czy spotkalicie po drodze|mojš siostrzenice i jej męża?
00:07:25:Powinni jechać skrótem|z Nowego Jeruzalem.
00:07:28:Nie, proszę Pani.
00:07:30:Nie mam pojęcia jak|mogli ich nie spotkać.
00:07:32:Mieli wybrać się do nas|obozem na Boże Narodzenie.
00:07:35:Na te okazje perlicie dzi|rano w górach Bożego Inblaka.
00:07:40:Czy mylisz, że mogli minšć|zjazd przy Terrapin-Tenx?
00:07:43:To do niego podobne. Nigdy nie widziałem|bardziej nie pozbieranego gocia.
00:07:46:Imał się już wszystkiego,|prócz prawienia kazań.
00:07:48:Żeby dojechać z Nowego|Jeruzalem do Bienvenidos.
00:07:52:- Nie potrzeba mieć więcej|niż pół łuty mózgu.|- Jeszcze kubek?
00:07:55:Nie, dzięki.
00:07:57:Pewnie zakopuje Pani skorupki|jajek, żeby użynić|ziemie. Tak jak moja mama.
00:08:00:- Naturalnie. Skšd jeste synu?|- De Abilene.
00:08:04:Jak masz na imię?
00:08:06:William, ale wszyscy mówiš|na mnie "Ewelin Kid".
00:08:10:W szkole pewnie przezywali|cię "Marchewka".
00:08:13:- Nie, "Cegłówka". |- Mnie też. Wyobra sobie.
00:08:16:Dzięki za odwiedziny chłopaki.
00:08:18:- Kawa była bardzo dobra.|- Bardzo dziękuję.
00:08:22:Miło było Paniš poznać.
00:08:25:Dziękuję synu.
00:08:30:Dzięki Perley.
00:08:32:Mam nadzieje, że zbierzesz|dużo jabłek z tego...
00:08:46:Jeszcze się zobaczymy, prawdopodobnie.
00:09:25:Cóż za miły widok dla znużonych oczu.
00:09:30:Wasza uprzejmoć wymaga z mojej|strony odwzajemnienia, panienko?
00:09:33:Mam na myli was trzech. Tak|znudził mnie pobyt na wschodzie.
00:09:37:Przez dwa lata byłam Denver. Colorado,
00:09:41:gnuniejšc w szkole dla kelnerek,
00:09:43:A ja tak kocham widok tych,|którzy dosiadajš koni.
00:09:46:- A to hiszpańskie siodło!|- Widzisz, Bob?
00:09:50:A jak brzmi cudowne imię panienki?
00:09:53:Imię? Nody Latham. Mój ojciec|Tolliver Latham jest prezesem banku.
00:09:57:- Pewnie się z nim|spotkacie w interesach.|- Mamy zamiar panienko.
00:10:04:Ruby, witaj moja dziewczynko!
00:10:11:Witamy w rodzinnych|stronach panno, Ruby.
00:10:21:Pamiętaj, Kid. Ty nie strzelasz.
00:10:49:TEX BOWERS|SE BUSCA POR CUATRERO
00:10:51:SE BUSCA - William Kearney|(El Nińo de Abilene)
00:10:54:Tak mylałem.
00:10:58:Zdolny do wszystkiego.
00:11:53:- Przepraszam panno, Crumly.|- Co się dzieje?
00:11:56:Mały napad na bank. Wsiadajcie, ruszamy!
00:12:02:Chod, Kid! Wskakuj!
00:12:06:Osłaniaj nas, Kid!
00:12:22:Nie pozwólcie im uciec!
00:12:47:Trzymaj się, Kid.
00:12:59:Strzel jeszcze raz.
00:13:30:A niech to.
00:13:39:- Zwiali ci szeryfie.|- Nie zabijam jeli nie muszę.
00:13:52:Mylę, że chłopcy z Texasu będš|mieli nie lada pragnienie|zanim dotrš do jakiej wody.
00:13:57:- Jedziemy na stacje, Curly.|- Na stacje?
00:14:00:Tak, na stacje kolejowš.
00:14:54:Mocno oberwałe, Kid?
00:14:56:- Nie, ale krwawię jak szlachtowana winia.|- Postaraj się powstrzymać|od zbędnego gadania, Kid.
00:15:07:A to typ z tego Perley...
00:15:11:Celowo to zrobił.
00:15:24:We łyk, Kid.
00:15:28:Doć.
00:16:32:Dobra panowie, podniecie prawe dłonie.
00:16:35:Jako szeryf okręgu Arizona,| niniejszym mianuje|was moimi pomocnikami,
00:16:39:z wynagrodzeniem 3$ dziennie...
00:16:43:- Ej, uważaj na te muły, dobrze?|- Staram się.
00:16:52:Curly, mamy spónienie!
00:16:56:Na czym to skończyłem?
00:16:59:Buck, mielimy dostać|po pištaku dziennie.
00:17:02:Nie będę szastał pieniędzmi z|podatków. 3$ dziennie i na tym koniec.
00:17:05:Czy przyrzekacie działać w imieniu|prawa? Powiedzcie: "Przyrzekamy".
00:17:09:- Przyrzekamy.|- Dobra.
00:17:13:Mogę ruszyć, Buck? Mamy już|osiem godzin opónienia.
00:17:16:Nie panikuj, Luke.| Już wsiadamy.
00:17:19:- Szeryfie.|- Tak Panie Latham?
00:17:21:Czy nie powinien wsišć|Pan ze sobš więcej ludzi?
00:17:24:Bank nie może pozwolić by|tych trzech bandytów uciekło.
00:17:28:Byłby to zły przykład.
00:17:30:Niech się Pan niepotrzebnie|niepokoi Panie Latham.|Chłopaki bank wyznacza...
00:17:36:po 100$ za głowę jednego z tych|bandytów, żywego lub umarłego.
00:18:15:Daj Kidowi łyk wody.
00:18:20:Wypij.
00:18:22:Będziemy mieć mnóstwo wody|jak dotrzemy do Mojave.
00:19:12:Tam chłopaki.
00:19:14:Mojave!
00:19:23:Woda, Kid.
00:19:25:Woda.
00:19:28:Tysišce galonów.
00:19:33:DEPÓSITO DE MOJAVE
00:19:39:Poczujesz się znacznie lepiej...
00:19:42:gdy obmyjesz i ochłodzisz|to ramię. Dalej, Kid.
00:19:45:Rozbiorę się do naga,
00:19:49:wejdę po drabinie i dam nura.
00:19:53:Nigdy nie mylałem, że|można mięć takie pragnienie!
00:19:56:I tylko wodę dla jego ugaszenia.
00:20:00:Wasze zdrowie.
00:20:24:Na ziemię.
00:20:51:Nic nie widać.
00:20:52:Ale nie ma gwarancji, że|niema ich w pobliżu. Więc|miejcie oczy szeroko otwarte.
00:20:56:- W nocy Buck czuwa jeden pi.
00:20:58:Na dwóch raczej się nie porwš.
00:21:02:Nie lekceważcie ich.
00:21:04:Ben, oddaj mi talie kart,|którš masz w kieszenie.
00:21:07:Nie będę płacił za wylegiwanie|się w cieniu i grę w karty.
00:21:11:- Ruszać, Buck?|- Ruszaj.
00:21:14:Koła w ruch, Jake!
00:22:26:Żeby ich tak pokręciło.
00:22:30:Rewolwery przeciw Winchesterom?
00:23:05:Szeryf Perley... jest|sprytniejszy niż mi się zdawało.
00:23:08:Zastanówmy się co robić.| Stšd przyjechalimy.
00:23:13:Welkam.
00:23:17:Tu sš tory kolei, zakręcajš koło|Mojave, gdzie teraz jestemy.
00:23:22:Na południowym-wschodzie...
00:23:24:Tam jest meksykańska granica.
00:23:27:- 80 km, stšd.|- 100.
00:23:29:Dobra 100.
00:23:31:Perley pogrywa więc|sobie z nami w warcaby.
00:23:35:Słusznie przewidział, że|pojedziemy do pierwszej wody.
00:23:39:Więc skocznie rozstawił swoje|posterunki. Z tej wody nici.
00:23:42:Pewnie spodziewa się, że|teraz udamy się do Apaches.
00:23:45:Słusznie.
00:23:46:Więc wskakuje na swojš kolaskę i|pocig udaje się w tym kierunku.
00:23:49:Będš siedzieć i czekać|na nas nawet do wišt.
00:23:51:Nie możemy tam jechać, wrócimy po|naszych ladach do Terpin-Tenx.
00:23:59:- Ale to na północ.|- Jako zdobędziemy wodę.
00:24:02:Zaszyjemy się w lasach,|aż Kid wyzdrowieje.
00:24:07:Gdy szeryf od siedzenia|dostanie odcisków na tyłku,
00:24:11:wyruszymy na wschód,
00:24:13:i przekroczymy granice.
00:24:15:Dobry pomysł. Lecz skšd wemiemy wodę?
00:24:20:Z kaktusów,
00:24:24:jeli je znajdziemy.
00:24:26:Wodę musimy zostawić dla Kida.
00:24:39:Chod, Kid.
00:24:50:Wsiadaj na siodło.
00:24:55:- Co ty robisz?|- Znudziła mi się jazda konna.
00:24:58:Pyzatym nic mnie nie kosztowało.|Dostałem je razem z koniem.
00:25:59:Wieje coraz gorętszy wiatr.
00:26:01:U nas nazywajš go  Santa Ana,
00:26:06:od kurzawy...
00:26:07:wzniecanej przez konie|słynnego generała Santa Any.
00:27:28:Skryjmy się tam!
00:28:44:Kid,...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin