Vampire Mine rozdział 3.pdf

(116 KB) Pobierz
657596713 UNPDF
Rozdział 3
Connor zbliżył się do bocznego wejścia Romatechu z kobietą owiniętą w jego
tartan i wtuloną w klatkę piersiową. Teleportowanie się prosto do budynku
włączyłoby alarm co zaowocowałoby paniką, więc przybył na parking. Ten kto był w
biurze bezpieczeństwa powinien zauważyć go na monitorach, więc szedł z nadzieją
że wpuszczą go do środka. Z pełnymi ramionami nie mógł dosięgnąć swojego
identyfikatora.
Zatrzymał się przed szklanymi drzwiami i dostrzegł żonę Angusa, Emmę
MacKay, pędzącą w jego stronę z szybkością wampira.
Otworzyła drzwi i jej wzrok przesunął się na kobietę w jego ramionach. -
Znalazłeś niedobitka.
–Aye. - Connor wszedł do holu. - Zabieram ją do kliniki. Możesz powiadomić
Romana?
– Oczywiście. - Emma dotknęła ramienia nieświadomej kobiety. - Biedactwo.
Pachnie krwią i spalonym ciałem. Musieli ją torturować tak jak Robby'ego. Znalazłeś
ją w jaskini?
–Nay. Została zaatakowana kilka mil na południe stąd.
Emma posłała mu zdezorientowany wyraz twarzy. - Widziałeś Angusa?
Teleportował się na pole biwakowe jakieś pięć minut temu.
–Musieliśmy się minąć. - Connor pobiegł korytarzem. - Powiedz Romanowi, że
będę w klinice.
Kerrelyn Sparks – Vampire Mine, rozdział 3
657596713.001.png
Emma wydała za nim poirytowane westchnienie. - Nie przestrzegałeś rozkazów
Angusa, prawda?
Nadal szedł. Nie było czasu na wyjaśnianie swoich decyzji, kiedy kobieta
krwawiła w jego ramionach. Nie żeby zawsze zawracał sobie głowę wyjaśnieniami.
–Zatem Angus ma rację? - zawołała za nim Emma. - Pragniesz śmierci?
–Nay. - Dotarł do przedpokoju i skręcił w lewo. Dlaczego miałby chcieć
umrzeć, skoro trafiłby prosto do piekła?
Przeszedł przez podwójne drzwi na korytarz pokryty z jednej strony szkłem.
Przez szyby mógł zobaczyć ogród i boisko do koszykówki oświetlone zewnętrznymi
latarniami. Dzieci, Constantine i Sofia, odbijały piłki do kosza podczas gdy ich mata,
Shanna, siedziała na najbliższej ławce rozmawiając z siostrą.
Na korytarzu Roman wyszedł ze swojego biura. Jego oczy rozszerzyły się na
widok poszkodowanej kobiety. - Ma ledwo wyczuwalne tętno. Co się stało?
–Została zaatakowana. Paskudne rany na plecach.
Roman spojrzał przez okno na swoją żonę i dzieci. - Weźmiemy Laszla do
pomocy. - Zapukał w drzwi biura znajdującego się obok jego i zawołał chemika.
–Tak panie? - Laszlo wyjrzał a następnie wziął nagły wdech. - O Boże. - Ruszył
razem z nimi przez poczekalnię do ciemnej kliniki.
Silny zapach środków odkażających zaatakował nozdrza Connora. Położył
delikatnie kobietę na boku na macie pokrywającej nosze, a następnie upewnił się, że
jego tartan zatuszował strategiczne obszary pozostawiając odsłonięte rany na plecach.
–Więc jaka jest historia? - Zapytał Roman, kiedy włączył światło.
Connor skrzywił się na widok tak jasno oświetlonych ran kobiety. - Odkryłem,
że została zaatakowana kilka mil na południe od pola biwakowego w Mount
Rushmore.
–Jesteś świadkiem ataku? - zapytał Roman, kiedy razem z Laszlo myli ręce w
dużej umywalce ze stali nierdzewnej.
– Tylko słyszałem. Był tam wściekły mężczyzna o imieniu Zack i jak sądzę
również Malkontent, który wydzierał się na nią za ''nie zabicie wszystkich ludzi''.
Była …
– Ona jest również Malkontentką? - przerwał Roman susząc dłonie.
– Być może. Wyraźnie się buntowała, a mężczyzna ją zaatakował.
– Ma kły? - zapytał Laszlo, kiedy wkładał gumowe rękawice.
Connor poczuł chwilowe zawstydzenie. Niby taka prosta rzecz, a zapomniał
sprawdzić jej zęby. Choć z pewnością przyjrzał się reszcie. I to dokładnie. Ale tylko
aby określić obrażenia jakich doznała. Facet musiałby być martwy żeby nie
zauważyć tych pięknych, kobiecych kształtów i uroczego wyrazu twarzy zroszonego
miękką, błyszczącą skórą. A on nie był martwy. Przynajmniej przez pewien czas.
Pochylił się nad nią i wyszeptał. - Nie bój się. Nie skrzywdzę cię. - Przycisnął
palec do górnej wargi kobiety i lekko ją szarpnął. Drobne, białe zęby. Brak kłów.
Musi być człowiekiem.
Ale co z Zackiem? Mówił o ludziach jako o ''śmiertelnikach'' i wspomniał coś o
Kerrelyn Sparks – Vampire Mine, rozdział 3
mistrzu zlecającym im zabójstwa. Zdecydowanie brzmiał jak Malkontent. Czyżby
próbował użyć wampirycznej kontroli umysłu na tej kobiecie aby zmusić ją do
zabijania? Ale co za wampir mógł spowodować, że błyski światła i podmuch wiatru
podrzucił Connora czterdzieści stóp w górę? Co spaliło drzewa i ziemię? Jakim
cudem Marielle przeżyła taki atak?
Powoli się wyprostował. Roman patrzył na niego z zaciekawieniem, kiedy
Laszlo przygotowywał tacę z narzędziami chirurgicznymi.
–Więc? - Roman wciągnął swoje rękawice. - Jest wampirem?
–Nay. - Connor wziął głęboki oddech. - Nie wiem czym może być.
–Jakie to dramatyczne. - Laszlo posłał mu rozbawione spojrzenie kiedy ustawił
stos ręczników przy noszach. - Jest zdecydowanie kobietą. Nie posiada zapachu
zmiennokształtnego, więc myślę, że możemy spokojnie założyć, iż jest człowiekiem.
– Nie uważasz, że jej krew pachnie odrobinę inaczej? - zapytał Connor. - Jest
verra bogata.
Laszlo przechylił głowę, wąchając. - To prawda. Nie mogę dokładnie wykryć
typu jej krwi, a to zazwyczaj mi wychodzi.
–Dosyć gadania. - Roman podszedł do noszy. - Przyjrzyjmy się jej zanim
wykrwawi się na śmierć. - Zdjął jej zakrwawiony tartan i rzucił na podłogę.
–Nay! - Connor szybko przewrócił ją na brzuch i posłał Romanowi wściekłe
spojrzenie. - Sprawdziłem już jej rany. - Z wampirzą prędkością chwycił ręcznik z
pobliskiego stosu, rozłożył go i zakrył pośladki kobiety. - Tylko jej plecy wymagają
opieki.
Wymamrotała kilka niezrozumiałych słów.
–Wkrótce będzie wszystko w porządku kobieto. - odpowiedział, kiedy
delikatnie ułożył ręcznik wokół jej bioder.
Czy jej głos wpływał na innych facetów tak jak na niego? Pewnie nie, ponieważ
Laszlo posiadał ten sam grzeczny i pomocny wyraz twarzy co zawsze.
–Czy ona właśnie powiedziała ''nie dotykaj mnie''? - zapytał Laszlo.
– Aye. Powiedziała tak, kiedy ją znalazłem. Może się obawiać, że jej nagość
zachęci mężczyzn do wykorzystania jej. - Connor zauważył, że włosy spadły jej na
twarz, kiedy przewrócił ją na brzuch. Odgarnął z powrotem jej włosy aby upewnić
się, ze może oddychać. - Nie bój się dziewczyno, nie skrzywdzimy cię.
–Nie … - powieki jej zadrżały a następnie zamknęła oczy.
–Och, ponownie straciła przytomność. - Connor wyprostował się i odkrył, że
Roman ponownie ciekawie mu się przygląda. Policzki mu poczerwieniały. Tak więc
okazał trochę normalnej, ludzkiej życzliwości.
Czy było to takie dziwne? Uniósł podbródek. - Więc zamierzacie pomóc tej
kobiecie czy pozwolić jej wykrwawić się na śmierć?
Oczy Romana błysnęły rozbawieniem. - Oczyśćmy ją, Laszlo.
Chemik przekazał Romanowi butelkę odkażającego środka do mycia i kilka
guzików. Kiedy Roman oblał jej rany płynem, kobieta jęknęła.
–Ranisz ją. - zaprotestował Connor.
Kerrelyn Sparks – Vampire Mine, rozdział 3
–Musimy ją ochronić przed zakażeniem. - Laszlo użył trochę maści na
oparzeniach. - To pomoże z bólem i wspomoże gojenie.
– Może skończyć z kilkoma bliznami. - skomentował Roman, kiedy zaczął
czyścić rany wzdłuż łopatek.
Wzdrygnęła się a następnie jęknęła ponownie.
Connor skrzywił się gdy zobaczył dwie oczyszczone rany na jej plecach. Każda
z nich miała około sześć cali długości. Na szczęście przestały krwawić.
Roman skończył przemywać cięcia, a następnie odrzucił zakrwawione paski
gazy do metalowej tacy. Zwęził oczy, kiedy badał zranienia. - To jest … dziwne. Na
początku założyłem, że rany zostały zadane przez ostre narzędzie takie jak nóż lub
miecz, ale jeśli przyjrzysz się bliżej, zobaczysz, że skóra jest spalona.
–Może została pocięta laserem? - Laszlo pochylił się nad nią. - To dziwne. -
Spojrzał na Connora. - Czy to na pewno był akt przemocy?
– Oczywiście, że tak. Była cała zakrwawiona i poraniona.
Laszlo skrzywił się podczas zabawy z guzkiem przy jego fartuchu. - Te dwie
rany są idealnie symetryczne. Chciałbym się założyć, że ich długości są takie same,
co do milimetra. Taka precyzja nie występuje podczas walki.
–Laszlo dobrze mówi. - Roman wybrał dwa chirurgiczne kleszcze i zbadał jedną
z ran.
–Co wy robicie? - zapytał Connor. - Powinniście zamykać te rany a nie je
otwierać.
Roman wciągnął głęboko powietrze. - Laszlo, spójrz na to.
Laszlo trącił Connora na bok, aby mógł się temu przyjrzeć. - Co to jest? Jakiś
rodzaj chrząstki lub kości?
–Tak. - szepnął Roman. - I została zerwana.
Laszlo wyprostował się z jękiem i chwycił guzik u fartucha. - Nigdy nie
widziałem czegoś takiego u człowieka. - Zwrócił się do Connora z szeroko otwartymi
oczami. - Co ty nam tutaj przyniosłeś?
Connor przełknął ślinę. Nie była człowiekiem? Dotknął pukla jej włosów.
Sprawiała wrażenie śmiertelniczki.
–Czy jest coś jeszcze co o niej wiesz? - zapytał Roman. - Słyszałeś coś …?
–Kłócili się. - Connor zamknął na chwilę oczy starając się przypomnieć
wszystko co wydarzyło się zanim strzelił w drzewo i uderzył w coś głową. -
Mężczyzna, Zack, krzyczał na nią. Zbuntowała się trzy razy. Została wygnana. -
Otworzył oczy i spojrzał w dół na jej piękną twarz. - Nazwał ją Marielle.
Roman rozszerzył oczy, po czym jego wzrok powędrował na jej rany. - Dobry
Boże. - szepnął. - To nie może być to.
–Co? - zapytał Connor
Roman cofnął się z bladą twarzą. - Gabriel, Michael, Rafael.
Laszlo potrząsnął głową, nerwowo kręcąc guzikiem fartucha. - Nie. Tylko
dlatego, że jej imię pasuje do rymu, to nie znaczy, że …
Drzwi kliniki otworzyły się i Shanna podbiegła do zlewu aby umyć ręce. -
Kerrelyn Sparks – Vampire Mine, rozdział 3
Dlaczego mnie nie wezwaliście? Właśnie usłyszałam o rannej kobiecie. Emma
myślała, że Malkontenci mogli ją torturować.
Connor spojrzał zmartwiony na Romana. Średniowieczny mnich wyglądał na
przejętego. Laszlo trzymał guzik tak mocno, że jego kłykcie były aż białe. Jeśli
myśleli o tym co Connor, to musieli być w błędzie.
Shanna wysuszyła dłonie i chwyciła parę syntetycznych rękawic. - Czemu jest
tak cicho? - wydyszała. - Nie umarła, prawda?
–Nay. - powiedział Connor. - Jest nieprzytomna.
Shanna zbliżyła się i skrzywiła na widok ran. - Jakie to straszne. Dałeś jej
znieczulenie miejscowe?
Roman potrząsnął głową. - Nie.
–Myślę, że należy to zrobić, zanim zamknie się rany. - powiedziała Shanna.
–Nie jestem pewien co robić. - mruknął Roman. - Myślę, że najlepiej będzie
zadzwonić do Ojca Andrew.
– Dlaczego? - zapytała Shanna. - W celu Ostatniego Namaszczenia? Z
pewnością możemy ją uratować. - Położyła rękę na głowie Marielle w ochronnym
geście. W ty czasie jej źrenice powędrowały w górę a ciało zwiotczało.
–Shanna! - Roman chwycił ją gdy upadła.
–O mój Boże! - Laszlo ruszył ku nim
–Shanna? - Roman pogłaskał ją po twarzy. Jej zwiotczałe ciało opadło w jego
ramionach więc położył ją na podłodze. - Shanna?
Connor wszystko obserwował a jego wnętrzności zastygły z przerażenia. Nie
mógł uwierzyć swoim oczom. Lub jego uszom, bez znaczenia jak bardzo się starał,
ledwo mógł usłyszeć bicie serca. Laszlo musiał myśleć to samo, ponieważ upadł na
kolana i chwycił nadgarstek Shanny aby sprawdzić puls.
–Shanna! - Roman krzyczał i potrząsał nią.
–Sir. - Laszlo mu cicho przerwał. - Ona szybko gaśnie.
–Nie! Wyjdzie z tego! Ona … O Boże! - Chwycił twarz żony. - Shanna, obudź
się.!
–Roman! - krzyknął Laszlo z oczami błyszczącymi od emocji. - Ona umiera.
Roman spojrzał na niego. - Nie. Ona po prostu zemdlała, to wszystko. Ona …
–Ona umrze! - krzyknął Laszlo. - Musisz ją natychmiast przemienić!
–To za wcześnie! Dzieci są zbyt młode. Sofia ma tylko dwa latka!
–Nie masz wyboru. - Laszlo zacisnął zęby.
Roman zadrżał i popatrzył na żonę. - O Boże! Nie mogę jej stracić! - Rozejrzał
się dziko po pokoju a jego błyszczące oczy spoczęły na Connorze. - Co ty zrobiłeś?!
Connor cofnął się na widok oskarżycielskich oczu. - Nie chciałem … proszę,
przemień ją zanim będzie za późno.
–Powinieneś chronić moją rodzinę! - syknął Roman. - A zamiast tego
przyniosłeś tutaj anioła śmierci!
Krew Connora zamarzła. Święty Chrystusie Wszechmogący, czy on naprawdę
przyniósł śmierć na rodzinę, którą przysiągł chronić?
Kerrelyn Sparks – Vampire Mine, rozdział 3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin