CLIVE CUSSLER AFERA �R�DZIEMNOMORSKA Zeskanowa� na potrzeby w�asne i bliskich znajomych baskiw@poczta.onet.pl �roda, 9 pa�dziernika 2002 Tytu� orygina�u THE MEDITERRANEAN CAPER Autor ilustracji KLAUDIUSZ MAJKOWSKI Opracowanie graficzne IMI design studio / prepress Redaktor MIRELLA REMUSZKO Redaktor techniczny ANNA WARDZA�A Copyright (c) 1973 by Clive Cussler Polish edition published by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. Published by arrangement with Peter Lampack Agency, Inc. 551 Fifth Avenue, Suit� 2015 New York, N.Y. 10176-0187 USA ISBN 83-7082-360-2 Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. Warszawa 1994. Wydanie I Druk: ��dzka Drukarnia Dzie�owa Dla Amy i Eryka, aby �eglowali jak najd�u�ej PROLOG Panowa� �ar jak w piekarniku i by�a niedziela. W wie�y kontroli ruchu powietrznego dy�urny Bazy Lotnictwa Wojskowego Brady przypali� nast�pnego papierosa, po�o�y� na przeno�nym klimatyzatorze stopy w skarpetkach i czeka�, a� si� cokolwiek wydarzy. Nie bez powodu nudzi� si� jak mops: ruch powietrzny by� zazwyczaj w niedziele marny, a praktycznie rzecz bior�c - bliski zera, bo w dni �wi�teczne samoloty bojowe niezmiernie rzadko lata�y nad �r�dziemnomorskim Teatrem Operacyjnym, zw�aszcza �e akurat nie dojrzewa�y �adne napi�cia mi�dzynarodowe. Od czasu do czasu siada�a lub startowa�a wprawdzie jaka� maszyna, zwykle jednak chodzi�o tylko o uzupe�nienie paliwa w samolocie, kt�rym jaki� dygnitarz spieszy� na konferencj� gdzie� w Europie albo Afryce. Po raz dziesi�ty od rozpocz�cia s�u�by kontroler powi�d� spojrzeniem po wielkiej tablicy z rozk�adem lot�w - �adnych start�w, a od 16:30, przybli�onego czasu jedynego dzi� l�dowania, dzieli�o go jeszcze bez ma�a pi�� godzin. By� m�ody - niewiele po dwudziestce - i stanowi� uderzaj�cy dow�d przeciwko tezie, �e blondyni opalaj� si� kiepsko: ka�dy widoczny kawa�ek jego sk�ry przypomina� ciemnoorzechowy fornir, intarsjowany platynow� paj�czyn� w�osk�w. Cztery paski na r�kawie �wiadczy�y, �e ma stopie� sier�anta sztabowego, a jego mundurowa koszula koloru khaki by�a nawet pod pachami sucha jak pieprz, chocia� temperatura si�ga�a 37�C. Zwyczajem powszechnie tolerowanym w jednostkach Air Force, stacjonuj�cych w regionach o gor�cym klimacie, mia� rozpi�ty ko�nierzyk i nie nosi� krawata. Wychyli� si� i ustawi� klimatyzator w taki spos�b, aby strumie� ch�odnego powietrza owiewa� mu nogi. Rad z orze�wiaj�cego �askotania u�miechn�� si�, spl�t� d�onie na karku, rozpar� si� wygodniej i wbi� wzrok w metalowy sufit. Natychmiast przed oczyma jego duszy zamajaczy�a towarzysz�ca mu nieustannie wizja Minneapolis i dziewcz�t paraduj�cych po Nicollet Avenue - zn�w przeliczy� w pami�ci: jeszcze pi��dziesi�t cztery dni b�dzie si� musia� m�czy�, zanim w ramach rotacji wr�ci do Stan�w. Ka�d� up�ywaj�c� dob� odfajkowywa� ceremonialnie w noszonym na piersi czarnym notesiku. Ziewn�wszy po raz mo�e dwudziesty wzi�� z parapetu lornetk� i spojrza� na samoloty, kt�re sta�y na czarnym asfalcie pod budynkiem wie�y kontroli. Lotnisko zbudowano na le��cej w po�nocnej cz�ci Morza Egejskiego wyspie Thasos, oddzielonej od kontynentalnej Macedonii greckiej szesnastomilowym pasem wody, zwanym - jak�eby inaczej - cie�nin� Thasos. L�dowy masyw Thasos sk�ada si� z czterystu trzydziestu kilometr�w kwadratowych ska� poro�ni�tych drzewami. Pe�no tu staro�ytnych ruin, datuj�cych si� niekiedy z tysi�cznego roku przed nasz� er�. Baza, skr�towo okre�lana przez jej personel mianem Lotniska Brady, zosta�a wybudowana pod koniec lat sze��dziesi�tych na mocy traktatu pomi�dzy Stanami Zjednoczonymi i rz�dem greckim, a opr�cz eskadry my�liwc�w z�o�onej z dziesi�ciu F-105 starfire na sta�e stacjonowa�y w niej tylko dwa monstrualne transportowce C-133 cargomaster, kt�re po�yskuj�c w o�lepiaj�cym egejskim s�o�cu, wygl�da�y teraz jak para spasionych wieloryb�w. W daremnym poszukiwaniu jakichkolwiek oznak �ycia sier�ant kolejno przygl�da� si� u�pionym maszynom, lotnisko by�o jednak puste. Wi�kszo�� personelu albo krzepi�a si� piwem w pobliskim miasteczku Panaghia, albo za�ywa�a na pla�y k�pieli s�onecznej, albo te� drzema�a w klimatyzowanych koszarach. Obecno�� ludzi sygnalizowa�a tylko samotna sylwetka �andarma, strzeg�cego bramy g��wnej, i pozostaj�ce w nieustannym ruchu anteny radarowe, obracaj�ce si� na dachu betonowego bunkra. Dy�urny powoli uni�s� lornet� i pobieg� wzrokiem ponad lazurowymi falami morza: w dniu r�wnie jasnym i bezchmurnym jak dzisiejszy m�g� z �atwo�ci� dostrzec szczeg�y odleg�ego greckiego l�du. Potem skierowa� szk�a na wsch�d, chwytaj�c fragment linii horyzontu, gdzie ciemny b��kit morza styka� si� z jasnym b��kitem nieba, a po chwili z migotliwej mgie�ki rozpalonego upa�em powietrza wy�oni�a si� bia�a plamka statku, stoj�cego na kotwicy. Sier�ant zmru�y� oczy, poprawi� ostro�� i wreszcie z najwy�szym trudem odcyfrowa� wymalowane na dziobie mikroskopijne czarne literki: Pierwsze Podej�cie. Krety�ska nazwa, uzna�. Nie potrafi� dopatrzy� si� w niej sensu. Na kad�ubie statku widnia�y r�wnie� inne oznakowania - �r�dokr�cie pionow� masywn� krech� przecina� czarny napis NUMA - Narodowa Agencja Bada� Morskich i Podwodnych. Zwieszaj�ce si� nad wod� zakrzywione rami� ustawionego na rufie �urawika dobywa�o z g��bi jaki� podobny do kuli ob�y przedmiot; na widok krz�taj�cych si� przy urz�dzeniu ludzi sier�ant do�wiadczy� cichej satysfakcji, �e r�wnie� cywile musz� harowa� w tym niedzielnym skwarze. Nagle jego obserwacyjne rozrywki uci�� dobiegaj�cy z interkomu odcz�owieczony g�os: - Wie�a, tu Radar... Odbi�r! Sier�ant od�o�y� lornetk� i wcisn�wszy guzik uruchomi� mikrofon. - Zg�asza si� Wie�a Kontrolna, Radar. Kto umar�? - Mam kontakt mniej wi�cej szesna�cie kilometr�w na zach�d. - Szesna�cie kilometr�w na zach�d? - zagrzmia� sier�ant. - To przecie� w g��bi wyspy. Praktycznie mamy ten wasz kontakt ju� nad g�ow�. - Raz jeszcze zerkn�� na zapisan� wielkimi literami tablic� i upewni� si�, �e nie ma prawa oczekiwa� �adnego lotu, kt�ry by�by zaplanowany. - Nast�pnym razem dajcie mi cynk wcze�niej, dobra? -Nie mam bladego poj�cia, sk�d si� wzi�� - zadudni� g�os z bunkra radarowego. - Przez sze�� minionych godzin nie mieli�my na ekranie w promieniu stu sze��dziesi�ciu kilometr�w dos�ownie niczego, co by lecia�o w nasz� stron�. -No to albo przesta�cie kima� na s�u�bie - warkn�� sier�ant - albo sprawd�cie sw�j cholerny sprz�t. - Zwolni� przycisk mikrofonu, chwyci� lornet�, wsta� i uwa�nie popatrzy� w kierunku zachodnim. By� tam... male�ki ciemny punkcik, sun�cy zaledwie par� metr�w ponad wzg�rzami. Nadlatywa� powoli - z szybko�ci� najwy�ej stu czterdziestu kilometr�w na godzin�. Przez kilka chwil wydawa�o si�, �e trwa w nieruchomym zawieszeniu, ale potem, niemal b�yskawicznie, zacz�� nabiera� konkretnego kszta�tu i w okularach lornety zarysowa�y si� wyrazi�cie kontury kad�uba oraz skrzyde�. Tak wyrazi�cie, �e o pomy�ce nie mog�o by� mowy. Sier�antowi ze zdziwienia opad�a szcz�ka, gdy suche powietrze wyspy rozdar� terkoc�co-dudni�cy ha�as silnika stare�kiego jednomiejscowego dwup�atu o sta�ym podwoziu ze szprychowymi ko�ami. Dzi�b, zdeformowany stercz�cym zgrubieniem rz�dowego silnika, mia� poza tym op�ywowy kszta�t, kt�ry jednak na wysoko�ci otwartej kabiny robi� si� kanciasty. Wielkie drewniane �mig�o t�uk�o powietrze jak stary wiatrak, popychaj�c antyczn� maszyn� z ��wi� ospa�o�ci�, pokryte za� p��tnem skrzyd�a o typowych dla wczesnych konstrukcji karbowanych kraw�dziach sp�ywu p�ata dygota�y i ko�ysa�y si� na wietrze. Od ko�paka �mig�a po koniuszki ster�w wysoko�ci ca�y samolot by� wymalowany na jadowicie ��ty kolor. Sier�ant odj�� od oczu lornet� dok�adnie w chwili, gdy maszyna, ukazuj�c dobrze znany krzy� malta�ski, niemieckie oznakowanie samolot�w bojowych z czas�w I wojny, przemkn�a nad wie��. �ci�le rzecz bior�c: przemkn�a najwy�ej p�tora metra ponad ni�. Gdyby co� takiego wydarzy�o si� w innych okoliczno�ciach, sier�ant pad�by zapewne plackiem na pod�og�, zdumienie jednak, wywo�ane widokiem tego niepoj�tego rozumowo, a tak przecie� materialnego ducha sp�ywaj�cego z zamglonych niebios nad Frontem Zachodnim sprawi�o, �e sta� jak s�up soli. Kiedy samolot przelatywa� nad wie��, jego pilot bezczelnie pomacha� ze swojej kabiny. By� tak blisko, �e sier�ant zdo�a� dostrzec jego rysy, przys�oni�te nieco goglami, i wys�u�on� czapk�- pilotk�. Widmo z przesz�o�ci u�miecha�o si� od ucha do ucha, poklepuj�c kolby zamontowanych na os�onie silnika sprz�onych karabin�w maszynowych. Czy chodzi�o o jaki� monstrualny dowcip? Czy facet by� szajbni�tym Grekiem, kt�ry urwa� si� z cyrku powietrznego? A w og�le, sk�d przylecia�? Nagle zmys�y sier�anta zarejestrowa�y fakt, i� gdzie� za �mig�em zamigota�y dwa �wietlne punkciki i oto roztrzaskane okna wie�y kontrolnej przesta�y istnie�. Czas si� zatrzyma� i na u�pione Lotnisko Brady wtargn�a wojna. Pilot antycznego my�liwca zatacza� kr�gi wok� wie�y kontroli lot�w, schodz�c nad ziemi� atakowa� wysmuk�e sylwetki leniwie rozpartych na pasie startowym odrzutowc�w i swymi muzealnymi o�miomilimetrowymi pociskami dziurkowa� jak sito i rwa� na strz�py cienkie kad�uby FS-105. Trzy z nich, trafione w zbiorniki paliwa, natychmiast stan�y w ogniu tak gwa�townym, �e zdo�a� przemieni� asfalt w dymi�ce ka�u�e smo�y. Raz za razem lataj�cy eksponat wznosi� si� nad lotnisko i spada�, sypi�c o�owianym niszczycielskim gradem. Po trzech my�liwcach przysz�a kolej na jeden z gigantycznych C-133 cargomaster�w, kt�ry eksplodowa� z rykiem p�omieni, si�gaj�cych wysoko�ci stu metr�w. W wie�y kontrolnej pe�ni�cy s�u�b� sier�ant patrzy� oszo�omiony na s�cz�c� si� z jego piersi czerwon� stru�k� krwi. Delikatnie wyszarpa� z g�rnej kieszonki czarny notes i z hipnotyczn� fascynacj� spojrza� na ma��, schludn� dziurk� w samym �rodku ok�adki. Potrz�sn�� g�ow�, �eby zrzuci� czarny welon, kt�ry ...
ZuzkaPOGRZEBACZ