Archibald Joseph Cronin Trzy mi�o�ci Od redakcji. Archibald Joseph Cronin jest autorem znanym polskiemu Czytelnikowi z ciesz�cych si� popularno�ci� powie�ci, takich jak m.in. "Cytadela", "Gwiazdy patrz� na nas", "Zielone lata", "Klucze Kr�lestwa". W swej bogatej tw�rczo�ci zajmuje si� przede wszystkim etyczn� i zawodow� problematyk� lekarsk�. Odbiega od niej tematem psychologiczna i obyczajowa powie�� "Trzy mi�o�ci". Trzy mi�o�ci �ucji Moore: do m�a, syna i kiedy ju� wszystko zawiod�o, do Boga... �arliwo�� i bezkompromisowo�� rozmieniona na drobne w walce o mira�e, gwa�towna ch�� uszcz�liwienia najbli�szych poprzez kszta�towanie ich wed�ug w�asnego wzoru. W�druj�c wraz z �ucj� poprzez jej ci�kie �ycie samotnej kobiety, kt�re rozpocz�o si� w willi z ogr�dkiem u boku ukochanego m�a, a ko�czy w poczekalni dworcowej, widzimy coraz wyra�niej: to w�a�nie jest brak mi�o�ci, tej jedynej, o kt�rej m�wi �w. Pawe�, �e "cierpliwa jest, �askawa jest (...), nie zazdro�ci, nie unosi si� pych� (...) i gniewem, nie pami�ta z�ego..." Czy �ucja zrozumia�a to umieraj�c? Cronin nie stawia kropek nad i. Z nieco staro�wieckiej scenerii spokojnego �ycia w Szkocji na pocz�tku naszego wieku patrz� na nas udr�czone w�asnym egoizmem oczy. Cz�� pierwsza 1 Gdy tylko �ucja sko�czy�a si� przebiera�, podesz�a do okna swej sypialni, ale Franka nie by�o jeszcze wida�. Sta�a za d�ug� koronkow� firank�, pogr��ona w my�lach, wpatrzona w bia�� smug� drogi, biegn�cej brzegiem zatoki ku miastu odleg�emu niemal o mil�. Na drodze nie by�o nikogo opr�cz starego Bowie i jego kundla. Jeden wygrzewa� stare zreumatyzowane ko�ci, siedz�c na niskim murze przed swym ma�ym warsztatem szkutniczym, drugi, wsun�wszy g�ow� mi�dzy �apy, wyci�gn�� si� i spa� na bruku nagrzanym przez s�o�ce. S�o�ce by�o wspania�e w owo sierpniowe popo�udnie: migota�o na zatoce niby ta�cz�ce cekiny, po�yskliwym �arem muska�o Ardfillan, wyz�aca�o dachy i wysokie kominy Port Doran na przeciwleg�ym brzegu, tak �e miasto mia�o wygl�d dziwny i tajemniczy. Nawet ta zwyczajna droga przed oczyma �ucji oz�ocona by�a blaskiem s�o�ca, a schludne domki osady zatraca�y sw� codzienno�� we wspania�ym potoku z�otego �wiat�a. Dobrze zna�a ten widok: l�ni�ca tafla wody obj�ta ramionami brzegu, lasy p�wyspu Ardmore, ch�odne i b��kitne we mgle oddalenia, od zachodu poszarpany �a�cuch g�r, majestatycznie spi�trzonych na tle bladej kurtyny nieba. Dzi� zw�aszcza ten przeobra�ony krajobraz posiada� pewien z�udny wdzi�k, kt�ry dziwnie zachwyca� �ucj�. Ponadto ta pora roku kry�a w sobie mimo upa�u pierwsz� zapowied� jesieni - pierwszy uschni�ty li�� na �cie�ce, bardziej s�ony zapach morszczyn na pla�y, dalekie krakanie kawek - jak ona kocha to wszystko! Jesie�... Oczy jej os�oni�te d�oni� przed jaskrawym blaskiem, w�druj�c w poprzek drogi ku warsztatowi starego Bowie, odkry�y posta� synka, bawi�cego si� na pok�adzie "Or�a". Pomaga� czy te� przeszkadza� Dawidowi, kt�ry pracowa� na ma�ej �odzi zakotwiczonej na szarym kamiennym nabrze�u. Raczej mu przeszkadza - pomy�la�a, surowo t�umi�c tkliwo�� macierzy�sk�. U�miechni�ta podesz�a do d�bowej szafy i z wrodzon�, instynktown� powag� kobiety stoj�cej przed lustrem, przygl�da�a si� swemu odbiciu. Nie by�a wysoka - "takie sobie male�stwo", nazywa� j� pob�a�liwie brat Ryszard - lecz pod mu�linow� sukienk� zgrabna figurka rysowa�a si� z m�odzie�czym wdzi�kiem. �ucja wygl�da�a m�odo i �wie�o, robi�c raczej wra�enie szesnastolatki ni� kobiety dwudziestosze�cioletniej - jak to kiedy� stwierdzi� Frank w nieoczekiwanym momencie uznania, wyzbywszy si� swej zwyk�ej pow�ci�gliwo�ci. Drobna, otwarta i wra�liwa twarz o �wie�ej cerze, zabarwiona teraz ciep�ym tchnieniem s�onecznego lata, mia�a delikatny koloryt. Oczy osadzone daleko od siebie by�y b��kitne, ciemnob��kitne, o jeszcze ciemniejszych niteczkach, kt�re splataj�c si� w siatk� tworzy�y migotliwe punkciki �wietlne; oczy te by�y dziwnie �agodne i szczere. K�ciki ust lekko podniesione, smuk�a linia szyi i podbr�dka mia�a mi�kk� falisto��, a wyraz twarzy �wiadczy� o otwarto�ci, opanowaniu i pogodzie. Podnios�a r�k� do ciemnobr�zowych w�os�w, przegl�daj�c si� w lustrze kr�tk� chwil�, nast�pnie z�o�y�a skromn� perkalow� sukienk�, kt�r� mia�a na sobie przez ca�y dzie�, i umie�ci�a j� w dolnej szufladzie szafy, ostatnim badawczym spojrzeniem obj�a pok�j, by stwierdzi�, czy wszystko w porz�dku, przyjrza�a si� b�yszcz�cemu linoleum, doskonale przylegaj�cemu pokrowcowi na wyplatanym fotelu, kapie sp�ywaj�cej mi�kko z ��ka, wdzi�cznym ruchem g�owy wyrazi�a swoje zadowolenie, odwr�ci�a si� i zesz�a na d�. Dzi� upora�a si� ze wszystkim p�niej ni� zwykle - pi�tek by� dniem pieczenia - ale unosz�cy si� wok� zapach czystego, schludnego mieszkania, wosku, myd�a i terpentyny, b�d�cy najpi�kniejsz� woni� dla gospodyni dumnej ze swego domu, usprawiedliwia� p�niejsze nieco zabranie si� do toalety. Czu�a uzasadnion�, skromn� dum� z doskona�o�ci swego domu: tego ma�ego, odosobnionego domku - g�rnolotnie nazywanego will� - stoj��cego na kra�cach Ardfillan. �ucja kocha�a swoje gospodarstwo i lubi�a widzie� je l�ni�co czystym! A teraz, stoj�c w kuchni, odwr�ci�a si� ku otwartym drzwiom zmywalni i spyta�a: - Netto, jeste� gotowa? - Jeszcze chwileczk�, pani Moore - brzmia�a odpowied� troch� przyt�umiona, gdy� s�u��ca Netta, ko�cz�c czesanie si� przed kwadratowym lusterkiem umieszczonym nad miedzianym kot�em, trzyma�a mi�dzy wargami szpilk� do w�os�w. - Pan Moore nadejdzie lada chwila - ci�gn�a �ucja w zamy�leniu. - S�ysza�am nadje�d�aj�cy poci�g. Ja na twoim miejscu rozbi�abym ju� jajka. Cztery. - Dobrze, pani Moore - odrzek�a dziewczyna tonem raczej pob�a�liwym. - I uwa�aj, prosz�, przy rozbijaniu. Daj do wody troch� octu, �eby si� �ci�y. Nie zapomnij. - Nie, nie zapomn�, pani Moore. Netta, wyj�wszy ju� szpilk� z ust, zaprotestowa�a przeciwko mo�liwo�ci podobnego zaniedbania, i jakby podkre�laj�c swe o�wiadczenie wesz�a zamaszy�cie do kuchni. By�a to dzielna siedemnastoletnia dziewczyna - ch�tna, opanowana i sympatyczna, kt�ra przy ca�ej uprzejmo�ci mia�a wrodzon� dum� i mimo ca�ej gotowo�ci do pracy nigdy nie przyzna�aby si�, �e jest s�u��c�. �adna si�a nie mog�aby wydoby� z jej ust tytu�u "wielmo�ny pan" lub "wielmo�na pani"; przeciwnie, swych chlebodawc�w traktowa�a jak r�wnych sobie, m�wi�c do nich grzecznie, lecz bez uni�ono�ci: panie Moore i pani Moore. W niekt�rych okoliczno�ciach w jej zachowaniu mo�na by�o wyczu� nawet odcie� wy�szo�ci, jak gdyby �ywi�a do Moore'�w pewn� pogard� z powodu odr�bno�ci ich wyznania, szczyc�c si� w�asn� wiar� i prawomy�lno�ci�. Teraz jednak u�miechn�a si� i rzek�a znacz�c�: - Ubieram si� teraz d�u�ej, odk�d zacz�am upina� w�osy. D�u�ej si� ubierasz - pomy�la�a �ucja - odk�d Dawid Bowie zacz�� si� do ciebie zaleca�. G�o�no jednak powiedzia�a: - �adnie ci tak. A Dawidowi podoba si� to uczesanie? W odpowiedzi Netta potrz�sn�a g�ow� ze spi�trzon� fryzur� - ile� dziewcz�cej kokieterii i czu�ej t�sknoty wyra�a�o si� w tym prostym ge�cie! - i szybko rozbi�a jajko o brzeg garnka. - Jemu! - powiedzia�a i to by�o wszystko, nic wi�cej. Ale gwa�townie si� zarumieni�a odwracaj�c twarz ku flaszce z octem. �ucja przystan�a na chwil� i kryj�c u�miech przygl�da�a si� ruchom dziewczyny. U�wiadomi�a sobie nagle swoje w�asne szcz�cie. Czu�a dziwne zadowolenie, wynikaj�ce z mi�ego poczucia spe�nionego obowi�zku, orze�wienia po przebraniu si� oraz �wiadomo�ci, �e zas�u�y�a na ten kr�tki odpoczynek. Zawsze lubi�a moment powrotu Franka z miasta, a przyzwyczajenie nie os�abi�o tej rado�ci. �adnie ubrana, wype�niwszy codzienne obowi�zki w czy�ciutkim mieszkaniu, gotowa by�a na jego przyj�cie, a za ka�dym razem przenika�a j� ciep�a fala szcz�cia. Odwr�ci�a si�, wysz�a do ciasnego przedpokoju, otworzy�a frontowe drzwi i wolnym krokiem ruszy�a wysypan� �wirem �cie�k�. Na ma�ym czworok�tnym trawniku grz�da lewkonii, lobelii i geranium - zestawienie, b�d�ce w tym roku brylantowego jubileuszu kr�lowej Wiktorii ostatnim krzykiem sztuki ogrodniczej - rozkwit�a wspaniale ciesz�c jej pe�ne zachwytu oczy. Delikatnie wyrwa�a i odrzuci�a bezwstydny chwast, przeszkadzaj�cy najpi�kniejszej lewkonii. Nast�pnie podesz�a do furtki ogrodowej i szeroko j� otworzy�a. W tej chwili dobieg�y j� z drogi jakie� odg�osy, szybki, coraz g�o�niejszy tupot. Podni�s�szy oczy �ucja ujrza�a swego synka biegn�cego ku niej. - Mamo! - krzykn��, z min� zapowiadaj�c� wa�n� nowin�. - Pracowa�em z Dawidem na "Orle". - Co ty powiesz! - zawo�a�a udaj�c niedowierzanie. - Pracowa�em - zapewni� z ca�ym zapa�em o�miolatka przej�tego czym� wa�nym. - Pozwoli� mi nawet zwi�za� ko�ce liny. - O Bo�e! I co jeszcze? - zawo�a�a przygl�daj�c si� z czu�o�ci� piegom na jego nosie. By� to zwyk�y zadarty nosek, a piegi na nim stanowi�y jedynie drobne punkciki. Istnia�y te�, co otwarcie przyzna�a, inne piegowate nosy, ale dla niej ten w�a�nie mia� nieprzeparty urok! Ch�opak doskonale rozwini�ty jak na sw�j wiek - my�la�a cz�sto. - Wydelikacony - to by�o mo�e w�a�ciwe okre�lenie - o ciemnych w�osach i piwnych oczach ojca. Inni ch�opcy? Niew�tpliwie te� mieli swe zalety, ale nie takie jak Piotru�. - Czy mog� p�j�� gra� w kuleczki? - spyta� �ywo. - W kuleczki? - powt�rzy�a z prawdziwym niedowierzaniem. - Sk�d je masz? Za�mia� si� ukazuj�c szczerby po mlecznych z�bach, a ten jego �obuzerski �miech wprawia� j� zawsze w zachwyt. Nast�pnie Piotru� spu�ci� powieki. Rz�sy jego wydawa�y si� jej cudownie ciemne na tle cery �wie�ej jak owoc. - No widzisz - rzek� w zamy�leniu, uderzaj�c czubkiem bucika o �cian� - dzi� dopiero zacz�li gra�, wi�c po�yczy�em sobie kuleczki od jednego ch�opca. A potem gra�em z nim i wygra�em, a potem mu zwr�ci�em. Teraz ju� wiesz, jak to by�o? - O tak, teraz wiem - powiedzia�a powstrzymuj�c si� od �miechu. Malec z...
ZuzkaPOGRZEBACZ