Turnieje rycerskie.pdf

(319 KB) Pobierz
424720882 UNPDF
Artykuł pobrano ze strony eioba.pl
Turnieje rycerskie
Gry wojenne były uprawiane przez człowieka od czasów starożytnych we wszystkich niemal kulturach. Niewątpliwie, turniej
rycerski czerpał pełną garścią z tego dziedzictwa przeszłości. Turniej był wielkim konglomeratem cech wywodzących się tyleż z
wojennych zabaw, co z samego etosu rycerskiego.
ry wojenne były uprawiane przez człowieka od czasów starożytnych we wszystkich niemal kulturach. Niewątpliwie,
turniej rycerski czerpał pełną garścią z tego dziedzictwa przeszłości. Nadał im jednak własną, niepowtarzalna jakość
i podniósł do rangi porównywalnej może jedynie z cyrkiem rzymskim i Olimpiadą grecką. Turniej był wielkim
konglomeratem cech wywodzących się tyleż z wojennych zabaw, co z samego etosu rycerskiego. O tym właśnie oraz o
rozwoju turniejów i ich późniejszym przeobrażeniu się w czysty spektakl mówi niniejszy cykl.
Nazwy i początki
urniej, jako zawody stricte wojskowe, miał być elementem treningu, przygotowaniem do prawdziwej walki na placu
boju. Jednak rycerz, chcący stanąć z innymi mężami w szrankach, długo przygotowywał się szlifując własne
umiejętności. Jednym ze sposobów takiego przysposobienia był behourd (bohort, buhurt). Kiedy patrzymy na turnieje
współczesnych pasjonatów rycerstwa powiązanych w bractwa, to ich zawody można właśnie określić, jako behourd.
Składały się na nie ćwiczenia typu trafienie w wieniec, czy przebicie "Saracena". "Saracen" miał postać słupa, na którym
znajdowała się ruchoma poprzeczna belka z tarczą. Odpowiednie trafienie kopią powodowało, ze belka z tarczą
obracała się dając szarżującemu wolny przejazd. Do behourd jednak włączano coraz więcej rozmaitych konkurencji, w
tym również walki toczone na stępione ostrza lub kopie bez ostrego grotu. Wszystko to powodowało, że ostatecznie
behourd stał się nieodróżnialny od turnieju, a samo słowo, poza Włochami, zaczęło wychodzić z użycia. Ostatecznie
zastąpiło je francuskie "turnier", którym odtąd określano walki rycerskie.
ależy przy tym zauważyć, ze oprócz Włoch, gdzie obowiązywała nazwa behourd, zawody rycerskie nie miały, na
początku drugiego tysiąclecia naszej ery, jakiegoś odrębnego określenia. Sobory w Clermont i Reims z lat 1130 -
1131 nie znają słowa "turniej". Podobnie dzieje się na soborze w Lateranie w 1139 roku. Użyte zostają określenia:
"ćwiczenia i zabawy, na których rycerze (milites) mają zwyczaj zbierać się i lekkomyślnie walczyć ze sobą." Dopiero
kanon 20 późniejszego o kilkadziesiąt lat soboru laterańskiego z 1179 roku zawiera wyraz "torneamenta", dodając, że
tak właśnie pospolicie określa się "obrzydliwe ćwiczenia i zabawy" rycerzy. Zresztą jeszcze w XIII wieku kronikarz
angielski Mateusz Paryski używał słów "conflictus gallicum" na określenie turniejów, co zresztą wskazuje na miejsce
narodzin tej rozrywki. Natomiast "torneamentum", to według niego spotkania z użyciem lekkiej broni, zasadniczo tylko
dla rozrywki. Czyli "torneamentum" kronikarza Mateusza bardziej przypominało behourd niż turniej par excellence.
ednak owo słowo nie było zarezerwowane wyłącznie dla samych zawodów rycerskich. Łączone je także z prawdziwą
wojną, zwłaszcza w Hiszpanii. Występuje tam termin "torneo", który, według kodeksu praw kastylijskiego króla
Alfonsa X Mądrego, oznaczał wypad jednej ze stron konfliktu, podczas oblegania zamku. Przy czym istotą torneo było
to, że po walce rycerze wracali do swoich obozowisk. Torneo zostało tam nazywane manewrem wojskowym i twórca
kodeksu zaznaczył, że nie należy go mylić z pojęciem "torneamenientos", czyli turniejami rycerskimi, organizowanymi w
innych państwach.
rapoczątku turniejów, w rozumieniu rycerskich zabaw, można się dopatrywać w IX wieku n.e. Podczas spotkania
dwóch władców karolińskich: Ludwika Niemieckiego w Karola Łysego w 842 roku zostały przeprowadzone gry
wojenne. Było to symulowane starcie dwóch drużyn konnych wojowników, przypominające nieco wojskowe manewry.
Czy był to turniej? Zapewne jeszcze nie, ale niektóre cechy owego widowiska: spektakl, udział wojowników, pokaz
sprawności, odnajdujemy również w turniejach par excellence. Jednakże w całej tej imprezie nikt ani razu nie użył broni.
Dwa oddziały konnych wojowników stanęły naprzeciwko siebie i wykonując różnorakie manewry niby się nawzajem
zaatakowały, a potem zasymulowały odwrót na widok obydwu królów, którzy z włóczniami w rękach galopowali w ich
kierunku.
okumenty, które mówią o turniejach, jako o czymś jako tako pewnym, odnoszą się do wieku XI. Pierwszym z nich
jest kronika Geoffreya Maslaterry z 1110 roku, która opisuje losy Normanów we Włoszech i na Sycylii. Między
innymi jest tam wspomniane, że przy oblężeniu jednej z twierdz toczono pojedynki, w których walczyli mężni wojownicy
obydwu stron. Działo się to w roku 1062. Drugim natomiast źródłem, częściej wspominanym w opracowaniach o
średniowieczu, są "Kroniki Tours". W jednej z nich zapisano:
" W siódmym roku panowania cesarza Henryka i w trzecim roku panowania króla Filipa (1063 rok) zdarzył się zdradziecki
424720882.002.png
spisek w Angers. W rezultacie został zabity Geoffe de Preuilly i inni baronowie. To właśnie Geoffe de Preuilly zaczął
urządzać turnieje rycerskie. "
akże i tutaj jednak istnieją wątpliwości. Bowiem nie wiemy, czy Maslaterry opisuje osobne starcia, zorganizowane
pomiędzy obrońcami, a napastnikami podczas przerwy w walce, czy też wspomina o pojedynku bodącym częścią
normalnej bitwy. Natomiast "Koniki Tours", w których napisano ww. notkę, pochodzą z początku XIII wieku. Tymczasem
"Kronika hrabiów Andegawenii" z pierwszej połowy XII wieku, datująca śmierć Geoffe de Preuilly na rok 1066, nie
wspomina, że był on pierwszym organizatorem turniejów na tym obszarze. Możliwe więc, że kronikarz miasta Tours
chcąc podnieść rangę danego turnieju, po prostu przypisał mu długą tradycję. Jakkolwiek było, z pewnością ani pan de
Preuilly, ani normandzcy Hautevillovie, którzy zrobili wielką karierę w Italii i Lewancie, nie wymyślili turniejów. Była to
prawdopodobnie idea, która narodziła się z potrzeby chwili. Wojownicy często w przeszłości wyzywali się na ubitą ziemię,
aby dowieść swojej odwagi. Ba, czasem nawet, wzorem paladynów Okrągłego Stołu, stawali na określonym miejscu
składając propozycję stoczenia pojedynku każdemu napotkanemu rycerzowi. Wspomina o tym, między innymi,
księżniczka bizantyjska Anna Komnena w swej słynnej "Aleksjadzie". Dlaczegóż więc owych wyzwań i walk nie
nagromadzić w jednym miejscu, ku chwale rycerzy i uciesze widzów? Pomysł był zaiste świetny, stąd od XIIw można
datować gwałtowny rozkwit turniejów. Niewątpliwie łatwo dostrzec zbieżność okresu świetności turniejów z epoką
gwałtownego rozwoju rycerskiej pieśni i poematu. Jest to całkowita prawda, bowiem obydwa elementy były związane z
faktem zaistnienia nowego zjawiska, zwanego rycerskością. Młodzi, szlachetnie urodzeni wojownicy zjeżdżali się w
jedno, wyznaczone miejsce, tam w dzień ćwiczyli i porównywali swe umiejętności bojowe, a wieczorami udawali się na
ucztę, by przy winie słuchać pieśni trubadurów o wyczynach dawnych bohaterów: groźnych dla wrogów i wielbiących
swe damy. Ów, nieco romantyczny styl życia, znalazł rychło możnych protektorów. Należeli do nich władcy Flandrii,
Szampanii, Bretanii, Akwitanii, królowie Anglii, również później panowie burgundzcy i możnowładcy innych krajów.
uropa wschodnia była nieco opóźniona na tym polu. Pierwszym znanym turniejem na ziemiach polskich, a
dokładniej śląskich, były zawody z 1243 roku zorganizowane przez awanturniczego księcia Bolesława Rogatkę
wspomniane w "Księdze henrykowskiej". Wiemy także, że znakomity władca i pretendent do tronu z XIII wieku Henryk
Probus lubował się w tego typu rozrywkach. Polacy brali w nich udział również poza granicami kraju i choć byli tam
cenieni, jako tędzy zawodnicy, to mimo wszystko należeli jedynie do odbiorców kultury, której źródło tkwiło na zachodzie
Europy. Król Anglii Henryk, Henryk, hrabia Szampanii i Filip, hrabia Flandrii dali w XII wieku potężny impuls w rozwoju
turniejów. Wszyscy zafascynowani kulturą rycerską, uwielbiający chansons de geste i powiązani rodzinnie z osobą
słynną z romansów i lubieżności Eleonory Akwitańskiej, tak upodobali sobie turnieje, że były one w tym okresie
organizowane niemal co dwa tygodnie, oczywiście o ile wierzyć dawnym kronikarzom.
ycerze byli zachwyceni. Mogli pokazać swa dzielność, popisać się przed damami, zdobyć bogactwo i chwałę. Mniej
zachwycony natomiast był kościół. Dziewiąty kanon soboru w owernijskim mieście Clermont z 1130 roku stanowił:
" Z cała siła zakazujemy tych obrzydliwych i próżnych ćwiczeń i zabaw, które miejsce mają (nundinas vel ferias), gdzie
rycerze zbierają się, aby okazać swoja silę i odwagę. Często bowiem tam i przypadki śmierci tam się zdarzają.
Niebezpieczeństwo jest i dla duszy. Jeżeli ktoś w ich czasie polegnie, nawet gdy zażąda i dostanie pokutę oraz
viaticum, nie może być przez księdza pochowany w poświęconej ziemi ".
rzeba bowiem powiedzieć, że śmierć zbierała wtedy obfite żniwo. Podczas pierwszego oficjalnie zanotowanego
turnieju we Flandrii 1095 roku zginął hrabia Henryk de Lowen. Ginęli i zostawali kalekami królowie i książęta,
lordowie i prości rycerze. Aż 23-ech zginęło ich w 1406 roku w Darmstadt, w 1241 roku aż 80-iu w Neuss. Sama tylko
niewielka Saksonia utraciła w 1175 roku aż 16-u rycerzy walczących w szrankach. W 1194 roku Gratz był świadkiem
śmierci Leopolda V, władcy Austrii. W roku 1559 turniej pozbawił Francję osobę monarchy, Henryka II Walezjusza.
Natomiast na turnieju zorganizowanym z okazji wesela saksońskiej księżniczki Kunegundy, panna młoda oglądała
pojedynek, w którym poległ jej brat. Dla porównania, we francusko - angielskiej bitwie pod Bremules w 1119 roku zginęło
zaledwie trzech rycerzy na dziewięciuset.
ożni uwielbiali walczyć w szrankach tak samo, jak i prości wojownicy i tak samo w nich ginęli. Jednak nie wszyscy
pochwalali udział w turniejach szlachty wysokiego pochodzenia. Książę Bolesław Wysoki, syn Władysława
Wygnańca, wyzwał podczas kampanii włoskiej prowadzonej przez cesarza Fryderyka Barbarossę rycerza wielkiej
postury. Pokonał go wprawdzie, ale musiał się nasłuchać wielu wymówek od swojego cesarskiego kuzyna, który
tłumaczył mu, że książę nie powinien narażać się w tego typu walkach. Natomiast, gdy na podparyskim turnieju w 1186
roku zginął syn angielskiego króla Henryka II Geoffroy, książę Bretanii, król Francji Filip August wymógł na własnym synu
Ludwiku przysięgę, ze nigdy nie będzie walczył w turniej
ównież na turnieju w Dunstable w 1309 roku książęta i lordowie wystawili jedynie swoje drużyny, sami zaś, ze
względu na powagę swoich urzędów, wstrzymali się od osobistego uczestnictwa. Zaś francuskiemu Karolowi VI
Szalonemu papież Klemens VI wyrzucał, że bierze udział w turniejach nie zachowując właściwej powagi przystającej
424720882.003.png
panującemu.
idać, że turnieje nie mniej niż wojny, przerzedzały szeregi wojowniczego rycerstwa. Jednakoż, mimo rozsądnego
tonu Kościoła, dosyć zgodnego z obecnym pojęciem sportu i rywalizacji, nie pasował ów głos do tamtej epoki.
Chociaż zapewne osłabił pęd brania udziału w turniejach, to go całkowicie nie zahamował.
ożna jednak przypuszczać, że niekiedy zdarzało się duchowieństwu przymykać oczy na turnieje. Pisarz z połowy
XIV wieku Jan de Beca, opisując ceremonię pasowania Wilhelma, hrabiego Holandii w 1247 roku, zamieścił w
kronikach biskupstwa utrechckiego następujące słowa:
" Po dokonaniu tego [przysięga i trzykrotne uderzenie mieczem w ramię] w tak uroczysty sposób, nowy rycerz po mszy,
przy dźwięku trąb, przy huku bębnów i biciu cymbałów, stoczył z synem króla czeskiego trzykrotną walkę na włócznie, a
po zakończeniu turnieju walką na nagie miecze, urządził wielkimi kosztami trzydniowe uroczy"ości ... "
amy więc połączenie elementów świeckich i religijnych mimo, iż w XIII wieku turnieje były jeszcze zabronione.
Inna rzecz, że w "Kronice hrabiów Andegawenii" opisana jest ceremonia pasowania Godfryda, hrabiego d'Anjou,
z 1128 roku, a więc jeszcze z okresu przed soborem w Clermont, kiedy to turnieje zostały zakazane. Opis uroczystości
obejmuje wspomnienie o wielkim turnieju, który trwał cały tydzień, natomiast nie ma żadnych odniesień religijnych. Jeżeli
uogólnilibyśmy wnioski płynące z tych dwóch kronik, rozumowanie mogłoby wyglądać tak:
rycerstwo staje się powoli czymś więcej niż tylko klasą konnych wojowników, rycerz, to ktoś, kto zostaje powołany
do pełnienia swojej służby, także w sensie religijnym,
turniej staje się coraz powszechniejszą rozrywką wśród rycerzy. Kościół, związany ze stanem rycerskim, siłą rzeczy
wiąże się także z aspektami rycerskiego życia. Zjawisko takie występuje nawet w przypadku elementów
uznawanych za grzeszne.
odajmy do tego zmniejszanie się liczebności wypadków na skutek wprowadzania specjalnych zabezpieczeń i
ustalania przepisów zwiększających bezpieczeństwo. Wyżej wymienione elementy są częścią procesu łagodzenia
stanowiska duchowieństwa, który w końcu doprowadził do zniesienia zakazu organizowania turniejów.
ależy jednak zaznaczyć, że choć głównym powodem niechęci kościoła do tej formy rozrywki, był wysoki wskaźnik
wypadków, to przecież wskazywano i na inne problemy. Jakub de Vitry wymienił w jednym z kazań siedem
grzechów popełnianych przez uczestników turniejów:
duma,
zazdrość,
nienawiść,
gniew,
chciwość,
ostentacja,
rozpusta.
iewątpliwie, na turniejach działo się niejedno, lecz ich powszechność świadczy o tym, że przestrogi duchownych
puszczano często mimo uszu. Niejeden rycerz opamiętywał się dopiero na łożu śmierci, jak to działo się przypadku
opisanym przez kronikarza Mateusza Paryskiego. Wspomina on o rycerzu, który w ostatniej chwili krzyczał: "Biada mi, bo
nazbyt lubiłem turnieje!"
e Francji królowie do połowy XIV wieku zazwyczaj nie byli zwolennikami turniejów. Tu rolę mecenasów spełniali
prowincjonalni hrabiowie i książęta, jak wspomniani Henryk i Filip. Natomiast zdecydowanie turnieje popierali
władcy Anglii, którzy wpadli na genialny pomysł wykorzystania ich, jako własnej tuby propagandowej. Na turnieje wszak
przybywali najlepsi wojownicy, zamożni i ambitni, bądź biedni, ale żądni chwały. W rękach zręcznego monarchy, który
umiałby zdobyć ich poparcie, mogli stanowić niezwykle groźną broń. By to osiągnąć, wtłoczono turnieje w pewien
system. Ryszard Lwie Serce w roku 1194 wydał dekret, w którym ustanowił pięć oficjalnych miejsc turniejowych w
hrabstwach Wilt, Warwick, Suffolk, Northampton i Nottingham (dwa miejsca). Patronował im sam władca, który potrafił
niekiedy nawet wystarać się od papieża oficjalną zgodę i dyspensę dla uczestników takich turniejów. Przy czym rycerze
byli obowiązani wpłacać 10 marek srebrem za uzyskanie pozwolenia na uczestnictwo, plus dodatkową sumę zależną od
majątku.
ie mniej, nie wszystkim odpowiadały te sztywne reguły. Dlatego też rycerze angielscy często uczestniczyli w
turniejach na kontynencie. Wprawdzie królowie Francji wydawali dekrety zakazujące organizowania turniejów, ale
wielcy panowie niewiele z tego sobie robili. Stąd północ Francji, a także Niderlandy, to centrum turniejowe Europy XII i
XIII wieku.
ednak nie tylko tam rycerze stawali w szranki. Wspomnieliśmy o turniejach w Polsce, a wiemy także o turniejach
424720882.004.png
niemieckich. Magdeburg był na przykład świadkiem niezwykłego zakończenia turnieju. Oto organizatorzy, jako
nagrodę dla zwycięzcy przeznaczyli najpiękniejszą z miejscowych prostytutek. Rozesłali listy zaproszeniowe po
okolicznych ziemiach. Nim jednak doszło co do czego, jeden z zamożnych kupców przekonał ową dziewczynę do
zmiany stylu życia, dał jej posag i wydał za mąż. Nagroda więc zniknęła całkiem niespodziewanie, a ową opowieść
zanotował w latach 1281-1282 kronikarz Magdeburga Bruno von Schonebeck. Inny turniej w Norymberdze z 1290 roku
był znany z tego, że zginał na nim książę Ludwik, syn władcy Bawarii. Od drugiej połowy XIV wieku turnieje odbywały się
niemal rokrocznie we Frankfurcie, Kolonii, Monachium i w wielu innych miastach.
Polsce rycerskie starcia zorganizowano między innymi z okazji uroczystości koronacyjnych Elżbiety w 1303 roku i
Kazimierza Wielkiego w 1333 roku. Specjalny turniej przygotowano również na wielki zjazd monarchów w
Krakowie w 1364 roku. Oprócz króla Polski, byli tam również obecni: cesarz Karol, władcy Danii, Cypru, Węgier, a
ponadto dziewięciu książąt, elita panów świeckich i duchownych. Nie zostawali w tyle Włosi, Hiszpanie, a nawet
Skandynawowie. Stopniowo gorączka turniejowa zaczęła opanowywać cała Europę. W XIV wieku w zasadzie turnieje
są wszędzie. Organizowano je z okazji wesel, zaręczyn, narodzin, zwycięstw, koronacji, zjazdów etc. Każda okazja
zdawała się dobra do rycerskiej zabawy w szrankach. Przyczyniło się do tego z pewnością zniesienie w 1316 oku przez
papieża Jana XXII ekskomuniki na biorących udział w turniejach. Przy całej niechęci do tej instytucji, Kościół zdał sobie
sprawę z trudności walki z czymś, co stanowiło element kultury danej epoki. Z drugiej strony również owo zniesienie było
spowodowane zdecydowanym spadkiem śmiertelności uczestników. Zaczęto bowiem stosować odmienne, niż na
wojnie, wyposażenie. Włócznie i miecze miały być stępione, reguły fair play zachowane, wzrosła liczba sędziów.
Ponadto samym celem pojedynczego starcia nie było już zwalenie przeciwnika z rumaka, ale strzaskanie kopii na jego
tarczy. To wszystko powodowało, ze potyczki rycerskie nabrały bardziej charakteru gry, niż rzeczywistego starcia. Rzecz
jasna, wypadki się dalej zdarzały, ale stanowczo rzadziej niż jeszcze sto lat wcześniej. Złota era turniejów nadchodziła.
Rozwój turniejów
oczątkowo turnieje bywały prostymi starciami rycerzy. Polegały one na wyzwaniach i pojedynkach jeden na
jednego, bądź na walkach grup rycerzy. Na owym etapie potyczki te w zasadzie niemal niczym nie różniły się od
wojny. Prosto, kupa rycerzy zbierała się w określonym miejscu i umawiała się, iż podzielą się na drużyny i urządzą tu
sobie dla przyjemności bitwę. Zasad nie ustalano, a jeżeli nawet, to brak było sędziów czuwających nad tym, by były
przestrzegane. Bywało niejednokrotnie, że kilku rycerzy zbierało się w grupę, atakując pojedynczego przeciwnika. Nie
przejmowano się również tym, ze ktoś stracił jakąś część zbroi, a zdarzały się przypadki użycia łuku i kuszy. Trudno więc
nazwać to sportem, choć istniała zasada azylu dla wycofujących się z walki i zasadniczo starano się pamiętać, że celem
turnieju jest pojmanie przeciwnika i nałożenie na niego okupu, a nie zabicie. Zdarzały się wprawdzie sytuacje, że
przegranego w turnieju rycerza więziono, dopóki nie spłaci w całości okupu, jednakże śmierć była wypadkiem, nad
którym bolały obydwie walczące strony. Jak widać, ograniczenia nie były specjalnie wielkie, zwłaszcza, że dotyczyły one
ogólnego podejścia do walk turniejowych, natomiast niejednokrotnie zdarzało się, że szranki były miejscem
rozstrzygnięcia osobistych sporów i animozji. Zasady, bywało, szły wtedy w kąt.
owoli jednak dokonywano zmian w tym zakresie. Na turnieju w Anglii w 1216 roku używano lekkich kopii i
skórzanych nabijanych zbroi(???). Podobnie, jak na innym turnieju w 1258 roku w Blyth. W 1278 roku w Windsorze
król Edward zorganizował turniej, w którym wykorzystywano zbroje zwane cuir bouli. Składały się one ze skórzanych
płatów, które wygotowywano tak długo, aż nabrały odpowiedniej twardości. Używano również drewnianych tarcz i mieczy
z wielorybich fiszbinów. Nie zawsze stosowano wprawdzie fiszbiny, ale kopie z kulką zamiast ostrego grotu, stępione
miecze i lżejsze pancerze zaczęły stawać się regułą.
urnieje organizowali nie tylko królowie i możni panowie, ale także wielkie miasta oraz zakony rycerskie. Nie były one
również rozrywką zastrzeżoną wyłącznie dla szlachty. W latach 1330 - 1331 w Tournai stanęło w szranki miedzy
innymi trzydziestu jeden mieszczan pochodzących z Paryża, Brugii, Valenciennes, Amiens i Sluys. Podobnie było na
turniejach "Roys de l'Spinette" ("Królowie cierni") i "L'Epevier d'Or" ("Złoty krogulec") w Lille odbywających się rokrocznie
przynajmniej od roku 1278. Bardzo mocno angażowały się w organizowanie turniejów bogate miasta Flandrii, Brabancji i
Hainault oraz miejskie republiki włoskie. Cechą charakterystyczną turniejów miejskich była ich regularność. Finansowały
je same miasta przy wsparciu najzamożniejszych obywateli. Należy jednak pamiętać, że wspomniane kraje
charakteryzowało zjawisko osiedlania się szlachty w miastach. Toteż przenoszenie zwyczajów rycerskich na grunt miejski
było łatwiejsze niż gdziekolwiek indziej. Turnieje od XIV wieku organizowali również członkowie zakonów świeckich.
Reguły kastylijskiego zakonu Banda założonego w 1330 roku przez króla Alfonsa XI wręcz nakazywały udział w
rycerskich grach. Zdążało się, że sam zakon był głównym organizatorem. Znamy, w przypadku Bandy, dwa takie
turnieje: z 1332 w Santiago de Compostella i z 1334 w Valladolid.
ostęp do pierwszych turniejów z XI i XII wieku był praktycznie ograniczony jedynie posiadaniem odpowiedniego
wyposażenia. Jak zostało wspomniane wyżej, brali w nich udział bogatsi przedstawiciele społeczeństwa, nawet,
jeżeli ich przodkowie nie należeli do klasy wojowników. Jednakże z biegiem lat, turnieje stawały się rozrywką elitarną.
424720882.005.png
Zaczęto ograniczać liczbę uczestników dopuszczając wyłącznie szlachetnie urodzonych, a i to nie wszystkich. Często
stawiano wymagania dotyczące liczby pokoleń w herbie, niekiedy dopuszczano jedynie tych, których pradziadowie
stawali w turniejach, a czasami wręcz wprowadzano zaproszenia. Była to odpowiedź rycerstwa na coraz
powszechniejszą ideę turnieju w klasie mieszczańskiej. Turniej, w opinii rycerzy, miał być czymś, co ich wyróżnia, co
podkreśla przynależność do elity. Ściśle badano więc, kim jest kandydat na uczestnika turnieju. Musiał udowodnić on
swoje szlachectwo zarówno po mieczu, jak i po kądzieli. Była to forma przeciwstawienia się mezaliansom (syn szlachcica
plus córka kupca), często zdarzającym się w tamtej epoce. Odpowiedni przodkowie byli jednak tylko jednym z wielu
warunków dopuszczenia do turnieju. Przykładowo, statuty turnieju w Wurzburgu z 1479 roku wymieniały aż czternaście
przyczyn, dla których rycerz mógł nie dostać zgody na uczestnictwo. Między innymi, były to: krzywoprzysięstwo,
oszczerstwo, oszustwo, handlowanie, tchórzostwo, cudzołóstwo, niszczenie kościołów i, oczywiście, niemożność
wykazania się przodkami, którzy uczestniczyli w turniejach przez co najmniej pięćdziesiąt lat.
zczegółowe zasady funkcjonowania turniejów przyjęte zostały w 1481 roku w Heilbronn. Ustalenia z Wurzburga
uszczegółowiono i poszerzono. Tak rozumiany turniej stał się nie tylko rycerskim show, ale jednocześnie był
instytucją wydającą werdykty, oceny moralne. Hiszpański polityk Pero Tafura tak opisywał turniej w Schaffhausen:
"Gdy się wszyscy już zebrali, starsi radzili z niektórymi szacownymi damami. Pytali, czy któryś ze szlachty uczynił coś
niestosownego, czy uszczknął honoru jakiejś damy lub panny, czy nie zawłaszczył własności tego, kogo nikt bronić nie
mógł, czy nie poślubił dla pieniędzy kobiety niższego stanu lub w czym innym nie uchybił rycerskiemu honorowi. Gdy
takie czyny wychodziły na jaw i gdy oskarżony okazywał się winny, postępowano z nim w sposób następujący. Wzywano
innych rycerzy i gdy w szrankach pojawiał się oskarżony, oni wkraczali, bili go kijami i wypędzali. Gdy to zostało
dokonane, starsi i damy zbliżali się do ukaranego i mówili mu, dlaczego tak z nim postąpiono. Prowadzono go wtedy z
powrotem i pozwalano zająć miejsce z innymi, gdy wyraził skruchę i odbył pokutę. Jeśli ktoś tego odmawiał, skazywano
go na podwójną karę, a gdy po trzecim wyzwaniu pozostawał dalej zatwardziały, nie uważano go już za szlachcica,
ponieważ odmawiał w ten sposób stawania do walki z równymi sobie."
czestnik takiego turnieju mógł się naprawdę poczuć, jak ktoś nieskazitelny i wyjątkowy, tym bardziej, że mógł zostać
członkiem specjalnego stowarzyszenia. Zostało wspomniane, że zakony świeckie były mocno zaangażowane w
życie turniejowe Europy. Jednakże tylko w Niemczech pojawiła się instytucja towarzystw turniejowych. Były to
organizacje stawiające sobie niekiedy ogólne cele, typu propagowanie wzorców moralnych i wzajemną pomoc, a
niekiedy dążące do realizacji konkretnych celów politycznych. Pierwszym z nich było ponoć stowarzyszenie szlachty
bawarskiej z 1361 roku chcącej przejąć kontrolę nad młodym władcą księciem Meinhardem. Zebrane rycerstwo ustaliło
wtedy, że powołane stowarzyszenie raz do roku będzie organizować turniej, na którym mają obowiązek się stawić
wszyscy jego członkowie wraz z towarzyszącymi damami. W przypadku niemożności wzięcia udziału, członek
stowarzyszenia powinien wnieść opłatę w takiej wysokości, jakby naprawdę brał udział w turnieju. Stowarzyszenia owe
były niezwykle ciekawe z tej przyczyny, że stanowiły oddolny ruch szlachecki nieinspirowany przez możnowładców.
Wielcy baronowie czy książęta rzadko byli członkami stowarzyszeń turniejowych. Należało do nich przede wszystkim
średniozamożne rycerstwo dumne z przynależności do stanu szlacheckiego i starożytności swojego rodu. Kiedy indziej,
oni musieli się dopraszać łaski u książąt i pielęgnować kontakty z wielkimi kupcami i bankierami. Turniej stanowił miejsce
chwały, próbujące udowodnić, że pieniądze i wpływy mało się liczą w porównaniu z prawdziwą odwagą, męstwem oraz
szlachetnością pochodzenia.
Ku widowisku
ierwsze dwieście pięćdziesiąt lat turniejów w Europie to zazwyczaj zwykłe potyczki rycerskie na ograniczonym
terenie. W 1285 roku Ludwik de Looz, hrabia de Chiny zorganizował turniej trwający cały tydzień. W poniedziałek i
wtorek odbywały się pojedynki indywidualne. Środa, na skutek zranienia jednego z uczestników, była dniem przerwy.
Natomiast od czwartku rozpoczęły się potyczki drużyn: francuskiej i flandryjskiej. Mimo długości trwania, turniej był
pozbawiony elementów widowiska. Uczestnicy i widzowie skupiali się na czystej walce pozbawionej elementów teatru.
Takie turnieje dominowały w XIII wieku, jednakże już wtedy niektórzy z organizatorów wprowadzali drobne elementy
przedstawienia. W 1278 roku w Le Hem odbył się turniej oparty na wątkach arturiańskich. Uroczystości otwarła "królowa
Ginewra" i jej "damy dworu". Pań zresztą było w ogóle wiele, gdyż, podobnie, jak to miało miejsce w romansach
rycerskich, każdy z uczestników musiał przyprowadzić damę. Pojawił się również wielki wojownik "Chevalier au Lyon",
który wcześniej "pokonał siedmiu rycerzy". Owa siódemka zresztą przybyła również przyznając się do porażki i poddając
"królowej". Głównym powodem zjazdu rycerstwa było twierdzenie pewnej damy, która nie uważała rycerzy "królowej
Ginewry" za najlepszych na świecie. Honor "władczyni" i "jej rycerzy" mogło oczyścić tylko pokonanie w pojedynku
kawalera owej kłamliwej damy. Przedstawienie angażowało niemal wszystkich uczestników i ich towarzyszki. Każdy miał
konkretnie wyznaczoną rolę.
ego typu widowiska z II połowy XIII wieku zapowiadały kierunek, w którym będą rozwijać się turnieje. Z czystego
starcia turniej powoli przeobrażał się w teatr. Coraz więcej było wspaniałych strojów i dekoracji. Coraz częściej
układano cały spektakl według założonej fabuły, zazwyczaj nawiązującej do jakiegoś znanego romansu. Już nie
chodziło o to, by wyłącznie błysnąć umiejętnością władania bronią, lecz by olśnić widzów. Szczególnie dotyczyło to
424720882.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin